znam ten stan. zawsze jest jego jakis powód - czasem go nie dostrzegamy, a czasem wręcz boimy się do niego przyznać. jednakże nawet nie wiedząc czym to jest, możemy go przezwyciężyć poprzez poszukiwanie tego, wspomnianego przez were złotego środka. dążenie do rozwiązania rodzi kolejne pomysły, opcje jak możnaby je osiągnąć. pomagają medytacje, refleksje, dbanie o swój spokój i dobre samopoczucie.
jeszcze rok temu byłem w podobnej, podbramkowej sytuacji. wkurzali mnie ludzie, miałem problemy z zaakceptowaniem samego siebie, uważałem że nic nie jest warte tego, żeby o tym marzyć, a zwykła codzienność potwornie mnie męczyła i drażniła. Wtedy przyjaciółka poprosiła mnie o zaopiekowanie się domem w trakcie jej wyjazdu na wakacje, zgodzilem sie. przez tydzien bylem pozostawiony sam sobie, oddalony od rodziny, znajomych, zwyklych obowiazkow, utartych schematow. byl to czas keidy stalem sie sobie blizszy i lepiej sie poznalem, a co za tym idzie - zrozumialem siebie i, do czego Cie zachecam, zaprzyajznilem sie z samym soba. potem zaczalem naprawiac sowje zycie.
moja rada: zidentyfikuj jak najbardziej dokaldnie to co Cie gnebi/wkurza/dołuje i zadbaj o to zeby przez weekend lub caly tydzien byc od tego odcięta. zapewniam ze spojrzysz na to innym okiem lub poszukaj wlasnej drogi. zyczę powodzenia
PS. to moj pierwszy post na tym forum, yeah!