Historia dla wytrwalych.... :-(

Problemy z partnerami.

Postprzez caterpillar » 21 kwi 2009, o 22:37

Pysiunia a mnie on wlasnie na Wlocha wyglada :D (nie musisz odpowiadac to nie istotne ale jednak co kraj to obyczaj i juz nawet sasiedni moze wniesc znaczne roznice :wink:

zycze abys czem predzje przeszla do tej obojetnosci a potem juz do radosci :wink: pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez pysiunia » 22 kwi 2009, o 10:39

---------- 09:38 22.04.2009 ----------

caterpillar napisał(a):Pysiunia a mnie on wlasnie na Wlocha wyglada :D (nie musisz odpowiadac to nie istotne ale jednak co kraj to obyczaj i juz nawet sasiedni moze wniesc znaczne roznice :wink:

zycze abys czem predzje przeszla do tej obojetnosci a potem juz do radosci :wink: pozdrawiam!


Caterpillar, szpiegu jeden! :lol: :wink:
Dziękuję! :)

Od kilku dni mam jakiś okropny nastrój, dół za dołem i użalam się nad sobą, płaczę. Dlaczego wcześniej zaraz po zerwaniu było lepiej, a teraz mnie coś takiego opętało??? czy to normalne, że właśnie teraz tak bardzo to przeżywam? tęsknię, żałuję, jestem zła i rozgoryczona, czuję się jak ofiara losu. Jak opanować te nastroje??? Macie sprawdzone metody?
Przychodzę do domu i nie mogę się zmusić do niczego, a takie nicnierobienie wcale nie pomaga.. :cry:

---------- 10:39 ----------

[quote="Abssinth"]hej pysiunia...

przeczytalam, jestem wytrwala :)

ja tez jestem po takim zwiazku - doskonale znam te spirale dawania nagrody i kary, podwojnych standardow dla siebie i dla mnie, niszczenia poczucia wlasnej wartosci, odrywania od znajomych...

w pewnym momencie znalazlam psychotekst. znalazlam rowniez ten oto topik:

http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3956146

dopiero wtedy do mnie dotarlo, w jakie bagno sie wpakowalam.zaczelam myslec, zaczelam walczyc o siebie...


Abssinth, dziękuję za linka. W końcu przeczytałam ten wątek na kafeterii. Zrobiłam ocenę mojego związku, przerobiłam uwagi i sytuacje, które miały miejsce. Lista wygląda tak:

- destrukcyjna krytyka i werbalna agresja: przedrzeźnianie, krzyk, oskarżanie
- izolowanie- narzucanie swojej woli w sprawie, gdzie partnerka wychodzi i z kim się spotyka, przepytywanie ( jak zrobiłam coś co mu się nie podobało - np. wyjazd służbowy, o którym go poinformowałam i nie zapytałam czy ma coś przeciwko, karcił mnie długim milczeniem i był obrażony)
-stałe weryfikowanie, czy partnerka mówi prawdę, zaglądanie do jej korespondencji ( do mojej tak, jego korespondencja i telefon nienaruszalne, bo w przeciwnym razie oskarżenie o kontrolę, a on na to nie pozwala)
- publicznie odgrywanie kogoś sympatycznego, pomocnego, delikatnego, szarmanckiego ( praca, rodzina, jego przyjaciele, bo moich krytykował i za bardzo nie lubił; jego przyjaciele byli super)
- obsesyjnie podejrzewanie cię o zdradę lub chęć zdradzenia go ( ciągle miał jakieś uwagi na temat mojej lojalności i zachowania w związku; kolega z pracy pożyczył mi książkę do przeczytania, to była afera, że się nie szanuję i nie myślę jak on się czuje.....)
- bardzo sztywne poglądy na to, co przystoi kobiecie, a co nie i nie możesz z nim racjonalnie na ten temat dyskutować ( pamiętam, jak mój eks łatwo używał słowa prostytutka w stosunku do kobiet, np. jak dziewczyna jest w związku i ma dużo kolegów....twierdził, że tak się zachowuje, bo nie szanuje partnera...(!!!))
- w waszym związku wszystko jest podporządkowane nastrojom twojego partnera do tego stopnia, że pozostajesz ciągle czujna, starasz się odgadywać jego oczekiwania
- nic nie jest mniej pewne niż jego humor. W jednej minucie czuły, w drugiej okrutny
- uwagi na temat wyglądu ( powinnam ubierać tak i tak, bo jestem niska, inne dziewczyny ubierają się kobieco, ja też powinnam nosić sukienki itp; częste uwagi lub uszczypliwość co do mojego niewysokiego wzrostu ( stwierdzenie z serii hardcore w czasie jednej z naszych kłótni: powinienem wiedzieć, że niskim ludziom nie należy ufać.......)
- pod wpływem jego złości i gróźb zmieniłaś wiele rzeczy w swoim życiu, z wielu zrezygnowałaś, żeby go nie „prowokować”
- długo się do ciebie nie odzywa
- często mu coś przeszkadza
- pomagał w sprawach domowych, ale był zwolennikiem tradycyjnego podziału ról;
- porównania do matki, że ona robi tak, a nie inaczej ( czyli lepiej i powinnam się wzorować), że on jest do tego i tego przyzwyczajony bo w jego domu rodzinnym jest tak i tak...
- nie znosił słów krytyki dotyczących jego rodziny ( wręcz furia, ja nie mam prawa o nich nic powiedzieć, bo kocha ich najbardziej na świecie, a oni kochają go miłością bezinteresowną i zawsze będą dla niego najważniejsi) i przyjaciół (moi przyjaciele byli krytykowani, bo nie są tak mili jak jego )
- zdarzało mu się krytykować mój kraj, podważać moją dumę z tego skąd pochodzę

