Mój problem jest dość trudny do opisania. Można go nazwać coś jakby zazdrością, ale taką specyficzną. Nie wiem z czego to wynika i jak temu zaradzić. Postaram się to przybliżyć. Dotyczy to nie tylko relacji z moim chłopakiem, ale też z innymi ludźmi – przyjaciółkami, znajomymi. Chodzi o to, że gdy chłopak mówi np. żebym sobie poprawiła włosy, bo mi je deszcz "ulizał", to ja od razu „fuczę” i wypalam z odzywką, że jak mu się nie podobam to nie musi na mnie patrzeć. Jemu wtedy jest przykro i się denerwuje, bo chodziło mu o coś innego, nie miał nic złego na myśli. Ja tak odbieram jego słowa, przeinaczam jego wypowiedzi. Inna sytuacja, np. gdy na imprezie patrzy w stronę tańczących na parkiecie ludzi to ja w momencie potrafię się „ofuczeć” na niego, że tam patrzy. Dlaczego? Bo sobie ubzdurałam, że patrzy na jakąś inną dziewczynę, która może mu wpadła w oko. A gdy okazuje się, że patrzył na gościa siedzącego za barem to mi się robi głupio, bo już zdążyłam go trochę zdenerwować bez powodu. Ogólnie potrafię się „ofuczeć” na byle co, na coś co mi nie pasuje do obecnej chwili, burzy mój punkt widzenia. Dlaczego, skąd się to bierze? Mam na to dwie teorie. Pamiętacie, że byłam w toksycznym związku przez kilka lat. Były chłopak potrafił zrobić problem dosłownie niemal o wszystko – że odpowiedziałam mu na pytanie nie tak jak on sobie życzył, że w ogóle zadałam jakieś według niego głupie pytanie, że zrobiłam krzywą minę itd. Pamiętam, że zawsze myślałam co zrobić i powiedzieć, by tylko się nie zezłościł, by być uśmiechnięta, zadowoloną, miłą, itd. Moje zachowanie w stosunku do obecnego chłopaka przypomina mi zachowanie byłego chłopaka w stosunku do mnie. I mnie to przeraża, bo wiem jakie to było męczące dla mnie. Ale dlaczego tak się dzieje? I teraz te dwie teorie. Pierwsza, bardziej optymistyczna dla mnie, brzmi tak, że może przez ten okres, gdy byłam „ofiarą” manipulacji ze strony byłego faceta i byłam pod jego presją to tak jakby „przejęłam” jego styl zachowania i teraz ja to stosuję na swojej „ofierze”. Jakiś syndrom, jest taki? Druga teoria, ta pesymistyczna, brzmi tak, że może cały czas byłam taka okropna jak teraz, ale były chłopak też miał w sobie coś takiego i dlatego były spięcia i tak było nam źle, a ten obecny jest bardziej cierpliwy i jakoś to wytrzymuje. Ale wiem, że ta druga teoria do końca nie może być prawdą, bo były chłopak ogólnie źle mnie traktował, zresztą do dziś potrafi mnie w smsie nazwać zdzirą i dziwką… Jak myślicie, skąd takie fochy się we mnie mogą brać, dlaczego tak bardzo moje obecne zachowanie przypomina zachowanie byłego chłopaka w stosunku do mnie? Jak temu zaradzić?
Dodam, że mój obecny chłopak jest dla mnie bardzo dobry, potrafimy ze sobą rozmawiać i robimy to za każdym razem, gdy tylko pojawia się problem, choćby najmniejszy. Radzimy sobie z nimi. Jest we mnie jeszcze trochę strachu o to, czy mogę mu tak na 100% ufać, ale staram się wpoić sobie, że ten obecny chłopak nie jest taki jak ten były, który mnie ranił, kłamał, zdradzał. Tamten to drań. Poprzedni związek z byłym nie może kłaść się cieniem na ten obecny związek, bo to co innego.
