Małżeństwo a internetowe znajomości

Problemy z partnerami.

Postprzez Tymczasem1972 » 1 wrz 2009, o 22:16

To jest niestety tak - będąc młodym małżeństwem prosiłam mojego męża o pomoc w różnych rzeczach, ale nie doczekawszy się jej natychmiast (mój mąż ma raczej powolną naturę) wolałam zrobić sama niż czekać/prosić w nieskończoność. I tak pozostało. Błąd, który mści się do dziś. Kobieta robi sama, bo proszenie faceta o pomoc to strata czasu, energii, nerwów.......
Nie mówię, że kiedyś mi to nie przeszkadzało, bo przeszkadzało zawsze. Ale po ostatnich wydarzeniach po prostu nie mogę tego znieść i już. Być może dopiero teraz znalazłam sobie na tyle odwagi, żeby to zmienić a przynajmniej próbować zmienić.
Być może dopiero teraz dopuściłam do siebie prawdę, której dla świętego spokoju starałam się nie widzieć przez te wszystkie lata.


Pozdrawiam

T.
Tymczasem1972
 
Posty: 45
Dołączył(a): 10 sie 2009, o 10:50

Postprzez moniaw-w » 1 wrz 2009, o 22:46

Postawilam sie na miejscu tego mezczyzny:

Zrezygnowalem z internetu = zalezy mi = oczekuje na to, zebys to docenila

W zamian on dostaje prenensje o powiedzmy niepozmywane naczynia

Wiec co sie bedzie staral, odda sie dawnym uciechom, w koncu i tak jest 'ten najgorszy'...

Moim zdaniem wygodnictwo partnera nie wplywa na zaufanie w zwiazku. Internetowe znajomosci - tak.

Moim zdaniem, jesli tych problemow sie tyle namnozylo, to trzeba je jakos rozwiazac po kolei, a nie wszystkie razem...
Avatar użytkownika
moniaw-w
 
Posty: 146
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 20:03

Postprzez biscuit » 2 wrz 2009, o 02:32

moniaw-w napisał(a):Zrezygnowalem z internetu = zalezy mi = oczekuje na to, zebys to docenila



rozumiem, że Tymczasem ma okazać dodatkowe względy mężowi z tego tytułu, że zrezygnował z panienek z netu, żeby poczuł się doceniony?

i uważać, żeby nie nałożyć na niego zbyt wielu obowiązków, bo gotów jeszcze się załamać pod ich ciężarem i na przykład znowu wrócić do panienek?

co z tego, że Tymczasem jest w ciąży, powinna dalej sama harować w chacie, żeby jej mąż nie był zbyt obarczony obowiązkami, celem zapewnienia mu najbardziej komfortowych warunków do przeżywania straty, żałoby po utraconych flirtach netowych

oczywiście ironizuję...

skoro Tymczasem nabrała odwagi do mówienia własnym głosem o swoich potrzebach, oczekiwaniach, to czemu by przy tej okazji nie podzielić tak obowiązków domowych, żeby było sprawiedliwie, żeby żaden z partnerów nie był nadmiernie obciążony?

nie zapominajmy o rzeczach ważnych
mąż Tymczasem twierdzi, że ją kocha, że kocha rodzinę
Tymczasem jest w ciąży, należy się jej pomoc
rozmawiamy tutaj o pomocy kochanej osobie, będącej na dodatek w ciąży z naszym dzieckiem
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez moniaw-w » 2 wrz 2009, o 10:36

biscuit napisał(a):
moniaw-w napisał(a):Zrezygnowalem z internetu = zalezy mi = oczekuje na to, zebys to docenila



rozumiem, że Tymczasem ma okazać dodatkowe względy mężowi z tego tytułu, że zrezygnował z panienek z netu, żeby poczuł się doceniony?

i uważać, żeby nie nałożyć na niego zbyt wielu obowiązków, bo gotów jeszcze się załamać pod ich ciężarem i na przykład znowu wrócić do panienek?



Nie, nie chodzi mi o to, zeby teraz wysylac mu kwiaty za to, ze sie za tylkami juz nie ugania.

Powiem krotko - u mnie taki facet nie mialby szans na nic... za duzo mam doswiadczenia z 'draniami' ;)

Chodzi mi o to, ze jesli Tymczasowa podjela decyzje i postanowila dac mu szanse, to musi miec swiadomosc, ze jesli cos sie psulo latami, to nie naprawi sie tego w ciagu jednego dnia...

