wciąż ta depresja

Problemy związane z depresją.

Postprzez kasjopea » 16 sie 2009, o 12:49

A to dla Ciebie MEL :kwiatek: tez rozumiem.
Avatar użytkownika
kasjopea
 
Posty: 673
Dołączył(a): 17 maja 2009, o 11:39

Postprzez Neutralny społecznie » 22 sie 2009, o 15:03

---------- 13:30 22.08.2009 ----------

kasjopea napisał(a)::tak: Neutralny dobrze by bylo unikac takich osob,rozumiem jednak ze u Ciebie jest z tym problem jesli masz taka babcie.


I jak na razie z nią mieszkam pod jednym dachem. Zauważyłem że przez tych parę lat wraz z jej rosnącą depresją wpłynęła negatywnie na psychikę moich rodziców i moje rodzeństwo. Na moja psychikę też mimo ze już wtedy miałem porządny burdel w głowie spowodowany wcześniejszymi doświadczeniami życiowymi. I tak jak Ty gdzieś wcześniej przeszło mi przez uszy słowo: Wampir energetyczny, unikałem jej, bojąc się że moja psychika bardziej się roz..doli. Myślę sobie: byłem egoistą? Gdybym od samego początku ją wspierał może poprzez to pomógłbym jej i pomógłbym sobie...jednocześnie pomagając pozostałym członkom rodziny.....

kasjopea napisał(a):Ja osobiście potrafie instynktownie rozpoznac kto jest moim sprzymierzeńcem a kto że tak powiem wrogiem


ukryta empatia?
Mam podobnie. Czasami mijam ludzi, przy których czuję pewność siebie, czuję się bezpiecznie mimo ciągle towarzyszącej mi nieufności. Myślę sobie: naiwna plotka na mój temat jeszcze do nich nie dotarła? A może mają odwagę wyrażać własne zdanie w grupie nie bojąc się odtrącenia i sądzą że nie jestem tym za kogo mnie co niektórzy mają?
A mijając niektóre grupy ludzi odczuwam lęk , wewnętrzną panikę która narasta stopniowo gdy moja odległość pomiędzy nimi maleje. Myślę sobie: ja pierdziele, ale muszą mną gardzić, przecież nic im nie zrobiłem....dlaczego? (niezrozumiała nienawiść, co ją wywołało? kto ją wywołał w tych ludziach?) Nie dopytuje, czy moje odczucia są trafne, mijam ich i oddalam się odczuwając coraz większą ulgę.

kasjopea napisał(a):ciesze się że mimo depresji z ktora walczysz jednak jestes zaradny.


jestem zaradny tylko w tym co potrafię,co rozumiem i co zrozumiałem, np ze swoją psychiką sobie nie radzę. Braszka twierdzi że mojej psychice pomoże jakaś medytacja...tai chi ,joga, itp. będę musiał spróbować, chociaż trudno będzie pogodzić z medytacją kravmagę na którą mam zamiar się zapisać po powrocie z zagranicy aby wzmocnić psychikę i swój organizm na wszelkiego rodzaju nieoczekiwane sytuacje z człekokształtnymi osobnikami Alfa którzy moim kosztem będą próbowali rozładować swoją wewnętrzną irytację spowodowaną np. brakiem hajsu na np. ćpanie, lub wypad na tępą imprezkę.

kasjopea napisał(a):Wiem dobrze jak ciezko jest czasami pozbierac sie i zabrac do jakiejs konkretnej pracy.


Skoro wiesz to pewnie przeżywałaś takie stany. Mi np. towarzyszą częste huśtawki nastroju. Czasami czuje się tak że mógłbym przenosić góry, nieuniknione słowa krytyki spływają po mnie , mam na nie wyjeba..e. Każda niewiasta jest moja. Przystępuję do konkretnych działań z nieludzką pewnością siebie.
I te piękne nastroje sobie trwają, trwają, mijają minuty , godziny i nagle bumm. Nachodzi mnie fala złych wspomnień. Walczę, próbuję sobie szybko przypomnieć jakieś pozytywne chwile, i jeśli sytuacja pozwoli robię sobie mocną kawę i wcinam coś słodkiego zawierającego czekoladę ...niestety ilość złych wspomnień zagłusza te pozytywne. Wpadam w jakiś taki trans, gdzie nic mi się nie chce, gdzie myślę sobie że dalsze działania w jakiejś sprawie nie mają sensu, że to nic nie da. Myślę o tym aby iść w jakieś zaciszne,ciemne miejsce by móc się schować przed światem...

