Ironia losu

Problemy z partnerami.

Postprzez Szafirowa » 20 paź 2009, o 07:51

No i może pojawić się w kalendarzu wspólnego życia ten pseudopiękny dzień, w którym on oświadczy, że pokochał kogoś innego ... a w związku z tym, że z jego strony miłości nie było - to on znika. Bo teraz pokochał i odkrył, że chce być z obiektem swoich uczuć ...

Nie ryzykowałabym życia dla osoby, która mnie nie kocha ... jakoś tak - bałabym się zaangażować to co w człowieku najcenniejsze, mając jedynie nadzieję, że sprawy przybiorą oczekiwany przeze mnie obrót ...
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez lili » 20 paź 2009, o 09:38

forsycjo

tez bym rozroznila pomiedzy mowieniem "nie kocham cie" a nie powiedzeniem "kocham cie". Kiedys juz bodajze kasjopeja ten watek rozstrzasala, jakos chyba w wakcje albo pozna wiosna i z tego co pamietam konkluzja byla taka ze jak ktos nie mowi "kocham" to wcale nie znaczy ze nadaje sie do odstrzalu.

Ja moze ze dwa razy swoim facetom, kazdemu jeden raz, powiedzialam "kocham cie" i dzis z perspektywy czasu widze ze to byla nieprawda. W sensie takim ze to bylo pod wplywem chwili, w momencie jakiegos uniesienia, dalam sie poniesc emocjom. Prawdziwe "kocham" jest wtedy jak ktos ci narobi gnoju, syfu, zniszczy cos waznego a Ty mimo tego dajesz tej osobie szanse. Dlaczego? Bo kochasz....

Wzdragam sie przed mowieniem "kochamciekochamciekochamciekochamciekochamcie" to jest juz tak wytarte z czegokolwiek. Tak latwo to powiedziec, tak trudno udowodnic.

Twoj facet powiedzial "nie kocham cie" a to dla mnie zdecydowanie cos innego. Nie mowienie "kocham cie" swiadczy o braku wylewnosci, o zamknieciu w sobie, o duzym opanowaniu, ale niekoniecznie o braku milosci. Powiedzenie "nie kocham Cie" jest dla mnie jasnym komunikatem "nie kocham Cie". Lubie Cie, jesteś dobra w łóżku, fajnie gotujesz, niezła z Ciebie dupa, koledzy mi Ciebie zazdroszcza ale mimo tego ja Ciebie nie kocham, nie czuje "tego czegos".

W Twojej sytuacji unioslabym sie honorem. Nigdy nie zdecydowalabym sie na malzenstwo z facetem, ktory tak jasno mi powiedzial "nie kocham Cie". No chyba ze chcesz malzenstwa dla samego malzenstwa, a nie malzenstwa z milosci.

Pomysl, jesli za pare lat sie zepsuje, bedziesz miala prawo miec do niego pretensje? Nie. Mowi wprost.

pozdrawiam i sily zycze

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez tenia554 » 20 paź 2009, o 09:43

Nie ryzykowałabym życia dla osoby, która mnie nie kocha

A dlaczego,skoro tę miłość czuje się w jego zachowaniu.Czy deklaracja czyjejś miłości cokolwiek gwarantuje.Czy słowa znaczą więcej niż dowody miłości.Idealizowanie miłości ,jeśli nie idą za tym czyny jest obietnicą bez pokrycia.Miłość jest to tylko stan,a życie we dwoje to odpowiedzialność,zaufanie,szacunek.I ta okrzyczana miłość przez poetów nie sprawdza się w życiu.Myślę,że serce Ci podpowie jak masz postąpić.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez Szafirowa » 20 paź 2009, o 09:52

Teniu, tak - moje zdanie jest właśnie takie, nie zaryzykowałabym złożenia swojego życia w ręce osoby, która wprost powiedziała, że mnie nie kocha.
Nie zgadzam się z Tobą, że we wspólnym życiu nalezy oddzielać odpowiedzialność, zaufanie i szacunek od miłości. Tak naprawdę w życiu z kimś to wszystko jest nierozerwalne, uważam, że nie ma potrzeby odizolowywać od siebie tych wartości.
jesli chodzi o miłość okrzyczaną przez poetów i o jej sprawdzanie się w życiu, to przecież wszystko zależy od interpretacji słów poety ...

