facet z problemem?A może to ja mam problem?

Problemy z partnerami.

Postprzez caterpillar » 18 sie 2009, o 12:11

...wlasnie z ust mi to wyjelas abss :)

anno ok rozumiem roznica kochac a rozkochac..czyli o tym co pisalam wczesniej ,ze kochac to nie problem problem co z ta miloscia robimy :wink:

lili kolejny raz bardzo podoba mi sie Twoje zakonczenie o milosci i rozsadku :ok:

w sumie rzadko udzielam sie w problemach zwiazkowych ale w relacjach toksycznych,destrukcyjnej milosci jest cos podobnego do fascynacji np. narkotykami..czlowiek jest ta otumaniony i nie dopuszcza zdrowego rozsadku,wszystko tlumaczy sobie w najidiotyczniejszy sposob i nie pomagaja "rady" ni ostrzezenia bliskich osob.
...pozostaje jedynie zeby sam sobie doswiadczyl ,ze kierunek ktory obral to spadek po rowni pochylej na dno swojej godnosci.

takie moje pprzemyslenia.Nie odwaze sie imeno powiedziec ,ze Twoj zwiazek jest toksyczny, bo nie wiem,
ale jak dla mnie jest nie uczciwy ,widze,ze jestes w nim wykorzystywana i opiera sie jedynie na milych slowkach.

i jak to jest z tymi panam drogie panie,ze przed zdrada kazda zona to zmora,zla niszczy jego zycie,on tak cierpi i ze jedyne o czym marzy to rozstac sie z nia....a jak chcecie ,zeby od niej odszedl to sie okazuje ,ze zmora jednak wazniejsza???

co znowu ta lojalnosc?

ci faceci to istni asceci umilowani w cierpieniu dla dobra innych :roll:

pozdrawiam.
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez ewka » 18 sie 2009, o 13:23

imena napisał(a):bo kocham bo tęsknię bo brakuje mi go w każdej sekundzie...i gdzie ta moja godność? nie wiem...może się kiedyś odnajdzie...kiedyś ją miałam

Czasmi te granice się pogubią... niech więc się czym prędzej odnajdują!

Lili pisze o rozsądku... i dobrze pisze! Po coś ten mózg nam dano - nie ma nam przeszkadzać, ale pomagać - więc czasami trzeba sobie coś narzucić.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez imena » 18 sie 2009, o 15:56

czytając to wszystko co mi piszecie czuje w sobie jakis bunt...myśle przecież nie wiedza jaki jest naprawdę, nie wiedża jak było....a potem przychodzi mi pewna refleksja...a może to ja nie wiem...i faktycznie żyję ciągle otumaniona nim jak narkotykiem...jak po opium..i widze wszystko takim jak chcę a nie takim jakie jest naprawdę...i ogarnia mnie lęk...a potem znowu moje wnetrze się buntuje...i tak na okrągło...czy ja jeszcze żyję?
imena
 
Posty: 28
Dołączył(a): 15 sie 2009, o 08:25
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Postprzez Abssinth » 18 sie 2009, o 16:33

no to zacznijmy od faktow ( z pamieci, bo nie moge teraz rozwijac strony)

1. Oklamal Cie na poczatku zwiazku?
2. Oklamal Cie co do tego, ze zostawi zone dla Ciebie?
3. Oklamal Cie na temat brania pigulek i rzekomego popelniania samobojstwa?

krotko tak albo nie prosze :)

i prosze rozwin co myslisz o punkcie trzecim.

:)

sama musisz dojsc do wnioskow bo nikt Cie nie zmusi, chocby Cie po glowie mlotkiem walil. :)

pytanie 4. Czy chcialabys, zeby Twoja corka/najlepsza przyjaciolka wplatala sie w cos takiego?

5. co takiego wspanialego jest w tym mezczyznie? (pominmy seks i patrzenie w oczka - podaj jakies wspaniale przymioty charakteru, ktore sprawiaja, ze on jest taki wyjatkowy)

:)
zadanie domowe dla Imenki :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez imena » 18 sie 2009, o 17:29

