Witam moje drogie panie.... Nie było mnie tutaj już parę ładnych miesięcy, mimo iż na samym początku gdy temat powstał żywo się w nim udzielałam... potrzebowałam trochę czasu na poukładanie sobie wszystkiego od nowa, dlatego też postanowiłam nieco odpocząć od forum... Ale do rzeczy.
Ja tez wyszłam z związku w którym kochałam za bardzo. A w zasadzie raczej ze "znajomości", a nie "związku" bo to nigdy związkiem nie było. Kochałam za bardzo, o wiele za bardzo... Minął już prawie rok od kiedy postanowiłam to zakończyć, pisałam o tym wtedy dużo... i cóż - udało się
ostatni raz tego człowieka widziałam w grudniu zeszłego roku, ostatni kontakt był w te wakacje. Napisał do mnie jakby nigdy nic czy może nie poszlibyśmy na piwo, bo już dawno się nie widzieliśmy. Odpisałam "owszem, dawno się nie widzieliśmy i niech tak pozostanie". I na tym w zasadzie zakończyła się ta cała historia, która kosztowała mnie tyle bólu, tyle łez i aż 4 lata życia. I teraz gdy patrze na to wszystko z perspektywy czasu, gdy czytam to, co pisałam tu prawie rok temu to już wiem, że udało mi się, ze wygrałam ta walkę ze sobą. Udało mi się wyjść ze związku, w którym kochałam za bardzo. To był pierwszy, ale za to milowy krok w zmianach w całym moim życiu. Udało mi się poukładać swoje życie od nowa. Już ponad pół roku chodzę na terapię z której jestem bardzo zadowolona. Zaczęłam nowe studia (już trzecie...ale tym razem trafione) z których tez jestem naprawdę zadowolona. Poznałam kilka nowych osób, które wniosły do mojego życia jakiś taki "nowy powiew". I co najważniejsze - odzyskałam radość życia. Naprawdę. Potrafię się cieszyć drobiazgami, potrafie sie uśmiechać do siebie gdy otwieram rano oczy. Kiedyś tak nie było... Może nie wszystko jest idealnie, jasne, że nie, ale teraz mogę z cała pewnością powiedzieć, że narodziłam się na nowo. A to wszystko zaczęlo się od tego, że postanowiłam zostawić człowieka, który odbierał mi wszelkie siły do życia. On już zniknął, zostawiłam go za sobą i nie ma już odwrotu. Czasem trzeba wszystko zburzyć do zera, by na tym dopiero budować na nowo.
Dlatego też apeluje do wszystkich osób, które miotają się czy wyjść z toksycznego związku, czy zostawić kogoś kto sprawia nam ból, czy dalej w tym tkwic bo przecież "kochacie". Otóż wcale nie, bo to nie jest miłość. To jest jak choroba, uzależnienie. Ja byłam chora, bardzo chora. Ale wyszłam z tego, dałam radę. I wiele innych osób też. To naprawdę jest do zrobienia! Więc jeśli jeszcze się zastanawiacie czy to zrobić to zróbcie to, ale już. Nie za tydzień czy za miesiąc - zróbcie to juz jutro. Bo szkoda każdego kolejnego zmarnowanego dnia...
I mimo to, że jestem cały czas sama, nie poznałam żadnego nowego faceta i prawdę mówiąc już nawet na to nie liczę, bo wiem, że jest to mało realne, to mimo to mogę z całą pewnością powiedzieć: nauczyłam się człowiekiem szczęśliwym. I mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.
pozdrawiam :*