...... to tyle co sobie przypomniałam, a może aż tyle. .... :evil: :cry:
Muszę jeszcze raz to wszystko przerobić żeby uwierzyć
Avatar użytkownika
pysiunia
 
Posty: 94
Dołączył(a): 20 kwi 2009, o 22:19
Lokalizacja: z mojej przystani

Postprzez Abssinth » 22 kwi 2009, o 12:50

sciskam, bardzo mocno...

az mi lzy naplynely do oczy po Twojej 'wyliczance'....

wiem, jak to jest zyc dokladnie w ten sposob. To schemat, wzorzec, tak wyglada w prawie kadym przypadku toksycznego zwiazku. Zmieniaja sie drobiazgi (czasem toksyk wyzywa od dziwki, czasem 'tylko' od szmaty... :P ).

Dobrze, ze juz wiesz, juz dokladnie widzisz, w czym tkwilas - to jest pierwszy i najwazniejszy krok na drodze do wydobycia sie z tego...wydobycia sie psychicznie, wewnetrznie - bo jesli naprawde nie wiesz, czym to jest, mozesz sie wpakowac z powrotem w to samo....albo znalezc nastepnego czlowieka, ktory bedzie Cie traktowal w ten sam sposob.

Wazne, ze odeszlas. Wazne, ze masz przyjaciol, ktorzy moga Co pomoc. Wazne, ze juz wiesz - nie jestes sama, sa ludzie, ktorzy przechodza przez to samo, sa ludzie, ktorzy juz przeszli do konca tej drogi - z placzu do szczescia, do prawdziwej milosci (prawdziwa milosc pojawia sie razem z pokochaniem samego siebie...).

Bedzie lepiej.

(bedzie troche jeszcze po drodze ciezko..)

ale na koncu bedzie duzo, duzo lepiej. Wiem to.

trzymaj sie cieplo
xxxxxxxxx
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez pysiunia » 23 kwi 2009, o 21:11

Abssinth napisał(a):sciskam, bardzo mocno...

az mi lzy naplynely do oczy po Twojej 'wyliczance'....

wiem, jak to jest zyc dokladnie w ten sposob. To schemat, wzorzec, tak wyglada w prawie kadym przypadku toksycznego zwiazku. Zmieniaja sie drobiazgi (czasem toksyk wyzywa od dziwki, czasem 'tylko' od szmaty... :P ).

Dobrze, ze juz wiesz, juz dokladnie widzisz, w czym tkwilas - to jest pierwszy i najwazniejszy krok na drodze do wydobycia sie z tego...wydobycia sie psychicznie, wewnetrznie - bo jesli naprawde nie wiesz, czym to jest, mozesz sie wpakowac z powrotem w to samo....albo znalezc nastepnego czlowieka, ktory bedzie Cie traktowal w ten sam sposob.

