Najgorzej podobno jest wytrzeźwieć, najgorzej.

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Najgorzej podobno jest wytrzeźwieć, najgorzej.

Postprzez oliwia » 7 sie 2009, o 20:22

Jakiś czas temu robiłam test DDA. Miałam spokojnie jakieś 90%.
Trudno się dziwić, przecież ojciec od zawsze pił. Tylko, że ja jeszcze dosyć niedawno uważalam, że mogę wypić czasem ze znajomymi piwo, wino. Nie widziałam w tym nic złego, chociaż z perspektywy czasu doszłam do wniosku,że bardziej chciałam zaszpanowac. Ale nigdy nie upiłam się tak, żeby urwał mi sie film. A teraz jest inaczej, alkohol traktuję jako najgorszego wroga, zachowuje się jakbym to conajmniej ja miała problem z nim, chociaż wiem, że po częsci też w tym siedze, bo przecież mój ojciec pije. Kiedy tydzien temu napiłam się kilka łyków piwa poczułam się jakbym złamała abstynencję. Mam 19lat i nikt nie widzi nic złego w tym, że czasem pójde ze znajomymi na piwo. A ja widzę. Nie chcę żeby moja mama widziała, że coś piłam. Nie wiem dlaczego tak czuję, po prostu mam tak od dawna i nie potrafię tego zmienić. Nie chcę żeby mama widziała, ojca mam gdzieś, chodzi o mamę. Tak samo jak boję się, że ona też kiedyś popłynie razem z ojcem. Mama nie widzi problemu w jego piciu, czasem nawet tak myśle, że to ja sobie cos ubzdurałam i tak na prawde w naszej rodzinie nie ma żadnego problemu :( Ale odkąd pamiętam, nienawidziłam jak piła mama, chociaż nigdy nie robiła tego nałogowo, już jako kilkuletnie dziecko buntowałam się kiedy mama piła alkohol co bardzo denerwowało moją rodzinę. Ojciec mógł pić, on mnie nie interesował, ale mama nie :!: tak jest do dzisiaj. Wydaje mi się, że jestem po prostu z nią bardziej związana niż z tatą. Nie wiem, już tego nie ogarniam. Dzisiaj np. kosiła trawę i poprosiła mnie zebym poszła do sklepu i kupila jakieś lody i piwo dla niej. Odpowiedziałam, że mogę kupić lody, ale piwa nie. Wiec sama poszła do sklepu. Nienawidzę jak pije. Ona ma słabą głowę i już po dwóch piwach jest czerwona i tak strasznie mnie denerwuje :cry: Wiem, wszystko jest dla ludzi, ale alkohol jak narazie kojarzy mi się z czymś co musze unikać.
Avatar użytkownika
oliwia
 
Posty: 3388
Dołączył(a): 27 sty 2008, o 09:18
Lokalizacja: Oliwkowo

Postprzez Jaga » 13 sie 2009, o 14:10

Oliwiu, zgadza się, że wszystko jest dla ludzi, ale jako dziecko alkoholika jesteś, że tak to ujmę, w grupie większego ryzyka, dlatego powinnaś uważać z alkoholem. Oczywiście wypicie czasami piwa ze znajomymi to nic złego, zależy jednak jaką funkcję spełnia wówczas alkohol. Wśród nastolatków często jest tak, że pije się m. in. żeby zaimponować rówieśnikom, zaszpanować ile jest się w stanie wypić itp. Ja, kiedy byłam nastolatką, też tak robiłam. I choć uchodzi to zazwyczaj za coś "normalnego" wśród młodzieży, to kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, to oceniam swoją postawę wobec alkoholu bardzo krytycznie. Tym bardziej, że konsekwencje "picia aby zaszpanować" odbiły się na mojej biografii.
Jakkolwiek mocno denerwuje Cię to, że Twoja mama sięga czasem po alkohol, to nie masz tak naprawdę wpływu na to czy, kiedy i ile Twoja mama pije. Podobnie jak w przypadku ojca. I choć na pewno w Twoim przypadku ta sprawa łączy się z bardzo silnymi emocjami to myślę, że zamiast martwić się, że Twoja mama kiedyś popłynie razem z ojcem, powinnaś myśleć o tym, w którą stronę Ty płyniesz!!! Na to co oni robią nie masz wpływu, na swoje życie owszem, więc troszcz się o siebie! Pozdrawiam serdecznie
Jaga
 
