nie wiem co dalej robić

Problemy z partnerami.

nie wiem co dalej robić

Postprzez paskuda » 19 paź 2009, o 02:25

na początek witam forumowiczów :)
nie wiem czy to dobre miejsce ale musze sie wyżalić ;)

jakiś czas temu uświadomiłam sobie że mój związek to wielka porażka. poznaliśmy sie ponad 10lat temu, niewinna znajomość chęć spróbowania czegoś nowego... było miło sporo czasu spędzaliśmy ze sobą. byłam w 1LO wiadomo mamusia nie była pocieszona tym że sie z kimś spotykam zaczeły sie sprzeczki w domu i w końcu przekonała mnie abym z nim zerwała. gdy powiedziałam mu że to koniec że już nie możemy sie spotykać zaczął mnie straszyć tym że sobie coś zrobi że sie zabije... zostałam z nim spotykaliśmy się tak aby rodzice o tym nie wiedzieli... niestety długo to nie trwało, zaszłam w ciąże i zaczęły sie problemy. on straszył mnie abym nikomu nie mówiła bo będzie miał przez to problemy a ja głupia siedziałam cicho... sama samiusieńka bez żadnego wsparcia. normalnym było to że długo tego nie ukryje, mama dowiedziała sie dopiero jak byłam w 7miesiącu to było coś strasznego ale jak już ochłoneła to spokojnie ze mną rozmawiała. próbowała namówić mnie abym sama wychowała dziecko chciała mi w tym pomóc, tłumaczyła mi że zostawił mnie samą w ciąży nokomu o tym nie mówiąc że źle postąpił ale ja nie chcialam tego słuchać bo przecież był ze mną jak już sie "wydało". urodziłam ślicznego synka w ciągu miesiąca zaliczyłam szkołe i w wakacje zamieszkałam nim u jego rodziców. to był koszmar ciagle słyszałam że wszystko źle robie on zawsze stawał po stronie rodziców było mi strasznie ciężko musiałam znosić ich uwagi pogodzić szkołe z problemami w domu. nie udało mi sie nerwy stres wyczerpanie... cały czas myślałam że mąż jest taki przez to że mieszkamy z jego rodzicami. i tak krążyliśmy z jego domu do moich rodziców i znów do niego... i nastąpiło coś dziwnego, nagle stał sie miły pomagał mi i było prawie jak w bajce chciał dziecka, uważał że to wzmocni nasz związek. zaszłam w ciążę i znów sie zaczeło źle dziać, znów późne powroty praktycznie nie rozmawialiśmy ze sobą. nawet gdy był w domu leżał z telefonem i pisał. pytałam go nie raz z kim tak pisze zawsze mówił że z bratem, aż w końcu zobaczyłam kim był brat. na drugi dzień wylądowałam w szpitalu na podtrzymaniu ciąży a mąż wyparł sie wszystkiego. po porodzie nic sie nie zmieniło nadal pisał no może bardziej sie krył. jego rodzina znów zaczeła mnie "atakować" aż w końcu spakowałam dzieci i uciekłam, i znów przepraszał a ja znów mu uwierzyłam bo chciałam aby dzieci miały ojca... pewnego dnia namówił mnie abym i ja poznała kogoś z kim mogła bym porozmawiać gdy go nie ma w domu pokazał mi gdzie szukać i stało sie poznałam kilka osób, zwykłe rozmowy czesto mąż odpowiadał za mnie na wiadomości bo nie miałam zbytnio na to ochoty... nie myślałam wtedy o tym że to obróci się przeciw mnie. moje znajomości kończyły sie na pisaniu czego nie mogę powiedzieć o znajomościach męża. i znów piekiełko kłótnie i kłamstwa. zmiana numerów i niby zerwanie jego znajomości, piszę niby bo mąż tak sie zaangażował w jedną że wysłał jej starterek i nadal sie komunikowali mało tego przypadkiem wpadł mi w ręce list od tej kobiety. ciągle mu wybaczałam wierzyłam w jego bajeczki. zamieszkaliśmy na swoim tak jak chciał, to miało wszystko zmienić. i zmieniło ale na gorsze... całe dnie siedziałam sama nie mogłam z nikim rozmawiać, wszedzie widział zdrade. ciągle mnie o to obwinia, wmawia kochanków... rok temu wpadł do domu i zrobił mi ogromną awanture wmawiając mi że spotykam sie z jakimś facetem, nawet podał jakieś nazwisko. byłam w szoku pierwszy raz nazwał mnie K. od tamtej pory nie ma praktycznie dnia bez awantury. bo on zarabia a ja siedze, bo powinnam zarobić na siebie na ulicy bo tylko do tego sie nadaje :( to wszystko co mówił to jak sie zachowywał i nadal zachowuje sprawiło że nie potrafię się do niego zbliżyć. nie potrafie zapomnieć. ktoś napisał na forum że awantura raz w tygodniu to za często, a jeśli raz w tygodniu jest cisza?? jeśli raz lub dwa razy w tygodniu mam spokój? przeważnie wtedy gdy jest w pracy :( nie wiem co mam robić starałam się aby było dobrze... ale od roku nie potrafie. chciałam odejść i znów groźby bo sobie coś zrobi bo odbierze mi dzieci zrobi ze mnie wariatke :( nie patrzy już na to czy dzieci słuchają tych awantur o wszystko obwinia mnie. co dzień słyszę że pewnie mam kochanka, gdy wyjde na zakupy pyta czy sie z nim spotkałam... nie wytrzymuje juz tego nie mam już siły :( jego chora zazdrość zniszczyła wszystko i niszczy mnie każdego dnia... wcześniej myślałam że coś do niego czuje, teraz czuje tylko strach przed tym co będzie, przed tym co jeszcze sie wydarzy...

