wyrwię sobie serce - wtedy znajdę wyjście

Problemy z partnerami.

Postprzez Ta Zła » 3 wrz 2009, o 16:17

Sama doświadczam problemu na podobnym podłożu…
Byłam tą trzecią, najpierw nieświadomie… i ten raz … świadomie…
Przeżywam to bardzo…


Zawsze … wręcz potępiałam kobiety, które wchodziły w „takie relacje” z zajęty mi mężczyznami…

Teraz doświadczyłam tego sama… jest mi z tym źle, ale … teraz jestem już daleka od potępiania kobiet które są… tkwią w tych układach…

Nie jestem w stanie wejść w ten układ ale przeżywam cały wachlarz emocji związanych z zaistniałą sytuacją. Targają mną tak sprzeczne uczucia, że czasami czuję jak kręci mi się w głowie… jak uchodzi ze mnie cała energia…

Mogę napisać jedynie, że czuję że nie warto iść w to dalej… że dziewczyny piszące tu na forum mają dużo racji…
Nie chodzi o ocenianie, nie chodzi też o to czy żona jest dla niego dobra czy zła, czy jest biedną ofiarą losu…

Ja nie chcę być tą trzecią… oczekuję od życia, od mężczyzny więcej, ja się nie godzę na to co mi oferuje mój Pan X

Pytanie na co Ty jesteś gotowa się zgodzić… ???
Czego oczekujesz od Twojego Pana X???
Co on jest w stanie CI zaoferować??? I czy to co Ci zaoferuje Tobie wystarczy???
Dziewczyny na forum pisały mi „TY TY TY TY”
Teraz ja Tobie napiszę ; TY TY TY TY TY TY !!!!!!!!
Ta Zła
 
Posty: 52
Dołączył(a): 20 sie 2009, o 21:05

Postprzez tenia554 » 3 wrz 2009, o 18:56

Ta Zła przytulam cię bardzo mocno.Ja nie potępiam za żadne postępowanie i nie dlatego że mi się wszystko podoba,tylko ilekroć się dziwiłam,byłam oburzona to właśnie za jakich czas przydarzały mi się identyczne historie..Dlatego teraz nie oceniam osoby lecz sytuację.

Ja myślę,że żadna kobieta nie jest przygotowana być tą trzecia,bo do końca wierzy że historia która jej się przydarzyła jest inna od wszystkich o których słyszała.A miłość która ją spotkała jest wyjątkowa,usunie wszystkie przeszkody,a potem ,potem proza życia.Dziewczyny nie wkręcajcie się,zasługujecie na to żeby być tą pierwszą i tą naj.Szukajcie wolnych facetów.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez zizi » 3 wrz 2009, o 19:05

dołączę się do dyskusji........

ja byłam tą "ŻONĄ"

mój ex już mąż......właśnie żalił się na mnie.....że jestem taka czy owaka....
:evil:
a ja stawałam na "głowie"....wymyślałam co by tu zrobić.....jaką być,żeby on mnie kochał........

a on.....oddalał się.....

czułam to od poczatku....

wcześniej byliśmy sobie bliscy,dużo wolnego czasu spędzalismy razem.....rowery,spacery,wyjazdy.....
codziennie jedliśmy razem kolację...a w nocy tuliliśmy się do siebie:))

zmieniło się to odkąd poznał"pocieszycielkę".....

przestał mieć czas i ochotę na cokolwiek ze mną.....
na poczatku udawał.....jadł w domu,spał,prał ciuchy
...ale przestał kochać się ze mną....po południami,wieczorami....w niedziele pracował :twisted: :roll:

ja czułam się odtrącona....niekochana....płakałam więc często przy nim....więc tym bardziej stawałam się nieatrakcyjna,bo zrzędząca.....

starałam się

dbałam o niego...
dbałam o siebie,żeby ładnie wyglądać....

niestety...byłam bez szans :cry: ...on...okłamywał mnie latami :cry: zakochał się w innej.....

nigdy wprost sam nie przyznał się,że mnie już nie kocha.....dawał złudne nadzieje.....

aż do dnia kiedy znalazłam stertę ich miłosnych listów....

nie mógł zaprzeczyć

jedynie wściekł się na mnie,że śmiałam je dotknąć..... :twisted:



rozwiedliśmy się................


