Znalazłam się po drugiej stronie... jestem tą trzecią...
Niczego nieświadoma rozkochałam w sobie mojego dobrego kolegę, który nota bene ma żonę i dwoje dzieci.
Zawsze traktowałam go jak kolegę i tylko kolegę, bo wiedziałam, że nic więcej być nie może...
Wczoraj znów przyjechał do mnie. Niby martwił się o mnie, bo jestem chora.
Tylko że, jak się później okazało, zrobił to w tajemnicy przed swoją żoną...
Przywiózł ogromny kosz z owocami i słodyczami i patrzył na mnie jak szczeniak. Kiedy zapytałam o co chodzi, usłyszałam "od dawna nie mogę przestać o Tobie myśleć...". Poczułam się jakby ktoś dał mi w twarz.
Kazałam mu natychmiast wyjść.
Przyciągnął mnie do siebie, przytulił i po chwili wyszedł. Czułam się, jakby uderzył we mnie piorun!
Zastanawiam się, co zrobiłam nie tak i jak w ogóle mogło dojść do takiej sytuacji. Nie wyobrażam sobie utrzymywania kontaktów ani z nim, ani z jego żoną. Znam ją dość dobrze i uważam, że jest wspaniałą kobietą. Jeżeli oni rozstaną się, to nigdy sobie tego nie wybaczę!