kochając innych,kochając życie-czy nauczę się kochać siebie?

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Postprzez biscuit » 2 wrz 2009, o 03:28

a może to jest tak, że bycie w satysfakcjonującej relacji miłosnej pomaga nam pokochać siebie

że może od drugiego końca też można wystartować do miłości, że nie trzeba koniecznie zaczynać od stuprocentowego pokochania siebie samego

bo miłość partnera daje nam poczucie bycia akceptowanym takim, jakim się jest, daje nam bezpieczne warunki i odwagę do tego, żeby móc popróbować pobyć sobą, takim jakim się jest

więc próbujemy być sobą w tych bezpiecznych warunkach, dostajemy akceptację, więc próbujemy coraz odważniej, akceptacja trwa nadal, więc zaczyna się nam to podobać, uwalniamy swój potencjał, zdejmujemy okowy i naprawdę sie w tym byciu sobą rozsmakowujemy, zaczynami siebie najpierw lubić takimi nowymi, otwartymi a potem może i nawet kochać

może właśnie łatwiej nam nauczyć się kochać siebie w otoczeniu miłości i akceptacji z zewnątrz, niż w uczuciowej próżni?
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez tenia554 » 2 wrz 2009, o 08:00

Biscuit zgadzam się z tobą.Ale gdyby tak było wokół to wszyscy potrafilibyśmy kochać siebie,wszyscy znależliby swoje miejsce na ziemi nie przeszkadzając nikomu.Nie byłoby norm,schematów ,ideałów do których zmierzamy,albo uciekamy.Akceptowani przez wszystkich nie marnowalibyśmy energii na budowanie swojego ja.Bylibyśmy cząstką całości ,ale nie jesteśmy i problem w tym jak poczuć się dobrze ze swoimi słabościami i wadami,które niestety musimy zaakceptować,albo polubić.Ale jest to możliwe.Ja sobie mówię ;co z tego że są ładniejsi,mądrzejsi itd,ale nikt nie jest mną.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez ewka » 2 wrz 2009, o 17:34

powiadają - "nie można kochać innych nie kochając wpierw siebie"

Tak powiadają... ja myślę, że tu chodzi o to, że takie kochanie jest bardziej niezależne, niczego "nie załatwia" i nie uzupełnia żadnych braków. Taka właśnie miłość powinna być. Taka, o której pisali, że "cierpliwa jest, łaskawa... itd". Jeśli nie ma niezależności, jeśli coś "załatwia" i coś uzupełnia... to może w tym być sporo domieszek i ten pokochany człowiek jest takim "dostarczycielem".

biscuit napisał(a):a może to jest tak, że bycie w satysfakcjonującej relacji miłosnej pomaga nam pokochać siebie

Na pewno może pomóc. I może niekoniecznie musi to być tylko i wyłącznie relacja miłosna... każda dobra relacja może pomóc. Taka, w której czujemy przede wszystkim akceptację nas, jako osoby. I kiedy spotykamy się z szacunkiem, szczerością i tym wszystkim, czym charakteryzują się normalne, dobre relacje i przegonią to, czym zatruty został organizm... można "przesiąknąć" tym, w czym nas rzucano... WIEDZĄC gdzieś tam w środku, że to nieprawda, bo jednak jesteśmy np. akceptowani i lubiani. I są na to dowody w codziennym życiu. Ja tak myślę sobie, że to jest taka zakleszczona sprzeczność... i cały pikuś polega na tym, by to odkleszczyć.

A gdzie się podziałaś, Droga Nasza Iksie?

:kwiatek2:

Jak będzie Iks w rodzaju żeńskim? Iksica? Iksik? Niewiadoma? Ha, to tak dla rozluźnienia:)


cvbnm napisał(a):czy upadam, czy nagle wzlatuje, jest bez znaczenia

Tak myślę, że tkwi w tym jakieś niebezpieczeństwo... poddawanie się fali. Bierność?

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez cvbnm » 2 wrz 2009, o 18:55

cvbnm napisał/a:
czy upadam, czy nagle wzlatuje, jest bez znaczenia

Tak myślę, że tkwi w tym jakieś niebezpieczeństwo... poddawanie się fali. Bierność?


nie. obserwacja. chyba....
cvbnm
 

Postprzez ewka » 2 wrz 2009, o 19:00

A coś z niej wynika?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez cvbnm » 2 wrz 2009, o 19:14

no poki co ze zarowno wzlot jak i upadek przemijaja cha cha...
wynika, ewo..
ale to zbyt intymne
cvbnm
 

Postprzez ewka » 2 wrz 2009, o 19:21

cvbnm napisał(a):ale to zbyt intymne

Rozumiem. Przemilczmy więc... najważniejsze, że wynika;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Filemon » 2 wrz 2009, o 19:24

biscuit napisał(a):a może to jest tak, że bycie w satysfakcjonującej relacji miłosnej pomaga nam pokochać siebie

