gdy on mówi "nie jestem teraz gotowy na..."

Problemy z partnerami.

Postprzez Ladybird » 27 paź 2009, o 10:40

Witaj Kolla,
nie wygląda mi to dobrze i dopoki jest to tak krociotka znajomosc lepiej i latwiej bedzie pomyslec o panu ,ktoremu bedzie naprawde zalezec na Tobie. Sa tacy rowniez na portalalch randkowych ,wiem z doswiadczenia. Tez uparcie sie trzymalam kogos, byly rozstania ,powroty, niezdecydowanie. szkoda zycia, czasu, szkoda zablokowac sie na prawdziwe uczucie .
Jestem teraz z kims ,kogo poznalam rowniez na portalu randkowym, a jeszcze w zeszlym roku tkwilam w toksycznym zwiazku ,nie wierzac ,ze moze mnie spotkac cos lepszego.
Pozdrawiam
Lady
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez ewka » 27 paź 2009, o 11:01

Kolla napisał/a:
Co o tym sądzicie? Czy myślicie, że on może przemyśleć sprawę i zdecydowac, że chce spróbować? Czy jest tak jak ja myśle,że to tylko złagodzenie bólu?


No ja na przykład pojęcia nie mam, bo nie znam człowieka... sprawa może pójść w każdą stronę. A że "zawiesiliście" znajomość - trzeba ten umówiony czas niestety odczekać. Wiem, że to niełatwe, ale nie widzę tego inaczej.

Facet "krótko po rozwodzie" jest (wg mnie) kiepskim "materiałem" na coś poważnego - w każdym razie nie tak od razu... w końcu z jakiegoś powodu ten rozwód nastąpił i trzeba to jakoś odparować. Myślę, że na takie odparowanie dobry jest związek bez zobowiązań i kilka profili na "randkach"... żaruję, ale jakoś nie lubię tego rodzaju portali;)


Kolla napisał/a:
Nie wytrzymałam i podszyłam się pod jedną z kobiet proponując spotkanie. A on…zgodził się…Wiem, że zrobiłam źle, ale nie wytrzymałam.


No nie robi się tak... ja bym się raczej nie przyznała. Gdyby w stosunku do Ciebie tak się ktoś zachował, to czy nie zadziałałoby trochę odrzucająco? Bo na mnie raczej tak.

Kolla napisał/a:
Co ja mam robić?

Czekać.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Kolla » 27 paź 2009, o 12:30

Witajcie
rozum podpowiada mi to co Wam, że nie wygląda to dobrze, jednak nadzieja trzyma jak ośmiornica.. Tłumaczę sobie, że przeciez nawet jakbyśmy byli razem, to tak trudno byłoby mi zaufać..Ale to nie pomaga. Przecież na początku i jego słowa i zachowanie mowily zupelnie co innego, że tez chce, że zalezy mu.

Od definitywnego rozstania z żona minął ponad rok, rozwód był w czerwcu, to tylko formalnośc, ale pewnie tez swoje przezył. A może chcial się mna tylkpo pobawić..Może Ewka ma rację, że chodzi mu tylko o niezobowiązujące spotkania, znajomości z portali w jednym celu..

Zastanawiam się, gdzie ja popełniam błąd, że ciągle mi się nie udaje? może za bardzo chcę, za szybko, za duzo?teoretycznie ja to wszystko wiem, jak powinno się postępowac, gorzej z praktyką.

Juz myslalam, że wreszcie się uda, że to TEN, taki czuły, troskliwy, blyskotliwy

kurcze, tak boli to wszystko. Niby jedtem dorosla, dojrzala, swoje juz przeszłam a ciągle naiwna jak nastolatka.

