mąż odszedł po raz drugi

Problemy z partnerami.

Postprzez undset1 » 28 lip 2009, o 12:51

oczywiście nic złego Kochana Szafirowa.

Ale.. jego warunki .. jest zmiana w papierach - poniedziałek czwartek 12- 19 + weekend 12 piątek 19 niedziela

to znaczy że jak wypadnie jego weekend nie bedzie dziecka pięć dni w domu,
w przedszkole będzie miała wykupione obiady o gdzoinie 14, myślałam ze bedzie mogła pozostawać w przedszkolu do godziny 15 bo bedą też zajęcia dodatkowe, typu angielski taniec i inne

Ja w sadzie bedę optowała za dwa razy w tygodniu od 16-18 + co drugi weekend, mówicie co chcecie inaczej dziecko bedzie kompletnie rozrzucone

tydzień temu mała wróciła z jeziora i mówi - ja byłam z dziećmi w wodzie a tatuś na kocu z Pania... o mało nie dostałam zawału - czteroletnie dziecko same w wodzie !!!!! Napisałam do niego - oczywiście stwierdził że jestem nienormalna...

Jestem przerażona, jeśli to prawda co powiedziała córka, przecież takie dziecko może sie utopić w przysłowiowej łyżce wody

co do weekendu zgodzę sie w piątek od 16 do niedzieli do 15

dziecko musi czuć że bywa w domu, nie tylko gościem

wiem że ex juz parktycznie mieszka z tamtą kobieta i dwójką jej dzieci, niebawem bedą musieli opuścić to mieszkanie gdyż należy do rodziców męża tej kobiety.. nie wiem gdzie pojdą, oboje mają 1000 zł pensji, boję sie że to chygba będzie jakaś melina

boli mnie że czas spedzany z córką to będzie czas w domu z dzićmi tej kobiety i ex - to według mnie nie jest czas w którym córka będzie się czuła ważna dla taty - czas jego i jej... przykro mi...

ostatnio mała nagle sie rozpłakała i powiedziała że tatuśz niami nie mieszka bo teraz mieszka z tymi których naprawdę kocha.. nie wiem jak będzie reagowała na cały tabun ludzi na 36 metrach kwadratowych - to bedzoe czas córki i ojca???

czy ona moze spać tam razem z tymi dziećmi w łózku...jest przyzwyczajona do swojego "dorosłego" łózka

czy to normalne by czterolatka żyła tam przez weekend??? co myśli takie dziecko skoro porzucił nasz dom a tu z nową panią i dwójka dzieci śniadanka i kolacje

pogubiłam sie, myślę że córka będzie miała straszny mętlik w głowie
gdzie będzie tam spała? czy mogę się domagać obejrzenia warunków w jakich będzie przebywała podczas weekendu i domagania sie osobnego łóżka dla niej ????
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez Goszka » 28 lip 2009, o 13:34

undset,czytam Twój wątek ale nie potrafię pomóc bo się nie znam.
Strasznie współczuję tej trudnej sytuacji życiowej.Uważam jednak że wszystko jest do rozwiązania i mocno Ci kibicuję w tej walce.
Może wpadłaś już na taki pomysł,ale co mi szkodzi napisać...Jest takie forum prawne w necie i tam możesz znaleźć odpowiedzi na wszelkie pytania związane z prawem które Cię nurtują.
Jeśli tego nie zrobiłaś to polecam tam zajrzeć,sama z niego korzystam od niedawna i znalazłam już kilka potrzebnych odpowiedzi.
Proszę tu masz linka:
http://forumprawne.org/prawo-rodzinne-opiekuncze/

pozdrawiam
:)
Goszka
 

Postprzez Szafirowa » 31 lip 2009, o 09:48

Undset - Twoje argumenty są jak najbardziej logiczne z punktu widzenia rozsądku jak i również emocji, choć co poniektórzy uznawają, że logika w emocjach to swoiste zaprzeczenie :wink:

Musisz to wszystko po prostu na spokojnie przedstawić w sądzie.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez zizi » 11 sie 2009, o 17:31

żyjesz Undset??

co słychać??
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez undset1 » 31 sie 2009, o 19:32

chyba żyję zizi... a moze nawet na pewno żyje :)

nie jest źle, nie jest też cudownie, jeszcze długo nie będzie

Dziś usiadłami przeczytałam moje posty z grudnia zeszłego roku - aż sama sobie współczuje i podziwiam jednocześnie, że tyle bólu zniosłam i miałam siłe na jednym oddechu przeżyć dzień bez niego...