Lili - całkowicie się z Tobą zgadzam ... mimo, że w odniesieniu do słów Forsycji, to co napisałaś, jest bardzo smutne, to jednak bardzo trafne i oddające całkowity sens sytuacji ...
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez cvbnm » 20 paź 2009, o 09:53

serce to wlasnie podpowiada chyba... duzy niepokoj

ja uwazam ze owszem, zwiazek bez milosci (albo bez poezji, jak woli tenia) mozna zbudowac, jest nawet latwiej, bo to lepiej sie ludzie zwykle dogaduja bez uczuc.
lecz taki zwiazek nie jest ani troche bezpieczny...
bo milosc moze nadejsc, nie wiadomo kiedy, a wtedy zadne ustalenia nie beda mialy sily. milosc dodaje ogromnej energii by wszystko pokonac i nawet zbudowac od podstaw swiat, ...
wiec jak temy facetowi nagle sie zdarzy, to nie ogladajac sie na ustalenia, pojdzie za jej glosem, i niczym go nie zatrzymamy.

runie jak domek z kart caly dobytek, majatek, jaki sie gromadzilo. dla odrobiny poezji, dla odrobiny zycia, porywu serca, rzucimy wszystko.

a jak nie rzucimy, to bedziemy zyc rozgoryczeni i martwi w srodku.

tak ze, z miloscia nie ma zartow wg mnie.
cvbnm
 

Postprzez tenia554 » 20 paź 2009, o 10:17

---------- 10:10 20.10.2009 ----------

Ale to nie oznacza wcale związku bez miłości.Ja naprawdę życzę wam,abyście wytrwali w swojej miłości przez całe życie.Gdyby mnie ktoś dzisiaj zapytał ile razy kochałam i czy potrafiłam kochać,odpowiem nie wiem.Chyba nigdy nie kochałam na tyle,aby być zdolna do poświęceń ,aby zrezygnować z siebie dla kogoś.A może nie było mi dane spotkać tego jedynego.

---------- 10:17 ----------

A swoją drogą runąć może zawsze i wszystko.Wierzcie mi ,że nie mam recepty na życie ,bo i z wielkiej miłości może zrobić się bagno.A z braku miłości powstać piękne trwałe uczucie.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez ewka » 20 paź 2009, o 10:41

tenia554 napisał(a):A swoją drogą runąć może zawsze i wszystko.Wierzcie mi ,że nie mam recepty na życie ,bo i z wielkiej miłości może zrobić się bagno.A z braku miłości powstać piękne trwałe uczucie.

No dokładnie tak jest!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez cvbnm » 20 paź 2009, o 11:25

czyli co, forsycja ma za niego wyjsc, bo nie wiadomo, moze sie akurat w niej zakocha?

forsycjo, co czujesz, czy czujesz sie kochana?

jedna kobieta czuje sie kochana, jak ja facet dobrze traktuje. a inna, czuje sie kochana, gdy przy nim kwitnie, gdy czuje ze cos 'dostaje".
dla jednej - czuje ze dostaje, jak on jej kupi dom. dla innej, czuje ze dostaje, jak on ja wezmie za reke i sie usmiechnie, jak wie ze jest jego szczesciem.

tak jak on rzeczowo mowi, i uczciwie, tak ty mozesz rzeczowo i uczciwie powiedziec jakie sa konkretnie Twoje potrzeby .

taka potrzeba jest realna, i nie trzeba sie jej wstydzic.
malzenstwo to nie tylko wspolne mieszkanie ale tez sex. a ten nie wyjdzie z li tylko przyjacielem. trzeba cos wiecej, aby czuc spelnienie w seksie. a szczeglnie kobieta tego potrzebuje i niech sie nie oszukuje, ze "jakos to bedzie".

nie wiem, czy cos nie plote, ale chodzi mi tylko forsycjo abys sie zastanowila, czy on zaspokaja twoja potrzebe bliskosci. a jesli jest brak, to jaki ?
zebys potem tego braku nie uzupelniala w ramionach innego. . . i nei szukala w oczach innego tego, co w oczach meza powinno byc.
cvbnm
 

