przez Tymczasem1972 » 5 wrz 2009, o 10:36
Dzięki za rady.
Co do demaskowania: ile razy wchodzę do pokoju widzę, że mąż ślęczy nad grą komputerową - ciągle tą samą. Zaraził się od syna i teraz wspólnie budują jakieś tam wioski, rekrutują wojska, napadają i grabią. Ot taka zabawa w necie dla dzieci i zdziecinniałych facetów. Dlatego jeszcze to toleruję - ponieważ uważam, że jest to jedna z niewielu aktywności, gdzie mój mąż robi coś wspólnie z synem - chociaż nie wiem komu to sprawia więcej frajdy.....
Zresztą nie mogę siedzieć non-stop przy kompie i kontrolować co robi, kiedyś trzeba coś zrobić, iść spać a on ciągle siedzi nawet do późna w nocy.
Spójrzmy prawdzie w oczy: jeżeli chce się znaleźć okazję żeby zajrzeć na portale społecznościowe to się znajdzie i można to bez problemu ukryć, tak abym nic nie wiedziała, wystarczy jedno szybkie kliknięcie. Tym bardziej teraz, po tej całej historii będzie ostrożny jak nigdy...
Co do przełamywania się:
jak już pisałam na początku od początku ciąży mój mąż odsunął się ode mnie całkowicie w szczególności fizycznie. Mam tu na myśli brak jakiegokolwiek kontaktu fizycznego np. dotyku o seksie nawet nie wspominając. Kiedy znalazłam zdjęcie rozebranej laski na necie przeprosił mnie, przytulił, był czuły, kochaliśmy się pierwszy raz od pół roku. Powiedziałam mu wtedy jak bardzo mi brakuje takiego kontaktu tzn. nawet niekoniecznie seksu, ale zwykłego przytulenia, chociaż od czasu do czasu....... NO i co z tego? Ano nic. Nie dosyć, że nie zerwał z rwaniem lasek na necie a wkrótce po tym umówił się z koleżanką ze swojej klasy, okłamując mnie to również nie zmienił podejścia do mnie. W sferze fizycznej nic się nie zmieniło. Dalej zasypiałam i zasypiam sama....
Dlatego uważam, ze powiedziałam już czego mi brakuje ale zostałam zignorowana i oszukana i nie mam zamiaru więcej powtarzać ani się prosić.
Ot co.
Zresztą może to dziwne, ale gdyby teraz próbował się ze mną kochać pewnie potraktowałabym to jako kolejne kłamstwo, oszustwo, próba przeproszenia, która nic nie znaczy, bo po tym będzie tak samo jak było.
Wiem , że to bez sensu bo z jednej strony chcę tego kontaktu a z drugiej chcę uniknąć zbliżenia z mężem.
Gdzieś w głębi serca jednak czuję, że powinno to wyglądać tak: najpierw budowanie zaufania poprzez rzeczy małe, codzienne (jak to nieszczęsne dźwiganie ciężkich siatek) a potem zbliżenie fizyczne. Sam kontakt fizyczny bez tej całej obudowy będzie dla mnie kłamstwem, drogą na skróty, łatwizną na którą idzie facet, któremu nie chce się bardziej postarać i który myśli: prześpię się z nią i będzie spokój na pół roku.
Ps: z z tym seksem nazwijmy go w ramach przeprosin po wyskoku było coś jak u Biscuit - niby wszystko ok, ale gdzieś pod skórą czułam, że nie wynika ze szczerego pożądania, ale jest jakiś taki wymuszony, sztuczny......