kasjopea napisał(a):Nie zwracaj uwagi na to ze ktoś cie krytykuje


staram się, nie wychodzi.
Nienawidzę nieuzasadnionej krytyki.
Mam wrażenie że wielu ludzi krytykuje dla zwrócenia na siebie uwagi, z lęku przed odtrąceniem przez jakąś grupę ludzi, może boją się wyrażać własnych myśli. Może kierując się myślą: "większość myśli tak, więc i ja muszę tak myśleć, tak będzie najlepiej", aby się przypodobać , nie zgadzając się co do końca w niektórych sprawach, ale nie mówiąc o tym głośno bojąc się odtrącenia. Będąc jedną z białych owieczek podążając za tą czarną. W kupie siła. Każdy człowiek boi się samotności.
Jeśli ktoś mnie już nienawidzi z powodu jakiś tam swoich halunów to wolałbym aby po prostu traktował mnie jak powietrze. niż aby na siłę mnie pogrążał jednocześnie sprzeciwiając przeciwko mnie swoje otoczenie. Bo jego przemyślenia co do mojej osoby nie muszą być wcale trafne.

kasjopea napisał(a):Nie uwazasz ze moze sam unikasz kontaku z ludzmi bo tak ci wygodniej życ ,obawiasz sie konfrontacji z innymi,czujesz sie niepewnie i dla tego tak sie dzieje?


...dałaś mi tutaj do myślenia...po feralnych doświadczeniach z przeszłości wytworzyła się we mnie nieufność do ludzi. Straciłem zaufanie które odebrali mi ludzie którym zaufałem. Słowo "przyjaciel"
unikam tego słowa. Zastępuję go słowami kolega, sojusznik, znajomy. Kolega który pomaga mi się podnieść nazywa mnie swoim przyjacielem, ja nie mogę użyć tego słowa wobec niego. Źle mi się kojarzy. Boję się ze gdy już nazwę go przyjacielem, to on wykorzysta moje zaufanie przeciwko mnie dla swoich celów a następnie odwróci się ode mnie. Będę znowu sam. A samotność to ciężka trwoga...
Ze względu na tą nieufność unikam ludzi, jeśli kogoś przypadkiem poznaję to na następny dzień zapominam ta osobę lub jej imię. Może wytworzyła się w moim umyśle jakaś blokada przed ludźmi. Nie jestem w stanie zapamiętać twarzy tych ludzi, a jeśli już jakimś trafem zapamiętam twarz to zapominam imię tej osoby.
Jest tak jak piszesz, obawiam się konfrontacji. kolejnego odrzucenia, boje się zaufać , boje się że dla człowieka którego obdarzyłem zaufaniem, poszanowaniem jestem tak naprawde nikim. Zwykłym pionkiem w jego życiowej grze.

kasjopea napisał(a):Tak wiele zalezy od nas samych.


Raczej od wszystkich. My ludzie ...jesteśmy jak komórki, komórki wielkiego organizmu. Aby organizm był zdrowy, te cząsteczki muszą ze sobą współgrać. Pewnego razu gdy ponownie upadłem, kolega który mnie wspiera , rzeknął do mnie: Upadłeś, powstań, idź dalej.
Jak powstać gdy zawsze znajdą się tacy którzy nie pomogą się podnieść, wręcz przeciwnie, utrudniają powstanie. A gdy resztkami sił się podniosę, pomogą upaść ponownie. Miałem w życiu wiele upadków, i nieuniknione jest to że upadnę jeszcze nie raz, wprowadzając co niektórych w nieludzką euforię.

kasjopea napisał(a):Pozdrawiam Neutralny ,


Dzięki, również pozdrawiam.

---------- 15:03 ----------

Siema.


melody napisał(a):Nie traktuj się w kategoriach człowieka chorego bo będziesz tak traktowany.


Nasuwa mi się cytat: Słowo 1000 razy powiedziane staje się prawdą.
Mam sobie za każdym razem wmawiać przed lustrem i nie tylko że jestem zajebisty?

melody napisał(a):Spójrz na siebie jako na człowieka, który zmaga się z wewnętrzną raną i poszukuje nań ukojenia...