Nie ma go.. jest z nią, tą dla której wtedy odszedł.. tak jak mówiliście, nikt nie odchodzi w próżnię a raczej dzieje się to bardzo rzadko i chyba tylko ludzie niezwykle odważni i nieprzeciętni potrafią odejsć i zmierzyć się z własną samotnoscia. Tchórze odchodzą w kolejne, jak im się wydaje, bardziej kochające ramiona.

Dziś nie płaczę, uśmiecham sie, żyje, oddycham bez bólu w piersi, mogę słuchać smutnych piosenek i czytać ksiązki o utraconych miłościach.

Żyję i czuję słońce na twarzy. Nie myślałam, że to będzie możliwe.

On.. jest inny, tak mały i żałosny w swoim postepowaniu, ze szkoda mi czasu by opisywać wam co mi robi. Już nie cierpię z tego powodu i nie duszę się. raczej jest mi strasznie smutno, że świat to takie bagno w którym porządnie ludzie muszą się utaplać.

Czasem ogarnia mnie smutek, taki mały... i pytam siebie jeszcze "Co mogłam zrobić by mnie kochał?" ... ale tym razem sama, bez potrzeby pytania kogokolwiek innego odpowiadam sobie :"Nic".

Nie umie kochać... to już trzecia "miłość" w ciągu czterech lat. Nie chciałabym już tego pustego "kocham" bez znaczenia i głębi, pustych obietnic i mrzonek.

Cierpię tylko z powodu córeczki - chciałam by miala rodzinę, normalną, by mogła spacerować za rączki z mamą i tatą. Nic nie mogłam zrobić w tej sprawie wiec staram się wesoło kroczyć z nia sama. Jeszcze chwilami, gdy mijam pełne rodziny, coś zaboli, ale to takie niezauważalne, takie trzepniecie skrzydeł. Już się nie boje wychodzić i nawet gdy dookoło mnóstwo mam i tatusiów krocze wśród nich ... inaczej musiałabym przestać istnieć.

Czasem gdy zasiadam w fotelu wieczorem... zastanawiam się.. czy on pomyśli o mnie... czy cos wspomni... nigdy go o to nie zapyta... ale myślę.. i nie ma co kryć.. jakąś część mojego serca ma na zawsze dla siebie. Nie wiem czy bedę umiała jueszcze tak pokochać.. postaram się z całych sił... ale już nigdy nikogo bardziej niż siebie... nigdy.

Potrafię dziś doceniać rzeczy maleńkie, naprawdę małe... Moczę stopy w słonej morskiej wodzie, siedzę sama na pustej plaży i nawet potrafię sie uśmiechnąć gdy zawiewa wiatr. Oddycham ... bez bólu.

Pisałam kiedyś że to niemożliwe, a wy że możliwe. I musze przyznać że to ja nie mialam racji. Upłynie dużo wody i orzybędzie mi zmarsczek zanim przestane myśleć o nim codziennie - jeszcze myślę. Ale już nie budzę się i nie zasypiam "z nim", już potrafię robić to sama, a czasem gdy jest mi smutno śpie z córeczką, czuje jej oddech i ciepło i myśle, że mam wiele szczęscia że taka miłośc jak jej została mi podarowana - mam nadzieję, że to ta miłośc prawdziwa.

Czasem jest mi żle, troche smutno,że życie przejdę bez niego - marzenia spełniają się tylko niektóre, a może spełniają się tylko te warte spełnienia.

Nie wiem jak długo zabawie na tym padole. I choć serce nie potrafi odpuścić to ciało domaga się życia, spokojnego snu, spaceru, słońca, smaków i zapachów. A więc wyjeżdzam, pluszcze sie w wodzie, jem i wystawiam twarz do słońca... a przede wszystkim nie odwracam się już gdy wieje wiatr i nie spuszczam na dół glowy.

Musze iśc przed siebie.... nie zatrzymam się bo nie chce..