Posty: 68
Dołączył(a): 6 kwi 2009, o 13:21
Lokalizacja: WLKP

Postprzez oliwia » 13 sie 2009, o 22:13

Jaga jestem Ci bardzo wdzięczna za odpowiedź. To wszystko co piszesz przemawia do mnie. Moje pierwsze dośdwiadczenia z alkoholem, podobnie zresztą jak Twoje, polegały na zaimponowaniu równieśnikom. Co bylo glupotą. Muszę stwierdzić, że ostatnio mam nawet dobry kontakt z ojcem. Nie wiem czym to jest spowodowane, być może moja wyprowadzką? Może już nie traktuje mnie jak gowniarza. W każdym razie ciesze sie, że przyjaźnie się teraz z dziewczyną, ktora w ogole nie pije alkoholu. To mi wyjdzie na dobre :roll: Masz rację, musze w koncu zacząc żyć swoim zyciem i kontrolować siebie, nie rodziców.

Pozdrawiam Jaga :wink:
Avatar użytkownika
oliwia
 
Posty: 3388
Dołączył(a): 27 sty 2008, o 09:18
Lokalizacja: Oliwkowo

Postprzez Jaga » 14 sie 2009, o 14:08

Wiesz, powinniśmy być w stanie podejmować decyzje o piciu bądź niepiciu niezależnie od towarzystwa, w którym przebywamy. W praktyce jednak ludzie, z którymi przebywamy wywierają na nas pewien wpływ. Łatwo jest ulec presji grupy. Zresztą nie jest przypadkiem to, jakie towarzystwo sobie dobieramy. Ja w przeszłości dobierałam sobie często to pijące...(mam na myśli znajomych, kolegów i koleżanki). Moje najlepsze przyjaciółki to były za każdym razem osoby, które raczej nie sięgały często po alkohol. I jakoś "dziwnym" trafem te dziewczyny, z którymi czułam niezwykłą nić porozumienia i zbudowałam bliską relację, to były... córki alkoholików. Dopiero niedawno zdałam sobie z tego sprawę.
Ja obecnie wyraźnie dostrzegam wszystkie aspekty związane z alkoholem w moim zyciu. Nie stronię od niego bardzo, ale też nie przesadzam z nim. Boję się jednak, że w dalszym ciągu coś na tej płaszczyźnie jest nie tak. Wiem, że muszę nad tym popracować, bo w przeszłości popełniłam wiele błędów. Nie potrafię sobie wybaczyć tych momentów, kiedy doprowadzałam sie do stanu kompletnego upojenia, kiedy urywał mi się film lub robiłam rzeczy całkowicie nieodpowiedzialne, głupie... Nie szanowałam wtedy siebie. Myślałam, że alkohol może mi w czyms pomóc. Wiele przez to straciłam... Na szczęście w momentach kiedy traciłam świadomość zawsze miałam obok siebie kogoś, kto zatroszczył się o mnie. Aż boję się pomyśleć co by było, gdybym została wtedy sama albo gdyby ktoś wtedy chciał wykorzystac sytuację... Dziś żałuję, ale nie cofnę już czasu.
Życzę powodzenia!
Jaga
 
Posty: 68
Dołączył(a): 6 kwi 2009, o 13:21
Lokalizacja: WLKP

Postprzez oliwia » 14 sie 2009, o 20:49

No tak, wlaśnie wracałam od koleżanki, a ojciec sobie pil pod sklepem piwo z najgorszymi pijakami. :evil:

Jaga masz racje z tym podejmowaniem decyzji o piciu w towarzystwie, ale nastolaka najczęściej nie mysli o konsekwencjach urwanego filmu, imponuje jej to, że równieśnicy piją i chce być taka sama. Rzeczywiscie mialaś wiele szczęscia kiedy urywał Ci się film i nie wiedziałaś co robić. Jak piszesz, zawsze ktos z Tobą był. Mój ojciec tez ma rodzinę, ale nie rzadko woli bardziej swoich kolegow od kieliszka. Coraz częsciej widze, że ma inne wartości niż ja, mama. Niestety musze się przyznać do tego, że wolę kiedy go nie ma w domu, kiedy jestem tylko ja i mama....Ale nie chcę żeby sie wyprowadzał, zachorowal itd. Po prostu lepiej mi z mamą.
Avatar użytkownika
oliwia
 
