Sprawa moi kochani przedstawia się tak: piszemy tu i czytamy o mnóstwie zdradzonych, zalamanych, oszukanych przez partnerow ludzi. Ale kurcze, przecież np. ci mężczyzni z kimś swoje żony zdradzają Z kim? Moja mala wojna to propozycja dla nas wszystkich, może troche naiwna, moze przeidealizowana, ale to warte przemyślenia:
Nigdy nie okazmy się tą kobietą, przez którą placze i ma spieprzone życie żona naszego "przyjaciela". Może by tak solidarnie zachowywać dystans do żonatych facetów, w chwili gdy coś iskrzy wiać albo dac do zrozumienia że nic z tego? Jak ktoś ma taki cel, zdradzi i zostawi tak czy inaczej, ale wiele takich tragedii dzieje się z glupoty, nie pozwalajmy sobie na to, szanujmy cudze życie, związki i prawa. To że mamy nie zdradzać to oczywistość, ale postanówmy sobie nie wiklać się w rolę "tej pani u której teraz mieszka tatuś"
Co Wy na to?