I NIE TYMI METODAMI, KTORYMI SIE TO POPSULO... (np. nie proszenie o pomoc)

Rozumiem, ze jest teraz rozgoryczona, ze kurtyna opadla i widzi swojego meza takim, jaki jest, rzeczy, ktore wczesniej nie przeszkadzaly tak bardzo, teraz doprowadzaja do szewskiej pasji.

Napisala tez, ze nie jest z tych, ktore wydaja komendy - ale dlaczego po prostu nie poprosic o pomoc?
Przeciez on wzial sie za cos sam z siebie, wiec potrafi, prawda?

Wydaje mi sie, ze do tej pory glownym problemem byly te internetowe znajomosci. Czy Tymczasowa usiadla kiedys spokojnie z jej mezem, powiedziala, czego oczekuje od niego, ale chodzi mi o caloksztalt tego zwiazku... Wiecie, taka normalna rozmowa, bez zalu, itd.
No bo jak daleko zajdzie sie samym obrazaniem i czekaniem 'az sie domysli'?

Gdyby Tymczasowa podjela decyzje o odejsciu od niego, sprawa wygladalaby zupelnie inaczej. Ale ona chce z nim byc. I to bedzie praca z dwoch stron, niestety.
Avatar użytkownika
moniaw-w
 
Posty: 146
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 20:03

Postprzez cvbnm » 2 wrz 2009, o 10:55

"I to bedzie praca z dwoch stron"

no facet sie jak na razie nie napracowal
i jeszcze trzeba chodzic jak wokol jajka, bo sie w sobie zamknie, z powodu pretensji

ja bym tam jednak nim potrzasnela. chocby po to zeby sie ocknal i pojal ze nie wystarczy usunac konta NK zeby zalatwic sprawe. ze tu chodzi o cos wiecej....
cvbnm
 

Postprzez moniaw-w » 2 wrz 2009, o 12:18

---------- 11:56 02.09.2009 ----------

cvbnm napisał(a):"I to bedzie praca z dwoch stron"

no facet sie jak na razie nie napracowal
i jeszcze trzeba chodzic jak wokol jajka, bo sie w sobie zamknie, z powodu pretensji

ja bym tam jednak nim potrzasnela. chocby po to zeby sie ocknal i pojal ze nie wystarczy usunac konta NK zeby zalatwic sprawe. ze tu chodzi o cos wiecej....


caly czas pisze o tym 'czyms wiecej'

a 'praca z dwoch stron' - chodzi mi o to, ze Tumczasowa bedzie musiala znalezc inny sposob na to, zeby on jej zaczal pomagac, jesli dotychczasowe (ktorych raczej nie bylo moim zdaniem) nie przyniosly rezultatow...

---------- 12:18 ----------

wiecie co, historia mojej przyjaciolki:

Sa z mezem od szkoly sredniej, szybko sie pobrali. On wiecznie gdzies, wracal po polnocy, bo sie firma zajmowal, ona samotna w naprawde cudnym domu. Kilka lat temu - ona w delegacji, on przyprowadzil sobie babe do ich wlasnego lozka. Ona go kochala, ale wniosla sprawe o rozwod. On zrobil z jej zycia pieklo, potem ona z jego. Ona chciala z nim byc, chciala, zeby on COS zrobil, ale on sie tylko wypinal: 'przeciez Ty chcesz sie rozwiesc, nie ja'. Zranil ja w najbardziej paskudny sposob, w jaki mezczyzna moze zranic kobiete i jesze mial pretensje, ze ona zlozyla wniosek do sadu.
Siedzialam wiele razy z nia i zastanawialam sie: Boze, czemu wy jeszcze jestescie razem? Rozwod odroczyli, zyli obok siebie, ona wiecznie na telefonie i wiecznie z pretensja do niego. Rozumialam, ze ja skrzywdzil, ale rozumialam tez jego, ze on nie chce wracac do domu, bo po co...? Zapytalam sie jej: czy on ma Ci teraz do konca zycia placic za to?
Nie wiem kiedy, ale wszystko sie zmienilo. Ona mi powiedziala, ze przestala sie czepiac. Zaskoczona, ze on teraz wraca do domu. Ze on nie chce grzebac przy samochodzie/zajmowac sie firma, tylko woli byc z nia. Zaczely sie wspolne wakacje, wyjazdy, on przestal sie ogladac za babami, na co wiecznie sie skarzyla.
Starali sie o dziecko, moja przyjaciolka ma termin na pazdziernik :). Powiedziala mi, ze jest z nim szczesliwa, ze jest tak, jak zawsze chciala, zeby bylo.

