Jestem zaskoczona, nigdy nie słyszałam takiego określenia...
Wiecie co, ja też mam coś takiego, że kiedy się stresuję czymś, kiedy jestem spięta to zaczynam wyszukiwać jakieś "nierówności" na skórze (jak to fajnie nazwałaś, Iksi) i je rozdrapuje... Nie, nie jest tak żebym miała blizny... Nie mam ich. Ale strasznie się wstydzę tego, że tak robię... Zwykle po tym jestem strasznie smutna
(jak teraz)
Tylko, że ja pozwalam się mojej skórze zagoić. Przez dwa tygodnie mam ładną cerę, a później przez kolejne dwa, albo trzy... spieprzoną... i tak jest od lat...
mel.