że może od drugiego końca też można wystartować do miłości, że nie trzeba koniecznie zaczynać od stuprocentowego pokochania siebie samego

bo miłość partnera daje nam poczucie bycia akceptowanym takim, jakim się jest, daje nam bezpieczne warunki i odwagę do tego, żeby móc popróbować pobyć sobą, takim jakim się jest

więc próbujemy być sobą w tych bezpiecznych warunkach, dostajemy akceptację, więc próbujemy coraz odważniej, akceptacja trwa nadal, więc zaczyna się nam to podobać, uwalniamy swój potencjał, zdejmujemy okowy i naprawdę sie w tym byciu sobą rozsmakowujemy, zaczynami siebie najpierw lubić takimi nowymi, otwartymi a potem może i nawet kochać

może właśnie łatwiej nam nauczyć się kochać siebie w otoczeniu miłości i akceptacji z zewnątrz, niż w uczuciowej próżni?


a to mi się wydaje bardzo ciekawy punkt widzenia i... wart wypróbowania w praktyce! :) :kwiatek2:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez wuweiki » 2 wrz 2009, o 21:58

---------- 21:57 02.09.2009 ----------

tenia554 napisał(a):gdyby tak było wokół to wszyscy potrafilibyśmy kochać siebie,wszyscy znależliby swoje miejsce na ziemi nie przeszkadzając nikomu.Nie byłoby norm,schematów ,ideałów do których zmierzamy,albo uciekamy.Akceptowani przez wszystkich nie marnowalibyśmy energii na budowanie swojego ja.Bylibyśmy cząstką całości ,ale nie jesteśmy i problem w tym jak poczuć się dobrze ze swoimi słabościami i wadami,które niestety musimy zaakceptować,albo polubić.Ale jest to możliwe.Ja sobie mówię ;co z tego że są ładniejsi,mądrzejsi itd,ale nikt nie jest mną.

"Bylibyśmy cząstką całości, ale nie jesteśmy" ...a jednak myślę, że jesteśmy, tylko zapominamy o tym.... patrzymy w innym kierunku.. przez filtry naszych umysłów - myśli, wyobrażeń, nawyków, emocji, zniekształceń...
to zupełnie trafne spostrzeżenie "ilu ludzi tylu bogów" ... ile umysłów, tyle obrazów rzeczywistości...

ewka napisał(a):Taka właśnie miłość powinna być

ja nie wiem jaka powinna być miłość... właściwie nic o miłości powiedzieć nie potrafię.... jedynie jej doświadczam

biscuit napisał(a):a może to jest tak, że bycie w satysfakcjonującej relacji miłosnej pomaga nam pokochać siebie

myślę, że może tak być... bycie w prawdziwie miłosnej relacji może być najlepszą lekcją ...

---------- 21:58 ----------

serdeczności kochani.
wuweiki
 

Postprzez biscuit » 3 wrz 2009, o 01:31

cvbnm napisał(a):no poki co ze zarowno wzlot jak i upadek przemijaja cha cha...


cvbnm, Ty się tak nie śmiej
bo to co napisałaś, to czasem jedyna prawda, która ratuje mnie przed samą sobą

kiedy jest mi tak bardzo źle, że chciałabym przestać istnieć, powtarzam to sobie jak mantrę
że to co teraz czuję, przeminie, że ma swój początek, środek i koniec
że teraz jest najpewniej apogeum, ale to oznacza, że jutro powinno być już lepiej... tylko przeczekać trzeba

cvbnm napisał(a):nie. obserwacja. chyba....


dziwne...
kiedy jest mi źle, bywa, że stosuję taki argument

przeżywaj, obserwuj, całkiem jakbym się wypreparowywała z siebie, jako materiał do obserwacji

łagodzi to stany ostre, podmiot staje równocześnie obiektem
kręci mnie ideeologia poznania i doświadczenia

bredzę chyba, ktoś rozumie :)

x-yam napisał(a): ja nie wiem jaka powinna być miłość... właściwie nic o miłości powiedzieć nie potrafię.... jedynie jej doświadczam


też nie wiem
upieram się ciągle, że czuję, że doświadczam
choć do "zdrowego" opisywanego wzorca to nijak nie pasuje

jestem dda, opisy innych, jak wyglądać powinna miłość, są dla mnie martwe, czytam, przyswajam je, ale nie wpływają na moje odczuwanie
widać we mnie nie ma tego zdrowego wzorca, choć nad tym pracuję usilnie

instyktownie, tak nazywam na razie to, co czuję
trudno, najwyżej potem zweryfikuję swoje odczuwanie i powiem
"myliłam się, tamto nie była miłość" :)
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez cvbnm » 3 wrz 2009, o 08:06

biscuit, za duze znaczenie ma milosc... milosc ... nie jest miara wszechrzeczy.