wybaczcie że tak dużo literek zostawiam... to i tak tylko niewielka część mojego "życia"
paskuda
 
Posty: 55
Dołączył(a): 19 paź 2009, o 01:00

Postprzez Evunia » 19 paź 2009, o 10:51

Opowiem ci pewną historię. Mam przyjaciółkę, wyszła bardzo młodo za mąż, bo byłą w ciąży. Zamieszkali razem. Mąż jej chory człowiek, ciągle jej ubliżał, wszystko co robiła było źle, gdy zachorowało dziecko to przeciez była jej tylko wina. Ciągle ją nazywał brzydką i grubą (a tak naprawdę z niej to piękna dziewczyna). Dziewczyna urodziła drugie dziecko. On tylko zarabiał (zresztą bardzo dobrze zarabiał), a ponieważ był właścicielem firmy więc często go nie było w domu. Pewnego razu koleżanka odebrała telefon, jakaś kobieta dzwoniła do jej męża i jakież było tej kobiety zdziwienie, że on ma jeszcze żonę. Kochanka i żona spotkały się, kochanka była zdziwiona, że jest też drugie dziecko, zdziwiona, że nie są po rozwodzie od 3 lat, zdziwiona, że mąż nie mieszka w małym pokoju w piwnicy, tylko sypia razem z żoną w przepięknej sypialni. Wszystko wyszło na jaw. Facet żył na dwa domy, tamtej nawet się oświadczył. Koleżanka wyrzuciła go z domu, a ile było straszenia jej przez męża, że odbierze dzieci, bo ona nie pracuje, że zrobi z niej wariatkę i znajdzie spokojnie świadków, bo ma kasę, a ona nie ma nic, że jej dzieci odbierze, bo sąd nie zostawi bez szkoły i pracy kobiecie dzieci itd. Ale dziewczyna była jak skała, wpadł raz do jej domu, wlał jej - zadzwoniła na policję, potem znowu poszła na policję, zapisała się na tę niebieską kartę (przemoc), facet osłupiał, że jak to możliwe, że taka "tępa" tak potrafi. Potem policja była wzywana kilkakrotnie. Doszło do sprawy sądowej - jej mąż nawet słowem się nie odezwał na sali, pomimo, że tak jej obiecywał, że ją przed sędzią zgnoi. Dziewczyna wylała morze łęz, ale się nie ugieła. Teraz mieszka z innym, który kocha jej dzieci, tamten płaci wysokie alimenty, wynajmuje jakieś mieszkanko i stracił firmę. Kochanka też odeszła od niego, jak zobaczyła, że facet już kasy nie ma.
Piszę ci to, żebyś zobaczyła jak to naprawdę bywa z tym straszeniem żony, że odbierze dzieci, że nie będzie kasy dawać, że zrobi z żony psychiczną.
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez paskuda » 19 paź 2009, o 11:03

