o tak caterpillar, mało go znałam, poznałam go we Francji jak robił wycieczke objazdową miesięczną i odwiedził koleżankę, a że ona nie miała czasu to pokazywałam jemu i jego koledze miasto. cały dzień spędziliśmy na zwiedzaniu, ja jako przewodniczka, padalismy z nóg ale ogólnie było fajnie.
potem widziałam go w Polsce na piwie raz i zauważyłam że on myśli o czymś więcej niż zwykłej przyjaźni
ja tego nie poczułam ale że jestem sama i mi to uwiera, to posłuchałam kuzynek które mnie zapewniały że na początku one też nic nie czuły do swoich a teraz są razem (to wesele które mnie czeka za miesiąc to mojej kuzynki i jej chłopaka z którym o mało co by się wcale nie spotkała drugi raz bo było tak beznadziejnie na randce)
więc jak zapowiedział że przyjeżdża na weekend to stwierdziłam że może to ze mną jest coś nie tak że jestem tak wybredna i nikt mi nie pasuje, bo to prawda jestem wybredna i trudno mi spotkać faceta który by mi pasował
i powiedziałam sobie że jak go spotkam i spędzimy ze soba czas to może mi się cos przestawi
ale mi się nie przestawiło
och, było okropnie
wiem ryzykowałam na własna odpowiedzialność
dużo zobaczyliśmy w te dni, potem ja się wkurzyłam bo się tak spił na dyskotece, rano powiedziałam mu że nic z tego, on że ok że jak tu jechał to tak nawet myślał że nic nie wyjdzie, a poza tym to przyjechał tu także zobaczyć miasto... więc znów wcieliłam się w rolę przewodniczki, on biernego turysty
ciągnęłam go po mieście
a on narzeka że gorąco
spał u mnie 3 dni
i nawet mi jednego piwa nie postawił
czy nie powinnam tak się czuć jak się czuję?
ps co do tematów stale powtarzanych to chwalił mi się ciągle nowym samochodem jaki własnie kupili mu rodzice a stary oddali kuzynowi
i jak raz zobaczyliśmy na rynku długą białą limuzynę to powiedziałam "wow" a on: "no ja mam luksusowy samochód ale nie aż tak luksusowy. och, czuję się taki malutki!"
oj będę długo wspominać ten weekend