A ja potraktuję to jako apel, orędzie i podpisze sie pod nim. .. Obydwoma ręcami.
Nie dlatego, żeby pokazać palcem na jakąś inna kobietę, może nieszczęśliwą, splątaną, zapędzoną w kozi róg...Tylko dlatego, bo łatwo się zgubić, zapomnieć, splątać...
Właściwie wystarczy chwila nieuwagi i czarne przestaje być czarne.
Mnie kilka lat temu brakło pół kroku. Z sytuacji która zaczęła się niewinnie, za to temperatura w stale rosła, wszystko obrastało w nowe znaczenia i różne dylematy przestawały obowiązywać- na rzecz "może", bo w końcu wszyscy tak robią, bo w końcu nikt się nie dowie, bo w końcu życie ucieka, bo w końcu TO nie może być takie złe...
Do odwrotu skłoniły mnie trzy pytania: " ja jako kto mam wystąpić w tym układzie", " na jak długo( ile razy) to ma być? " i "po co?"
Czasem się zastanawiam, co by było gdyby... ale cieszę się, z odwrotu
Dlatego dobrze czasem sobie przypomnieć- jest coś białe i jest coś czarne.
Choćby jako model idealny, punkt odniesienia od codziennego życia pełnego odcieni szarości.
Kurcze, ale namieszałam, da się coś z tego zrozumieć w ogóle?