ostatnio przeczytalam, ze milosc potrzebna jest do rozwoju (duchowego)
jak czytam Twoje opisy "pozadanie",to mysle, no nie, przeciez ta dziewczyna opisuje sens medytacji. (a to jest ze niby ja nie wazne, tylko TY, w medytacji zatracamy "ja" , ego, bo to iluzja, wmilosci tez zatracamy... no i potem co bez tego poczac???)
i ze milosc wlasnie po to jest, zeby wzbudzic pragnienie tego stanu.
no , opinia... nie wiem... czy dyskutowac... ale mozna sie zastanowic

ogniwem potrzebnym "po" jest swiadomosc

po to ci potrzebne te meczarnie i dylematy

no tak pomyslalam...
co poczne,ze tak wlasnie mysle?

swiadomosc, to jest zglebienie sie w sobie...
odnalezienie glebokiego, prawdziwego ja,jazni. to integracja ... ucentrowienie sie

tak ja w kazdym razie sadze

no tak mi sie uklada w e lbie...
moze to nie jest powszechna prawda,ale moja, tak.
cvbnm
 

Postprzez wuweiki » 3 wrz 2009, o 08:08

---------- 08:07 03.09.2009 ----------

biscuit napisał(a):bredzę chyba, ktoś rozumie

a nie wiem czy rozumiem :-) a jednak nie dostrzegam bredni...
lubię Ciebie czytać.... to takie szczere, z serca bardzo - tak odbieram i bardzo to dla mnie cenne.. dziękuję.

---------- 08:08 ----------

Cvbnm serdeczności! :-)
wuweiki
 

Postprzez sikorkaa » 3 wrz 2009, o 11:35

http://www.youtube.com/watch?v=QTwbj-xyZVk z dedykacja dla Ciebie iksi :kwiatek: :serce2:
sikorkaa
 

Postprzez pukapuk » 3 wrz 2009, o 11:53

Witam panią x -yam :lol:
napisałaś ;to zupełnie trafne spostrzeżenie "ilu ludzi tylu bogów" ... ile umysłów, tyle obrazów rzeczywistości...
A ja myślę że na początku załatwiania spraw z przeszłości nie ma co się za bardzo rozpędzać w filozofii i próbować " złapać " istotę miłości. RZECZY PIERWSZE to jest podstawa ! Każde działanie przynosi skutek jeżeli jest uporządkowane. Jestem do 5 miesięcy w terapii DDA i dopiero po takim czasie zrozumiałem po co się tam zgłosiłem a doszło to do mojej łepetyny dopiero wtedy gdy skończyłem myśleć kategoriami głębszej filozofii. Pierwsze to uporanie się z krzywdą jaką gdzieś tam zaznałem, nazwanie jej i zrozumienie jakie z tego tytułu poniosłem straty . Drugie to zrozumienie że ojciec alkoholik to człowiek chory tak samo jak i JA . On też czegoś nie dostał więc i mi nie za bardzo co miał dać a JA w konsekwencji nie umiałem dać tego swoim dzieciom. Uznanie własnych ograniczeń, niedoskonałości zaakceptowanie stanu na teraz to RZECZY PIERWSZE. Wybaczenie to jest podstawa i siła bo łatwo jest spieprzyć sobie resztę życia żyjąc przeszłością która się dokonała i nie mam na nią wpływu. Ale na jedno mam wpływ na przyszłość . JUTRO JEST KOLEJNY DZIEŃ Z RESZTY MOJEGO ZYCIA i tylko od mojego nastawienia zależy czy pozwolę by przeszłość ,krzywdy i czarne ludy w mojej głowy dojdą do głosu.
Po mojemu TAK to wygląda . I jest to moje zdanie z którym nie mam zamiaru polemizować hi hi hi !!! 8)
pukapuk
 

Postprzez wuweiki » 3 wrz 2009, o 12:25

Pukapuk ja nawet nie mam zamiaru z Tobą polemizować :-) bo się z tym zgadzam...
jednak teoria to jedno, praktyka - drugie. Ty masz za sobą długi czas terapii.... ja dopiero zaczynam...
Każda droga, każde życie, każdego historia - są inne.... nie da się ich traktować tak samo.... dlatego ważna jest w terapii, moim zdaniem, poza spotkaniami w grupie terapia indywidualna - taka mała dygresja przy okazji.
Co do miłości.... to nie jest dla mnie filozofia... już o tym pisałam w innym wątku.... miłości doświadczam, nie umiem zaś o niej nic powiedzieć... nie szukam jej istoty, ponieważ doświadczam jej :-)
filozofia to dywagowanie gdy się istoty nie dotknęło ...tak z mojego doświadczenia... doświadczanie nie potrzebuje filozofii.
to, czego bardzo chcę to końca udręki płynącej z mojej głowy - z przeszłości.... tego zakodowanego przez lata skryptu...
"JUTRO JEST KOLEJNY DZIEŃ Z RESZTY MOJEGO ZYCIA" ... tu się troszkę przyczepię ;-) bo dla mnie kolejny dzień mojego życia trwa teraz.... a jutro będzie futro ;-)
"tylko od mojego nastawienia zależy czy pozwolę by przeszłość ,krzywdy i czarne ludy w mojej głowy dojdą do głosu. " też tak myślę :-)
uściski :-)
wuweiki
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 24 gości