Evunia wiem jak to wygląda ale widząc męża biegającego z nożem po mieszkaniu i straszącego co to on nie zrobi nie wiem co mam robić raz wezwałam policje i nic mi to nie dało a teraz siedzę i myśle co będzie jak wróci co znów mu będzie przeszkadzało :( nie raz chciałam wezwać policje ale sie boje boję sie że jak zobaczy telefon nie bedzie zastanawiał sie nad tym co robi... ostatnio stał nade mną i wrzeszczał że powinien mi przywalić że wtedy coś bym zrozumiała... przeszkadza mu dosłownie wszystko a najbardziej to że już nie pozwalam sobą tak manipulować jak kiedyś... ciągle powtarza że on chce stworzyć normalny związek a ja mu nie pozwalam na to. wszystko przekreca i obraca przeciw mnie :(
paskuda
 
Posty: 55
Dołączył(a): 19 paź 2009, o 01:00

Postprzez Krecik » 19 paź 2009, o 11:31

Paskuda, ja na twoim miejscu uciekałabym gdzie pieprz rośnie. Twój mąż to jakiś terrorysta. Proponuję wyprowadzić się dla dobra swojego i dzieci. Dzieci przebywając w takiej atmosferze będą miały spaczoną psychikę do końca życia. Skoro tutaj piszesz, oznacza to, ze uświadamiasz sobie wagę problemu. Napisałaś, ze mama, kiedy byłaś w pierwszej ciąży, zaproponowała Ci pomoc. Mniemam, ze i teraz przyjęłaby Cie z otwartymi rekami i na pewno by Ci pomogła, Tylko Ty musisz chcieć. Twoja mama na pewno cierpi widząc, ze Ty cierpisz i jak wygląda twoje życie. Smutne to co napisze, ale myślę, ze Twój mąż nigdy się nie zmieni. Zawsze będzie poniewierał Ciebie i dzieci, a Ty przecież chcesz być szczęśliwa i zasługujesz na szczęście. Mam wrażenie, ze Twój maż wmówił Ci, ze tylko jego opinia o Tobie jest prawdą. A Ty, co o sobie myślisz? Skoro byłaś pierwszą uczennicą w liceum, to znaczy, ze jesteś inteligentną, mądrą kobieta, która świetnie by sobie poradziła bez męża.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Postprzez paskuda » 19 paź 2009, o 11:45

Lo skończyłam profesorowie byli w szoku moje wyniki były dużo lepsze niż przed tym jak zaszłam w ciąże, chciałam udowodnić wszystkim że sobie poradzę i się udało choć moje małżeństwo to porażka już nie mam siły udawać że jest dobrze... nawet jak próbuje to inni widzą że coś jest nie tak... co do mamy to kiedyś mi odradzała a teraz uważa że dla dzieci powinnam z nim być i robić wszystko aby nie było awantur :( tak sie nie da, nie da sie uniknąć awantur które są w sumie z byle powodu bo ja jestem zła bo to wszystko moja wina a ja już sie nie zmienie. to że on traktuje mnie jak najgorsza nie znaczy że taka jestem. nigdy się z nikim nie spotykałam choć nie raz myślałam o tym że skoro i tak mi wmawia zdrade to czemu nie... ale nie tędy droga do szcześcia straciła bym wtedy resztke godności... masz racje Krecik on mi wmówił wiele rzeczy i od jakiegoś czasu walczę z tym aby nie popaść w jeszcze większą depresje... ponad 9 lat znosiłam jego humory a teraz mówie STOP. brak mi jeszcze odwagi na to aby zgłosić to wszystko... boję sie że nikt mi nie uwierzy ale na to znalazłam sposób w miare możliwości staram sie nagrywać jego napady agresji mam nadzieje że to mi pomoże.
paskuda
 