Druga kwestia dotycząca zazdrości to taka, że mam takie dziwne uczucie względem chłopaka, a nawet innych ludzi. Chodzi o to, że czuję zazdrość, gdy chłopak mówi, że idzie do kolegi, albo że grał z braćmi w siatkówkę w ogrodzie, albo że był z kolegą w trasie, albo że jedzie sam popatrzeć do sklepu z ciuchami. Dlaczego? Bo mam takie irracjonalne coś, że chciałabym by chłopak wszystko robił ze mną, żebym to ja była dla niego zawsze w centrum, by mi poświęcał swój czas.
Dodam, że poświęca, bo przyjeżdża codziennie koło 18-19, zostaje na noc, i tak w kółko. W weekendy leniuchujemy razem do południa albo dłużej, wieczory spędzamy razem. Wychodzimy wspólnie i z jego znajomymi, moimi znajomymi. Więc poświęca mi dużo swojego wolnego czasu, a przecież każdy z nas ma własne, małe, prywatne życie, nie można się zamknąć tylko na jedną osobę.
Ponadto zauważyłam, że takie moje zachowanie odnosi się także do moich znajomych czy przyjaciółek. Gdy spotykam się z koleżanką i ona opowiada, że była gdzieś z inną koleżanką, to ja wtedy mam to moje dziwne uczucie, że chciałabym być dla mojej koleżanki tą najważniejszą, prawie jedyną. Tak samo w pracy – mam tam fajnego kolegę, lubimy ze sobą rozmawiać, wygłupiać się. Zależy mi na tej koleżeńskiej znajomości. Ostatnio, gdy słyszałam, że ten kolega wygłupia się z inną koleżanką tak samo jak ze mną, to poczułam nić zazdrości w sobie – że nie jestem jedyną taką fajną koleżanką dla niego, a nawet poczułam obawę, że tamta jest lepsza.
Jaki więc jest powód mojego zachowania? Jest kilka faktów, które mogą mieć wpływ na moje zachowanie:
1. Jestem jedynaczką, więc nie mam rodzeństwa, z którym mogłabym spędzać czas – tak jak chłopak gra w siatkę z braćmi. Zawsze byłam w centrum zainteresowania w domu, rodzice tylko o mnie dbali. Nie jestem rozpieszczona i rozkapryszona, ale fakt braku rodzeństwa na pewno wpłynął na to, że chciałabym być dla niektórych ludzi tą jedyną, ważną. Może traktuję innych jako konkurentów – kolegę chłopaka jako konkurenta w zabieganiu o wolny czas chłopaka. Coś w tym stylu.
2. Nie mam tylu znajomych, nie mam koleżanki w mojej miejscowości, do której prawie codziennie bym chodziła – tak jak chłopak ma kolegę, z którym się często widują (ja też go znam, chodzimy razem na imprezy, jest w 100% w porządku kolegą). Ja mam koleżanki mieszkające trochę dalej, nie mam aż tylu znajomych – więc może mu zazdroszczę, że ma takiego kolegę, że ma więcej znajomych i jednocześnie jestem o to zła, że ja według mnie mam gorzej?
3. Niskie poczucie własnej wartości, które niestety mam. Boję się, że są ludzie ciekawsi ode mnie, dziewczyny ładniejsze ode mnie; gdy kogoś widzę to już myślę w czym jest lepszy ode mnie. Często czuję się gorsza od innych – bo nie mam takiej figury, biustu, bo mam włosy brzydsze, bo ona lepiej ode mnie tańczy. Zauważam tylko lepsze strony innych, a gorsze u mnie. To jest często źródłem przygnębienia u mnie, w jednej chwili z euforii potrafię popaść w smutek, bo zobaczę dziewczynę, która lepiej ode mnie tańczy na parkiecie, a ja uważam, że ja tak nie potrafię, że jestem gorsza, że ona może bardziej spodobać się mojemu chłopakowi.
Właśnie takie zachowania u mnie zauważyłam, próbuję sobie z nimi poradzić, bo są one męczące. Jeśli macie jakieś sugestie, przemyślenia na ten temat to proszę, podzielcie się ze mną. Każda ocena kogoś patrzącego na daną sprawę z boku może pomóc, może nadać inne światło na tą sytuację. Już mi nie raz, nie dwa pomogliście na tym forum, za co zawsze będę wdzięczna
Pozdrawiam