w międzyczasie kochanka urodziła im dziecko....
a cały czas było niby,że on wyprowadził się z domu,żeby......pomyśleć...i odpocząć.....

chyba od mojej rozpaczy.....


teraz już trzy lata nie jesteśmy razem....
pół roku temu rozwiedliśmy się....


i jest ok:))

odpuściłam sobie go....odkochałam się....po to,żeby dalej żyć.....po to,żeby nie tkwić w depresji.....

jak wspomnę tamten czas,,,,,,,,,,,,,,,,mam żal o to,że mnie tyle lat zwodził....nie mam żalu,że odkochał się....ale mam żal,że kłamał patrzac mi prosto w oczy...nawet tydzień przed tym jak upewniłam się,że mnie zdradza....nie zdradził raz po "pijaku"..ale oszukiwał z premedytacją latami:((
i często patrzył jak ginę.....jak żebrzę o jego miłość....

to było straszne..... :cry: :cry: :cry: :cry:

ja walczyłam o rodzinę...o miłość....a on użalał się kochance jaka ta jego żona jest o k r o p n a

żałosne.........

tchórz...........

bo trzeba mieć odwagę,żeby szczerze porozmawiać o tym co się czuje....

i rozstać się z żoną.



ale tak swoją drogą układ :żona+kochanka musi być ciekawy,miły,fajny,,,,,,,,,,itd......skoro oni potrafią ciągnąć to latami.....

kobiety-kochanki wcześniej,czy później chcą deklaracji....

a oni......lawirują.....czerpiąc korzyści tu i tam :roll:


mnie ta historia z kochanką ex męża o mało nie zabiła.....

byłam już na dnie.....


podniosłam się.......

ale szkoda straconego czasu......
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Bianka » 3 wrz 2009, o 19:25

Zizi współczuję:(

Ja też byłam zdradzana, nie był moim mężęm wprawdzie ale byliśmy razem 3 lata, byłam z nim bardzo związana a zdradził mnie z moja jedyną koleżanką jaką wtedy miałam, z która robilam wszystko, uczylam sie, chodzilam do miasta itp itd, to tak jakby zdradzily mnie dwie bliskie osoby na raz:/

on ma teraz żonę którą zdradza i córeczkę...

tacy ludzie nigdy się nie zmieniają, jak to mawia moja przyjaciółka która tez zdradza: " kurestwo ma się we krwi..."
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Ta Zła » 3 wrz 2009, o 19:54

Ja tylko dodam …
Pisałam w swoim wątku.. nic nie wiedziałam o z ty iż mój Pan X jest w stałym związku 5 miesięcy mnie kłamał… wydało się … ale już włożyłam w tę relację jakieś emocje…

Od kiedy wiem raz dałam się ponieść emocjom…

Przeżyłam to bardzo szczególnie ze względu na jego partnerkę…

Czułam że ja skrzywdziłam… czułam się zła … gorsza…

To doświadczenie pokazało mi, że życia weryfikuje nasze zasady… sprawdza nas…
Myślałam że takie rzeczy przytrafiają się konkretnym dziewczynom tzn. „takim co się o to proszą”
Tak nie jest…

Moja relacja może nie zaszła „tak daleko” … dla mnie nie jest to jeszcze miłość… choć czuję „coś” do Pana X… bardzo wiele kosztuje mnie cała ta historia ale mam nadzieje że starczy mi sił na dotrzymanie słowa i trwaniu w postanowieniu: nigdy więcej!

… ale wiem, że inne kobiety … te które są bardziej zaangażowane.. że nie jest to takie proste… może mają mniej siły…

W nich też są emocje… one chcą wierzyć w te piękne słowa…

Tak jak napisała Tenia…” moja historia jest inna od wszystkich”, „ta miłość jest wyjątkowa”