Postprzez forsycja.24 » 20 paź 2009, o 11:46

To była najgorsza noc mojego życia. Rozmawialiśmy długo. Starałam się dotrzeć do niego, zrozumieć dlaczego tak jest. Rozłożyliśmy na czynniki pierwsze nasz związek. Miesza pojęcia, być zakochanym a kochać. Nie wie jaki jest cel naszego związki, nie wie czego mu brakuje. Nic nie wie... Twierdzi, że ze mną jest wszystko ok. Po kilku godzinach doszliśmy do wniosku, że problem tkwi w nim. I nawet jezeli się rozstaniemy to sytuacja będzie się powtarzać, tyle, ze cierpieć będzie inna kobieta.
Powiedziałam mu o swoich potrzebach, wyjaśniłam jakie są moje oczekiwania i czego mi brakuje. Przyjął do wiadomości.
Następna sprawa, on boi się małżeństwa... dzieci itd. Myślałam do rana jaka może być tego przyczyna. Wpadła mi do głowy taka myśl, że może on wcale nie boi się małżeństwa a małżeństwa ze mną. Chyba obawia się, że ja nie jestem na tyle silną kobietą, aby przejąć ster. A on tego potrzebuje. To typ faceta od którego kobieta musi cały czas wymagać. Taki już jest. W momencie kiedy ja mu każę myśleć i przejmować odpowiedzialność za nasz związek on ucieka...
Wydaje mi się, że za mało od niego biorę...a daję z siebie wszystko, latam wokół niego, gotuję, sprzątam, robię śniadanko do pracy, matkuję mu. Ma wszystko czego chce i kiedy chce....A on od siebie nic nie daje..a nie daje bo ja nie biore... bo nie wymagam aby dawał...tylko godzę się na to a później wyskakuję z pytaniem czy mnie kocha.. Wiem, że to trochę pomieszane, ale w naszej sytuacji działa chyba ten mechanizm.

Moje potrzeby nie różnią się od potrzeb innych kobiet. Bezpieczenstwo, ciepło, troska, zaufanie i potwierdzenie że jest dla niego najpiękniejsza, najmądrzejsza i w ogóle naj...już to pisałam. To chyba nic nadzwyczajnego.

Nie wiem czy to jest dobre myślenie. Wiadomo ja go znam i całą sytuację. Ale Wasze spojrzenie bardzo pomaga lepiej zrozumieć mi to co się dzieje. Dziękuję Wam bardzo!!! W sumie nie mogę o tym porozmawiać z nikim. I Wy jesteście jedynym moim wsparciem. Dziękuję
forsycja.24
 
Posty: 71
Dołączył(a): 25 kwi 2009, o 17:41
Lokalizacja: DW

Postprzez tenia554 » 20 paź 2009, o 11:51

Dlatego my tego nie rostrzygniemy.To Forsycja musi podjąć decyzję.Czasem mówimy co nas boli,ale w tej samej historii jest wiele piękna,dlatego my możemy przedstawić tylko punkty widzenia.Często jest tak,gdy jesteśmy żli na partnera widzimy same złe rzeczy,ale jeśli jesteśmy zadowoleni to radość przesłania nam te złe,a uwypukla dobre.Więc myślę,że wszelkie doractwo może tylko pomóc,ale to my musimy podejmować decyzje.Forsycjo,naprawdę nie wiem co masz zrobić,napewno dużo rozmawiać,dotrzeć do jego sfery uczuciowe,bo może się okazać że słowo kochać dla niego może oznaczać co innego niż dla nas i z czym innym się kojarzyć.Miłość może oznaczać wiele odczuć.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez forsycja.24 » 20 paź 2009, o 11:53

Moje życie jest zawirowane od dawna. Wciąż pakuję się w związki, które nia mają szans, albo nie mają prawa bytu. Zawsze wchodzę brzydko mówiąc w jakieś gówno... To jest pierwszy, sensowny związek, na którym mi tak mocno zależy i zrobię wiele, żeby przetrwał... Ale powolibrakuje mi już sił... Może powinnam udać się do jakiegoś psychoterapeuty, ale w sumie nie chcialabym być na miejscu takiego specjalisty. ehhh
forsycja.24
 
