gdybym miała odwagę to skończyłabym ze sobą tu i teraz..mam dość..siebie ,ich ,swojego beznadziejnego życia..
od jakiegoś tygodnia nocuje u rodziców bo u siebie mam mieszkanie rozkopane i ..zaczynam się źle czuć... wszystko do mnie wraca ,to z czym próbuje się uporać nieudolnie... ale szło mi całkiem nieźle a teraz czuję ,że znów się cofam ... ...
jest fatalnie ze mną ,nie umiem sobie poradzić.. jestem na chwilę obecna skazana na kasę z interesu rodzinnego ..bo nadal nie mam pracy ..mimo ,że naprawdę jej szukam..ja nie wiem czemu mnie nikt nie chce...czuję się z tym okropnie..zaczęłam rok temu studia.. tzn jestem teraz na drugim ...i na to czuję też mi zabraknie kasy... zaczynam sie zastanawiac czy nie rzucę tego ... bo nie chce tej kasy... ich łaski .. w zamian za takie traktowanie... ja dziękuję naprawdę..
moja matka i ojciec przez lata wpajali mi ,że sie do niczego nie nadaję ,że nie powinnam robic tego czyt amtego .... tak bardzo mnie skrzywdzili.. do dziś nie umiem w siebie uwierzyć..
na studiach czuję się wiecznie gorsza pod każdym kątem ..mimo,że może pozornie nie jestem ... to jest okropnie męczące widzieć siebie GORSZĄ...
własnie wróciłam ze zjazdu na uczelnii i już w pociągu miałam doła bo wiedziałam,że będe musiała wrocic do rodziców.. spać.. matka zrobiła mi spanie w pokoju gościnnym w którym oglądają do późna telewizor.. a dziś jestem okropnie zmęczona ,wizja siedzenia z nimi .. do 23..i udawania wariata już na samym wstępie wprawiła mnie w zły nastrój ,odkąd tu śpię i mieszkam bo u mnie w mieszkaniu nie ma warunków na przebywanie bo trwa remont generalny to czuję się jak piąte koło u wozu... byłam pewna ,że roboty są jużdalej ale jak wróciłam do mieszkania prosto z dworca byłam bliska płaczu.. moze za miesiac albo dwa najwcześniej sie tam wprowadzę... a do tego czasu gdzie mam mieszkać?..powiedzialam im delikatnie,że jestem zmęczona ,na co mój ojciec z ironią w głosie rzekł .. już już idziemy ,proszę cię bardzo.. " prawie ,że z łaską...
z dworca odebrał mnie mój eks... starałam się być miła .. przywitałam go normalnie ,ale zauważył ,że mam nie tęgi nastrój ..odrazu zaczął sie mnie czepiać..,że co sie stało.. i wogóle.. to mu powiedziałam,że źle sie z tym czuje ,że musze nocować u rodziców .. m,in..to.. mu powiedziałam.. na co on mi napisal później w smsie ,że zachowuje sie jak rozkapryszona dziewczynka i ,że wszyscy chcą dla mnie dobrze...
alee źle się czuje w tym toksycznym domu.. źle ,fatalnie.. odwiózł mnie z dworca do domu i szybko się pożegnał ,moja matka zaczęła sie wypytywać czemeu on tak szybko uciekł..i oczywiście zapytała"co żeś mu znowu zrobiła" ona zawsze widzi tylko to co złe we mnie ... ,że on taki mił a ja taka niedobra... niewdzięczna ,że powinnam sie cieszyc,ze on pojawił sie w moim życiu bo inaczej zawsze będe sama.. ,.że mnie nikt nie zechce... i że jestem okropna ... gówno prawda...zrobiła się z tego tak wielka haja ,pdczas której moja matka "wyżygała "na mnie wszystko co ona my śli na mój temat,oczywiście wszystko w negatywach..jak zawsze...i niestety nie wytrzymałam... powiedziałam swoje ,na co ona oczywiście jak zawsze powiedziała "wynoś się"i gdzie ja mam sie teraz wynieść?..może na ulicę...musiałam tam zamieszkać gdyż inaczej zostałabym bez dachu nad głową..bo mąż mojej siostry mieszka w mojej byłej kawalerce.. kochana mamusiu...
w remoncie też pomaga kasa z firmy.... moja matka sie pewnie wypnie teraz z kasą i z czego zapłacę robotnikom... wiem powinnam była siedzieć cicho..,ale nie potrafię...wysłuchiwać z uśmiechem na twarzy jaak ona mnie zrównuje z błotem bez powodu... bo nawet jak deszcz pada to to moja wina..
nienawidzę jej
..... dla niej zawsze będe ZEREM..
czuję sie okropnie ,brzydko ,beznadziejnie ..i nie mam sie dokąd podziać...
nie chce tu być dłużej ,wolę umrzeć...bo nie potrafię sobie pomóc