A może mnie po prostu nie można kochać..
Kolla
 
Posty: 14
Dołączył(a): 26 paź 2009, o 20:15

Postprzez Ladybird » 27 paź 2009, o 13:16

Mozna Cie kochac ,bo na pewno jestes wspaniala, ciepla kobietka, tylko zwyczajnie spragniona prawdziwego uczucia.
I to jest to ,za bardzo chcesz ,wtedy kazdy nowy znajomy to juz na pewno 'ten na cale zycie'.
O tym ,czy to ten mozesz sie przekonac dopiero po jakims czasie ,kiedy Twoj pan sprawdzi sie w wielu sytuacjach. Trudnych sytuacjach ,wtedy kiedy bedziesz potrzebowac jego pomocy ,rady , pociechy.
Aby znalezc kogos odpowiedniego trzeba to wlasnie zrozumiec ,a nie rzucac sie od razu na gleboka wode i brac juz slub z męzczzna znanym od 1,5 miesiaca. Wiem, byl seks ,ale seks dla wiekszosci mezczzyn jest mozliwy bez uczucia, a nam sie juz wydaje ,ze to milosc po grob.
Przemysl sprawe i poszukaj dalej , ale pamietaj o dystansie ,tak potrzebnym na początku znajomosci .Wtedy na pewno spotkasz w koncu swoja milosc.
Powodzenia
Lady
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez ewka » 27 paź 2009, o 13:26

Kolla napisał(a):A może mnie po prostu nie można kochać..

Może po prostu to nie TEN mężczyzna? A może to nie jest dla Was dobry czas? Nie nagarniaj wszystkich win tego świata na siebie... warto się sobie przyjrzeć, to jak najbardziej... chociaż te nauki czasem o kant rozbić, bo co człowiek, to inaczej. Najlepsza jest odrobina dystansu i spokój... spokój, spokój, spokój - to się sprawdza ZAWSZE.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Kolla » 27 paź 2009, o 19:55

