Zostawił mnie. Odszedł. Upokorzył.

Problemy z partnerami.

Zostawił mnie. Odszedł. Upokorzył.

Postprzez nick » 5 wrz 2009, o 13:07

Witam Was serdecznie.
Pisałam już tutaj kilka razy, zawsze dostałam wsparcie, więc liczę na to również teraz. Jestem zrozpaczona.

Byłam w związku, dokładnie, rok i 10 miesięcy.
Na samym początku było jak w bajce. Fascynacją sobą nawzajem, tęsknota, wspaniałe spotkania, kwiaty. Po miesiącu bycia ze sobą, popełniłam błąd - zafascynował mnie kolega z dzieciństwa, z którym odnowiłam kontakt.
Mój chłopak się o tym dowiedział. Nie chciałam go stracić, więc zerwałam znajomość z kolegą i skupiłam się na odbudowie zaufania w związku.

Było nam ze sobą dobrze. Czasami tylko męczył mnie brak zaufania z jego strony, ale sama na to zapracowałam. Robiłam wszystko, aby zobaczył, że jestem fair wobec niego - z czasem nigdzie nie wychodziłam, aby nie miał podejrzeń.

Po roku bycia razem, rozstaliśmy się. Dokładnie w listopadzie rok temu.
Była to nie przemyślana decyzja - w trakcie kłótni. Zaczęłam bardzo jej żałować i po kilku dniach, poprosiłam abyśmy zaczęli na nowo.

Odpowiedział, że nie chce. Spotykał się z inną dziewczyną, robił wszystko abym szalała z zazdrości i żałowała, że go straciłam. Jednak nie zrywał ze mną kontaktu. Gdy widział, że się nie odzywał, sam nawiązywał kontakt, aby dowiedzieć się czy kogoś poznałam. Jak później się dowiedziałam - chciał być znów ze mną, tylko chciał się "odwdzięczyć" za ból, jaki mu na początku związku wyrządziłam.

Po 4 miesiącach mojego cierpienia, wróciliśmy do siebie. W marcu tego roku. Byłam bardzo szczęśliwa. Narodził się tylko we mnie strach, że znów go mogę stracić. Co za tym idzie - zazdrość o niego.

Było między nami dobrze.
Zaczęło się psuć od lipca. Zaczął pracować, więc nie miał dla mnie czasu. Zaczął interesować się studiami (idzie od października), więc zaczęłam szaleć z zazdrości i strachu, że się od siebie oddalimy.

W sierpniu były dni, że w ogóle się nie odzywał. Od czasu do czasu jakiś sms, telefon. Czułam, że coś jest nie tak.
Spotkaliśmy się, aby porozmawiać. Zapytałam wprost - czy mu zależy, czy jeszcze chce być ze mną. Odpowiedział, że bardzo mnie kocha, że mu zależy, że nie myśli o rozstaniu.

To mnie lekko uspokoiło.
Szczególnie, że znalazłam się w beznadziejnej sytuacji - ojciec, krótko mówiąc, olał mnie, nie odzywa się (nie mieszkamy razem). Ojczym wpadł w alkoholizm. Mama wpadła w depresję. Siostra, na którą mogę zawsze liczyć, mieszka w innym mieście, więc mamy tylko kontakt telefoniczny.
Wiedziałam, że on jest przy mnie.

3 dni temu jeszcze powiedział mi, że mnie kocha.
2 dni temu pokłóciliśmy się. Ubzdurał sobie coś, zwalił winę na mnie i od słowa do słowa zaczęliśmy mówić o rozstaniu.
Wczoraj przyjechał do mnie...

Powiedział, że jest między nami źle, że to nie ma sensu, że już mu nie zależy, że jest młody i chce się wyszaleć, a ja go trochę ograniczałam. Że tak będzie lepiej, etc.
Powiedziałam, że nie będę potrafiła utrzymywać z nim koleżeńskich relacji, więc zerwaliśmy całkowicie kontakt.
Pytałam jak mnie mógł tak upokorzyć i tak strasznie skrzywdzić. Wzruszał tylko ramionami, mówił, że widocznie jest prostakiem.

Od wczoraj moje myśli krążą tylko wokół niego.
Jak on mnie mógł tak skrzywdzić?! Jednego dnia mówić, że kocha, a drugiego odchodzić?! Zawalił mi się cały świat. Nie radzę sobie z tym wszystkim zupełnie. Czuję się taka słaba i zagubiona. Tęsknie już za nim! Wszystko dookoła kojarzy mi się z nim, z nami... To tak boli!
Jak on tak mógł, dlaczego? Przecież tak się kochaliśmy, obiecywaliśmy sobie miłość na zawsze.

Boję się. Nie dam rady bez niego. Był całym moim życiem. Podporą. Miłością.

Wszyscy dookoła mi mówią, że powinnam go olać po tym jak mnie potraktował. A ja cały czas łudzę się, że odezwie się za jakiś czas, że znów do siebie wrócimy, tak jak kiedyś... A może kiedyś do siebie wrócimy, odmienieni? A co ja zrobię jak znajdzie sobie inną? To byłby koszmar...

Dodam, że mam 17 lat, on 20.