Was kochani czytam często, smutno mi i cięzko kiedy ktoś pisze tak podbnie do tego co pisałam ja. Nikogo los nie oszczędza? Nic nie mogłam zmienić - uczę sie z tym godzić.

musi być po coś tyle bólu i rozpaczy..inaczej naprawdę nic nie miałoby sensu :)

Odezwę się kochani, byliście światłem w mroku - to nie są przesadzone słowa. Naprawdę z serca dziękuję. Pomału przeżyję to życie :)
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez limonka » 31 sie 2009, o 22:13

:heyka: :buziaki: :buziaki: twoj ostatni post jest pocieszeniem dla tych ktorzy cierpia ze moze byc lepiej:)
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez zizi » 31 sie 2009, o 22:37

Undset myślałam dziś o Tobie.

martwiłam się,że nie odzywasz się............

teraz łzy stanęły mi w oczach.......
to smutne.....smutne bardzo,że Ci kiedyś tak nam bliscy męzczyźni teraz są obbcy ....teraz zyją innym życiem....przez ich zachowanie bardzo zmieniło się nasze życie....

czytałam co piszesz ....

jesteś niesamowita!!!!!

podnosisz się jak feniks z popiołu....

tak jak ja....

powoli coraz spokojniej oddychamy....i wystawiamy twarze do słońca....


Undset...mi też jest przykro.......że dzieci musiały doświadczyć naszego rozwodu....że już nigdy nie będą miały mamy i taty razem,blisko siebie :zalamka:

wlaczyłyśmy długo...chciałyśmy ocalić rodziny....

jednak same nie dałyśmy rady......oni niechcieli już rodziny...nie mogłyśmy nic zdziałać....

wiesz...ja wczoraj poczytałam moje wpisy sprzed dwóch lat :cry:

szok...ile przeżyłam........


teraz staram się tak jak Ty.....cieszyć drobnostkami.....

jest lepiej.........

czasem tylko dopada mnie żal....

ehhhhhhhhhhh...co było(dobrego)nie wróci się....
a złe niech mija........niech nie wraca..........

nadchodzi nowy czas....

a może nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :wink:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez ewka » 1 wrz 2009, o 07:09

undset1 napisał(a):Żyję i czuję słońce na twarzy. Nie myślałam, że to będzie możliwe.

Brawo Undset!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez tenia554 » 1 wrz 2009, o 08:25

Undset czytając twój ostatni wpis miałam przed oczami piękną, zwiewną kobietę nie przypominającą tamtą zgorzchniałą żonę i matkę.Gorąco wierzę,że dopiero teraz gdy się uwolniłaś od tego patologicznego związku poczujesz jakie życie jest piękne.Nie takie do którego się przyzwycziłaś,od którego nie chciałaś odejść .Jesteś dzielną i mądrą kobietą,a doświadczenie sprawi że będziesz bardzo szczęśliwą.Życzę ci z całego serca dużo miłości i miłości i ...... :buziaki:
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez woman » 18 sty 2010, o 01:10

Undset, co u Ciebie???
zaglądasz jeszcze czasem na forum????
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez limonka » 18 sty 2010, o 04:41

wlasnie jak sie miewasz??? :D
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez undset1 » 18 sty 2010, o 21:40

Kochani...

Ostanio, dosłownie w ciągu kilku ostatnich dni zastanawiałam się co napisać. Chce napisać bo może moja historia komuś troszeczkę, maleńko, niedużo... bo dużo się nie da :)ale jednak pomoże..


Dziś oddycham bez bólu, z uśmiechem patrzę na padający śnieg i piękną w Gdańsku zimę, rozbawioną córeczkę, a wschody i zachody słońca nie rozdzierają piersi na kawałki. Jak wielu z was pisało, i co dla wielu po mnie poranionych i rozczarownych przez najbliższych, wyda sie banałem, czas zrobił swoje. Miejsce dawnej miłości nie zamkneło się... niestety ... mimo krzywdy nie mogło.. wiem że bedę zawsze kochała "oprawcę". Ale nawet z tą małą "skazą" wierzę że uda mi się jeszcze kogoś pokochać - a świadomość rzeczy i nie kłamanie przed samym sobą że będzie to miłośc większa i wspanialsza ( bo nie będzie) pozwala mi spokojnie zasnąć.

