Mam dół który od kilku tygodni systematycznie się pogłębia. Resztk± sił i samozaparcia postanowiłam co¶ zrobić, jako¶ się ratować.... Byłam dzi¶ u pani "Psycholog". To druga u niej wizyta. Boże po co ja tam polazłam?!!! Chyba żeby sobie jeszcze bardziej dokopać. Odniosłam wrażenie, że j± irytuję... Mówi: "Kolejny raz od pani słyszę sam± litanię nieszczę¶ć! Żadnych pozytywów. Nic co by było warte zachodu, radosne itd. To co niby miało się takiego zdarzyć, żeby wreszcie była pani zadowolona, szczę¶liwa? Co tak cały czas, non stop nic pani± nie cieszy?". "Bo pani to taka refleksyjna jest! A nie można ot tak sobie bez tego my¶lenia i zastanawiania się po prostu żyć?". " Może by pani sobie jak±¶ rozrywkę znalazła?!". Wiecie ja mam stany lękowe, borderline, fobię społeczn±... a ona, że "musi pani przyj±ć do wiadomo¶ci, że żyje się w¶ród ludzi! A wogóle to czy pani przypadkiem nie jest za bardzo krytyczna wobec innych?" A ja zahukana jestem, odezwać się boję, jak znajomi do domowników przychodz± to boję się wyj¶ć z pokoju (nawet do łazienki)... a ona do mnie tak jakbym.... Boże co za koszmar! "Co by pani odpowiadało?" To ja cicho mówię, "chciałabym zaszyć się na bezludziu, na pustyni - bez ludzi, mediów, zwierz±t itd" a ona przerywa i mówi "A może lepiej ze¶wirować do końca, co? Wtedy zamkn± na izolatce i z głowy. Nawet do końca życia. Bez ludzi, bez wiadomo¶ci". Może ma rację? Może tylko na tyle zasługuję? A może jedynie na palnięcie sobie w łeb... Ale takie zero jak ja i tego nie potrafi.
Chce mi się wyć.... Wszystko sie we mnie skręca.
I żebym za darmochę była? Nie poszłam za ciężko wyharowan± kasę...
Ona mówi "kolejny raz słyszę!" - przecież byłam dopiero drugi raz. Zreszt± nawet wygadać mi się nie dała..... Wymiękam. I co mam zrobić? Znowu łykn±ć psychotropa?