smutno mi jest

Problemy związane z depresją.

Postprzez flinka » 24 sie 2007, o 17:31

---------- 13:36 16.08.2007 ----------

Ja absolutnie nie kwestionuję wiary, a tym bardziej nadziei i siły jakie z niej można czerpać. Widzę nieraz jakie ludzie znajduj± w niej oparcie i ukojenie w problemach. I powiem Ci nawet, że bardzo cenię ludzi na prawdę głęboko wierz±cych i postępuj±cych zgodnie z zasadamy wiary. Ale kompletnie nie o to mi chodziło...

Po prostu wiem, że w pewnych sytuacjach samo "żyj" nic nie zmnieni i nie kwestionuję tego, że trzeba się pozbierać, działać i żyć, ale to nie przychodzi od razu, no chyba, że jest to "tylko" mały kryzys, a nie co¶ co często trwa latami. To tak jak samo powiedzenie do małego dziecka "masz chodzić" nic by nie zmieniło (chociaż przecież ma chodzić), ale ono musi się tego nauczyć i po¶więcić na to tyle czasu i upadków ile jest mu na to potrzeba. Owszem masz rację w tym, że motywacja do tego, by żyć i poukładać pewne sprawy jest bardzo ważna. I często w sytuacjach krytycznych decyduj±ce jest taki wybór, taki by stan±c po stronie życia.

Chodziło mi też o te podziękowania dla Boga (i nie kwestionuję tu Twojej wiary!), po prostu my¶lę, że czasami nawet osobom wierz±cym trudno jest w sobie tak± wdzięczno¶ć znaleĽć. Jak dziękować za życie, kiedy się go nienawidzi i niesie ono tylko ból? Jak dziękować kiedy bywa tak, że przestaje ono być już najwyższ± warto¶ci±? Nie s± to pytania skierowane do Ciebie, chciałam tylko wyja¶nić o co mi chodziło.

S±dzę, że sama wiara nie może uzdrowić człowieka, może być wsparciem, bardzo cennym, ale jednak nie lekiem. Chorób fizycznych nie leczy się sam± wiar± i tak samo jest i z depresj±.

"A sk±d się bierze ta depresja u ludzi?? Z samego siebie." - Ja tak nie uważam, depresja zazwyczaj bierze się z czynników zewnętrznych, zwi±zanych z dzieciństwem a także ze zranień w póĽniejszym okresie, można też mieć zapewne do tego skłonno¶ć genetyczn±.

Pozdrawiam Cię i dziękuję za odpowiedĽ

---------- 17:31 24.08.2007 ----------

Kamila jak sobie radzisz?
Jak się czuje Twoja mama?
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez anuk » 25 sie 2007, o 17:47

mama czuje się dobrze
anuk
 
Posty: 26
Dołączył(a): 3 sie 2007, o 18:47

Postprzez flinka » 25 sie 2007, o 19:48

Cieszę się. Ale nie odpowiedziała¶ mi na pierwsze pytanie. Czy Twoje milczenie oznacza, że Ľle się czujesz? Bo ja tak to odebrałam... Nie chcesz o tym pisać? Masz prawo nie mieć sił i sobie z czym¶ nie radzić...
Pamiętaj, że tu jestem i chętnie z Tob± porozmawiam

flinka
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez anuk » 29 sie 2007, o 23:19

[color=red][size=9]---------- 22:36 29.08.2007 ----------[/size][/color]

jest ktoś? jest ktoś teraz na forum?

[color=red][size=9]---------- 22:43 ----------[/size][/color]

chciałam tylko kilka słów... usłyszeć... właściwie nie mogłabym ich nawet usłyszeć... bo to tylko wielki ekran, który przesyła literki...

[color=red][size=9]---------- 23:17 ----------[/size][/color]

zamknęłam się w pokoju...
i nie wychodzę...
i nie rozmawiam z nikim...
a oni tylko mnie wyzywają...
przepraszam...ale...ale.... jest mi smutno... i nie potrafię sie odbić... nie potrafię zacząc kolejnego dnia i się cieszyć i pozytywnie spoglądac na otaczajacy świat... tak... to moja wina... ale już na mnie nie krzyczcie i nie oskarżajcie...

jedyne co...to się uczę...

