Czuję się dziś trochę poobijana. I jestem rozżalona na siebie, bo sama doprowadziłam się do tego stan, decydując się (nie to złe określenie, raczej kierując się emocjami chwili a nie rozumem) na rozmowę, która zaszła stanowczo za daleko i przerodziła się w destrukcję. Czasami nie rozumiem swoich reakcji.
Mam nadzieję tylko, że druga strona czuje się dziś dobrze, zapewniał mnie o tym i to mnie jakoś tam uspokaja.