Cały czas tak postępuję.
Szukam tego ukojenia i ni hu.

melody napisał(a):Widzę, że traktujesz temat dosyć lekko. Tymczasem prawdopodobnie nie wiesz (i nie życzę Ci abyś musiał się dowiedzieć) co to znaczy nie móc wstać z łóżka; co to znaczy nie móc umyć się przez miesiąc; co to znaczy bać się wszystkich i wszystkiego... Gdybyś to wiedział, to prawdopodobnie miałbyś w sobie więcej pokory wobec leków antydepresyjnych, które nie jednemu człowiekowi pomogły "przebudzić się" na tyle, by mógł on wyjść z domu i pójść do pracuy... po prostu..


Nic o mnie nie wiesz. A dużo mówisz, jak większość.
Boję się zażyć leków antydepresyjnych bo obawiam się że mój organizm przyzwyczajony do otrzymywania substancji odpowiadających za stan euforii zadowolenia z zewnątrz może przestać całkowicie wytwarzać te substancje w organizmie co prowadzi do tego że będę musiał brać leki do końca życia...istnieje ryzyko że gdy przestanę brać te leki to w połączeniu z małym wytwarzaniem tych substancji przez mój organizm przyzwyczajony do otrzymywania tych substancji z zewnątrz, moja depresja , to coś co nazywam depresją , może powrócić z podwojoną siłą. Oczywiście mogę się mylić, ale jesteś w stanie poświadczyć że tak nie będzie jak piszę?

melody napisał(a):
Neutralny społecznie napisał(a):tak samo nie pójdę gdzieś do zakładu psychiatrycznego, czy jak kto woli do czubków

Tak wiele piszesz o tym, jakie to podłe i nieludzkie wyśmiewać się z ludzi chorych i cierpiących... Przykre bo robisz tak samo. Czubka to sobie możesz w buty wsadzić.


Qui pro Quo. Nieporozumienie wynikające z pomyłki.
Ja zakład psychiatryczny nazywam zakładem psychiatrycznym,
pisząc
Neutralny społecznie napisał(a): czy jak kto woli do czubków

miałem na myśli co niektórych innych ludzi tych bodajże zdrowych psychicznie co drwią z ludzi słabych psychicznie , którzy właśnie przez takich palantów tam prawdopodobnie trafili.


melody napisał(a): Byłeś kiedyś w szpitalu psychiatrycznym, albo widziałeś wieloletnich pacjentów?


Nie niebyłem jeszcze. Co nie oznacza że w przyszłości tam nie trafie. Sie pożyje, sie zobaczy. Widziałem takich ludzi. U mnie w miejscowości żyła jedna taka starsza pani , prawdopodobnie chorowała na schizofremię. Większość ludzi z niej się nabijała ciesząc się że nie są takimi "czubkami" jak ona. Pod ciągłą presją otoczenia jej choroba się pogłębiła i odebrała sobie życie. Odchodząc ze świata samotną. Jak widzisz to że ktoś się uważa za normalnego nie oznacza że jest normalnym wobec drugiego człowieka. Słabszego człowieka.
Chciałbym aby przez jeden dzień ludzie , ci silniejsi, w momencie drwienia z ludzi słabszych poczuli to co ich ofiary. Niestety jest to niemożliwe. Ale piękne marzenie. Może wtedy zrozumieliby swoje "normalne" postępowanie.

melody napisał(a):Pracuję wolontaryjnie z osobami chorującymi psychicznie, to wiem co mówię.


Wolontariuszka...i tutaj masz plusa ode mnie.

melody napisał(a):Po co więc leki skoro masz siłę odpalić kompa, mówiąc w uproszczeniu? Są inne rozwiązania.


Jakie rozwiązania?


melody napisał(a):Gdybym nie była optymistką i nie wierzyła w ludzi, to bez sensu byłoby moje gadanie do Ciebie teraz :wink:


kolejny plus. Starasz się, wiedząc że może być ciężko. Że może ci się nie udać.
Wierzysz we mnie? Że mi sie w przyszłości uda? Ja mam z tym problemy. Inaczej nie byłoby mnie tutaj.


melody napisał(a):Ja Ci wierzę ponieważ sama mam za sobą wiele ciężkich doświadczeń, wiele lat walki z depresją i wiele lat psychoterapii.
Zachęcam Cię do decyzji o podjęciu własnej. I tyle.