Posty: 55
Dołączył(a): 19 paź 2009, o 01:00

Postprzez Evunia » 19 paź 2009, o 11:48

Moja koleżanka jak przylatywał ją bić, uciekała z domu i dzwoniła z ulicy. Nie patyczkowała się nic, pomimo, że sąsiedzi to wszystko widzieli, pomimo, że mieszkamy w małej miejscowości. Zgłoś na policję, że mąż się znęca, założą ci niebieską kartę. Za każdym razem dzwoń po gliniarzy - w przypadku mojej koleżanki bardzo pomogło. Pierwszy raz jak to zrobiła, on wpadł w jeszcze większy szał, ale ona zaraz na policję, przyjechali i zabrali go do aresztu. Potem już tak nie szalał, ale jak tylko znowu się zaczęło (dusił ją i przykładał nóż do szyi i mówił, że zabije jak ostatnią szm... Uwolniła się i z płaczem poleciała do sąsiadki, stamtąd znowu na policję telefon.
Dała radę. Takich akcji może było z 10. Facet jak zobaczył, że nie tak łatwo z nią, że nie dałą się zastraszyć zastopował. Teraz przyjeżdża co drugi weekend po dzieci i nawet do domu już nie wchodzi.
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez paskuda » 19 paź 2009, o 11:58

rok temu w naszą rocznice mąż urządził niby małe spotkanie z przyjaciółmi (oczywiście jego bo ja nie moge mieć swoich znajomych) po tym jak wyszli zawołał mnie mówiąc że chce mi coś pokazać, gdy wyszłam usłyszałam huk i polała sie krew... wybił kilka szyb wrzeszcząc że ma mnie dość i sie zabije po chwili przyjechała moja siostra i jego brat nie wiem kto po nich zadzwonił ja byłam w takim szoku że nie potrafiłam nic zrobić :( a jego brat wpadł do mieszkania i na mnie "co ty wyprawiasz" a we mnie coś pękło wyprosiłam go z domu i zadzwoniłam po policje. przyjechali po kilku godzinach, w tym czasie mąż rozbijał sie po podwórku bił sie ze swoim bratem wrzeszczał zachowywał sie jak wariat nie poznałam go wtedy a to nie był jego pierwszy "wybuch" ale wracając do tematu policji weszli zapytali co sie działo i stwierdzili że znają mojego męża i żę to bardzo spokojny człowiek i nie mogą w to uwierzyć. zapisali notatke i odjechali. następnego dnia mój mąż wiedział że to ja wezwałam policje wiedział też co im mówiłam i śmiał sie że i tak mu nic nie zrobią, że ośmieszyłam siebie dzwoniąc po nich. teraz za każdym razem jak już dochodzi do awantury myśle że znów będzie tak samo że mi nikt nie uwierzy bo jak do tej pory mąż mnie nigdy nie uderzył poza drobnymi przepychankami... przemoc psychiczną ciężej udowodnić bo widocznych śladów nie ma... dlatego się boję cokolwiek zrobić boję sie że nikt mi nie uwierzy bo on dla innych jest milym uczynnym człowiekiem
paskuda
 
Posty: 55
Dołączył(a): 19 paź 2009, o 01:00

Postprzez Evunia » 19 paź 2009, o 12:17

A czy nie możesz napisać skargi na działania policji do jakiejś głównej jednostki?Wtedy lokalna policja już nie popełniałaby takich błędów.
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez paskuda » 19 paź 2009, o 12:18

mogłam to zrobić i żałuje że tak to zostawiam a teraz za dużo czasu upłyneło od całego zajścia.
paskuda
 
