...a może wypowiemy małą wojne?

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 7 paź 2009, o 18:20

x-yam napisał(a):Tylko że to, co sobie postanowię dziś, może się mieć zupełnie nijak do rzeczywistej sytuacji która mnie spotka.

Może nie mieć, no zgadza się... ale też nic nie przeszkadza takie postanowienia mieć, nieprawdaż? Jakąś zasadę, według której będziemy żyć i której będziemy wierni - lub przynajmniej będziemy się starali. Ot, tyle tylko.

Po to choćby możemy sobie o tym tutaj pogadać, żeby te zdrady nie stały się takie "normalne".
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez wuweiki » 7 paź 2009, o 18:22

---------- 18:21 07.10.2009 ----------

sikorkaa napisał(a):wypowiedzcie wojne - rzuccie we mnie kamieniem, podpalcie na stosie, pokazujcie dzieciom dla postrachu.

Właśnie. Dlatego warto się zastanowić czasem nad wyborem słów. Niech każdy jeśli już chce wypowiadać wojnę, to sobie samemu, swojemu morale.

---------- 18:22 ----------

ewka napisał(a):ale też nic nie przeszkadza takie postanowienia mieć, nieprawdaż? Jakąś zasadę, według której będziemy żyć i której będziemy wierni - lub przynajmniej będziemy się starali. Ot, tyle tylko.

Po to choćby możemy sobie o tym tutaj pogadać, żeby te zdrady nie stały się takie "normalne".

Pogadać owszem. Nie nawoływać zaś do wojny. To OGROMNA róznica.
Pozdrawiam.
wuweiki
 

Postprzez ewka » 7 paź 2009, o 18:33

Widzę, że powstało nieporozumienie i niezrozumienie Marci... możliwe, że ja nie zrozumiałam. Z tego, co zrozumiałam - Marcia chce powalczyć o IDEĘ, a nie z osobami, którym TA IDEA w jakimś fragmencie życia umknęła lub jej nie mogli być wierni z jakiegoś tam względu.

No, ja to tak zrozumiałam.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kasjopea » 7 paź 2009, o 19:02

---------- 18:55 07.10.2009 ----------

BISCUIT :pocieszacz:

---------- 19:02 ----------

Marcia miała szczere intencje ,to dobra idea.Napewno warto sie wcześniej zastanowić zanim wdepnie sie w taki nazwijmy to "uklad"lecz nie można wrzucać wszystkich do jednego worka.Sytuacje są tak rożne że należałoby je dokładnie przeanalizować a pozniej ewentualnie Kogoś oceniać .Gdy w gre wchodzą prawdziwe uczucia wtedy myslę ze kochankowie sa bardzo nieszczęśliwi.Nie chca nikogo ranić ,wycofuja sie po jakimś czasie(i slusznie) ale pozniej pozostaje tylko ból.Wiec faktycznie lepiej zapobiegać niz leczyć.
Avatar użytkownika
kasjopea
 
Posty: 673
Dołączył(a): 17 maja 2009, o 11:39

Postprzez ewka » 7 paź 2009, o 19:03

biscuit napisał(a):Jest mi przykro, po prostu przykro.

Bo nie potrafisz (nie możesz) oddzielić idei Marci od siebie i swojej sytuacji, Biscuit? Uważasz, że Marcia napisała jedną wielką bzdurę? Czy co właściwie?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez lili » 7 paź 2009, o 19:05

Byłam po stronie tej trzeciej, nieświadomej swojej trzeciości, byłam też po stronie tej trzeciej świadomej od początku że jest ktoś.
Jakoś teraz właśnie kiedy od początku wiedziałam że jest "ktoś" kompletnie odeszła mię ochota na romanse. Fajnie owszem, pogadać, poflirtować, można się nawet wkręcić, dać ponieść miłej atmosferze ale nie do tego stopnia żeby wylądować na przykład w łóżku. Jakoś tak od początku paliła mi się pierdzielna czerwona lampka nad głową, że jak żonę tak ochoczo by pozdradzał to i pewnie mnie. Więc się skończyło na etapie fascynacji i motylków.

Nie twierdzę, że kochanki i kochanków należy palić na stosie. Ci ludzie też są nieszczęśliwi, potwornie jak się domyślam. I potrafię sobie wyobrazić że ktoś może nie znaleźć w sobie siły na to, żeby nie dać się ponieść. Ale myślę, że zawsze miałabym wtedy w głowie taką świadomość, że może i małżeństwo było nieudane już kiedy ja się pojawiłam, ale być może gdybym się nie zaktywizowała, ten ktoś nie miałby powodu żeby od żony, rodziny odejść. Tak na to patrzę.