I jak się czujesz na obecną chwilę po tej psychoterapii?
Jakie jest nastawienie ludzi do Twojej osoby?
Ja osobiście wolałbym się leczyć przez internet. Przez takiego rodzaju portale z forum psychiatrycznym. U mnie w mieście poradnie psychologiczne są przeważnie w miejscach ruchliwych.
Obawiam się pojawienia sytuacji gdzie ludzie później będą mnie kojarzyć z tą poradnią, że ze mną jest coś nie tak co spowoduje że nigdy nie znajdę dziewczyny. Prawdopodobnie gdy się dowie lub ktoś z jej rodziny lub znajomych że się leczę to mnie porzuci. Kierując się stereotypami że moja "choroba duszy" może powrócić i że ...po prostu że mogłoby mi kiedyś odjepać.... selekcja partnerów...

melody napisał(a):Nic nie będzie. Relanium to lek uspokajajacy, a nie antydepresyjny.


....no to lipa. chciałem pare tabsików podebrać.... dla próby.

melody napisał(a):A według mojego doświadczenia - łatwiej się żyje, myśląc: "Ja jestem w porządku i Ty jesteś w porządku", a nie: "ja jestem OK, ale Ty już jesteś bee".


A może być: "ja jestem w porządku i ty cieciu tez" ?

melody napisał(a):Pozdrawiam!
mel.


Również pozdrawiam i z góry dzięki za poświęcony czas.
Neutralny społecznie
 
Posty: 4
Dołączył(a): 15 sie 2009, o 15:09
Lokalizacja: Bydgoszcz

Postprzez melody » 22 sie 2009, o 18:36

Witaj Neutralny,

Po tym, co przeczytałam, a co Ty pisałeś do Kasjopei cały czas zastanawiam się, na ile jesteś dzisiaj odrzucamy i wyśmiewany, a na ile są to Twoje wspomnienia z przeszłości, w które tak wrosłeś, że postrzegasz rzeczywistość przez ich pryzmat? Tak jakbyś miał "krzywą" lunetę, przez która obserwujesz ludzi i świat... Wierzę Ci, że w przeszłości ktoś mocno wykorzystał Twoje zaufanie. Wierzę Ci, że ktoś Cie odtrącił, wyśmiał...

Neutralny społecznie napisał(a):Czasami mijam ludzi, przy których czuję pewność siebie, czuję się bezpiecznie mimo ciągle towarzyszącej mi nieufności. Myślę sobie: naiwna plotka na mój temat jeszcze do nich nie dotarła? A może mają odwagę wyrażać własne zdanie w grupie nie bojąc się odtrącenia i sądzą że nie jestem tym za kogo mnie co niektórzy mają?
A mijając niektóre grupy ludzi odczuwam lęk , wewnętrzną panikę która narasta stopniowo gdy moja odległość pomiędzy nimi maleje. Myślę sobie: ja pierdziele, ale muszą mną gardzić, przecież nic im nie zrobiłem....dlaczego? (niezrozumiała nienawiść, co ją wywołało? kto ją wywołał w tych ludziach?) Nie dopytuje, czy moje odczucia są trafne, mijam ich i oddalam się odczuwając coraz większą ulgę.

Zobacz, z tego, co tutaj napisałeś ja nie wyczytałam ani jednej realnej skargi na realną krzywdę tu i teraz. Ty piszesz o swoich wyobrażeniach względem przypadkowych ludzi, dla których jesteś obcym człowiekiem.
Ci ludzie nie dają Ci w żadem sposób odczuć, co o Tobie myślą. To Ty sobie myślisz w różny sposób, jak możesz być przez nich odbierany.

Powtarzam po raz kolejny - wierzę Ci, że w przeszłości zostałeś bardzo skrzywdzony. Ja tylko nie widzę, aby to ciągnęło się realnie nadal. Natomiast w Twoich wspomnieniach jest to obecne i tak rzeczywiste, że niemal namacalne. I to jest właśnie to, od czego mógłbyś zacząć pracę nad sobą w gabinecie terapeuty (ale do tego jeszcze wrócę)

Neutralny społecznie napisał(a):Mam sobie za każdym razem wmawiać przed lustrem i nie tylko że jestem zajebisty?

