przez Sanna » 20 paź 2009, o 14:42
Mel, przepraszam, że ja w Twoim wątku, ale coś mi się przypomniało.
No więc napiszę do Szafirowej:
Nie trzeba mieć jakiegoś szczególnego stopnia depresji, żeby w miarę rozumieć o czym pisze inna osoba w depresji. Ale wydaje mi się, że warunkiem zrozumienia takiego stanu jest przeżycie czegoś podobnego albo posiadanie wyksztalcenia psychologicznego itp.
Mnie zdarzyło się , że znajomy, przesympatyczny zresztą, zatroszczył się dlaczego tak smętnie wyglądam. Nie chciałam wchodzić w szczegóły DDD i terapii , powiedziałam ogólnie ,, a takie stany depresyjne". Jego zdumienie było niepomierne ,, Jak to , przecież Ty nie masz żadnych powodów do depresji!". Ech, co chcę przekazać... po tej wypowiedzi widać było że jesteśmy z kompletnie różnych światów, że on nie zrozumie o czym ja mówię bo takie doświadczenie jest mu kompletnie obce, niezrozumiałe, niepojęte itd. Na szczęście ucięłam krótko temat, ale gdyby zaczął mi doradzać ( w swojej najlepszej wierze, to bardzo sympatyczna osoba ), że np. nie powinnam o smutnych rzeczach myśleć albo np. powinnam wychodzić częściej ze znajomymi na piwo, to musiałabym baardzo powoli liczyć do 10-ciu żeby opanować się i przyjąć jego szczere, ale absolutnie nietrafione, porady bez potrzeby tłumaczenia . Gdybym była w złym stanie, ze zdartym naskórkiem i emocjami na wierzchu , to skończyło by się to wybuchem wściekłości albo płaczu.
Zaczęłam pisać, wiem co chcę napisać, ale nie wiem jak to ubrać w słowa. Z moich kontaktów z osobami ,, niezaburzonymi" tak je nazwijmy , takimi które nie miały jednostek chorobowych typu zaburzenia nastroju ( depresja) czy zaburzenia emocjonalne, widzę że próby pomocy przez rozmawianie o problemie były bezcelowe. Każda z nas snuła swoją, kompletnie różną opowieść. W pewnym momencie oznajmiłam stanowczo koleżankom , że przestaję odpowiadać na pytania jak się czuję i co mi dolega, zostawiam to sobie na terapię, bo tak przykre było dla mnie poczucie kompletnego niezrozumienia. To było tak jakbym mówiła po polsku, a otzrymywała odpowiedź w kompletnie innym temacie po chinsku. Jeśli , ciągnięta za język, mówiłam coś na temat relacji z matką, a słyszałam ,, moja matka też była taka, ty za bardzo to analizujesz, nie mysl o tym", to załowałam że w ogóle zaczynałam tę rozmowę . Mogłam mysleć tylko : ,, Tylko wiesz, róznica polega na tym, że u Ciebie jakieś głupie wspomnienie z dzieciństwa nie wywołuje napadów płaczu w miejscu publicznym ani nie budzi Cię nad ranem". Przyznam jednak, że gdyby wbrew mojej wyraźnej prośbie, koleżanki nadal chciały doradzać mi w sprawie brzemienia dzieciństwa i jego skutków dla mnie, to chyba nie dałabym rady utrzymać tego koleżeństwa.
Ale to koleżanki, osoby można rzec, przypadkowe. A tu mamy forum ,, psychotekst" i spodziewamy się ( może i niesłusznie) grona trochę mniej przypadkowego, mamy wątek depresja, a więc szansa na kolejne zawężenie i dotarcie do grona z grubsza rozumiejącego problem odbiorców, no i wreszcie to, że można poczytać sobie stare wpisy i trochę się o kimś dowiedzieć.
Podsumowując- rozumiem, że można odczuć dyskomfort, bezsilność czy nawet wkurwienie , jeśli dostaję rady na kompletnie inny temat niż ten który poruszam, zwracam uwagę, że to nie o to chodzi, a rozmówca dalej mówi o czymś innym. Nie chodzi o poczucie wyższości, stopień skomplikowania itp. , a o kompletne niezrozumienie.
Ostatnio edytowano 20 paź 2009, o 14:49 przez
Sanna, łącznie edytowano 1 raz