Bedzie to miłość inna... ale nie ta pierwsza, która ryje do krwi... :(

Dziś... choć bradzo nieskromnie to zabrzmi... sama siebie nie poznaję na fotografiach... Błyszczą mi oczy, odmłodniałam i nigdy w życiu nie słyszałam tylu komplementów na swój temat :) Dopiero dziś widzę jak bardzo wykończona psychicznie, fizycznie byłam rok temu...

CAŁY ROK .... Pamiętam jak bardzo nie do zniesienia wydawała mi się myśl że musze czekac rok by oddychać spokojnie, bez ucisku w klatce, by budzić się bez myśli i zasypiać bez myśli o nim... DZIŚ TO ROBIĘ....!!!!

NIE DO UWIERZENIA.... SAMA W TO NIE WIERZĘ.... NAPRAWDĘ... NADAL SIĘ DZIWIĘ....

Nie dało się ominąć żadnego kroku, jak napisała kiedyś woman... Niczego nie dało sie przeskoczyć, przyspieszyć, wymazać, ominąć... Niczego...

Ale wdzięczna jestem losowi za tę lekcje - Inaczej patrzę na świat. ludzi, przyjaznie i miłości. Szkoda tej mojej naiwności, która już nigdy nie wróci - to ona mnie tak poraniła. Lekcję przyjełam z pokorą i nawet ... wdzięczna jestem ( nie wierzę że to piszę :) że dostałam ją tak szybko .

Nie wiedziałam że jeztem w stanie udżwignąć tyle bólu, naprawdę olbrzymiego. Zadziwia mnie to nadal i nigdy chyba nie przestanie.

Tylko wy na forum wiedzieliście wszystko, naprawdę tylko wy - i jedna najbliższa przyjaciółka. Ukrywanie się, udawanie przed innymi, w pracy, w domu.. było cholernie trudno. Dziś nie udaję, nikogo nie winię, wiem jakie popełniłam błędy. Lekcja była trudna... Oby się juz nigdy taka nie trafiła ... ale nawet jeśli... to wiem że też ją przejdę.. wyjścia nie będzie tak jak i teraz nie było.

Żałuję że Go nie ma, że w sercu został mi tylko dawny chłopak i miłośc do niego... ale wiem też .. dziś to wiem,...


.... ŻE ON DO DNIA DZIESIEJSZEGO NIE WIE KOGO STRACIŁ :)

Tak rzadko dziś płaczę, własciwie .. chyba wcale. ??? Nie pamiętam łez... choc kiedyś były nieodłącznym towrzyszem dnia i nocy. Nic co tu napisze nie pomoże następnym, którzy złamani losem pojawią sie na forum.

Ja dziś wiem... wiem na pewno... CZAS CZYNI CUDA !!! I to żaden banał ...

odezwę się kochani jeśli sobie o mnie przypomnicie. Ja nigdy waszych rad i słów nie zapomnę a tego forum nie zaprzestanę czytać do śmierci... niech istnieje tak dułgo :) bo zamierzam zdeptać ziemię wszerz i wzdłuż ... :)
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez tenia554 » 19 sty 2010, o 10:15

Undset jesteś wspaniała.I życzę Ci z całego serca takiej miłości,aby przesłoniła poprzednią.Aby stała się pierwszą i ostatnią.Spełnienia wszystkich marzeń i wszystkiego co najlepsze dla Ciebie i córeczki. :buziaki:
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez woman » 19 sty 2010, o 12:51

Undset, kochanie, cieszę się jak głupia czytając tak dobre wieści :)

I tak sobie myślę, że prawdą jest wyśwechtane powiedzenie "co cię nie zabije..."
Zresztą, ja wiedziałam że tak będzie, bo wbrew wszystkiemu silną jesteś kobieta bez dwóch zdań.

Zyczę Ci miliona wschodów i zachodów slońca u boku kolejnej pierwszej miłości, bo jak wiadomo każda miłość jest pierwsza...
Życzę Ci błyszczących oczu juz na zawsze i tej nadziei w sercu która napędza nas do działania.

Tak, takich wieści oczekiwałam :D
ściskam mocno
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez smerfetka0 » 19 sty 2010, o 15:08

oh undset ja cie darze jakas taka sympatia i twoj watek zawsze tu sledzilam odkad bylam. jestem pelna podziwu. zycze ci szczescia i niezmiernie sie ciesze ze jest ci lzej, ze sie juz nie meczysz. az mi sie humor poprawil :) pozdrawiam cie i ciepla zycze!
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 192 gości