Posty: 3388
Dołączył(a): 27 sty 2008, o 09:18
Lokalizacja: Oliwkowo

Postprzez Jaga » 18 sie 2009, o 12:24

Oliwiu, wiem jak taki widok może zdenerwować, jak mocno zapada w pamięć, jak bardzo jest bolesny.
Ja wciąż mam w pamięci wiele obrazków pijanego ojca. Mój ojciec nie jest alkoholikiem (przynajmniej trudno byłoby mi zakwalifikować go do alkoholików zgodnie z cała wiedzą, którą na ten temat mam i znaleźć mocne dowody na to, że jego picie było nałogowe), ale po alkohol sięgał często. W sumie kiedy patrzę na to obecnie, to naprawdę nie wiem jak powinnam określić jego picie. Obecnie rzadko zdarza się, że ojciec coś wypije. Kiedyś bywało tak znacznie częściej. Wiem, że picie mojego ojca wycisnęło bardzo mocne piętno na moim dzieciństwie, jest głęboko zakorzenione w moich wspomnieniach, wiąże się ze straszliwymi, przerastającymi mnie emocjami. Nienawidziłam go, kiedy był pijany. Czułam do niego obrzydzenie. Nienawidzilam scen, które wtedy rozgrywały się w moim domu. Nienawidziłam też zachowania mojej mamy w takich sytuacjach. Strasznie się bałam, kiedy on wracał do domu pod wpływem, choć nigdy nie stosował przemocy wobec mnie lub mojego rodzeństwa.

Nie dziwię się, że wolisz przebywać z mamą i lepiej się czujesz kiedy ojca nie ma w domu. Powinnaś na tyle na ile to możliwe zdystansować się od tego. Wiem, że to trudne, ale to najlepsze wyjście. Nic nie poradzisz na to, że on pije. Jednak możesz i powinnaś dbać o siebie, troszczyć się o swój los, swoją przyszłość.
Pozdrawiam
Jaga
 
Posty: 68
Dołączył(a): 6 kwi 2009, o 13:21
Lokalizacja: WLKP

Postprzez oliwia » 18 sie 2009, o 14:27

No właśnie Jaga gdzie jest ta granica między alkoholizmem, a piciem nie nałogowym? W mojej rodzinie wszyscy mówią, że ojciec nie jest alkoholikiem. Ja chyba jako jedyna myślę inaczej. Mieszkam w małej miejscowości i tutaj pijaki pod sklepem są na porzadku dziennym. Mój ojciec ma taką prace, że nikt nie robi afery z powodu kilku wypitych piw, nie jest też kojarzony jako stały bywalec sklepowej ławeczki chociaż czasem tam wieczorami przesiaduje. Czasem już sama nie wiem, może to wszystko wyolbrzymiam, ale nie potrafię zmienić systemu swojego myślenia. Podsumowując na 30dni w miesiącu jest pod wplywem alkoholu jakieś 15. Czy to już jest alkoholizm? Podkreślam, że jego ojciec też miał problemy z alkoholem.
Wydaje mi się, że Twoj tata w porę wycofał się z tego bagna, ale tak jak piszesz i tak wycisnęło to pietno na Twoim dzieciństwie. Rozumiem co czujesz, czułaś w dzieciństwie. najgorsza jest bezsilnośc, bo najczęsciej matki nie chcą nic robić w zwiazku z piciem meża. Przynajmniej moja taka jest. A ja codziennie kiedy ide na specer ze znajomymi martwię się, że po drodze spotkam pijanego ojca! To jest chore! W moim domu, tak samo jak u Ciebie, ojciec nie stosowal przemocy, on zawsze był obojętny. Chociaż obojetnosć jest chyba lepsza niż regularne awantury i stosowanie przemocy. A co do tego zdystansowania się to wyjeżdzam na studia w październiku. Tylko, że podejrzewamy, że ojciec jest chory, a on nie chce sie leczyć. Boję się, że kiedys będę żałować, że tak go traktuję. Przecież to mój ojciec...