Wazne, ze odeszlas. Wazne, ze masz przyjaciol, ktorzy moga Co pomoc. Wazne, ze juz wiesz - nie jestes sama, sa ludzie, ktorzy przechodza przez to samo, sa ludzie, ktorzy juz przeszli do konca tej drogi - z placzu do szczescia, do prawdziwej milosci (prawdziwa milosc pojawia sie razem z pokochaniem samego siebie...).

Bedzie lepiej.

(bedzie troche jeszcze po drodze ciezko..)

ale na koncu bedzie duzo, duzo lepiej. Wiem to.

trzymaj sie cieplo
xxxxxxxxx
A.


:cry: :cry: dziękuję za wszystko co napisałaś :kwiatek2:
aż mi łzy poszły same
Avatar użytkownika
pysiunia
 
Posty: 94
Dołączył(a): 20 kwi 2009, o 22:19
Lokalizacja: z mojej przystani

Postprzez caterpillar » 23 kwi 2009, o 22:10

:szok: ojej faktycznie duzo tego..ale nalezy wydrukowac i wywiesic w widocznym miejscu ku przestrodze i jako odstraszacz na jego wilgotne oczy i mine zbitego psa :wink:

ja tez wierze ,ze bedzie dobrze!

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez pysiunia » 24 kwi 2009, o 22:48

caterpillar napisał(a)::szok: ojej faktycznie duzo tego..ale nalezy wydrukowac i wywiesic w widocznym miejscu ku przestrodze i jako odstraszacz na jego wilgotne oczy i mine zbitego psa :wink:

ja tez wierze ,ze bedzie dobrze!

pozdrawiam!


caterpillar, po tych akcjach z podchodami, pytaniem co u mnie itp dał sobie spokój. Nie będzie miny zbitego psa i mówienia ze on taki zły chłopak nie jest. Myślałam, że jestem silna, a męczy mnie to wszystko ponownie, rany miały się zabliźnić a znów krwawią. Po co on w ogóle przyłaził, udawał przyjaciela, zawracał głowę ...Było już tak dobrze, a teraz wszystko się zburzyło .... :evil: :cry: :cry:
pomóżcie, jestem zła, że nie wyrzuciłam go ze swojego życia na dobre, słaba jestem i naiwna... :cry:
I tak bardzo mi smutno
Ten stan mnie po prostu wykańcza. nie ma przyjaźni po miłości!!
A na początku było tak dobrze :cry: :cry:
Avatar użytkownika
pysiunia
 
Posty: 94
Dołączył(a): 20 kwi 2009, o 22:19
Lokalizacja: z mojej przystani

Postprzez caterpillar » 24 kwi 2009, o 23:11

oj pysiunia nie ty pierwsza i nie ostatnia dalas sie nabrac na "przyjaciela" :pocieszacz: teraz wiesz ,ze (przynajmniej w tym czasie) lepiej go unikac jak ognia.
Pysia darzylas go uczuciem wiec normalne ,ze musi bolec ale pamietaj to stan przejsciowy! wiem wiem brzmi banalnie ale to najprawdziwsza prawda :bezradny: :D
zadbaj osiebie pomysl o tym co sprawilo by ci radosc ..oczymc czego dawno nie robilas albo nigdy :idea: moze odwiedz jakas dawna znajoma,babski wieczor..cokolwiek nie zamyslaj sie na smierc!

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez pysiunia » 24 kwi 2009, o 23:32

caterpillar napisał(a):oj pysiunia nie ty pierwsza i nie ostatnia dalas sie nabrac na "przyjaciela" :pocieszacz: teraz wiesz ,ze (przynajmniej w tym czasie) lepiej go unikac jak ognia.
Pysia darzylas go uczuciem wiec normalne ,ze musi bolec ale pamietaj to stan przejsciowy! wiem wiem brzmi banalnie ale to najprawdziwsza prawda :bezradny: :D
zadbaj osiebie pomysl o tym co sprawilo by ci radosc ..oczymc czego dawno nie robilas albo nigdy :idea: moze odwiedz jakas dawna znajoma,babski wieczor..cokolwiek nie zamyslaj sie na smierc!

pozdrawiam!