[color=red][size=9]---------- 23:19 ----------[/size][/color]

tak bardzo kogoś mi brakuje... fizycznie... czyjejść dłoni, czyjegoś przytulenia.... :cry:
anuk
 
Posty: 26
Dołączył(a): 3 sie 2007, o 18:47

Postprzez melody » 30 sie 2007, o 11:31

Wiesz Kama, Twoje posty są jak zwierciadło - kiedy je czytam, to tak jakbym przyglądała się własnej samotności. Przykro mi, że cierpisz, bo widzę że cierpisz bardzo. Wierz mi, że roumiem Twój ból bo sama od wielu, wielu lat żyję w podobnej przestrzeni, jaką Ty opisujesz - odizolowana od części świata, zlękniona i zmarznięta samotnością, którą czasem tylko ktoś potrafi ogrzać.

Są takie dni, tygodnie, kiedy radzę sobie lepiej; kiedy nie kulę się w sobie przerażona. Ale przychodzi i taki czas, kiedy całymi dniami leżę w łóżku, a jedyne do czego wówczas mogę się przytulić, to moje myśli samobójcze.

Ty jesteś teraz w trudnym czasie, a czekające Cię poprawki egzaminów są dla Ciebie pewnie dodatkowym tylko obciążeniem. A przynajmniej tak dzieje się ze mną, wiesz? Od tygodnia codziennie próbuję przebrnąć przez kolejne reformy szkolne, przez ideały wychowania narodowego i państwowego w XX wieku... I jest mi strasznie trudno i nie tylko dlatego, że ostatnio bardzo źle się czułam, ale przedewszystkim dlatego, że mnie ta tematyka zupełnie nie interesuje. Powiem dosadniej - mam w dupie analizę reform szkolnych bo nie planuję zostać ministrem oświaty i tyle. Dlatego jeśli i Ty ucząc się - rozumiem, że mówisz o historii wychowania - czujesz, że tracisz czas, to rozumiem Twoje rozgoryczenie. Czasem niestyty trzeba po prostu zacisnąć zęby i przebrnąć przez to, żeby później mogło być dobrze.

Spóbuj zostawić teraz wszystkie problemy na później, poswięcając energię nauce. Przecież szkoda by było zmarnować roku, prawda?
Kama i wiedz, że ja nie mówię tak dlatego, że bagatelizuję Twoje problemy emocjonalne (one są bardzo ważne), tylko mówię tak bo sama jestem w podobnej sytuacji - jest mi ciężko, a oblany egzamin tylko spowodował, że czuję się nikim, wizja poprawki zaś dobija mnie. Wiem jak trudno się zmotywować i stąd mam nadzieję, że kiedy zobaczysz, że tu na forum jest jeszcze conajmniej jedna osoba, która ma przed sobą poprawkę, to będzie Ci po prostu raźniej :wink:

Nie jesteś sama, niezależnie od tego jak sie czujesz,
mel.
melody
 

Postprzez anuk » 30 sie 2007, o 13:14

Dzięki Mel...

Z nauką mam już prawie koniec... z historii został mi właśnie xx w.
a tak przy okazji...to w książce którą mam, ostatnią reformą jest ustawa z 1991 roku. Możesz mi napisać, jakie były kolejne? Tylko daty i co to była za ustawa, czy reforma. Byłabym bardzo wdzięczna.
Sama się dziwię temu, jak motywuje się do nauki. Jeszcze nigdy tak dobrze mi nie szło (chyba). Czasem sobie myślę, że nauka stała się taką ucieczką od tego wszystkiego. Wydaje mi się, że wszystko umiem, ale ciągle myślę, że może jest coś czego nie nauczyłam się do danej epoki. Masakrycznie się boję, że jak stanę przed wykładowcą, zapomnę wszystko i nie będę w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. I nawet nie znam terminu poprawki...
anuk
 
Posty: 26
Dołączył(a): 3 sie 2007, o 18:47

Postprzez flinka » 30 sie 2007, o 15:26

"ale już na mnie nie krzyczcie i nie oskarżajcie..."
Kto miałby Cię oskarżać? I o co? O Twoje przeżycia, o Twój smutek czy ból? Chociaż rozumiem Twój lęk... Sama często "dostawałam" w takich sytuacjach krzyk i poczucie, że mogę być co najwyżej kulą u nogi. Myślę, że tu tego nie otrzymasz, że tu są ludzie, którzy rozumieją, że wszystko nie jest takie proste, że nie wystarczy wstać i przykleić sobie do twarzy uśmiech, żeby być szczęśliwym.
Mam nadzieję, że nie poczułaś się przytłoczona moimi namowami byś szukała pomocy. Bo nie o to mi chodziło... Wiem jak ciężko zdobyć się na taki krok i wiem, że czasem potrzeba na to sporo czasu. Namawiałam Cię tylko dlatego, bo w tym widzę nadzieję (dla siebie samej), ale może być tak, że znajdziesz inną drogę, może lepszą dla siebie.