...............punkt 3..no cóż...zastanawiam sie po co...twierdził, ze w ten sposób chciał przełamac w sobie ten strach przed odejsciem od zony...
4.nie nie chciałabym zeby moje dziecko przeszło przez to co ja...ogólnie nie zycze tego nawet swoim wrogom, zycie jest jedno i tak mało w min dobrych beztroskich chwil, śmierc duszy jest do niczego nie potrzebna...
5.póki co moge długo wymieniac....kiedy bylismy razem był opiekunczy, we wszystkim mnie wspierał, wszystko robił razem ze mną...kiedy chciało mi się rzygac pytał czy przynieśc miskę, czesał mi włosy, prasował, pomagał sprzatać, wyreczał w czym tylko mógł, udekorował mieszkanie na swieta, godzinami chodził ze mna po sklepach, pomagał wybierac ubrania, robił masaże...czyli po tym co robił mogłam wnosic, ze jest kochający, czuły,oddany,zaangażowany, nie był wulgarny,był miły,kulturalny,kochający, sprawiał, ze usmiechałam sie od samego przebudzenia....moge tera tylko przypuszczać, ze choc częśc z tych cech była prawdziwa nie udawana
imena
 
Posty: 28
Dołączył(a): 15 sie 2009, o 08:25
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Postprzez Abssinth » 18 sie 2009, o 18:31

'w ten sposób chciał przełamac w sobie ten strach przed odejsciem od zony' - czy mozesz to rozwinac ?????

przestraszenie na smierc kochajcej kobiety, zrobienie jej schiza jak stad na Grenlandie...w jaki dokladnie sposob mialoby mu pomoc??

poza tym....nawet jesli takie cos pomaga (????)
dlaczego chcial poswiecic Twoje nerwy, zeby pomoc swoim lekom przed odejsciem od podobno niedobrej i bezsensownej zony?

wyjasnij mi prosze jak krowce na pastwisku, bo ja tutaj nie rozumiem....w taki sposb sie okazuje milosc i opiekunczosc i wszystkie te inne do bre rzeczy?


..........................

mily byl powiadasz
opiekunczy byl
trzymal Ci miske etc

ok, nie przecze.

a jak sie zachowywal w stosunku do innych? w jaki sposob opowiadal Ci o innych ludziach?
z szacunkiem i okazujac te wszystkie dobre cechy, czy tez raczej bylas wyjatkiem tutaj?

miauk,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez imena » 18 sie 2009, o 22:45

raczej nie mówił źle o innych.....wiesz nie mówię, że był idealny ale przecież nie musiał być...nikt nie jest..zresztą nie chcę go wychwalac pod niebiosa bo wiem, że zrobił źle nigdy nie mówilam , ze nie...co nie zmienia faktu, że jest mi cięzko....a wracając do pytania o ten strach przed odejściem to wtedy tłumaczył,że potrzebował bodźca....tak to tłumaczył...a ja wierzyłam ....a teraz sama nie wiem.....mam straszne skoki nastrojów..ja jestem w pracy wydaje mi się, że bedzie dobrze , ze dam radę..wracam do domu i koniec....nie mogę spać, jeść, myśleć, nic nie mogę od czwartku schudłam 8 kg chociaż wydawało mi się , że jestem bardzo szczupła......WIELKIE DZIĘKI WSZYSTKIM ZA WSPARCIE I ZA TE OSTRZEJSZE SŁOWA TEŻ...nie myślałam, że tyle ludzi będzie chciało pomóc...DZIĘKUJĘ
imena
 
Posty: 28
Dołączył(a): 15 sie 2009, o 08:25
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Postprzez Abssinth » 18 sie 2009, o 23:37

hej hej imenka...

wiem, ze czesc Ciebie ma swiadmosc tego, ze nie byl idealny.....o to mi wlasnie chodzi,zebys potrafila wyciagnac to wszytsko na swiatlo dzienne i sie temu przyjrzec...taka pelniejsza swiadomosc....


pamietam kiedy sie wyprowadzilam od bylego, schudlam 14 kg w ciagu dwoch tygodni.....znam ten stan, w ktorym nie mozesz jesc i myslec o czymkolwiek, a cialo po prostu jest w stanie permanentnego szoku....

usmiechniesz sie, jesli kupisz sobie fajnego ciucha na 'nowa siebie'?

przytulam....
przez pewne rzeczy po prostu trzeba przejsc samemu...
ale potem jest lepiej...

uwierz - wiem z doswiadczenia...:)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez biscuit » 19 sie 2009, o 00:30

imena, ja Cię bardzo rozumiem w tym co czujesz i piszesz

słuchaj dziewczyn, one dobrze radzą, ja niestety wszystko wiem i nadal jestem na manowcach, choć już mniejszych niż rok temu

więc ja tylko daję znak, że czytam i Cię wspieram w tej walce o siebie
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez imena » 19 sie 2009, o 11:11

przeżyłam kolejna straszną noc i jeszcze gorszy poranek....wczoraj miałam jakis lepszy dzień i jest .................dziewczyny ile leczyłyscie sie ze swoich nieszcześliwych miłości.....jak długo to potrwa.....?
imena
 
