cvbnm napisał(a):
moniu, a boisz sie go? (teraz,po "tym")
Nie, oprocz jednego razu, we wtorek chyba, kiedy wyszlam z lazienki wieczorem, on chyba byl w kuchni i w ciemnosci zobaczylam jego cien na tle okna, kiedy wracal i byl na przeciwko mnie, to mnie strach przelecial, przyznaje
paskudne uczucie...
Ale nie, teraz nie, w ogole... Bo spedzalismy ze soba kazda chwile - i te w pracy, i po. Wiem, jak on reaguje na stres, to znaczy wcale - byl zawsze mega wyciszonym czlowiekiem. Nie bylo nic, co by go ruszylo, poza tym on kocha zycie i swiat - zwierzeta, kwiatki, ludzi. Jak patrzylam na niego, kiedy jakas galazke dotykal, to on to robil z miloscia, i to nie jest moje wyobrazenie, bo ja az taka romantyczna nie jestem.
Nie wiem, co sie z nim stalo. On mi powiedzial, ze sie bal, bo nie chcialam rozmawiac i on sie wystraszyl, ze mnie traci w takim momencie. Zupelnie nie ma to dla mnie sensu, bo przeciez nie powiedzialam mu, ze go zostawiam, wiec nie wiem, skad on doszedl do takiego wniosku.
Potem rozmawialismy o tym calym glupim tygodniu i mi sie wydaje, ze on sie strasznie przejal rola, ze razem mieszkamy - wiem, marzyl o tym, zalezalo mu za bardzo, zeby dobrze wypasc i jak sie poskarzylam wtedy w czwartek, to jego to dotknelo bardziej, niz cokolwiek innego. To jest moja teoria. W nim musialo sie cos dziac przez te pare dni, o czym nie mialam pojecia.