NIE. Masz tylko przestać się diagnozować i wyobrażać sobie, że inni też Cię diagnozują. Traktuj samego siebie jak człowieka - ze swoją historią, ze swoim bólem, z ranami, ale i z możliwościami, nieodkrytym jeszcze potencjałem... Tyle. Trudne - wiem.

Neutralny społecznie napisał(a):Szukam tego ukojenia i ni hu.

A gdzie go szukasz? Czy wykorzystałeś już wszystkie dostępne możliwości?

Neutrany społecznie napisał(a):Boję się zażyć leków antydepresyjnych bo obawiam się że mój organizm przyzwyczajony do otrzymywania substancji odpowiadających za stan euforii zadowolenia z zewnątrz może przestać całkowicie wytwarzać te substancje w organizmie co prowadzi do tego że będę musiał brać leki do końca życia...

Po pierwsze - to tak nie działa. to co tutaj przedstawiłeś, to prosty mechanizm uzależniania. Natomiast nie wykazano, aby leki antydepresyjne uzależniały. Ich działanie jest bowiem porównywalne do tymczasowej rekompensaty czegoś, co w tej chwili brak w organizmie (serotoniny)
Prostszy przykład - jeśli drżą mi ręce, kołacze mi serce i coś tam coś tam, to mogę przypuszczać, że brakuje mi magnezu (a dzisiaj w dobie przetworzonej żywności jest to dosyć powszechne). Łykam więc przez pewien czas ten magnez, ale mnie to nie uzależnia bo jedyne co robię, to uzupełniam braki.
Uzależniają natomiast leki uspokajające (dlatego lekarze bardzo ostrożnie wypisują na nie recepty), no i inne substancje psychoaktywne (czyt.narkotyki, alkohol...)
Natomiast ja nie jestem psychiatrą w związku tym ja nie wiem, czy akurat Tobie leki przeciwdepresyjne by pomogły. Kiedy Cię jednak czytam, to mam wrażenie, że Twoje trudności są związane z Twoim widzeniem świata i pomocą może być tutaj oddziaływanie psychologiczne (psychoterapia), a niekoniecznie farmakologiczne (leki).

Neutralny społecznie napisał(a):Qui pro Quo. Nieporozumienie wynikające z pomyłki.

OK, rozumiem :)

Neutralny społecznie napisał(a):U mnie w miejscowości żyła jedna taka starsza pani , prawdopodobnie chorowała na schizofremię. Większość ludzi z niej się nabijała ciesząc się że nie są takimi "czubkami" jak ona. Pod ciągłą presją otoczenia jej choroba się pogłębiła i odebrała sobie życie.

To przykra historia. Ale muszę Cię zaskoczyć, że mechanizm popełniania samobójstwa nie jest tak prosty, jak to opisujesz tutaj. Samobójstwo nigdy nie jest reakcją na jeden bodziec (w tym przypadku - wyśmiewanie), natomiast taki jest mit nt.samobójstw (szczególnie wzmacniany przez media). Prawdą jest, że ono nigdy nie wydarza się w społecznej próżni i czynniki środowiskowe mają tu duże znaczenie, ale nie determinują one w pełni zachowania człowieka... (Przepraszam, że tak mądrze się w tym temacie, ale robię to z dwóch powodów. Jednym jest to, że ktoś z mojej rodziny, ktoś ukochany odebrał sobie życie wiele lat temu. A drugim jest to, że w konsekwencji tamtej śmierci bardzo zaczęłam zgłębiać suicydologię - dział psychologii badający mechanizmy samobójstw i staram się walczyć z mitami)

Neutralny społecznie napisał(a):Jakie rozwiązania?

Rozwiązaniem, które ja znam i w które wierzę jest psychoterapia.

Neutralny społecznie napisał(a):Wierzysz we mnie? Że mi sie w przyszłości uda?

No pewnie! :) Zobacz, jak prowadzisz rozmowę ze mną. Ja Ciebie mało wspieram, bardziej Cię konfrontuje (i jestem tego świadoma) i Ty potrafisz się obronić. Nie jesteś pionkiem w machinie społecznej :) Jesteś całkiem silny :)

Neutralny społecznie napisał(a):I jak się czujesz na obecną chwilę po tej psychoterapii? Jakie jest nastawienie ludzi do Twojej osoby?