Mój świat jest naiwnie czarno-biały, Uważam, że jeżeli związek czy małżeństwo się sypie, należy się rozejść, rozstać, rozwieść a nie czekać aż pojawi się kochanka/kochanek, bo wtedy zawsze pojawi się podejrzenie, niecałkowicie pozbawione sensu, że "odszedł do kochanki" lub "nie odszedłby gdyby nie miał już kochanki". Przy tym wszystkim ściągnie się winę nie tylko na siebie ale i na tą osobę, która właśnie pojawiła się w życiu w tym szczególnie trudnym momencie. To nie jest wina potencjalnej kochanki/kochanka, że poznaje potencjalnego zdradzającego w trudnym dla jego związku czasie. Ale jest decyzją potencjalnego zdradzającego, że wplątując się w zdradę nie tylko krzywdzi swoją rodzinę, sam/sama robi coś nieetycznego, ale też stawia tą "nową" osobę w złym świetle.

pozdrawiam

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Marcia » 7 paź 2009, o 19:13

Tak Ewuś, chodziło mi o idee, nie o osądzanie osób. Słuchajcie, przeszłości nie da się zmienić, ale to co przed nami ,można kształtować, nie pakować się znow w tyle bólu, te doświadczenia które tu podajecie są potrzebne bo może pomogą mi, każdemu unikać takiej traumy,a jeśli byłśmy w takich sytuacjach, nie muszą się one powtórzyć, ale trzeba sobie to powiedzieć....... i nie jestem syta :yyy:
Marcia
 
Posty: 101
Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 14:07

Postprzez cvbnm » 7 paź 2009, o 19:45

kto tu z kim walczy w tej wojnie bo nie rozumiem? ta idea to jest wojna przeciw kobietom co odbieraja facetow?

ja to akurat oddawalam swoich facetow kolezankom, ktorym slinka leciala, bo dzielenie sie i rywalizacja mnie mierzilo. juz wolalam role wspanialomyslnej szczodrej niz walczacej.
cvbnm
 

Postprzez Marcia » 7 paź 2009, o 20:11

---------- 20:10 07.10.2009 ----------

CHYBA NIEWIELU CZYTA TU COS POZA TYTUŁEM TEMATU...
Marcia
 
Posty: 101
Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 14:07

Postprzez smerfetka0 » 7 paź 2009, o 20:45

wielu nie wielu.. ja jakaś zakręcona czytam temat po raz trzeci odkąd się pojawił a dopiero teraz zaczaiłam o co chodzi :p
coś nie kontaktuje ostatnio :)

pewnie że się przyłączam !
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez kasjopea » 7 paź 2009, o 21:28

Gdyby to było ogolnokrajowe stowarzyszenie przeciwko kochankom,amoralnemu postepowaniu to może bym sie przyłączyla :wink:lecz tu mam obawy że jesli nie ja to może jakas inna sprzątnie bez skrupułów mi faceta sprzed nosa ,wiec sorry ja sie nie pisze :oops: Moze poprostu trzeba uważać w co sie "wdeptuje"a jesli juz to konsekwentnie wypić to "piwko" :wink:
Avatar użytkownika
kasjopea
 
Posty: 673
Dołączył(a): 17 maja 2009, o 11:39

Postprzez wuweiki » 7 paź 2009, o 21:56

kasjopea napisał(a):Moze poprostu trzeba uważać w co sie "wdeptuje"a jesli juz to konsekwentnie wypić to "piwko"

Zgadzam się. A w każdym razie z pewnością warto. Gdy jestem odpowiedzialna za siebie, swoje czyny, swoje życie wówczas żadna walka nie jest potrzebna.
"the world can change from within" - świat może się zmienić jedynie od wewnątrz, od środka, od nas samych - naszych małych światów.
wuweiki
 

Postprzez sikorkaa » 7 paź 2009, o 22:47

co mi po idei? :roll: czuje sie jak szmata :( a to dlatego, ze Wam sie to bardzo podoba wrzzucac nas do jednego worka :( bawcie sie, jak Wam wesolo :( walczcie, kopcie, kurde juz sama nie wiem co ..... :(

zle mi z tym :(
sikorkaa
 

Postprzez kasjopea » 7 paź 2009, o 23:33

Alez SIKORKO nikt nikogo nie wrzuca do jednego worka ,bo tak nie można .Wiadomo że kazda sytucja jest inna.Każdy stara sie zyc według własnego sumienia ale wiadomo jesli dochodzi głos serca wtedy jest gorzej z tym sumieniem.Zapewne rożnie to bywa z tymi kochankami jedni sa ze soba faktycznie tylko dla kasy inni dla prawdziwych uczuć ktore niestety nie daja szczęśćia.Bardziej krytycznie oceniłabym ten pierwszy rodzaj,gdyz tu w gre wchodzi czyste wyrachowanie.Ogólnie staje w obronie uczuć bo to bardzo ważna sfera życia ktos ladnie to ujął że "życie bez milości jest jak tęcza na czarno-bialym zdjeciu".
Avatar użytkownika
kasjopea
 
Posty: 673
Dołączył(a): 17 maja 2009, o 11:39

Postprzez ewka » 7 paź 2009, o 23:36

Czy to ja mam dzisiaj ciężkie myślenie? Czy nie ja? Przecież kurne blaszka nie chodzi o "walkę Z...", ale o "walkę O..."!

Jeśli zdarzyło się (np. Sikorce) mieć coś tam... to czy Sikorka dzisiaj uważa, że to było okej wobec żony tego mężczyzny, czy że nie było okej? Czy należy rozumieć, że jeśli Sikorka miała "coś tam" to jest okej... a jeśli zdarzy się to Sikorce jako żonie (bo Jej mąż zada się z kimś tam) - to wtedy będzie nieokej?

Ludzie... no oddzielcie problem (ideę) od siebie - w takich razach jest coś albo dobre, albo złe. I o tym mówimy, a nie o osobach, które były w coś takiego zaangażowane.

Swoją drogą ciekawi mnie... skąd te oburzenia? Fochy? No kurczę... było jak było, dlaczego tak się burzycie??? Wytłumaczy mi to ktoś???
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 564 gości

cron