Pisze po to, bo wiem, ze 'kopnij go w tylek' to nie zawsze najlepsza rada. Ze mozna duzo przejsc, jesli dwie strony chca, ale obydwie strony musza skonczyc ze schematami, ktore nie przyniosly nic dobrego...
Avatar użytkownika
moniaw-w
 
Posty: 146
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 20:03

Postprzez caterpillar » 2 wrz 2009, o 12:41

Tymczasem wychodzi na to ,ze w
Waszym zwiazku problem to nie tylko inne kobiety ale tez cos co potocznie zwiemy partnerstwem, wspieraniem sie w roznych sprawach nawet tych najbardziej banalnych.
Odnosze wrazenie ,ze do tego dochodzi u ciebie ten tzw kompleks sprzataczki hmm?
Dlatego raza mnie powiedzonka w stylu "trzeba go/ja wychowac" i cvbnm ma tu racje.

nie wiem na jakim poziomie intelektualnym trzeba byc zeby nie wpasc na to,ze zonie trzeba pomoc..no chyba ,ze ma ja sie w nosie :?

Wiec tez jestem za mocnym wstrzasem..moze nawet kopem na ockniecie z letargu :wink:

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez cvbnm » 2 wrz 2009, o 13:40

ja tylko chce zapytac, tymczasem czy faktycznie masz pretensje i wyrzuty do meza, ?moze po prostu sie zle czujesz, a nie ze go maltretujesz wyrzutami...?
ja nie odnosze wrazenia, jakoby facetowi bylo za duzo pretensji i klotni...
cvbnm
 

Postprzez Tymczasem1972 » 2 wrz 2009, o 14:21

Dochodzę do wniosku, że osoby, które radzą mi potrząsnąć mojego męża/kopnąć go w celu wyjścia z letargu mają najprawdopodobniej najwięcej racji.

Wczoraj mój mąż po przyjściu z pracy poza przywiezieniem paczki z poczty i podgrzaniem zupy (dla siebie) nie zrobił nic. Przesiedział cały dzień, wieczór i pół nocy przed komputerem z przerwą na kolację i krótką rozmowę ze mną i z dzieckiem. Jak zwykle zasypiałam w pustym łóżku a nasz syn jak zwykle widział tatusia pogrążonego w wirtualnym świecie.

I to by było na tyle, jeżeli chodzi o deklarowaną w liście do mnie chęć poprawy.

To chyba rzeczywiście jest tak, że on uznał, że zrobił już wszystko (skasował konto na nk), żeby zasłużyć sobie na pełne uznanie i zaufanie i dalej wcale nie ma zamiaru nic więcej robić. A skoro tak mam dwa wyjścia:

- albo upomnieć się o swoje czyli: napisać kolejny list z wypisanym zakresem obowiązków, które mam zamiar egzekwować od niego, skoro nie łaskaw się domyślić,

- kopnąć gościa w tyłek (kazać wynieść się z domu) i zobaczyć co się podzieje: tzn. czy się zaprze i nie wyniesie a ponad to zacznie się domyślać....

Najlepsze jest jednak to, że kiedy próbuję mu powiedzieć, że według mnie robi stanowczo za mało, to się rzuca i obraża jak małe dziecko i mówi, że nie warto się starać bo i tak nie zauważam jego starań a poza tym on się nastara a potem będzie jak z budową domu.... itd. Kiedy proszę o pomoc, to znowu nie mogę się jej doczekać i tak w kółko.
Nie wiem jak do niego dotrzeć, żeby trafiło.