dziewczyny, co się ze mna dzieje?
Nie chciałam się angażować, obiecałam sobie, że będę ostrozna, z dystansem. Tym bardziej, że mam za soba nieudane małżeństwo, potem związek silny emocjonalnie, ale bardzo toksyczny, ktory skończył się na początku roku. Ale widząc jego zachowanie, naszą bliskoś, czułość, jego starania i zaangażowanie stało się-czułam jak zaczyna mi zależeć. A jemu przestawało..
Czy to było za szybkie tempo? Przeciez nie zmuszałam go do niczego, chciałam by wszystko szło swoim tempem, tak jak chciał. Chciałam tylko uczciwości, nic więcej..
Może to faktycznie jest tak, że im bardziej się chce tym mniej wychodzi? A może po prostu trafiłam na dupka, któremu tylko jedno w głowie i po prostu tak świetnie grał na początku. Może to samospełniająca się przepowiednia, że jak czegos bardzo się boi to to się spełnia? Mam niskie poczucie wartości, niską samoocenę, która tym bardziej podupadła po ostatnim, toksycznym związku. To dzięku niemu teraz byłam w stanie smiać się, on wyrwał mnie z marazmu, przez niego chciałam ładnie wyglądać, być atrakcyjną. Bo od ostatniego rozstania średnio mi na tym zależało. To dzieki niemu uwierzyłam, że można być jeszcze szczęsliwym.Zatliła sie iskierka nadziei.
Dlaczego jest tak, że zawsze coś się psuje? Może to moja wina? Może za bardzo chcę, wywołuję za wielką presję. Kurcze nie wiem, choć nie wydawało mi się by tak było. Fakt, mam ogromną potrzebe bliskości, czułości. Ale on powiedział, że tez tego pragnie. Mam swoje pasje, zainteresowania, znajomych ale może mimo to za bardzo chcę zlać się w jedno z moim partnerem?
Przeczytałam mnóstwo książek, teoretycznie wiem dużo, ale z praktyka na bakier. Niestety nie stać mnie na psychologa czy terapeutę, choć pewnie by mi się przydał. Może teraz tez za dużo sobie wkręcam, może nie jest tak źle i faktycznie za jakiś czas będziemy razem. Ale gdzieś intuicja mówi mi, że nic z tego nie będzie, że to takie odizolowanie się, by mniej później polało.
Wiem, że najważniejszy teraz spokój, zajęcie się sobą, ale nie potrafię. Jestem emocjonalną kobietą, musze mieć jasną sytuację, wiedziec przynajmniej trochę na czym stoję. Raz kusi mnie by do niego napisać maila, że to koniec, że nie ma sensu dłużej czekać, ale z drugiej może znów wszystko posuję, może on potrzebuje tego czasu? Ale na co czekać? Skoro nawet nie mamy kontaktu, to co niby od razu zatęskni czy cos zrozumie? Pewnie „realizuje” się w tej kwestii z inną, choćby wirtualnie, to dlaczego ma tęsnić za mną?
I ironia losu. Zamierzam przenieść się do jego miasta. Takie plany miałam już zanim się poznaliśmy i teraz wszystko jest już w fazie prawie nieodwracalnej. Może wtedy uda się być na stopie przyjacielskiej, zbliżyć się do siebie, może wtedy coś zatrybi…
Kurcze kogo ja chcę oszukać..
A ja dostaję do głowy. Siedze i ryczę. W pracy nie mogę się zmotywować, w domu najlepiej bym nie wychodził z łóżka. Kurczę co się ze mną dzieje? A obiecałam sobie, że już będę silna, że już nie pozwolę by znów przez kogoś płakać. Mialam szczęsliwe dzieciństwo, choc pewnie nadopiekuńczych rodziców, bo jestem jedynaczką. Nie jestem DDA, a czasem wydaje mi się, że mam dużo takich objawów. Dlaczego zawsze tak bardzo boję się, że partner odejdzie?Tak bardzo boję się samotności?
Co ze mną jest nie tak? Dlaczego nie mogę zbudować fajnego, satysfakcjonującego związku, opartego na miłości, zaufaniu? Tak bardzo pragne rodziny, domu, dzieci.. Dlaczego dopiero przy partnerze u boku odzywam, życie nabiera barw i sensu? Dlaczego tylko z kims przy boku czuję, że mogę być szczęsliwa? A może już nigdy takiego nie zbuduję, bo po prostu nie potrafię, bo każdy będzie uciekał w pewnym momencie?
Kolla
 
Posty: 14
Dołączył(a): 26 paź 2009, o 20:15

Postprzez Ladybird » 27 paź 2009, o 21:36

Tak bardzo przypominasz mnie jeszcze sprzed roku.
Te same mysli ,leki ,ogromna potrzeba bycia z kims, z kimkolwiek. Brak realnej oceny rzeczywistosci.
Wyzwolilam sie z tego i wtedy pojawil sie ktos ,komu naprawde na mnie zależy .Nie wpadam juz w panikę, nie tworze swoich scenariuszy ,bo czuje sie bezpiecznie. I chyba tak to powinno wygladac, bo warto szukac ,wlasnie tego męzczzyny ,a nie zgadzac sie na bylejakosc.
Nie mysl ,nie analizuj .co on mysli, dlaczego... itd..
Jak sie okaze ,ze nie musisz myslec ,analizowac, nie masz wątpliwosci ,lekow o jutro, to znaczy ,ze to jest wlasnie ON.
To jest takie wspaniale uczucie, uwierz mi i warto poczekac na cos takiego.
Jak napisala kiedys Ewka ( nie pamietam dokladnie slow ) , ale chodzilo o to ,ze w zwiazku powinna byc pewnosc ,a nawet nuda, a nie ciągle emocje, najczęsciej niezdrowe, ktore nie pozwalaja nam normalnie funkcjonowac.
Wiem ,ze Ci ciezko teraz ,ale potrzeba Ci czasu ,to wszystko jest swieze.
Trudno Ci teraz myslec racjonalnie. Daj sobie troszke czasu i zobaczysz ,pewnie i tak sytuacja sama sie rozwiaze.
Nie wolno Ci jednak obwiniac siebie. Pamietaj ,Ty tu jestes najwazniejsza.
Przytulam cieplo
Lady
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez ewka » 28 paź 2009, o 08:13

Kolla napisał(a):Mam swoje pasje, zainteresowania, znajomych ale może mimo to za bardzo chcę zlać się w jedno z moim partnerem?