"jedyne co...to się uczę..."
Jedyne? Dlaczego to umniejszasz? To bardzo dużo... Zwłaszcza gdy się czuje źle. Bierzesz odpowiedzialność za siebie i swoją przyszłość. I pomimo tego jak się czujesz jednak Ci zależy, masz w sobie motywację i pomimo wszystko znajdujesz siły na naukę.

"Masakrycznie się boję, że jak stanę przed wykładowcą, zapomnę wszystko i nie będę w stanie wydusić z siebie żadnego słowa."
Wiesz, że to tylko Twój lęk, który jestem przekonana nie będzie miał nic wspólnego z rzeczywistością. I to nie są tylko puste słowa. Bo sama często czułam taki lęk (np. przed maturą), a potem mobilizowałam się i oczywiście czasem ze stresu zapomniałam czegoś, ale nigdy nie było tak jak w moich czarnych scenariuszach. Ale wiem, że taki lęk potrafi bardzo niszczyć, ja nieraz byłam gotowa nawet się wycofać.

Twoja samotność jest mi tak bliska. I nie wiem co można na nią poradzić... Nie wiem czy kiedykolwiek znajdę na to odpowiedź... Wiem tylko tyle, że u mnie wynika to z lęku przed bliskością, a równocześnie przed zranieniem i odrzuceniem. Nie wiem jak to jest u Ciebie... Zastanawiam się czy zawsze tkwiłaś w samotności, czy może stało się coś co Cię w nią "popchnęło". Napisałaś: "a oni tylko mnie wyzywają..." - skoro masz takie doświadczenia to ciężko abyś zbliżyła się do ludzi. Ja często zamykam się w swoim pokoju i nie odbieram telefonów (o ile w ogóle dzwonią), znajduję tysiące wymówek i jest mi wtedy wszystko jedno czy ktoś się obrazi czy nie. Czasami mam okresy, że spotykam się z ludźmi, ale to jest też pozorne (przynajmniej dla mnie), wysłuchuję, śmieję się, żartuję, ale czuję w tym jakąś pustkę, wciąż mam poczucie, że nie tego oczekuję, że w tych spotkaniach nie ma mnie. A równocześnie gdy ktoś chce się do mnie zbliżyć to uciekam. Może kiedyś próbowałaś szukać zrozumienia, wsparcia, bliskości? i ktoś Ci tego nie dał, nie dał Ci akceptacji, odsunął się. I dlatego tak się boisz. Rozumiem Cię, ale nie umiem dać Ci nic więcej niż to zrozumienie...

Przytulam Cię wirtualnie (tak wiem, że to nie to samo)
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez anuk » 30 sie 2007, o 15:57

rodzice...o mój smutek, o moje milczenie...

Nie poczułam się przytłoczona...

Tak, miałam kiedyś kogoś bardzo bliskiego... a nawet więcej niż jedną osobę, ale ta osoba była szczególnie bliska. Była bliska przez dwa, trzy miesiące... nigdy wcześniej nie wyobrażałam sobie, że można kogoś tak kochać i że ktoś może równie silnie mnie kochać. Miłość rodziców, to coś zupelnie innego, oni mają siebie nawzajem, należą do siebie, a poza tym, wtedy, kiedy mama chorowała, zupełnie nie odczuwałam miłości, płynącej zich strony.
I nagle któregoś dnia, usłyszałam, że już nasz kontakt nie może być tak intensywny, że się uzależniłam od obecności tej osoby, że skrzywdziła mnie, iż tak bardzo pozwoliła nam się do siebie zbliżyć... Kiedyś nawet powiedziała, że jestem dla niej jak siostra...
I wtedy posypały się wszystkie inne przyjaźnie...
Mam znajomych, przy których niekiedy potrafię czuć się wyśmienicie i zapomnieć o wszystkim...ale to nie są przyjaciele...
Dzięki Finka... pozdrawiam..
anuk
 