Ps. też mam termin na październik :-), tyle, że gdybym wiedziała przez co będę przechodzić to nie byłoby żadnych terminów......
Tymczasem1972
 
Posty: 45
Dołączył(a): 10 sie 2009, o 10:50

Postprzez cvbnm » 2 wrz 2009, o 14:45

mam wrazenie zescie sie mineli jakis czas temu
i bylo 'dobrze" poki sie nie odzywalas.....

mysle ze czas na gre w otwarte karty
wyjasnijcie sobie jakie macie oczekiwania w tej chwili co do zwiazku

list chyba dobry pomysl, jakis bilans, refleksje...
nie tylko lista wymagan...
ale po prostu wizja i obraz waszego zwiazku,jak ty to widzisz co cie boli i co bys chciala zmienic........?
cvbnm
 

Postprzez Tymczasem1972 » 2 wrz 2009, o 15:28

cvbnm - ja nie należę do tych co łażą za facetem z wyrzutami i trują mu za uszami. Ja jestem z tych co się zamykają w sobie, milczą i robią swoje. Wolę milczeć niż się kłócić i to chyba mój błąd.
Tymczasem1972
 
Posty: 45
Dołączył(a): 10 sie 2009, o 10:50

Postprzez cvbnm » 2 wrz 2009, o 15:38

milczysz ale nie robisz swoje.tylko "jego". odrabiasz jego lekcje.
zeby uniknac konfliktu, otwartego, wolisz sie sama meczyc...
jakos tak?
cvbnm
 

Postprzez moniaw-w » 2 wrz 2009, o 15:42

Tymczasem1972 napisał(a):cvbnm - ja nie należę do tych co łażą za facetem z wyrzutami i trują mu za uszami. Ja jestem z tych co się zamykają w sobie, milczą i robią swoje. Wolę milczeć niż się kłócić i to chyba mój błąd.


To pytanie nie do mnie, ale napisze - blad, nie blad. To, co bylo jest wazne, bo mialo wplyw na 'teraz', ale bardziej liczy sie przyszlosc - zawsze mozesz zmienic swoja postawe a przy tym wplynac na jego zachowanie.
Zawsze mozesz poprosic o pomoc i podziekowac.
Najpiekniesze w zyciu jest to, ze zawsze mozemy je zmienic... :)

Tymczasem, a ja mam takie pytanie - Ty go kochasz?
Avatar użytkownika
moniaw-w
 
Posty: 146
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 20:03

Postprzez Tymczasem1972 » 2 wrz 2009, o 15:52

Tak, kocham go. A może niestety...........
Tymczasem1972
 
Posty: 45
Dołączył(a): 10 sie 2009, o 10:50

Postprzez ewka » 2 wrz 2009, o 17:59

A ja jestem tego samego zdania, co Monia. Narobiło się, wyszła jakaś kicha... jeśli się gościa nie wyrzuciło za drzwi, a wykazało wolę naprawy tego wszystkiego (on taką wolą też się wykazał) - to trzeba odkreślić grubą krechę i zaczynać "na nowo". To oczywiste, że w środku się będzie burzyło... ale skoro powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B.

Tymczasem1972 napisał(a):ja nie należę do tych co łażą za facetem z wyrzutami i trują mu za uszami. Ja jestem z tych co się zamykają w sobie, milczą i robią swoje. Wolę milczeć niż się kłócić i to chyba mój błąd.

Nie wiem, dlaczego od razu zakładasz kłótnię. Ja też myślę, że to błąd, który JEST do naprawienia. Mężczyźni nie są z gatunku "wyczytywaczy" naszych myśli... jeśli czegoś oczekujesz - powiedz. Jeśli czegoś nie chcesz - powiedz. Jeśli chciałabyś, by nie siedział do świtu przy komputerze - powiedz to! Zrób nawet awanturę! Nakrzycz! Jeśli nic nie mówisz, to dajesz takie ciche przyzwolenie, choć przecież się nie zgadzasz. Nie chodzi o to, by stać się wiecznie gderliwą, narzekającą i wygadującą "babą"... ale on powinien wiedzieć, co czujesz, co Ci się nie podoba i na co się nigdy nie będziesz godziła.

Ktoś powie, że prawdziwemu, dobremu i kochającemu mężczyźnie nie trzeba nic mówić, bo on powinien wiedzieć. I że jeśli nie wie, to nie kocha. Ja twierdzę, że to takie proste nie jest. Takich, którzy potrzebują jasnych i krótkich komunikatów jest zdecydowana większość... i takie komunikaty powinni dostawać (wg mnie).

Jasne, że nie ma musu w takie coś iść... myślę, że skoro (póki co) oboje chcecie jakoś to wszystko ratować, to dobrze byłoby wyczerpać wszystkie, dostępne środki - po to, by sobie nie pluć w brodę, że coś się może przegapiło.

Jakby nie patrzeć - jest wybór.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 330 gości