przez forsycja.24 » 20 paź 2009, o 11:46
To była najgorsza noc mojego życia. Rozmawialiśmy długo. Starałam się dotrzeć do niego, zrozumieć dlaczego tak jest. Rozłożyliśmy na czynniki pierwsze nasz związek. Miesza pojęcia, być zakochanym a kochać. Nie wie jaki jest cel naszego związki, nie wie czego mu brakuje. Nic nie wie... Twierdzi, że ze mną jest wszystko ok. Po kilku godzinach doszliśmy do wniosku, że problem tkwi w nim. I nawet jezeli się rozstaniemy to sytuacja będzie się powtarzać, tyle, ze cierpieć będzie inna kobieta.
Powiedziałam mu o swoich potrzebach, wyjaśniłam jakie są moje oczekiwania i czego mi brakuje. Przyjął do wiadomości.
Następna sprawa, on boi się małżeństwa... dzieci itd. Myślałam do rana jaka może być tego przyczyna. Wpadła mi do głowy taka myśl, że może on wcale nie boi się małżeństwa a małżeństwa ze mną. Chyba obawia się, że ja nie jestem na tyle silną kobietą, aby przejąć ster. A on tego potrzebuje. To typ faceta od którego kobieta musi cały czas wymagać. Taki już jest. W momencie kiedy ja mu każę myśleć i przejmować odpowiedzialność za nasz związek on ucieka...
Wydaje mi się, że za mało od niego biorę...a daję z siebie wszystko, latam wokół niego, gotuję, sprzątam, robię śniadanko do pracy, matkuję mu. Ma wszystko czego chce i kiedy chce....A on od siebie nic nie daje..a nie daje bo ja nie biore... bo nie wymagam aby dawał...tylko godzę się na to a później wyskakuję z pytaniem czy mnie kocha.. Wiem, że to trochę pomieszane, ale w naszej sytuacji działa chyba ten mechanizm.
Moje potrzeby nie różnią się od potrzeb innych kobiet. Bezpieczenstwo, ciepło, troska, zaufanie i potwierdzenie że jest dla niego najpiękniejsza, najmądrzejsza i w ogóle naj...już to pisałam. To chyba nic nadzwyczajnego.
Nie wiem czy to jest dobre myślenie. Wiadomo ja go znam i całą sytuację. Ale Wasze spojrzenie bardzo pomaga lepiej zrozumieć mi to co się dzieje. Dziękuję Wam bardzo!!! W sumie nie mogę o tym porozmawiać z nikim. I Wy jesteście jedynym moim wsparciem. Dziękuję