caterpillar, :kwiatek:
jak nie mialam z nim kontaktu i bylam maksymalnie zajeta to bylo dobrze. A teraz cos sie we mnie obudzilo i nie daje spokoju. Nie moge sie uwolnic, wczesniej nie myslalam o nim, a teraz non stop. Po tak dlugim czasie!... i pojawila sie zazdrosc, mysle co on robi, ze jest teraz wolny jak ptak...To nienormalne.Wpadlam w dolek i nie moge sie wydostac.
Przepraszam, ze tak smece, ale musze to z siebie wyrzucic, bo inaczej zrobie cos glupiego. Pierwszy raz w zyciu jestem w takim stanie. Nie wiem co mi sie stalo. jakies uzaleznienie emocjonalne chyba...
:bezradny:
dziekuje ze jestescie :)

spobuje znalezc jakies zajecie, zeby nie myslec tyle, cokolwiek
Avatar użytkownika
pysiunia
 
Posty: 94
Dołączył(a): 20 kwi 2009, o 22:19
Lokalizacja: z mojej przystani

Postprzez caterpillar » 25 kwi 2009, o 00:04

hmm to moze zaczniwiecej czytac..to co tam wyzej wypunktowalas... :wink:
tak pol zartem pol serio oczywiscie.

"i pojawila sie zazdrosc, mysle co on robi, ze jest teraz wolny jak ptak.."

nie pysiu to TY jestes wreszcie wolna jak ptak..pamietasz ja Ci z nim bylo?

potrafisz sobie wyobrazic dalsze (szczesliwe )zycie z takim scenariuszem?
czy to(ten byly zwiazek) pasuje do takiej osoby jak Ty jestes w glebi?
...ja nie wiem, sama sobie odpowiedz :wink:
pozdrawiam
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez April » 25 kwi 2009, o 12:51

ja mam takie uzaleznienie w którym w jednej minucie potrafie bic go po twarzy i szarpac Nim....
Najbradziej wtedy potrzebuję tego zeby mnie przyciągnął do siebie i przytulił.
ale On wytrwały czeka az mi przejdzie samo...
uczy mnie bym sama do niego przyszła i przychodze
nie wiem czy to dobry nawyk. ale wszedł juz mi w krew...
April
 

Postprzez pysiunia » 25 kwi 2009, o 19:37

caterpillar napisał(a):hmm to moze zaczniwiecej czytac..to co tam wyzej wypunktowalas... :wink:
tak pol zartem pol serio oczywiscie.

"i pojawila sie zazdrosc, mysle co on robi, ze jest teraz wolny jak ptak.."

nie pysiu to TY jestes wreszcie wolna jak ptak..pamietasz ja Ci z nim bylo?

potrafisz sobie wyobrazic dalsze (szczesliwe )zycie z takim scenariuszem?
czy to(ten byly zwiazek) pasuje do takiej osoby jak Ty jestes w glebi?
...ja nie wiem, sama sobie odpowiedz :wink:
pozdrawiam


pamiętam :cry: odpowiedź na kolejne pytania brzmi NIE
ciągle miałam nadzieję, że coś się zmieni, męczyły mnie te kłótnie, cierpiałam.
Tylko czemu teraz trzymam się tego i tęsknię, bawię się w sentymenty, czemu mnie obchodzi co on teraz robi, pomimo tego jak bardzo mnie ranił
Głupie serce.... :(
Avatar użytkownika
pysiunia
 
Posty: 94
Dołączył(a): 20 kwi 2009, o 22:19
Lokalizacja: z mojej przystani

Postprzez caterpillar » 25 kwi 2009, o 20:15

april to ty bardzo wybuchowa owca jestes jestes... ;)

a tak serio..no to nie brzmi fajnie ani dla ciebie ani dla niego.

pysia
tak podobno funkcjonujemy ,ze gdy dochodzi do rozlaki z bliska nam osoba jestesmy bardziej sklonni pamietac te dobre niz te zle sytuacjie z nim zwiazane.

no i mysle ,ze byla tez w nim jakas czastka dobrego czlowieka skoro byliscie razem..i caly czas rozpamietujesz ta czastke.
pozdrawiam.
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez pysiunia » 23 sie 2009, o 18:46