Może za bardzo... coś Ci Twoja intuicja tutaj podpowiada.

Kolla napisał(a):Jestem emocjonalną kobietą, musze mieć jasną sytuację, wiedziec przynajmniej trochę na czym stoję.

No przecież wiesz, na czym... na chwilowym zawieszeniu. Tak zdecydowaliście i tego teraz musisz się trzymać. No bo jak inaczej? Dopóki nie minie ten określony czas... jest wg mnie bez sensu robienie czegokolwiek z Twojej strony. Musisz to przetrzymać, Kolla. Musisz. Pisanie czegokolwiek... po co? On musi poczuć, że chce - poczuje lub nie, tego nie wiemy... dlatego trzeba mu ten czas dać.

Kolla napisał(a):Dlaczego dopiero przy partnerze u boku odzywam, życie nabiera barw i sensu? Dlaczego tylko z kims przy boku czuję, że mogę być szczęsliwa?

I jak się pojawia, to cała przylegasz do niego? Aż za bardzo?
A zainteresowania, pasje, znajomi? Piszesz, że to wszystko jest... więc może trzeba bardziej się na to nakierować? Sprawić, że to wszystko da jakiś sens i pełnię życia, a ewentualny partner będzie dopełnieniem? Nie odwrotnie?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Kolla » 28 paź 2009, o 19:37

---------- 08:51 28.10.2009 ----------

No właśnie Ewka..a jak się pojawia przylegam do niego.. Tak sobie analizowałam nie raz te moje związki. Do pewnego momentu postępuję tak jak należy, silna, integralna, z własnym życiem. Potem, w pewnym momencie, gdy poczuję., że coś w z tego z obu stron może być to zaczynam „ścieśniać” więzy. Tak chyba jest.
Chcialabym tak jak Ladybird być spokojna, nie wpadać w panikę, nie tworzyc najgorszych scenariuszy. Poczuc się właśnie bezpiecznie. Ale przez wiele lat pracowałam z mężczyznami, słyszałam ich rozmowy, ich podejście, widziałam ich zachowanie na delegacjach i integracjach. Masakra. I to chyba trochę „wypaczyło” moje myślenie. Tak trudno mi zaufać i uwierzyć w ich szczerość i uczciwość. Z góry przewiduję najgorsze.
Tak bardzo boję się odrzucenia, tego, że znów będę sama (a miałam takie marzenia o dużej, fajnej rodzince), że chcę zlać się z partnerem, by trudno mu było odejść. Staję się bardzo niepewna. Wtedy rezygnuję trochę z siebie, by moc z nim być, by jak najczęściej spędzać z nim czas. Żal mi wtedy każdej chwili bez partnera. I wtedy wszystko inne staje się dopełnieniem do partnera a nie odwrotnie. Wtedy faktycznie, może się wystraszyć. Może tu też tak było, tylko, że ja tego nie zauważyłam jakoś. Chociaż wydaje mi się, że w tym przypadku tak nie było.. Próbuje sama jakoś dojść do ładu z myślami i moim postępowaniem, wytłumaczyć sobie, ale jak przychodzi co do czego to znów jest tak samo. Nie umiem sobie z tym poradzic.
Podoba mi się Wasze racjonalne i trzeźwe podejście do spraw. Bez owijania. To pomaga bardzo. Masz rację Ewka, muszę przetrzymać ten czas i nic nie pisać. Chociaż kusi bardzo. Nie wiem, może podświadomie chcę mu pokazac, że tak bardzo mi nie zalezy i potrafię zakończyć.Ja chyba zbyt niecierpliwa jestem. Kiedyś ktoś powiedział mi, że niezdecydowanej osobie trzeba dac czas-jesli wroci to super, jeśli nie to po co być z kimś kto tego nie chce? Tak, rozum to wie, serce i emocje nie.
Ja nie oczekiwalam od mojego partnera zadnych deklarcji, wyznać itp. Bo przeciez na to o wiele wiele za szybko. Chciałam tylko uczciwości. Nic więcej. A czas, życie samo by pokazało, czy coś z tego wyjdzie..I jego zachowanie naprawdę dawało nadzieję, że coś z tego będzie, że tez mu zalezy, mże jest gotowy..
Obiecaliśmy sobie, że to 'zawieszenie” przezyjemy w „samotności” od innych. Tylko, czy on tego dotrzymuje? Jeśli jest ciągle aktywny na tych portalach (nie wiem, nie sprawdzałam, ale tak przypuszczam) to być może spotkal się już z niejedną, by „porownać”.
Teraz jest taki czas, że trudno mi się zmotywować do czegokolwiek-z trudem wstaję do pracy, po pracy najchętniej połozyłabym się i przespała ten bol, tan czas. Żadnej radości zycia, tylko łzy w oczach. Tracę nadzieję, że spotkam kogoś kto pokocha mnie, komu będzie zależeć, przy ktorym będę bezpieczna i nie będę miala lęków z przeszosci ani o przyszłość, przy którym nie będę powielać błędów..
Przepraszam.. Potrzebuję wygadać się, wypłakać, usłyszeć obiektywną opinię..