Posty: 55
Dołączył(a): 19 paź 2009, o 01:00

Postprzez Krecik » 20 paź 2009, o 09:53

Paskuda, czy Twoje dzieci chodzą już do przedszkola, szkoły? Czy w tym czasie, kiedy nie ma ich w domu, nie mogłabyś poszukać sobie jakiejś pracy, żeby mieć jakieś własne pieniążki? Czy nie mogłabyś poważnie porozmawiać ze swoja mama? Przedstawić jej sytuacji ? Poprosić o pomoc i wsparcie rodziców? Znaleźć jakaś grupę wsparcia w swoim mieście lub chociaż wybrać się na początek do psychologa. Zacznij od budowania poczucia własnej wartości, które z czasem doprowadzi Cię do podjęcia decyzji o odejściu. Koniec związku może być początkiem lepszego życia. Zmiany są drastyczne ale w takiej sytuacji na pewno na korzyść. Ty zostałaś przez niego zapędzona w kozi róg, to co on z Tobą wyczynia to są jakieś akty terroru. Musisz rozpocząć zmiany od siebie, w środku, wyciszyć się, popracować nad poczuciem własnej wartości. I poważnie myśleć nad życiem w pojedynkę, tzn z dziećmi ale bez niego.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Postprzez paskuda » 21 paź 2009, o 13:32

---------- 10:22 20.10.2009 ----------

witaj Krecik mo starszy syn chodzi do szkoły a młodszy ma 4latka i jest ze mna w domu. pracy szukam cały czas ale tylko z matura jest ciężko, w małej miejscowości jak to się mówi praca jest tylko po znajomości a ja takowych nie posiadam. z mamą rozmawiałam nie wierzyła mi za bardzo aż zadzwoniłam po nią podczas jednej z awantur, na początku była ze mną wreszcie uwierzyła a ja lepiej sie poczułam ale po kilku dniach znów zaczeła mi mówić że dla dzieci powinnam cicho siedzieć. jak jej ostatnio powiedziałam że nie chce z nim być i składam pozew o rozwód usłyszałam od niej słowa " jak masz kogoś to nie chcesz z nim być" to mnie zabolało bardziej niż słowa męża :( mogę liczyć tylko na siebie nikt mi nie pomoże w wyjściu z tego bagna...

---------- 13:32 21.10.2009 ----------

ciągle zastanawiałam się dlaczego mąż ciągle oskarża mnie o to że z kimś pisze choć od dawna tego nie robie ciagle robi mi o to awantury i chyba wiem dlaczego :shock: wczoraj wrócił po alkoholu i szybko zasnął zdziwiło mnie to że nie wyłączył swojego telefonu bo zawsze to robi jak idzie spac no i mnie pokusiło aby zerknąć co tam ma. znalazłam co prawda tylko dwie wiadomości podejrzewam że reszte skasował ale wiem ze wmawia mi to że pisze dlatego że on to robi :shock: ciekawa jestem jak to jest z tą zdradą którą też mi wmawia od bardzo dawna... czy to nie jest przypadkiem tak ze wmawia mi to dlatego że on to robi, dlatego że on mnie zdradza. jak myślicie jak to jest? nigdy go nie zdradziłam praktycznie nie wychodzę z domu nie mam przyjaciół nie mam nikogo a on całe dnie spędza poza domem wraca późno w nocy to on ma możliwośc spotykania sie. poza tym u niego znalazłam list od kobiety który nie był napisany jak do kolegi przeczytałam go i nie mogłam uwierzyć mało tego ta kobieta chciała sie ze mną zaprzyjaźnić dzwoniła do mnie co dzień pisała, po kilku miesiącach zauważyłam że cały czas mnie oszukują zaczełam zadawać pytania te same mężowi i jego przyjaciółce i odpowiedzi były pokrecone później zaczeli ustalać co mają mi mówić. jakiś czas temu dał mi telefon chciał żebym coś sprawdziła i zapomniał skasować wiadomości w której pisał że jedzie do przyjaciółki i tu zbieżność jechał do miasta w którym ona mieszkała. później dowiedziałam sie że widziano go na giełdzie z kobietą że zabrał ją ze sobą... namieszałam trochę w tym poście ale całą noc o tym myślałam... człowiek któremu nie dałam powodu do tego aby mnie oskarżał o zdrade robi to każdego dnia choć wiem że sam nie jest święty. wiem że się spotykał z kobietami ale jak to udowodnić? jego koledzy go kryją, jeden raz powiedział jaka jest prawda ale wiem że nie zeznał by tego w sądzie. zagubiłam sie trochę w tym wszystkim, ciągłe awantury manipulacje i jeszcze to... dlaczego on mi nie chce dać spokoju dlaczego nie zgadza sie na rozwód skoro jestem taka zła?
paskuda
 
