a mi dla kontrastu - nie jest szkoda ani Ciebie, ani Twojej zony... no moze szkoda mi Was troche
szkoda mi jest natomiast Waszych dzieci
i to bardzo
bo Wy jestescie dorosli i gdybyscie chcieli, moglibyscie sie jakos porozumiec, ale moim zdaniem nie widac checi ani z jednej, ani z drugiej strony
po co to dalej ciagnac?
Cyprian, ja Cie czytam i czytam, wszystkie posty przelecialam i wiesz, wiem, ze piszesz, ze jest Ci zle, i jak byc chcial byc z rodzina, itd. Wiem, ze narzekasz na zone, taka megiera z niej. Ale powiem Ci - widze, ze Ty swoje potrafisz tez dolozyc a i mam takie wrazenie, ze sprawia Ci satysfakcje, kiedy jestes dla niej niemily...
Pisales odnosnie tej imprezy, ze nie powiedziales jej nic milego od dluzszego czasu i to jakos tak jadowicie zabrzmialo...
Czy Ty od siebie zrobiles cos, zeby sie (siebie i ja) w koncu wyrwac z tego blednego kola wzajemnych zarzutow i oskarzen, czy czekasz, az sie pozabijacie a w tym czasie mamy tutaj glaskac Cie po glowie?
Wiesz, do awantury trzeba dwoje. Jesli Ty na ta awanture pozwalasz a i czasem mam wrazenie, ze czerpiesz jakas tam satysfakcje z niej, bo jej jadowicie dokopiesz, to przepraszam, ale jestes tak samo winny tej klotni, jak ona. Jesli obydwoje jezdzicie po swoich rodzinach, jest Ty tez na nia krzyczysz, wysywasz od wariatek i nie pamietam, co tam jeszcze bylo - hej, czy to jest sposob na zalatwienie problemu?
Poza tym ja nie wiem, ta kobieta Twoja - mam niezla awanture ze soba, wiem, jak jest, ale widze gdzie skutek, gdzie przyczyna, a tutaj - ona sie wkurza, ale tak naprawde dlaczego, co to powoduje, to ja nie wiem wciaz, mimo Twoich postow. Przytoczona sytuacja z pubu - ja nie wiem, jakakolwiek Twoja zona by nie byla, to normalny czlowiek tez by sie wkurzyl. Najpierw piszesz, ze sam wydzawaniales, potem, ze nie odbierasz, bo w towarzystwie sie nie wisi na telefonie, eh...
Sluchaj, kiedy Ty przytulies ja, zrobiles kawe, dales kwiatka, zabrales na spacer? Moze by tak zmienic taktyke i zamiast budowania murow milczeniem (i kto to mowi
) zmienic na poczatek swoje podejscie i zobaczyc, jak to na nia wplynie? Co masz do stracenia, i tak tkwisz w bagnie po uszy...