---------- 21:01 25.04.2009 ----------

April, zadziorna z Ciebie owieczka :wink: :kwiatek2:
w pewnym stopniu potrafię sobie wyobrazic emocje przyciągania i przytulania w sytuacjach kryzysowych :wink:
ale obiecałam sobie, że będę się starała nie wracać do wspomnień, zwłaszcza niektórych....
:zalamka: :evil:

caterpillar, :kwiatek: :)

dziewczyny, dziękuję że tu jesteście
Nawet nie wiecie jak bardzo pomagacie :)

Odświeżam wątek :roll:
Mój były nie pozwala mi o sobie zapomniec. Zaczelo sie od telefonow, podrzucania mi czegos do skrzynki pocztowej itp. Telefony od czasu do czasu z zapytaniem czy u mnie wszystko w porzadku. Proponowanie pomocy w różnych sprawach itp. Parę razy przyszedł odebrać zaległą korespondencję albo podrzucić mi jakiś drobiazg. Ciągle pyta czy u mnie wszystko dobrze i proponuje pomoc gdybym potrzebowała czegokolwiek. Pytanie, w czym miałby mi pomóc? :shock: :P Staram się żyć swoim życiem, robić własne plany na przyszłość. I w międzyczasie utrzymujemy kontakt. Na początku nie miałam odwagi powiedzieć mu żeby dał mi spokój. Więc teraz tak to wygląda. I sama nie wiem w co ja się wpakowałam. Nie potrafię rozgryźć jego zachowania, a tym bardziej swojego. Czy to ma na celu zabicie jego wyrzutów sumienia? Czy coś jeszcze.Deklaracji nie ma żadnych, również szczerych rozmów o tym co było. Nigdy sobie nie wyjaśniliśmy tego co było i co się wydarzyło, choćby dla spokoju sumienia.
On raz jest wylewny (że się stęsknił, że super wyglądam itp.) a innym razem jakby nieobecny, wyciszony, z dystansem. Ja planuję zmianę pracy i wyprowadzkę z miejsca, gdzie mieszkam.Chcę zacząć wszystko od nowa. A obok gdzieś jest on. Jak się dowiedział, że zamierzam się wyprowadzić był zakoczony, pytał kiedy. Po jakimś czasie zaprosił mnie na obiad, powiedział że jest niezadowolony, że będzie chciał zmienić pracę. Potem w rozmowie telefonicznej poinformował mnie że miał ofertę pracy w innym mieście i myślał, że byłoby to dobre rozwiązanie ( nota bene rzut beretem od miejsca gdzie ja chcę się przenieść!). Po czym powiedział, że będziemy w ten sposób bliżej siebie.... :shock: Zatkało mnie.
Czasem jestem obojętna i traktuję go z dystansem, innym razem cała złośc na niego wzbiera, cały żal i mam ochotę nawrzucać mu co niemiara, że mam w d.... tę przyjaźć i niech da mi święty spokój. Innym razem świadomość, że on gdzieś tam jest, że się mną interesuje ( jak na ironię tu na obczyźnie jest jedyną bliską mi osobą, która w sytuacji kryzysowej mogłaby pomóc) działa na mnie uspokajająco. I tak wymieniamy grzeczności, pocieszamy siebie nawzajem, życzymy wszystkiego dobrego. Wszystko w granicach poprawności i dobrych manier. Czy to jest normalne?
Czy popełniłam błąd pomagając mu lekko przejść przez fazę rozstania, a sama się pogrążam? może lepsze byłoby tzw szybkie cięcie...
Już sama nie wiem. Czasem dziwnie się czuję kiedy mi się zwierza z problemów w pracy czy innych, czy kiedy rozmawiamy o swoich planach.
Zrobiła się z tego jakaś telenowela...czy to jest przyjazn czy kochanie, czy jakas toksyczna relacja, ktora nic dobrego nie przyniesie. Czasem patrze na niego jak na obcego czlowieka, czasem sobie mysle, ze nie moglabym mu juz zaufac. Fakt ze jest gdzies obok daje mi raz spokoj, a innym razem wzburzone emocje. Ale te emocje sa tylko przez chwile. Potem znow wraca spokoj.
Avatar użytkownika
pysiunia
 
Posty: 94
Dołączył(a): 20 kwi 2009, o 22:19
Lokalizacja: z mojej przystani

Postprzez matylda » 23 sie 2009, o 18:58

Pysiunia,
A Ty czego chcesz? Chciałabyś, żeby wrócił, żebyście znów byli razem? Myślisz, że te związek ma jeszcze rację bytu? Jeżeli odpowiedziałaś trzy razy tak, to szczera rozmowa chyba byłaby dobrym rozwiązaniem.
Myślę, że powinnaś odpowiedzieć sobie na te pytania i wyciągnąć wnioski.