Trzeba być w tym…


Żałosna szuka swojego sposobu na „otrzeźwienie”…
Ta Zła
 
Posty: 52
Dołączył(a): 20 sie 2009, o 21:05

Postprzez kasjopea » 3 wrz 2009, o 22:25

Tak sobie mysle ...piszecie ..niech odejdzie od zony niech zostawi rodzine jesli Cie kocha ale czy to jest takie proste.Sama nie wiem czy mialabym odwage będąc na miejscu faceta odejsć...nawet nie kochajac swojej żony(męża) mysle ze to nie jest takie proste.Wchodzimy w jakis związek zakladając że wszystko sie uda ,bedzie dobrze jednak czasami życie pokazuje co innego.Rodza sie kolejne dzieci... stwierdzamy ze jednak nasze oczekiwania sie nie spelnily ze popelnilismy kolejny życiowy blad.Spotykamy na swojej drodze osobe do ktorej cos zaiskrzylo i co?...zaczyna sie seria prawdziwych dramatow.Co zrobic jakiego dokonac wyboru ktore zlo będzie mniejsze dla mnie ,dla rodziny(dzieci) dla kochanki(kochanka)Co robić , jakie zachowanie będzie bardziej odpowiedzialne?Czasami moze być poprostu tak ze malżonkow łaczy wszystko oprocz milości-dzieci ,firma owszem ,jednak brakuje tego najwazniejszego ogniwa ktore ktore silnie laczy, nadaje sens związkowi. Odejść -mysle ze nie bo co powie rodzina w szerokim tego slowa znaczeniu jaka będzie opinia znajomych ,jak zareaguja rodzice z ktorych zdaniem powiedzmy bardzo sie licze.Jestem przeciez przykladnym ojcem(żona).!świat nie zrozumie ze to jest tylko milość!Tak poprostu nie powinno sie postepowac to niemoralne!W tym momencie pokrzywdzonych jest tak wiele osób kochanka(kochanek)bo zawsze bedzie na poboczu ,malzonek-ka bo zatracaja sie wiezi miedzy nimi ,dzieci bo rodzic może bardziej pochloniety swoimi dylematami moralnymi bardziej je zaniedbuje rekompensujac braki finansami.Mimo wszystko uwazam że brak takiej decyzji zeby oposcic malzonka jest jednak bardzo odpowiedzialny i jest dla tej osoby poswieceniem to nie tylko dla wygody ludzie tak postepuja.Napewno kazdy przypadek jest inny ale jestem pewna ze to nie jest takie proste-tak zwyczajnie odejść.Reasumujac jednak jest to uklad bardzo krzywdzacy ,niemoralny ,upokarzajacy niosacy wiele zla dlatych osob zdradzanych, zdradzajacych .....to bardzo trudne gdyby ludzie potrafili kochac tylko rozumem :wink:
Avatar użytkownika
kasjopea
 
Posty: 673
Dołączył(a): 17 maja 2009, o 11:39

Postprzez cvbnm » 3 wrz 2009, o 23:02

tak czy owak...
wspolczuje dziewczynom... ze zyja zludzeniami i wyobrazeniami

bo romans wlasnie tym jest
komunikatem: nie jestes partnerka, nie jestes kobieta z ktora chce byc. jestes moim marzeniem, snem, urojeniem,nierealna zjawa, moim odlotem...

a romantyczki tez nie bardzo chca byc partnerkami,ale chca odlotowego seksu, maksymalbego napiecia, buzowania emocji.

to fajne dopoki sie nie zaczyna wierzyc w te odloty....

i trudno sie przebudzic do rzeczywistosci....
cvbnm
 

Postprzez zizi » 3 wrz 2009, o 23:12

Kasjopea....więc lepiej jak taki kaktus latami...albo do końca życia miałby oszukiwać żonę żyjąc na boku z kochanką :?:

to miałoby być lepsze :?:

dla kogo :?:

dla niego??.....

chyba nie dla zdradzanej żony :evil:
ona miałaby tak wciąż żyć ,,,,,,niekochana.....nieprzytulana.....samotna......

:?: :?: :?: :?:

bo co powie rodzina...sąsiedzi....

straszne!!!!!!!!!!!!!!

nie mieści mi się to w głowie


prżeżyłam kilka takich niby lat :cry: sama się sobie dziwie jak przetrwałam....nie dałabym rady dłużej........

wybacz......ale Ty chyba teoretyzujesz.......

a tak na prawdę życie zwaryfikowałoby Twoje postępowanie Kasjopeo
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez kajunia » 3 wrz 2009, o 23:15