---------- 18:37 ----------

[quote="Ladybird"]Tak bardzo przypominasz mnie jeszcze sprzed roku.
Te same mysli ,leki ,ogromna potrzeba bycia z kims, z kimkolwiek. Brak realnej oceny rzeczywistosci.
Wyzwolilam sie z tego. quote]

Ladybird - A jak tego dokonałaś..?
Kolla
 
Posty: 14
Dołączył(a): 26 paź 2009, o 20:15

Postprzez Ladybird » 28 paź 2009, o 22:06

Kolla,
przytulam Cie mocno, wiem jak Ci teraz cięzko. Wszytko przezywalam tak samo ,jak Ty, wiec wiem jak trudno Ci nie skusic sie na napisanie smsa, kiedy serce mowi jedno ,a rozum drugie.
Ja wariowalam jeszcze rok temu ,wiedząc ,ze moj owczesny partner nie jest dla mnie ,a mimo wszystko ,ciagle mialam nadzieje ,ze bedziemy razem .
Nie dawal mi tego ,czego oczekujemy od męzczzyny ,zwiazku ,mimo tego mialam nadzieje ,ze to nie koniec...
Dlaczego ? Nie wiem...
Teraz moge powiedziec z perspektywy czasu , jaka bylam zaslepiona, nie dawalam sobie szansy na prawdziwy dojrzaly zwiazek , zmarnowalam 1,5 roku ..
Choc moze i nie zmarnowalam ,bo nic nie dzieje sie bez przyczyny.
Jak mi sie udalo ?
Ciezka praca nad sobą, najwazniejsze ,ze wiedzialam ,rozumialam ,ze nie postępuje wlasciwie.
Ty tez to wiesz, wiesz wszystko ,tylko gorzej z realizacja tego ..
Ale to juz polowa sukcesu, uwierz mi , mozna .
Wtedy wszystko zaczyna sie ukladac, pomalutku ,malymi kroczkami .
Wiem ,jak bardzo teraz pragniesz, aby on sie odezwal ,wrocil ,powiedzial ,to co chcesz usyszec...
Wiem ,ze cale Twoje zycie teraz kręci sie tylko wokol tego problemu...
Uwierz mi ,ze to mini, potrzeba tylko troche czasu , moze sama sie przekonasz, ze on ,nie jest tym ,o ktorym marzysz.
Teraz jest dla Ciebie księciem z bajki ,widzisz same zalety .Spojrz moze na niego z innej strony...
Uwierz mi ,ze są wokol Ciebie naprawde wartosciowi męzczyzni i warto sie rozejrzec i nie zamykac na nowe.
Moze nie mam racji ,pisze na podstawie swoich doswiadczen ,moze Wam sie jeszcze ulozy, ale jesli nie nie popadaj w rozpacz i nie obwiniaj siebie ,tylko uwierz w marzenia i konsekwentnie szukaj tego męzczyny ze swoich marzen.
Jeszcze raz cieplutko przytulam
Lady
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Kolla » 28 paź 2009, o 22:52