Jaga jak sobie radzisz z tym całym obciążeniem?
Avatar użytkownika
oliwia
 
Posty: 3388
Dołączył(a): 27 sty 2008, o 09:18
Lokalizacja: Oliwkowo

Postprzez Jaga » 20 sie 2009, o 07:22

Z tą granicą to wydaje mi się, że jest tak, że ona jest bardzo cienka i bardzo łatwo ją przekroczyć. Myślę, że najczęściej dokonuje się to bez wiedzy o tym, że własnie wkroczyło się w fazę picia nałogowego. Inna sprawa, że alkoholicy często nie potrafią przyznać się do tego, że mają problem z piciem. Trudno jest mi powiedzieć gdzie ta granica się znajduje. Naprościej chyba powiedzieć, że z alkoholizmem mamy do czynienia wtedy, kiedy alkohol staje sie dla kogoś niezbędny w życiu, pewna dawka jest mu potrzebna i musi być dostarczona do organizmu z jakąś regularnością. Z tego co piszesz o swoim ojcu wynika, że on wkroczył już w fazę uzależnienia. Ja przynajmniej tak bym to pojmowała. Co do Twoich osobistych uczuć względem niego, to niestety nawet jeśli nosisz w sobie pewien żal, że może on Cię potrzebuje, że powinnaś mu pomóc, to nie możesz tym emocjom ulegać i dać się wciągnąć bardziej w sytuacje rodzinną. Dopóki Twój tato sam nie zrozumie, że jest chory, że ma problem i nie zechce się leczyć, to Wy nie będziecie w stanie nic zrobić. Pierwszym krokiem na drodze ku wyjściu z uzależnienia jest dostrzeżenie i przyznanie się do tego, że ma się problem. Bez tego, robienie czegoś na siłę, otaczanie kogoś opieką, pomocą, nic nie daje na dłuższą metę. Zatem Oliwiu, jeśli Twój tato nie dostrzega swojego problemu i nie chce nic z tym zrobić, to jedynym rozsądnym wyjściem jest zostawienie go bez wyrzutów typu: "przecież to mój ojciec..." Tak, to jest Twój ojciec, ale Twój ojciec robi sobie to na własne życzenie, nie powstrzymasz go, dopóki sam nie zechce tego powstrzymać.
Jeśli o mnie chodzi, to ja przez długi czas nie radziłam sobie zbyt dobrze z większością problemów. Miałam różne jazdy, okresy załamania, kiedy nic mnie w życiu nie cieszyło i w ogóle wszystko wydawało mi się bez sensu. Zawsze byłam osobą zamkniętą w sobie o zaniżonym poczuciu własnej wartości. Przez lata pracowałam nad tym i wiele udało mi się samej zmienić, ale najistotniejsze problemy i ich źródła pozostały we mnie. Po drodze przez ostatnie lata wpakowałam się w kilka trudnych, toksycznych związków, które kosztowały mnie wiele bólu i nerwów. Od tego roku chodzę na terapię(zaczynam ją drugi raz). Jestem już na niej siedem miesięcy. Pomaga. Bardziej niż wszystko inne, ale to ciężka praca i wracanie do najbardziej bolesnych, trudnych chwil. Trochę już przepracowałam, ale droga jeszcze daleka. Nie wiem jakby było, gdybm na terapię się nie zdecydowała.
Trzymam za Ciebie kciuki, Oliwiu! Pozdrawiam
Jaga
 
Posty: 68
Dołączył(a): 6 kwi 2009, o 13:21
Lokalizacja: WLKP

Postprzez oliwia » 20 sie 2009, o 16:58

Wydaje mi się, że moj ojciec już przekroczył tę granicę, ale to nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że tylko ja jestem tego świadoma. I wiem dużo o uzaleznieniu, o współuzaleznieniu, DDA, tylko tak trudno teorię przełożyć na praktykę. Ale wiem, że wszystko jest do naprawienia, a Ty jestes tego przykładem i gratuluję Ci, że dałaś sobie radę z tym piętnem. Na pewno nie było łatwo, ale zawsze uważałam, że można iść do najlepszego specjalisty na ziemii, ale jeżeli nie chcesz sie zmienić i tkwic w swoim bagnie to nikt nie jest w stanie ci pomóc. Chociaż teraz widzę jak ważna jest reakcja otoczenia. Jeżeli na coś zezwalamy to będzie się to krzewiło choćby niosło ze sobą zniszczenie. A alkohol w mojej rodzinie to coś normalnego.
W czym Ci pomaga terapia? Napisz mi coś wiecej o niej jeżeli możesz. Byłabym wdzieczna.
Pozdrawiam Cię gorąco Jaga i dziekuję za zainteresowanie :pocieszacz:
Avatar użytkownika
oliwia
 
Posty: 3388
Dołączył(a): 27 sty 2008, o 09:18
Lokalizacja: Oliwkowo


Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 159 gości