Natomiast, jeżeli kolega sam nie wie czego chce i zawraca Ci dupę, żebyś nie ostygła, to zmiana miejsca zamieszkania i pracy będzie strzałem w dziesiątkę.

I napiszę to samo, co Manuelce; co z oczu, to z serca. Jeżeli masz przeżywać każde spotkanie z nim, to lepiej jest powiedzieć mu wprost, że świetnie sobie radzisz i nie życzysz sobie jakichkolwiek telefonów, spotkań, itd.

:pocieszacz:
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez pysiunia » 23 sie 2009, o 19:19

matylda napisał(a):Pysiunia,
A Ty czego chcesz? Chciałabyś, żeby wrócił, żebyście znów byli razem? Myślisz, że te związek ma jeszcze rację bytu? Jeżeli odpowiedziałaś trzy razy tak, to szczera rozmowa chyba byłaby dobrym rozwiązaniem.
Myślę, że powinnaś odpowiedzieć sobie na te pytania i wyciągnąć wnioski.

Natomiast, jeżeli kolega sam nie wie czego chce i zawraca Ci dupę, żebyś nie ostygła, to zmiana miejsca zamieszkania i pracy będzie strzałem w dziesiątkę.

I napiszę to samo, co Manuelce; co z oczu, to z serca. Jeżeli masz przeżywać każde spotkanie z nim, to lepiej jest powiedzieć mu wprost, że świetnie sobie radzisz i nie życzysz sobie jakichkolwiek telefonów, spotkań, itd.

:pocieszacz:


Nie wiem czemu mi zawraca tyłek, raz jest wylewny a raz jakby nieobecny i pogrążony w swoich myślach. Poza tym nie wiem co mają znaczyć te podchody. Może niekoniecznie żal za grzechy. A jeśli nawet, to ja potrzebuję konkretów. A tego nie ma. Nie chcę się zastanawiać co on myśli,czekać na jego ruch... sądzę, że nadal coś jest między nami, ale nie wiem czy ja tego chcę w sytuacji jaka jest teraz. Po tym wszystkim co sie wydarzylo to chyba on powinien paść na twarz i wyspowiadać się ze swoich grzechów. Ja teraz chcę wiedzieć na czym stoję, bo czas ucieka. To, że mi mówi, o swoich problemach, że tyle jest w jego życiu znaków zapytania to nie wystarczy. To ze tęskni, czy czyni aluzje co do bycia bliżej ...Nigdy nie bylo szczerej rozmowy o tym co sie wydarzylo to jak ma być rozmowa o przyszlosci? czy kazde ma isc swoja droga, czy probowac jeszcze raz. Ja sie boje podejmowac temat, by nie być niemile zaskoczona. A denerwuja mnie podchody i te aluzje. Czuję się zdezorientowana. On wie, ze ja myślę o swojej przyszłości, że chcę ułożyć sobie życie. Usłyszałam jakiś czas temut również od niego, że też chciałby przystopować z szaleńczą pracą i ułożyć życie. Ale to takie ogólniki. Może pod wpływem tego co ja mu powiedziałam wcześniej??
Ktos mi powiedzial, rob swoje, jak naprawde kocha to znajdzie i na koncu swiata, a jak nie kochal, to zaoszczedzisz sobie mnostwo cennego czasu....Moze cos w tym jest. Ja chyba nadal kocham i serce głupie się rwie, ale juz nie chce czekac, czekalam tyle czasu.......Boję się czekać. Boję się też obudzić za jakiś czas i żałować złej decyzji..... :oops: :cry:
Avatar użytkownika
pysiunia
 
Posty: 94
Dołączył(a): 20 kwi 2009, o 22:19
Lokalizacja: z mojej przystani

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ijisuvapajo i 281 gości

cron