Dziękuję Ladybird..tak potrzebuje teraz przytulenia..

Masz rację, ja to wszystko wiem, wiem pod względem rozumu, racjonalności, tylko właśnie z realizacją gorzej..Staram się pracować nad soba, myśleć pozytywnie, a przede wszystkim pracować nad swoją tak niską samooceną, tak niskim poczuciem wartości i niewiarą w siebie..Dla mnie to duży problem. Muszę prawie wmawiać sobie, że nie jest ze mna tak źle..jak ktoś inny ma uwierzyć we mnie, ma mnie pokochać, skoro ja sama siebie nie kocham..?

Paradoksalnie boje się myślec pozytywnie, wierzyć w coś, wierzyć w dobro, bo jak cos nie wyjdzie to bedzie mniej bolało - zawsze tak było, w różnych dziedzinach zycia. Może dlatego w sferze prywatnej także?Ale z drugiej strony negatywne myślenie przyciąga złe rzeczy. I koło sie zamyka..

Staram się patrzeć na niego w innym świetle-te dobre mysli, wspomnienia przykrywać myslą jak się zachowuje teraz, jak był chętny do spotkania z inną, a kto wie czy juz sie z jakąś nie spotkał..

Ewka miala rację pisząc, że "on musi poczuć, że chce - poczuje lub nie, tego nie wiemy... dlatego trzeba mu ten czas dać". I Ty także..muszę powstrzymac się od jakiegokolwiek kontaktu, zachować choć odrobinę godności...

Zastanawiam się, co zrobić jeśli np zadzwoni? odebrać i udawać normalną, by nie myślał, że przezywam to, czy nie odbierać?chociaż później juz pewnie nie zadzwoni.
A za 2 tyg. jego urodziny. Chyba jednak nie wyślę zyczeń jesli bedzie tak jak teraz. Po co.

Kurcze tak żal, tak fajnie sie rozwijało..

przytulam się
Kolla
 
Posty: 14
Dołączył(a): 26 paź 2009, o 20:15

Postprzez ewka » 29 paź 2009, o 10:22

Kolla napisał(a):Chcialabym tak jak Ladybird być spokojna, nie wpadać w panikę, nie tworzyc najgorszych scenariuszy.

Oj, Lady podobną do Twojej zawieruchy już ma za sobą... i spokoju w niej nie było ani grama. Nad wszystkim da się zapanować - trzeba mieć motywację i chcieć. Także widzisz, że nie są to rzeczy nie do przeskoczenia.

Kolla, a dlaczego miałabyć nie odbierać telefonu? Może to być "zwyczajny" telefon... a może "niezwyczajny".


Kolla napisał(a):jak ktoś inny ma uwierzyć we mnie, ma mnie pokochać, skoro ja sama siebie nie kocham..?