Posty: 55
Dołączył(a): 19 paź 2009, o 01:00

Postprzez woman » 21 paź 2009, o 14:26

Paskuda, jak to czytam to przysłowiowy nóż mi się w kieszeni otwiera!!!!

Kobietooo, otrząśnij się! Nikt tego za Ciebie nie uczyni.

Jesteś dla niego nikim, takim zwykłym popychadłem, rzeczą, z którą może zrobić co zechce.

Dziwi mnie dlaczego jescze nie oddałaś mu wątroby, nerki albo własnego życia. Chyba to tylko Ci pozostało na własność.

Jesteś kompletnie ubezwłasnowolniona, jak w pokoju bez klamek i do tego w kaftanie bezpieczeństwa.

Dlaczego Ty jeszcze roztrząsasz zachowania tego toksycznego człowieka, rozkładasz na czynniki pierwsze i próbujesz spiąc to jakąś klamrą logiki.

Nie rób tego, albowiem to zadanie awykonalne.
Swoją energie skieruj raczej na próbę usamodzielnienia się, szukanie pracy, jakiejś drogi wyjścia.

Ratuj siebie i dzieci.

Życzę powodzenia.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez paskuda » 21 paź 2009, o 14:36

chciała bym zrozumieć dlaczego tak mnie traktuje... czy to takie dziwne? może i dziwne ale chyba każdy po 10 latach życia z takim człowiekiem chciał by to zrozumieć...
paskuda
 
Posty: 55
Dołączył(a): 19 paź 2009, o 01:00

Postprzez woman » 21 paź 2009, o 14:57

Paskuda, rozumiem, że przez 10 lat wspólnej egzystencji (choc tresura to byłoby odpowiedniejsze słowo) nie udało Ci się tego pojąć?

Skąd więc przekonanie, że w najbliższym dziesięcioleciu dostąpisz tej tajemnej wiedzy?

Po co Ci to wiedzieć? Niezbadane sa meandry chorego umysłu.

Tu chodzi o Ciebie i o dzieci. Zrób coś dla siebie i dla nich pókiś jeszcze młoda i póki nie wyssał z Ciebie wszystkich soków.

Jest tu pełno podobnych historii do Twojej i morał nasuwa się jeden.

Nigdy nie będziesz dostatecznie dobra, grzeczna, ladna....

Nie zasłużysz na jego łaskę, bo o to w tym właśnie chodzi.

Wbrew pozorom tu nie ma żadnych zasad, sa rozkazy i wymagania tworzone na bieżąco wedle widzimisię Twojego pana.

Ale przecież Ty to wszystko wiesz.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez paskuda » 21 paź 2009, o 15:01

wiem że co bym nie zrobiła to i tak znajdzie powód do awantury, wiem też że on już sie nie zmieni i wiem że powinnam to skończyć tylko brak mi odwagi :(
paskuda
 
Posty: 55
Dołączył(a): 19 paź 2009, o 01:00

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 200 gości

cron