Od roku nie miałam depresji. A przez te wszystkie lata mojej walki z nią, ona za każdym razem była słabsza i trwała krócej. To były początkowo bardzo małe, niemal niezauważalne różnice i czasem nie wiedziałam, czy ból był ciut mniejszy, czy to ja się przyzwyczaiłam(?) Ale z perspektywy lat mogę Ci powiedzieć, że był mniejszy i trwał krócej (choć to "krócej" to również przeciągało się do kilkunastu tygodni bez przerwy...)
Przeżyłam piekło w swoim życiu i żyję i to jest mój sukces. A w międzyczasie nawet pokochałam to życie...
Nikt nigdy nie potraktował mnie jak chorą, a przynajmniej ja nic o tym nie wiem.

Neutralny społecznie napisał(a):Ja osobiście wolałbym się leczyć przez internet. Przez takiego rodzaju portale z forum psychiatrycznym. U mnie w mieście poradnie psychologiczne są przeważnie w miejscach ruchliwych.
Obawiam się pojawienia sytuacji gdzie ludzie później będą mnie kojarzyć z tą poradnią, że ze mną jest coś nie tak co spowoduje że nigdy nie znajdę dziewczyny. Prawdopodobnie gdy się dowie lub ktoś z jej rodziny lub znajomych że się leczę to mnie porzuci. Kierując się stereotypami że moja "choroba duszy" może powrócić i że ...po prostu że mogłoby mi kiedyś odjepać.... selekcja partnerów...

Wiesz co, to mnie zaskakuje co piszesz, bo dzisiaj taki mamy czas, że psychoterapia stała się wręcz modna. Ludzie są bardziej świadomi i coraz częściej korzystają z niej nie w celach leczniczych, lecz po to, by się rozwijać; by lepiej zrozumieć siebie itd. Ty też nie musisz mówić po co wchodzisz do takiej poradni. Dlaczego nie wyobrazisz sobie np., że ktoś mógłby pomyśleć, że tam pracujesz? :wink: A tak na serio, ja wiem, że różne są środowiska i nadal zdarzają się takie, gdzie ludziom zupełnie brakuje podstawowej wiedzy nt. zaburzeń psychicznych. Wiem, że w niektórych społecznościach stereotypy są bardzo silnie zakorzenione. Ale wiem tez, że dotyczą one przede wszystkim tzw. "dziwacznych" zachowań. A czy Ty zachowujesz się "dziwacznie"? Czy realnie rzucasz się innym w oczy?

Neutralny społecznie napisał(a):A może być: "ja jestem w porządku i ty cieciu tez" ?

Jak mówię o kimś "cieć", to nigdy nie myślę, że taki "cieć" jest w porządku :wink: Rozumiesz sam... :)

Trzymaj się ciepło! :)
mel.
melody
 

Postprzez wuweiki » 22 sie 2009, o 18:59

Melody ukłony Obrazek
Dodam tylko od siebie, że próbowałam rozmaitych metod wyjścia z depresji i tylko dwie mi pomogły [pomagają nadal] zobaczyć efekty pozytywne: terapia, która pomaga mi w dotarciu mnie do mnie samej - w nią wliczam też własną chęć, bo bez tej chęci dźwignięcia się [i codziennego podnoszenia się] z osobistego poczucia dna, terapia nie odniosła by skutku; oraz wspomagający lek antydepresyjny, od którego zaczęłam, po to aby w ogóle mieć siłę rano wstać.
Inne wcześniejsze metody nie skutkowały.
Pozdrawiam!
wuweiki
 

Postprzez melody » 22 sie 2009, o 19:05

Dziękuję Kochana, choć nie wiem za co te ukłony (za skuteczną walkę z depresją?) Hmm, ta walka gdzieś tam sobie jeszcze trwa, bo w psychoterapii nadal pozostałam (to już ponad 7 lat...)

A skąd masz taką fajną emotkę? :)

Całuję!
mel.
melody
 

Postprzez wuweiki » 22 sie 2009, o 19:12

melody napisał(a):choć nie wiem za co te ukłony (za skuteczną walkę z depresją?)

