Mahika
To powiedz, co musi się stać, zebyś odeszła?
Tzn- co jeszcze musi się stać?
I kiedy będzie czas na Ciebie? Na to, co dla Ciebie jest ważne?
Przewiń sobie w głowie film, który zaczął się na poprzednim Wodstoocku...
Ile gwiazdek mialabyś w zeszyciku?
Ile szczęsliwych dni?
A poza tym - skąd wiesz, ze nie umiesz odejść?
Powiedz- co Cię paraliżuje?
Boisz się czego?
Bo chyba nie samotności?
Przeciez już do dawna JESTEŚ samotna
I właściwie tylko wtedy, kiedy on jest w pracy masz te swoje lepsze dni...
Przejrzyj sobie swoje wpisy, choćby w tym temacie- z ostatniego miesiąca. Piszesz o rozdzierającym smutku, o dołach... piszesz o tym, ze nikt nie jest w stanie Ci pomóc. Wiesz, ze to nieprawda? Jest ktoś, kto jest Ci w stanie pomóc! Ty sama. I pomagasz sobie.
Odkąd się znamy- wykonałas skok mentalny o jakies 15 lat ( gdyby mierzyć dojrzałość w latach). On się cofa chyba w rozwoju.
Mahika- a zrób próbę... nie wyprowadzaj się jeszcze, tylko weż lapka, rzeczy z firmy i trochę bielizny i idź do rodziców. Powiedz mu, ze musisz pomyśleć i niech Ci da na parę dni spokój.
A Ty wyliż rany i zobacz, jak Ci jest bez niego.
Kilka dni- na pewno dasz radę.
Monia- w jeden, dwa "dziwne" zbiegi okoliczności można uwierzyć. Ale przeciez nie w w aż tyle...
Pomysl o tym, ile Cię ta niewiara kosztuje.
Nie zranionych uczuć nawet, tylko całego życia...
Kocham Cię...