Błagam Was o jakieś wparcie. Czuję, że nie mam nikogo.
Czuję się taka słaba bez niego. On był dla mnie wszystkim! A teraz bez niego, jak mam żyć?

Liczę na Was.

Pozdrawiam.
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Postprzez kajunia » 5 wrz 2009, o 13:39

Strasznie mi przykro że tak się stało, historia prawie jak u mnie. Jeżeli masz chęć napisz na priv. Dobrze to rozumiem, przeżyłam dokładnie to samo. Wtedy zawalił mi się świat, ale uznałam że lepiej będzie dla mnie jak odetnę go od siebie i z ręką na sercu powiem, że to była najlepsza decyzja w moim życiu i dziękuje temu człowiekowi, że mnie wtedy zostawił bo dzięki temu dziś jestem szczęśliwa. Masz wsparcie przyjaciół, kogoś z kim możesz się spotkać, pogadać, wyjść z domu? Czy nadal korzystasz z pomocy psychologa? Ściskam mocno i jestem z Tobą!
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez zizi » 5 wrz 2009, o 16:09

:pocieszacz:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Re: Zostawił mnie. Odszedł. Upokorzył.

Postprzez lili » 5 wrz 2009, o 23:58

nick napisał(a):A co ja zrobię jak znajdzie sobie inną? To byłby koszmar...
...Dodam, że mam 17 lat, on 20.
....
Czuję, że nie mam nikogo.
Czuję się taka słaba bez niego. On był dla mnie wszystkim! A teraz bez niego, jak mam żyć?


co zrobisz jak znajdzie sobie inną? będziesz żyła tak jak przed poznaniem jego. tak jak te dzielne kobiety z seksu w wielkim mieście. strata faceta to nie koniec świata, powie Ci to tutaj co najmniej 10 osób w tym ja :D
on najwyraźniej nie chce. ja na tekst, że "chcę się jeszcze wyszaleć" zareagowałabym " z Bogiem, szalej beze mnie bo ja już mam bardziej poważne plany", jeśli oczywiście takie masz?
wiem, że dostanę zjebkę od co najmniej połowy piszących, że znowu wszystko sprowadzę do Twojego wieku, ale NAPRAWDĘ jesteś bardzo młoda i całe życie przed Tobą. I dużo fajniejsi faceci.
Z tego co piszesz widać, że masz poukładane w głowie, jesteś jakaś taka ogarnięta i zebrana do kupy. Więc zrób z tego użytek i otrząśnij się jak najszybciej. Polecam dużo zajęć, teraz się bodajże szkoła zaczęła więc powinno być łatwiej, zajmij czymś myśli a najpóźniej na wiosnę pojawi się kolejny książę na białym koniu.

trzymaj się ciepło :)
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez kajunia » 6 wrz 2009, o 10:38

Lili jakie na wiosnę? :) Ja swojego obecnego poznałam w 4 dni po rozstaniu, które też było wtedy dla mnie koszmarem i myślałam, że tego nie przeżyję. I to było najlepsze co mogło mi się przytrafić bo teraz mam obok siebie chodzący ideał faceta. Jakbym to przegapiła zostając z poprzednim to straciłabym kolejne 3 lata albo i więcej i wiele cudownych rzeczy po prostu by mnie nie spotkało. Oczywiście warto najpierw przeboleć stratę i nie pchać się od razu w kolejne związki, ale też bez przesady. Najlepiej powiedzieć sobie- daję sobie czas na popłakanie tydzień, dwa a potem biorę się w garść i zaczynam żyć.
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez nick » 6 wrz 2009, o 11:48

Wiecie co mnie najbardziej boli?
To, że on tak obojętnie do tego podszedł.
To, że tak po prostu mógł mnie zostawić i upokorzyć.
To, że nie wiem od kiedy tak na prawdę przestało mu zależeć i od kiedy się mną bawił.
To, że ja mu podałam serce na złotej tacy, a on tego nie docenił.
To, że zachował się tak wtedy, kiedy mam najwięcej kłopotów.

Wczoraj myślałam nad tym. Doszłam do wniosku, że może to i lepiej. W ostatnim czasie byłam nieszczęśliwa i zalękniona o to, co z nami będzie dalej. Był hipokrytą, zachowywał się jak dziecko i nie dawał mi podstawowych rzeczy w związku - zainteresowania, opieki, troski.

Ale tęsknię. Przypominają mi się też dobre chwile i wtedy serce pęka mi na kawałki. Czasami też myślę, że może to ze mną jest coś nie tak - chłopak na początku tak o mnie dbał, a potem totalna olewka?

Pewna bliska mi osoba mi powiedziała, że on już dawno mógł podjąć decyzję o rozstaniu, tylko ja nie dałam mu odejść i nalegałam na staranie się o związek. Może i tak... Tylko po co mnie tyle czasu karmił kłamstwami :(

Boję się trochę tego, że będzie tak jak po ostatnim rozstaniu... Czyli najpierw będę czuła, że dobrze się stało, a potem pęknę i tęsknota mnie przerośnie :(

Boli! On już pewnie cieszy się wolnością, a ja muszę tęsknić i cierpieć :(
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 584 gości

cron