No i widzisz? Pokochać jak najbardziej! A jeśli nie - to dlaczego nie?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 29 paź 2009, o 22:22

Wiesz Kolla ,kiedy zaczęlo mi sie ukladac w koncu w zyciu?
Jak zaczęlam myslec pozytywnie, jak nauczylam sie wizualizacji moich pragnien.
To nie ak, ze zapeszysz ,jak myslisz o swoich marzniach ,o tym jak sie spelniaja, to nie tak, ze nie mozna mowic oty, ,czego sie pragnie. Wrecz przeciwnie, mow o tym wszystkim, wyobrazaj sobie siebie w sytuacjach ,o ktorych boisz sie zamarzyc. Ja zrobilam sobie nawet tablice z korka, gdzie przyczepilam zdjecia pieknych miejsc ,pieknego domu jaki chcialabym miec, morza nad ktorym chcialabym zyc, siebie przytulanej przez mojego obecnego partnera.. Moze to wywola ironiczny usmiech na ustach niektorych ,ale to dziala.
Po,ogla mi ksiazka "Sekret" , nie wazne czy jest w niej zawarta prawda, czy nie ,ale byla dla mnie wybawieniem i pomogla mi nauczyc myslec pozytywnie . Od tej pory wszystko zaczelo sie w moim zyciu ukladac, choc nie bylo latwo ,czasem zdazaja mi sie chwile ,kiedy lapie dola, boje sie przyszlosci ,ale staram sie odganiac te mysli.
Pojawil sie On , a rok temu myslalam ,ze jest tylko R. ze bez niego nie mogę zyc,
Uwierz mi , czasem warto zostwic stare, aby dac szanse nowemu, aby byc naprawde szczęsliwa.
jednak jesli nie uzdrowisz swojego zycia, nie pokochasz najpierw siebie, nie zaakceptujesz siebie samej ,znowu przyciagniesz nastepnego dupka.
Ja ich przyciagalam jednego za drugim, przez dlugie lata.
W koncu ,zmeczona nastepnym zwiazkiem ,w ktorym czulam sie zle, znalazlam to forum ,potem poszlam na terapie ,jedna ,druga, potem poczytalam troche ciekawych pozycji, potem postanowilam ,ze hcce byc szczęsliwa i jestem.
Tak to wyglada w ogromnym skrocie, latwo nie bylo ,ale warto .
Przytulam cieplutko
Lady
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Abssinth » 30 paź 2009, o 00:05

i ja potwierdze.......w takim samym stanie Lady nasza byla....a teraz....kurcze, nie ma porownania :)


udaje sie - warto nad soba pracowac!!!
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Kolla » 1 lis 2009, o 19:44

Nie moge się pozbierać. Staram się jak mogę, ale nie potrafię..wszystkie potrafiły a ja nie mogę..
Nie potrafię sobie darować, jak mogłam być tak naiwna i uwierzyć, że ktoś może mnie pokochać..
Że to jego początkowe zainteresowanie, zaangażowanie może już od samego początku miało prowadzić do jednego, a on tylko nieźle to ukrywał. Kurcze, przeciez zachowywał się tak, że mało która miałaby wątpliwości, czy mu zależy.
Przeciez gdyby na początku powiedział w czym rzecz, czego oczekuje to nigdy bym sie w to nie pchała. A tak zdążyłam się zaangażować, a on dopiero niedwano powiedział, że nie gotowy, że to niezobowiązująco..
Cholera, ma 34 lata, 7 letniego syna i wydawa się, że dojrzalym, uczciwym facetem, ktory ma podobne cele i pragnienia jak moje...
Nie mogę otrząsnąć sie z mysli, co robi, gdzie jest, z kim. Że tak samo jak ze mną może będzie spędzać czas juz z inną, bedzie ją dotykał, przytulał, całował..I że ktoregoś dnia stwierdzi, że jednak jest gotowy, że kocha, iże chce z nią być.. w\Wiem, to żalosne, niszczę sama siebie takim mysleniem..
Kurcze, powinnam wypiąc się na niego za to wszystko, ale nie potrafię..Jeszcze jest ta glupia nadzieja na...sama nie wiem na co..
Wiem, że tym sie niszczę, ale mysli same nachodzą..
Kolla
 
Posty: 14
Dołączył(a): 26 paź 2009, o 20:15

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: iagihakaga i 252 gości

cron