Ukłony w podziękowaniu za Twoje słowa po prostu :kwiatek2: że podzieliłaś się doświadczeniem.... bardzo mi bliskim skądinąd

a emotkę mam z linka, który znalazłam w google
http://emoty.blox.pl/resource/uklon.gif
i wkleiłam ten link między
;)
wuweiki
 

Postprzez melody » 22 sie 2009, o 19:23

Aha, to rozumiem już. Wiesz co, przez pierwsze dwa lata mojego pobytu tutaj, na forum, zdążyłam opisać niemal całą swoją historię. Przemoc w rodzinie, samobójstwo babci, szykanowanie w szkole, moją depresję, okaleczenie swojego ciała i w końcu powolne zmiany w rodzinie; w relacjach...
I czemu o tym teraz mówię? Bo uświadamiam sobie w tej chwili coś, o czym często zapominam - że to, iż ja już nie potrzebuję opowiadać swojego przeszłego bólu bo już sobie z nim poradziłam (z nieoceniona pomocą innych), nie oznacza, że ktoś nie potrzebuje go poznać. Bo może być właśnie wręcz przeciwnie - słuchanie o tym, co komuś się udało też może być wspierające...

Dla Ciebie - :serce:
mel.
melody
 

Postprzez wuweiki » 22 sie 2009, o 19:25

Obrazek
wuweiki
 

Postprzez melody » 22 sie 2009, o 19:26

O jakie słodkie :) Ależ z Ciebie czarodziejka :wink:

PSPrzed chwilą widziałam podwójnie :roll:
melody
 

Postprzez wuweiki » 22 sie 2009, o 19:28

a dobrze widziałaś :D
poprawiłam szybko, bo coś mi się podwójnie kliknęło ;)
Pozdrawiam!
wuweiki
 

Postprzez kasjopea » 24 sie 2009, o 00:16

Wiesz NATURALNY tak sobie pomyślalam ze mamy coś wspólnego a mianowiecie zaniżone poczucie wlasnej wartości.Może dla tego tak trudno jest ufac ludziom czuć sie dobrze w ich obecności.Akceptacja samego siebie jest tak ważna moze wtedy inni zaakceptuja.Wyczulenie na slowa krytyki ktora zmusza do glebokich przemyslen o swojej osobie.Nie wiem jak Ty reagujesz na krytyke ale mnie opadaja skrzydla i wtedy brakuje motywacji do wszystkiego z kolei pochwala bardzo podnosi mnie na duchu.Wtedy mam ochote dzialac i pokazac ze stać mnie na wiecej.Mowi sie pokochaj samego siebie wtedy inni cie pokochaja.Nie bardzo wiem jak to zrobić gdy krytycznie patrze na siebie.A nieufnośc do ludzi wiadomo że wynika z doswiadczen życiowych ale sa jednak ludzie ktorym można zaufać ktorzy pomoga.Wiesz jak cofne sie wstecz to pamietam że byli obcy mi ludzie ktorzy pomogli bezineresownie i to jest jednak budujace.A ludzie na tym forum tez wspieraja jak moga.Jak Ktos pojawi sie z problemikiem to od razu jest reakcja-pomoc.Jak widac jesli wyciagniemy reke o pomoc to ja dostaniemy. Wiesz a ta huśtawka nastrojow -mam tak samo i tego w sobie nie lubie.Czym to jest spowodowane nie wiem?Może za duzo przmysleń?Co sie tyczy tych zyciowych upadkow to najczesciej znajdzie sie jakiś Aniol który pomoze nie trac wiary Naturalny.Pozdrawiam :)
Avatar użytkownika
kasjopea
 