Posty: 26
Dołączył(a): 3 sie 2007, o 18:47

Postprzez melody » 30 sie 2007, o 16:12

Kama, to super, że masz już niemal za sobą przygotowania do poprawki, spokojnie możesz być z siebie dumna :)
A jeśli chodzi o Twoją prośbę, to niestety nie potrafię Ci pomóc (i w tym wypadku sobie też nie), bo nie postarałam się nawet aby dotrzeć do tego, co działo się w oświacie po '89roku (a mam poprawkę dokładnie z oświaty polskiej w XX wieku, zaś taki przedmiot jak historia wychowania miałam w zeszłym roku). Nie przejmuj się tym jednak, nawet jeśli wiele bibliotek jest wciąż pozamykanych. Ja mam taką filozofię - w 1991roku rozpoczęłam I klasę szkoły podstawowej, a zatem jako uczennica mogłam obserwować, to co nowego ministerstwo wówczas wymyślało :wink: Myślę, że to co najistotniejsze, to: 1)zdjęcie obowiązku fartuszków, 2)autonomia uczelni wyższych. A później długo, długo nic, aż wreszcie wprowadzenie gimnazjum i nowa matura, no i obecnie - znów fartuszki :wink: Kciuki trzymam nadal i proszę, życz mi dobrze, bo ja jestem dopiero na początku próby przebrnięcia przez te 150 stron notatek nad którymi pracował cały rok pedagogiki, co by nie było :wink: I podobnie jak Ty, nie wiem kiedy poprawka, ale dzwoniłam na swoją uczelnię i tam też nie mają jeszcze żadnej informacji. Ty też możesz zadzwonić.

Trzymaj się ciepło,
mel.
melody
 

Postprzez anuk » 30 sie 2007, o 19:24

[color=red][size=9]---------- 19:10 30.08.2007 ----------[/size][/color]

150 stron notatek z oświaty z xx w.... to..to ...co to jest za przedmiot? Czyli ja też będę to mieć? Czyli historia wychowania, nie obejmuje tego.... to jakby co, to ja za rok, (jak oczywiście będę jeszcze studiować) zgłaszam się po Twoje notatki...nie, ale to nie jest mozliwe, że będę mieć takie coś...


wszystko byłoby ok, gdybie, nie to że siedzę teraz i się objadam... nie wiem już od jakiego czasu... cały dzień nad tym panowałam... co ja mam z tym zrobić...

[color=red][size=9]---------- 19:24 ----------[/size][/color]

chciałabym... ale nie potrafie... próbowałam... ale nie umiem sprowokowac...
anuk
 
Posty: 26
Dołączył(a): 3 sie 2007, o 18:47

Postprzez melody » 30 sie 2007, o 20:41

No prawdopodobnie też Cię to czeka, zależy jeszcze gdzie studiujesz, bo na różnych uniwerkach są drobne różnice programowe. Z założenia jednak historia wychowania dotyczy okresu ciągnącego się od starożytności do końca XIX wieku, a oświata polska w XX wieku to już osobny przedmiot (i też trwa dwa semestry...) stąd tak dużo tego materiału do wkucia, chociaż 150 str. to raczej skrót :wink: Tak czy siak, notatki chętnie oddam :) Oczywiście warunek jest jeden - muszę to we wrześniu zaliczyć.

Trzymaj się droga koleżanko,
mel.
melody
 

Postprzez anuk » 30 sie 2007, o 22:48

[color=red][size=9]---------- 22:28 30.08.2007 ----------[/size][/color]

Masakra.... nie wiedziałam, ze większosc pedagogiki, to studiowanie historii, ale historii miałam tylko 1 semestr, więc, tego oświatowego czegoś moze też...






nie podoba mi się, że napisałam to wszystko... może nie powinnam... nie wiem, sama już nie wiem, mogłbym zacząć wszystko od początku, pisać wszystko to samo, co już napisałam wcześniej... może lepiej jest milczeć... nie chcę się nad sobą użalać... nie chcę wkółko pisać jednego i tego samego...zabierać komuś czas...przecież Wy zapewne tak samo potrzebujecie wsparcia i ciepłego słowa, a tutaj tylko wszystko koncentruje się wokół mnie...