Ja na dzień dobry czuję do takich lawirantów i oszustów wręcz obrzydzenie i współczuję tym żonom, że tak im się kiepsko trafiło, a co tu dopiero mówić o zakochaniu się w kimś takim... Nie rozumiem tego ani trochę. Fakt że facet szuka sobie kochanki jest dla mnie mniej więcej tak samo atrakcyjne jak to, że się nie myje i śmierdzi. Strasznie mnie to jakoś zasmuca, bo ja z kolei jestem właśnie takim "dzieckiem", a moja mama była taką "żoną". Dziś do mojego ojca czuję tylko wstręt, ale chyba większy do tamtej bo z mojego punktu widzenia jako dziecka wtedy to ona weszła w naszą rodzinę i wszystko się popsuło. Ojciec też jej ściemniał jak to mu źle w domu a to wszystko guzik prawda bo pamiętam jak było.
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez cvbnm » 3 wrz 2009, o 23:25

mysle tez ze zdarza sie iz ludzie bedac w jakims zlym zwiazku natrafiaja rzeczywiscie na kogos z kim moga byc. znam tez takich. i oni od poczatku buduja to tak, zeby skonczyc stare i wejsc w nowe.

brak decyzji... i chwiejne gadki... przy nie wiem jakim odlocie nie zmienia nic...
chyba zeczeka sie na "cud"(ciaza) i sie juz "musi" cos zmienic....


tak mi sie wydaje...
ze wlasnie te okresy zawieszenia, 'nie -wiadomo", ... "czekania".... buduja zycie wyobrazeniowe... zycie 'znakami"-
zadzwonil... a to oznacza, ze chyba jednak mu zalezy...
itp

i to juz urojenia, umyslowe gierki, zupelnie jak stany chorobowe...

(cha cha tymczasem samapisze jak w transie, bo mam jakis szum w glowie od zapalenia ucha.. ... no i przesadna wrazliwosc, moze nawet drazliwosc... )
Ostatnio edytowano 3 wrz 2009, o 23:30 przez cvbnm, łącznie edytowano 1 raz
cvbnm
 

Postprzez kasjopea » 3 wrz 2009, o 23:29

ZIZI teoretyzuje oczywiscie bo tez czesto sie zastanawiam jak to naprawde jest.Wiem jednak jedno ze zona jest zawsze ta najwazniejsza. Wyobraz sobie sytuacje gdzie topi sie zona faceta(mateka jego dziecka) i kochanka.Jak sadziesz ktora z nich bedzie ratował? Jakie zachowanie bedzie bardziej odpowiedzialne jesli mozna to tak nazwać?Moze wlasnie dla tego nie odchodza od swoich rodzin pomimo ze nie kochaja.Nie pisze tu oczywiscie o zwykłych dupkach ktorzy skacza z kwiatka na kwiatek. Myśle tez o solidarnosci jajnikow i sorry bardzo pewnie Ktos mnie zjedzie ale mam to zwyczajnie w dupie bo jaka mialabym gwarancje ze inna kobieta tez sie ze mna solidaryzuje? Nie zmienia to jednak faktu ze nigdy nie mialabym odwagi rozbic malzenstwo gdyz nie buduje sie swojego szczęścia na nieszcześciu innych....
Avatar użytkownika
kasjopea
 
Posty: 673
Dołączył(a): 17 maja 2009, o 11:39

Postprzez zizi » 3 wrz 2009, o 23:47

ratowałby kochankę..................

ją kocha........
ona jest matką ich nowego dziecka.....


żona wcale nie jest najważniejsza!!!!!!!!! :evil:


ehhhhhh

życie
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez żałosna » 4 wrz 2009, o 08:17

Macie rację
Dziękuje Wam za to , budujecie we mnie odwagę i dajecie mi siły .

Myślałam, że moja sytuacja jest wyjątkowa,inna niż wszystkie, ale powoli zaczynam w to wątpić. Teraz czuję jedynie wstyd..
żałosna
 
Posty: 18
Dołączył(a): 2 wrz 2009, o 13:03

Postprzez anna maria » 4 wrz 2009, o 08:24

Niepotrzebny wstyd. Taka sytuacja się zdarzyła i już. Ważne ,żeby zrozumieć.
Kiedyś ,dawno i mnie zdarzyło się przez moment być tą drugą, ale miałam świadomość, że nie mogę liczyć na nic więcej.
Co z tego i tak miałam nadzieję, chciałam , czegoś więcej.
anna maria
 
Posty: 554
Dołączył(a): 15 lis 2008, o 17:00

Postprzez żałosna » 4 wrz 2009, o 08:25

I jak to zakończyłaś?
żałosna
 
Posty: 18
Dołączył(a): 2 wrz 2009, o 13:03

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 375 gości