Posty: 673
Dołączył(a): 17 maja 2009, o 11:39

Postprzez wuweiki » 24 sie 2009, o 20:47

---------- 20:44 24.08.2009 ----------

Kasjopea poruszyłaś bardzo istotną moim zdaniem kwestię - "co sprawia, że huśtają nami emocje..."
ja właśnie wczoraj przeżyłam swoistą eurekę
choć wiedziałam o tym teoretycznie... a nawet doświadczyłam niejednokrotnie, to dopiero wczoraj do mnie to dotarło - podczas porannej medytacji, jak to nazywam - podczas "odmowy uleganiu myślom".
Otóż nurtowała mnie i niepokoiła pewna kwestia osobista... w sobotę miałam z tego powodu okrutnego doła wieczorem... długo nie mogłam zasnąć...
rano w niedzielę, po przebudzeniu gdy usiadłam do medytacji i wyciszenia, myśli jak zwykle zaczęły się intensywnie pojawiać... i zauważyłam coś...
najpierw pojawiła się myśl odnośnie nurtującej mnie sprawy pesymistyczna... zaczęłam snuć okropny scenariusz i - pojawiły się przykre emocje: skurcz bólu w sercu, szloch, smutek....poczucie osamotnienia... ale za chwilę skierowałam myśli na scenariusz odwrotny [bo nie wiedziałam jak FAKTYCZNIE sprawy się mają :D tylko spekulowałam] i zaczęłam kombinować, że przecież może sprawy nie mają się źle, ale coś tam coś tam idzie ku dobremu, tylko trzeba czasu... i wówczas pojawiły się emocje: akcja serca, radość, uśmiechy ochy i achy :D.... normalnie jak na szalkach wagi... z jednego krańca na drugi...
tylko że w tym akurat momencie medytowałam... i po prostu zauważyłam, że i zły scenariusz i ten dobry tak naprawdę są siebie warte i że są jednym i tym samym - ILUZJĄ W MOJEJ GŁOWIE... iluzją z moich, budowanych przeze mnie myśli, które z kolei wywołały takie, a nie inne emocje!! :)
Gdy to spostrzegłam po prostu się roześmiałam i pojawił się spokój... absolutny spokój...
doświadczyłam tego, że to myśli wywołują emocje, a nie rzeczywistość... doświadczyłam = poczułam, a nie jak dotąd przyjmowałam rozumowo i logicznie.
już kiedyś pisałam o tym, że jestem mistrzem układania scenariuszy... a przez to jestem bardzo emocjonalna, bo te scenariusze traktowałam dotąd jak rzeczywistość [i nadal jeszcze mi się zdarza, choć już jestem uważniejsza] ... a przecież to tylko moje myśli były :)
pozdrawiam

---------- 20:47 ----------

p.s. oczywiście to tylko opis mojego, osobistego doświadczenia i jak zwykle - każdy gdzieś tam doświadcza swojego ;)
wuweiki
 

Postprzez kasjopea » 24 sie 2009, o 21:35

:oklaski: X-yam nie potrafilabym tego opisac bardziej przejzyscie niż Ty.Masz racje dokladnie tak same dzieje sie ze mna ,tez potrafie ukladac fantastyczne scenariusze.Raz optymistyczne raz pesymistyczne ,glowe można rozbić!Moj men mi powiedzial żebym sobie kury kupila :oops: jak mi sie nudzi i liczyla jajka bo czasami to juz ze mna nie wytrzymuje i ze myslenie to nie jest moja najlepsza strona.Wkurzam sie czasami ale niestety pózniej przyznaje racje.To porownanie do tej wagi i szale to jest u mnie wlasnie to! Czytalam jakiś czas temu bardzo interesujaca ksiązkę "Potega podświadomosci' wynika z niej ze ze wszystko rodzi sie w naszej glowie jakie sa nasze mysli ,jaki obraz sobie zakodujemy to wlasnie nam sie przydarza,wiec te czarne scenariusze tez sie realizuja za jakis czas....(musze jeszcze raz przeczytac) Pozdrawiam :)
Avatar użytkownika
kasjopea
 
Posty: 673
Dołączył(a): 17 maja 2009, o 11:39

Postprzez melody » 24 sie 2009, o 21:39

Zgadzam się :) X-yam super to ujęłaś i bardzo trafnie :ok:

mel.
PS
kasjopea napisał(a):Moj men mi powiedzial żebym sobie kury kupila Embarassed jak mi sie nudzi i liczyla jajka bo czasami to juz ze mna nie wytrzymuje i ze myslenie to nie jest moja najlepsza strona

Moja Kochana, a czy dostrzegasz bezczelność i arogancje w słowach swojego mena? :?
melody
 

Postprzez kasjopea » 24 sie 2009, o 21:54

:tak: MEL oczywiście ze jest troche bezczelny (ja czasami tez)ale powiedzial to takim słodkim tonem... :zawstydzony: do jakiegos stopnia takie zachowania tolerujemy.....................jednak uwierz mi Mel ze ja jestem w tym lepsza!
Avatar użytkownika
kasjopea
 
Posty: 673
Dołączył(a): 17 maja 2009, o 11:39

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 465 gości

cron