[color=red][size=9]---------- 22:48 ----------[/size][/color]

wcale nie mam prawa tak się czuć
anuk
 
Posty: 26
Dołączył(a): 3 sie 2007, o 18:47

Postprzez Abssinth » 30 sie 2007, o 23:34

ze sie tak wtrace na chwilke...masz prawo czuc, cokolwiek chcesz.. :)

ale - wiesz, po to jest to forum, zeby sie kazdy mogl wygadac ze wszystkiego, co mu na sercu lezy...i nie musisz innym pomagac teraz juz - teraz To Ciebie trzeba przytulic i pomoc, zebys sie poczula lepiej...a dopiero jak sie poczujesz lepiej i jak bedziesz chciala, to przyjdzie czas na zajmowanie sie sprawami innych...teraz jest Twoj czas tutaj, no :)

i przytulam bardzo, Kamus... bede za Ciebie trzymac kciuki na tym poprawkowym :)

x
Abssi
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez melody » 31 sie 2007, o 12:31

Świetnia powiedziane Abssi :) Także widzisz Kama, masz prawo tu być i wołać o pomoc. I wierz mi, że gorzej by było dla Ciebie samej i dla tych, dla których jesteś ważna gdybyś zupełnie zamykała się w sobie. Pisanie o swoim osobistym dramacie nie jest oznaką słabości lecz siły :)

mel.

PS. Kiedy ja sama potrzebuję wsparcia, kiedy przychodzę tu zrzucić z siebie jakiś ciężar, to nie raz spostrzegłam, że gdy uwaga innych bardzo skupia się na mnie, to ja zaczynam "uciekać" dając do zrozumienia, że już wszystko w porządku (choć nie jest w porządku), że nie chcę się żalić i skarżyć. Robie tak prawdopodobnie dlatego, że potrezbuję pomocy, a jednocześnie nie umiem jej przyjąć, zupełnie jakbym na to nie zasługiwała; jakbym nie była tego godna.
W Tobie dostrzegam coś podobnego. To coś to swoisty krzyk: "Ale ja wcale nie jestem ważna, nie zajmujcie się mną". Co o tym sądzisz?
melody
 

Postprzez anuk » 1 wrz 2007, o 22:09

[color=red][size=9]---------- 17:13 01.09.2007 ----------[/size][/color]

napisałm tu post przed chwilą... ale nie został wysłany... moż to właśniej jest jakiś znak , ze nie powinnam pisać...
chyba nie mam siły pisać tego po raz kolejny, bolą mnie oczy jak spoglądam na monitor, boli mnie głowa, brzuch i jestm zmęczona...
i nie mam siły się dziś uczyć.. kciuki jakby co 5.09.

...nigdy nie miałam prawa do tak negatywnych uczuć i emocji...miałam wspierać mamę, a nie wymyślać sobie jakieś bzdury. to co ja czułam było śmieszne...
poddawałam się presji mamy...tak to chyba odczuwałam... miałam kupić sobie jakieś ziółka w aptece i żyć dalej... nie leczyłam się, bo mama stwierdziła, że będzie mi o wiele łatwiej wyjść ze wszystkiego, w domu, Gdy skonczyły sie leki, których zresztą nigdy nie zazywałam, nawet nie próbowała mnie namawiać na wizyte u lekarza, dobrze wiedząc, ze pod żadnycm pozorem, nie wolno samemu, nagle przerywac leczenia farmakologicznego...
ale...ja nie chce obwiniać...

[color=red][size=9]---------- 17:17 ----------[/size][/color]

napisałm tu post przed chwilą... ale nie został wysłany... moż to właśniej jest jakiś znak , ze nie powinnam pisać...
chyba nie mam siły pisać tego po raz kolejny, bolą mnie oczy jak spoglądam na monitor, boli mnie głowa, brzuch i jestm zmęczona...
i nie mam siły się dziś uczyć.. kciuki jakby co 5.09.

...nigdy nie miałam prawa do tak negatywnych uczuć i emocji...miałam wspierać mamę, a nie wymyślać sobie jakieś bzdury. to co ja czułam było śmieszne...
poddawałam się presji mamy...tak to chyba odczuwałam... miałam kupić sobie jakieś ziółka w aptece i żyć dalej... nie leczyłam się, bo mama stwierdziła, że będzie mi o wiele łatwiej wyjść ze wszystkiego, w domu, Gdy skonczyły sie leki, których zresztą nigdy nie zazywałam, nawet nie próbowała mnie namawiać na wizyte u lekarza, dobrze wiedząc, ze pod żadnycm pozorem, nie wolno samemu, nagle przerywac leczenia farmakologicznego...
ale...ja nie chce obwiniać...

[color=red][size=9]---------- 22:09 ----------[/size][/color]

musiałam się zmienic, bo czulam się za mało anonimowa... nie weim, co to właściwie dało... ale moze lepiej... kamila nadal jestem, ale... nie ma dalszej częsci która była, i tak jakoś jest bezpieczniej...
anuk
 
Posty: 26
Dołączył(a): 3 sie 2007, o 18:47

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 293 gości