Posty: 71
Dołączył(a): 25 kwi 2009, o 17:41
Lokalizacja: DW

Postprzez tenia554 » 20 paź 2009, o 12:05

I może właśnie ten sensowny związek odmieni twoje życie.Ale tego Ci nikt nia zagwarantuje.Życzę powodzenia ,wszystko może się jeszcze ułożyć.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez biscuit » 20 paź 2009, o 13:01

forsycja.24 napisał(a): a daję z siebie wszystko, latam wokół niego, gotuję, sprzątam, robię śniadanko do pracy, matkuję mu. Ma wszystko czego chce i kiedy chce....


wygodnie mu z Tobą, po co miałby odchodzić, dla jakiej alternatywy?
byłby sam i bez serwisu
i bez dominy
a tak to żyje we wspólnocie, z osobą, która jest fajna i w dodatku usłużna
uczciwie mówi, że nie kocha, wyciąga na światło dzienne swój dysonans, swoje sprzeczności, dylematy, wątpliwości
nie kocha, boi się małżeństwa, dzieci...

może więc skoncentrujmy się na zaletach jego kandydatury na Twojego męża
co takiego daje Ci forsycjo ten mężczyzna i relacja z nim?
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez ewka » 20 paź 2009, o 13:40

---------- 13:38 20.10.2009 ----------

cvbnm napisał(a):czyli co, forsycja ma za niego wyjsc, bo nie wiadomo, moze sie akurat w niej zakocha?

A ja nie wiem, czy ma wyjść... ja się odniosłam do słów Teni, że nie ma recept i jeśli ktoś mówi "kocham cię" na śniadanie, obiad i kolację, to wcale nie znaczy, że będzie TYLKO malinowo.

forsycja.24 napisał(a):A on od siebie nic nie daje..a nie daje bo ja nie biore... bo nie wymagam aby dawał...tylko godzę się na to a później wyskakuję z pytaniem czy mnie kocha.. Wiem, że to trochę pomieszane, ale w naszej sytuacji działa chyba ten mechanizm.

Może tutaj jest klucz. Jeśli tak - to pozostaje kwestia, czy i na ile masz siłę (i ochotę) na takiego "popychacza". Są faceci, którzy tego potrzebują i Twój nie jest w tym względzie jakimś wyjątkiem.

---------- 13:40 ----------

forsycja.24 napisał(a):Następna sprawa, on boi się małżeństwa... dzieci itd.

Może dlatego to "kocham" mu się zblokowało?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez lili » 20 paź 2009, o 13:52

dziewczyny! halo!
no okej, ja rozumiem, jak facet nie mówi "kocham" to można jeszcze analizować, czy nie mówi bo nie kocha czy po prostu nie mówi bo jest zamknięty w sobie. Ale jak ktoś mówi "nie kocham" to to jest chyba jasny komunikat. I nie ma co tu szukać alternatywy czy mu się myli zakochanie z miłością czy czymś innym. On ewidentnie wykazuje brak inicjatywy, chcesz to bądź, fajna jesteś i ogólnie wporzo, ale generalnie zero ognia...
Ja wiem, że w życiu nie da się całe życie za rączkę i w pełnym romantyźmie ale na Zeusa chyba przynajmniej na początku powinno być różowo, czyż nie? Co zostanie na za 20 lat jeśli teraz już wieje chłodem aż miło?
Moim zdaniem wiać od niego. Nic Ci się forsycja nie stanie bez niego, tego kwiatu jest pół światu, jak zwykli mawiać niektórzy panowie o paniach. A jak jeszcze dokładniej opisałaś wasze wspólne życie to aż mi Ciebie żal. Moja chłodna diagnoza: jest z Tobą z wygody ale wygoda nie jest dla niego dostatecznym powodem do małżeństwa. I ja to nawet rozumiem, to jest nawet uczciwe. Kwestia co Ty teraz z tą wiedzą zrobisz.

pozdrawiam

li
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 116 gości