przez Jaga82 » 23 sie 2009, o 12:42
Po prostu nie dal juz rady ze mna wytrzymac. Powiedzial, ze mam sie wynosic, ze zaden normalny facet ze mna nie wytrzyma, ze zaden lekarz czy terapeuta mi nie pomoze. A zaczelo sie od tego, ze w piatek skonczyl wczesniej prace i myslalam, ze pojdziemy na spacer lub jakos inaczej spedzimy czas ale wspolnie (on pracuje codziennie po 10-12godz, wiec praktycznie caly czas po tym jak wroce z pracy jestem sama w domu). Tylko, ze on postanowil to wolne popludnie spedzic w silowni (kolejne dwie godziny sama w domu). Powiedzialam mu, ze czuje sie samotna, ze caly czas go nie ma, ze nie mam z kim pogadac (nie o tym co w pracy czy jaki obiad zrobic jutro). Oburzyl sie strasznie powiedzial, ze czuje sie jak moj niewolnik, ze ciagle mi cos nie pasuje, i ze nie bedzie rezygnowal ze swoich pasji. Byc moze ma troche racji. Ale ja juz nie daje sobie rady, normalnie dostaje w glowe od tego siedzenia w domu. W pracy nie mam zadnych bliskich mi osob, z ktorymi moglabym pogadac od serca, kazdy jest zajety soba i tym by jak najszybciej pojsc do domu. W domu od jakiegos czasu nie mam internetu (pisze z kafejki, stad brak polskich znakow), wiec nie mam kontaktu ze swiatem. Zreszta i tak nie moglam korzystac z portali spolecznosciowych np. Nasza-klasa, bo mojego faceta wkurzalo to, ze inni mezczyzni komentowali moje zdjecia, wiec musialam konto usunac. Tutaj zreszta tez pisze w tajemnicy, bo gdy sie dowiedzial, ze zale sie obcym ludziom z naszych osobistych problemow nie bylby zadowolony. Tymbardziej, ze skarze sie przeciez na niego. Ale ja musze to wszystko komus powiedziec, bo kiedys chyba eksploduje. Musialam znalezc jakies rozwiazanie i przepraszam, ze Was zanudzam swoimi problemami. Nawet gdybyscie tego nie czytaly, nie dawaly rad byloby mi lepiej, ze w koncu to z siebie wyrzucilam.
Na razie jeszcze mieszkam z nim w tym samym pokoju, od wczoraj szukam czegos tylko dla siebie (mam max.2tygodnie na znalezienie pokoju, bo potem musialabym zaplacic za nastepny miesiac obecnemu wlascicielowi). W zasadzie od tygodnia spimy na tym samym lozku ale kazde pod oddzielna koldra. Mimo to wczoraj wieczorem kochalam sie z nim. Zapytalam dlaczego tego chce, czy tylko po to by sie zaspokoic czy jest jakis inny powod. Powiedzial, zebym nic nie mowila tylko go calowala. Fatalnie sie czulam po wszystkim. Po jakies godzinie zaczal mi opowiadac co tam u niego w pracy. Mial problem, ktory widzial zupelnie inaczej niz ja. Powiedzialam mu, ze moze sa inne przyczyny tego problemu a on na to, ze go to nie obchodzi, ze go zawiodlam, ze powinnam podzielac jego zdanie i stac za nim murem. Potem dodal jeszcze 'po co ja sie w ogole do ciebie dzisiaj zblizylem'. Poczulam sie jak dziwka. Teraz tez jestesmy osobno, co jeszcze miesiac temu bylo zupelnie nie do pomyslenia, ze ja ide w swoja strone on w swoja. Wiem, ze musze to skonczyc (co prawda jest juz skonczone teoretycznie od wczoraj), ale dopoki nadal bedziemy razem mieszkac, bede miala wrazenie, ze nadal jestemy razem. Kocham go nad zycie, on dzisiaj mi napisal w smsie, ze tez mnie nadal kocha ale widze, ze my po prostu nie mozemy byc razem. Ja sie nie nadaje do tego by kochac. Jestem wtedy cholernie zazdrosna i zaborcza s**a. Nienawidze siebie takiej i jest mi z tym strasznie zle. Chce w zyciu spokoju ale chce tez milosci. A w moim przypadku jedno i drugie nie idzie w parze.