za późno

Problemy związane z depresją.

za późno

Postprzez flinka » 2 wrz 2007, o 15:02

Tyle razy prosiłam tu już o pomoc...
Nie umiem zliczyć momentów kiedy upadałam...
Kilka dni walczyłam z samą sobą czy tu napisać, czy mam do tego prawo...
Ale nie dałam sobie tego prawa by prosić o pomoc... Zbyt mocno czułam, że muszę kogoś chronić... Że nie mam prawa czuć żalu do moich rodziców, a już tym bardziej o tym pisać...

Poruszyłam coś na terapii... To bardzo bolało... Nie umiałam uporać się z własnymi wspomnieniami... Nie to nie było nic wielkiego... Nic z tych okropieństw, o których się czyta... Nic wielkiego, przecież wychowałam się w normalnej rodzinie, w której była miłość. A jeśli nawet oparta na lęku przed samotnością, nawet jeśli splątana z żalem i złością, czy nie pozwalająca złapać oddechu to przecież pozostająca ową miłością. Co z tego, że byłam samotna, że z różnych przyczyn czułam, że tracę poczucie bezpieczeństwa, że czułam pustkę i smutek... Słyszałam, że to bierze się z lenistwa, z nudy i pewnie tak było... Wciąż jestem tak bardzo uzależniona od oceny rodziców, słów akceptacji bądź krytyki, które przeplatają się ze sobą... Wciąż boję się, że dostrzegą moją słabość i okaże się, że słowa takie jak wsparcie, bliskość, zrozumienie znów pozostaną tylko słowami...

Ale to już nie ważne...
Znów okazałam się zbyt słaba... Złamałam obietnicę daną parę dni wcześniej, moje nic nie warte słowo... Sięgnęłam po żyletkę i tego już nic nie zmieni... Jestem nikim... Nie wiem jak spojrzę mojemu terapeucie w oczy... Wystarczyło poprosić o pomoc, ale dla mnie nie ma niczego trudniejszego... Upadłam tak nisko i sama jestem sobie winna... Przeszywająca samotność i chłód wewnątrz... Nie chcę kolejnego dnia... A jutro muszę znaleźć siły by się uśmiechać...
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Barbie* » 2 wrz 2007, o 15:14

Ale co konkretnie doprowadziło Cię do takiego stanu??
Barbie*
 
Posty: 358
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 13:57
Lokalizacja: Powiedzmy Gdańsk :)

Postprzez Abssinth » 2 wrz 2007, o 15:18

Flinko....przytulam Cie mocno, bardzo mocno....nie mow o sobie, ze jestes nikim....nie mozna tak, kochana...czytalam Twoje wczesniejsze wpisy i widze, ze chcesz, bardzo chcesz sobie pomoc...piszesz. ze ruszylas wazny i bolesny dla Ciebie temat - wiec siegnelas po sposob radzenia sobie z nim, ktory znasz.....wiesz, to nie jest tak, ze zaczynasz chodzic na terapie i juz od razu jestes idealna i wezmiesz 'na klate' wszelkie bolesne i ciezkie rzeczy....masz prawo do potkniec, nie karaj sie za nie jeszcze raz.....dzisiaj jest kolejny dzien, praca nad soba i radzenie sobie z roznymi rzeczami trwa kazdego dnia...umiesz wyciagac wnioski, moze z tego wlasnie wyciagniesz wniosek, ze - mozna i trzeba siegnac po pomoc, kiedy jest potrzebna? nie wiem, co jeszcze napisac....moze po prostu to, ze - chociaz jestem dla Ciebie po prostu jednym z nickow na forum, obchodzi mnie, co sie z Toba dzieje, martwie sie o Ciebie i chcialabym, zeby Ci bylo dobrze?

przytulam jeszcze raz, cieplutko...
Absss
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez bunia » 2 wrz 2007, o 15:32

Flinko.....jak mozesz pisac o sobie,ze jestes nikim...masz ogromny w sobie potencjal milosci a to prawdziwy skarb ktorym dzielisz sie z innymi,wspierasz,pomagasz.
Nie obwiniaj sie za wszystko....nie musisz byc idealna a wyjscie na prosta to dlugi proces i ja wierze,ze Ty z tego wyjdziesz - nic nie ma za darmo i kryzysy sa ludzka rzecza.
Pozdrawiam Cie bardzo cieplo i mimo wszystko uszka do gory!! :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez melody » 2 wrz 2007, o 18:56

Flinka, najważniejsze jest to, że nic Ci się nie stało - i tylko to sie teraz liczy :wink: Otworzyłaś w sobie coś, co bardzo cię zabolało (brawo dla odwagi!), nie dałaś rady się po tym zdarzeniu wyciszyć (to naturalne, jesteś wciąż na początku długiej drogii psychoterapii i dopiero uczysz się kontroli nad emocjami) i sięgnęłaś za znajome rozwiązanie, jakim jest kaleczenie swojego ciała, by doznać ulgi. Ja to rozumiem i Cię nie potępiam, a to co mogę Ci zaproponować, to porozmawiaj z terapeutą i może umów się z nim, że gdy będziesz odczuwała silną chęć zadania sobie bólu, to do niego zadzwonisz. Co Ty na to? Czasem sama taka świadomość, że zanim potniesz sobie nadgarstki, to będziesz musiała wykonać telefon do terapeuty, może Cię powstrzymać i przed jednym i przed drugim (mówię to z autopsji).