Posty: 28
Dołączył(a): 15 sie 2009, o 08:25
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Postprzez lili » 19 sie 2009, o 11:25

ja leczę się piąty miesiąc i jest ciężko, czasem tak ciężko że żyć się odechciewa, chociaż normalnie to twarda ze mnie zawodniczka
aczkolwiek jest tez dużo lepiej niż było na początku, przestałam chudnąć, zaczęłam jeść, zaczęłam jakoś tam żyć
przede wszystkim nie licz na to, że samo coś się zmieni, zajmij się czymś, wymyśl sobie dodatkowe zajęcia tak aby zająć czymś myśli i czas, zapisz się na basen, spotykaj ze znajomymi, poudzielaj na psychotekście (o jakże wzrosła tu moja działalność od kwietnia ;) ), wychodź na miasto, na kawę, na rolki, cokolwiek, byle nie siedzieć w domu i nie gapić się w ściany i nie dawać sobie czasu na tęsknotę
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez imena » 19 sie 2009, o 12:43

fak...piaty miesiąc....a powiedz Lili czy gdyby teraz poprosił Cie o powrót zgodziłabys sie, czy jestes na takim etapie, ze kochasz ale wiesz, ze nie ma zmiłuj i dajesz radę
imena
 
Posty: 28
Dołączył(a): 15 sie 2009, o 08:25
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Postprzez kasjopea » 19 sie 2009, o 13:16

Czeka mnie to samo co Ciebie LILI i wiele innych osób.Własnie zerwalam moja znajomość.Nie pozwolę zeby ktoś mnie olewal ,nie mnial dla mnie czasu i traktowal jak pogotowie seksualne!Mam kurwa dość !.Wiem że teraz to nie pomoże mi ani forum ani Bog sama musze sie z tym zmierzyć!Będę twarda nawet ryczec mi sie nie chce ,narazie przynajmniej.Zaczynam leczenie od zaraz............
Avatar użytkownika
kasjopea
 
Posty: 673
Dołączył(a): 17 maja 2009, o 11:39

Postprzez magdi » 19 sie 2009, o 13:39

Kochana imeno, ja też kiedyś przeżyłam taką sytuację. Byłam z chłopakiem (poznałam go w pracy), który 7 lat był ze swoją dziewczyną i mieli 6-letnią córkę, ale żyli bez ślubu i w zasadzie obok siebie. To była największa miłość w moim życiu, nikogo wcześniej i nikogo później nie kochałam tak jak jego, nawet mojego obecnego męża. Prawie rok, który razem spędziliśmy - to znaczy spędzaliśmy czas od piątku do niedzieli i czasem jakieś popołudnie w tygodniu ukradliśmy był cudowny. Potem jego dziewczyna się o nas dowiedziała, miałam kilka ciekawych telefonów i e-maili. on wtedy zadecydował, że do niej wraca dla dziecka. Kolejne pół roku bujaliliśmy się, wieczne rozstania i powroty, huśtawka emocjonalna straszna. W końcu to ja podjęłam decyzję, że to koniec, że dłużej tak nie potrafię. 3 miesiące po naszym rozstaniu oni wzięli ślub. Kolejne pół roku, a może nawet więcej miałam wyjęte z życiorysu, zmieniłam pracę, schudłam okropnie, straciłam połowę włosów, upodliłam się w różny sposób na maksa. Dzięki przyjaciółce i przyjacielowi wyszłam na prostą, ale przez kolejne dwa lata nie umiałam o nim opowiadać, a nawet wymienić jego imienia. To było 10 lat temu. Teraz mam męża - oczywiście mamy swoje różne problemy, raczej większe niż mniejsze, ale z zupełnie innego powodu - mam cudownego Syna. Więc można z tego wyjść, można zacząć normalne życie i nawet je sobie ułożyć. Czy można się wyleczyć? Nie wiem, bo jak się zastanawiam co by było jakbym go na przykład spotkała na ulicy to nie umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie. Może bym powiedziała cześć i poszła dalej, ale raczej mam wrażenie, że zmiękłyby mi kolana i wszystko by wróciło. imeno może się nie wyleczysz nigdy, ale pewnie uda ci się upchnąć go gdzieś głęboko w sobie i rozpocząc nowe życie. Życzę Ci tego bardzo mocno i wierzę, że się uda :tak: a na razie pozdrawiam mocno i przytulam cieplutko :pocieszacz:
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez lili » 19 sie 2009, o 13:52

nie, nie zgodziłabym się, ponieważ powody dla których odeszłam nadal istnieją, mało tego doszły haha kolejne więc nie ma o czym gadać
co nie znaczy niestety że przestałam go kochać
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: erioduquijm i 92 gości

cron