Wiem, że Cię nie pocieszyłam, ale napisałam Ci prawdę. To nie jest tak, że cały czas czekam, że on zadzwoni do drzwi. Po prostu czasami jak idę ulicą, albo mijam miejsce, które mi się z nim bardzo kojarzy, albo jak się mi się na maksa nie układa z mężem (co nie jest rzadkością) to wtedy On mi się przypomina. Ta rana nadal boli, mniej niż kiedyś, ale boli.
Wiesz jak się spotykaliśmy to ja miałam 22 lata i mnóstwo kompleksów. A on był o 2 lata starszy, bardziej doświadczony - dziecko i w ogóle - a do tego był strasznie przystojny, naprawdę, jak szliśmy ulicą to ludzie płci obojga i w różnym wieku się za nim oglądali. Teraz jest 10 lat starsza, mam bagaż różnych doświadczeń, mam nadal kompleksy, ale głębiej ukryte i mimo wszystko więcej pewności siebie.
Tak sobie myślę, że jak się zdecydujesz na radykalne zakończenie to u Ciebie może być podobnie, chociaż każdy człowiek jest inny. Najważniejsze to podjąć decyzję z pełną świadomością jej konsekwencji. Jak nie przerwiesz tej znajomości to będziesz wiecznie w rozterce, cały czas będzie bolało, ale będziesz mogła mieć nadzieję, że będziecie razem. Jak zerwiesz kontakty, to będzie bolało jeszcze bardziej, szanse na bycie razem są w zasadzie żadne - chociaż jest teoria mówiąca, że jak macie być razem to i tak będziecie
ale za to dajesz sobie szansę na ułożenie sobie życia z kimś innym, albo na spokojną samotność. Bez huśtawki emocjonalnej, bez życia złudzeniami.
Nie wiem co powinnaś zrobić i nie czuję się uprawniona do mówienia ostro zerwij z nim, albo utrzymuj tą znajomość. Ja swoją decyzję okupiłam naprawdę ciężko, nie wiele brakowało, żebym się przekręciła, ale patrząc z perspektywy czasu uważam, że to była słuszna decyzja, że dałam sobie szansę. A jeśli kiedyś go znowu spotkam, to kto wie