Przytulam Cię mocno z przekonaniem, że wszystko będzie dobrze :)
mel.
melody
 

Postprzez flinka » 2 wrz 2007, o 22:09

Barbi dziękuję za zainteresowania. Nic konkretnego się nie stało… Po prostu dotknęłam pewnych wspomnień i poczułam się chyba tak jakbym przeżywała to na nowo… Czasami jest tak, że wystarczy jakieś słowo, zdarzenie albo czegoś brak… To zapewne wynika z mojej słabości a nie wagi tych przeżyć…

Abssinth, tak właściwie się nie znamy, ale dlatego chyba Twoje słowa tak mnie wzruszyły. Dziękuję Ci za troskę. Przypomnienie, że dzisiaj jest nowy dzień pohamowało to co mogłam znów zrobić ze swoją rezygnacją i nienawiścią do siebie. Tak wiem, że mam prawo się potknąć, ale to było coś więcej niż potknięcie, ja znów upadłam… Poczucie, że coś osiągnęłam, że jestem silniejsza niż kiedyś było tylko iluzją… Dalej jestem słaba i boję się powrotu do tego co już przeżywałam… A czy umiem wyciągać wnioski? Skoro tak postąpiłam to chyba nie…
Ja też przytulam

Buniu skąd Ty czerpiesz takie pokłady wiary? Dziękuję za pozytywną energię, ale na uszka do góry nie mam dziś sił.
Pozdrawiam Cię dobry duszku tego forum

Mel ja mogłam zadzwonić do terapeuty i to między innymi miałam na myśli pisząc, że mogłam prosić o pomoc. A że nie starczyło mi odwagi... że wybrałam łatwiejsze rozwiązanie... Nic mnie nie usprawiedliwia. Czuję się jakbym cofnęła się w czasie i wracały najgorsze dni z czasów depresji... Ale przecież jakoś muszę się pozbierać, prawda?
Dobrej nocy
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Biedrona » 3 wrz 2007, o 07:42

Flinko,
wiesz, jest tak, ze czasami robimy krok w tyl, by znowu pojsc do przodu.
wierze, ze teraz wlasnie jest tak....
zrobilas krok, ktory troszeczke cofnal Cie do tylu, ale nie znaczy, ze wszystko jest juz przekreslone. jestesmy tylko ludzmi i mamy prawo do wlasnych prywatnych bledow - jakiekolwiek by one byly.
wiesz, ja w pewnym momencie terapii bylam rozgoryczona, ze tak wiele przerobilam, ze tak wiele juz zrozumialam i wiem, co robic - a tak jakos to sie samo nie dzieje...
a teraz juz wiem, ze potrzeba strasznie duzo czasu, by cala te teorie wpajac w zycie, ktore nie zawsze uklada sie tak, jak chcemy. coz, nalezy chyba nauczyc sie cierpliwosci i wiary w to, ze w koncu osiagniemy tak bardzo oczekiwane rezultaty tej ciezkiej pracy - pracy nad soba.
Flinko,
przytulam Cie - za chmurami jest ciagle slonce.
Biedrona
Avatar użytkownika
Biedrona
 
Posty: 193
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 19:50

Postprzez flinka » 4 wrz 2007, o 18:37

Biedroneczko dziękuję Ci za zrozumienie, wiem, że to piszesz z głębi siebie. Tak są różne momenty w terapii, czasem idzie się do przodu, czasem stoi w miejscu, a czasem jest zwrot w tył. Dla mnie pod względem otwartości na terapii, poruszania trudnych tematów to był krok do przodu (choć może po prostu nie zdawałam sobie sprawy, że poruszy mnie to tak bardzo), ale to jak to odreagowałam było krokiem w tył, krokiem, którego nie chcę usprawiedliwiać. Tak, każdy ma prawo do błędu... Ale decyzja o terapii jest wzięciem na siebie odpowiedzialności za swoje postępowanie, za swoje życie. Jest przeciwieństwem destrukcji (bo służy budowaniu a nie niszczeniu). A nie można iść równocześnie w dwie strony. Albo przyjmuje się odpowiedzialność i czyjąś pomoc albo ucieka się w ten czy inny sposób. Będąc na pierwszej terapii, a właściwie chodząc na spotkania z psychologiem nie przyjmowałam na siebie praktycznie żadnej odpowiedzialności. Byłam bierna, tkwiłam właśnie w kole własnej destrukcji, nie szukając samej ratunku, a licząc na to, że "wołając" swoimi objawami czy opisywaniem stanów depresyjnych zostanę wyratowana. Dlatego nie chcę się tłumaczyć przed samą sobą, bo wiem, że teraz mogłam postąpić inaczej... Ale Wasze wypowiedzi uświadomiły mi, że obwiniając się przez cały czas o to też wpadam w kolejny przejaw destrukcji, a przecież nie o to chodzi...
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń


Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 287 gości