Co ze mn±...

Problemy z partnerami.

Postprzez Staszek20vt » 24 sie 2007, o 20:55

Cze¶ć... mam znowu dołek i znowu sie tu wyżalę... ;) odwołałem pozew u adwokata i napisałem jej o tym, odpisała że nie potrzebnie... A ja uważam, że jednak potrzebnie... Nie chcę tego... nie chcę... Chcę być znowu z ni±... Chcę móc j± dotkn±ć, ogl±dać, słuchać... Kocham j± ponad wszystko, jestem gotów do największych po¶więceń... Dlaczego ja j± tak kocham, bez niej oszaleję... Na my¶l o tym wszystkim rycze jak głupi... Wypalam się od ¶rodka, a jeszcze we wtorek wszystko d±żyło ku dobremu, miała być terapia małżeńska, miałem nadzieję na uregulowanie wszystkiego i na ułożenie małżeństwa... Stało się to co my¶lałem, wbiłem jej nóż w plecy... jestem do niczego, nawet naprawę własnego małżeństwa, na którym mi bardzo zależy potrafiłem spie....yć... Jezu, przecież nie jestem złym facetem, nie piję, nie palę, nie szlajam się z kumplami, wszystko jej dawałem... Ustępowałem w prawie wszystkim... żeby tylko było dobrze... żeby nie miała się do czego doczepić... Jak ona może twierdzić, że jej było ze mn± Ľle... Czemu mi tego nie mówiła, przecież prosiłem żeby¶my rozmawiali jak co¶ będzie nie tak... Jak tak można traktować drugiego człowieka... A mimo to j± kocham, brak mi jej... Matko... nie widzę sensu dalszego istnienia bez niej... Chciałbym, żeby kto¶ jej przemówił do rozs±dku, żeby jej wyja¶nił priorytety rodzinne... Jak się z tego wypl±tać... Jak to rozwi±zać... Mam pustkę w głowie, nic mi się nie chce... żadnych chęci na nic... Ona jest dla mnie wszystkim... Chciałbym wrócić...
Staszek20vt
 
Posty: 21
Dołączył(a): 11 sie 2007, o 21:45
Lokalizacja: z s±siedztwa...

Postprzez Pytajaca » 24 sie 2007, o 21:55

Staszek20vt napisał(a): jestem gotów do największych po¶więceń... bez niej oszaleję... Wypalam się od ¶rodka... jestem do niczego, ... Ustępowałem w prawie wszystkim... żeby tylko było dobrze... żeby nie miała się do czego doczepić... nie widzę sensu dalszego istnienia bez niej... Mam pustkę w głowie, nic mi się nie chce... żadnych chęci na nic... Ona jest dla mnie wszystkim...


ej, ej,ej! stop,stop, stop, hola, hola, chyba za daleko poszedles w tym wszystkim. Staszek. Po pierwsze - ona nie moze byc dla Ciebie "wszystkim", bo to nie ona oddycha za Ciebie, ale to robisz Ty sam. Po drugie, nie mozna utepowac wciaz komus po to tylko, "zeby nie miala sie czego doczepic". Niestety, zycie uczy pokory i jak sam widzisz nie jest recepta na milosc ciagle ustepowanie i zadawalanie partnera. Moze wlasnie dlatego nie chce z Toba juz byc. Po trzecie, WCALE NIE JESTES DO NICZEGO i nigdy nie waz sie gadac takich glupot o sobie. Jestes madrym, wrazliwym czlowiekiem, ktory nie moze sie wysuplac z sidel milosci. Jak wielu z nas tu, uwierz, nie jestes wyjatkiem. Po czwarte, moze teraz i ne masz checi na nic, ale czas pomoze w zaleczeniu pierwszych rani w przemysleniu NA SPOKOJNIE , czy nadal chcesz z nia byc.

Mysle sobie tak po cichu, ze jesli zmienisz calkowicie taktyke i zaczniesz po prostu sie wycofywac (moze na razie "teoretycznie", jesli nie chcesz naprawde -brak telefonow, napastliwych pytan itd.), to ona wkoncu zateskni za Twoimi dobrymi stronami. To, ze nie pijesz, nie palisz itd. nie czyni Cie jeszcze bowiem bardzo atrakcyjnym gosciem. Natomiast to, jak postepujesz i jakie masz zdanie o SOBIE wplywa na ogolny wizerunek i na to, jak postrzegaja Ci inni. Jesli zaczniesz sei rozklejac przy niej, to ona sie odwroci na piecie, po co jej taki mazgaj. Zbuduj z siebie kogos, o kogo warto zawalczyc. Zadbaj o siebie. Mow sobie dobre rzeczy, a nie takie, jak zacytowalam powyzej. Przykre, ale obawaiam sie, ze jestes w tej chwili strzepkiem mezczyzny, a nie silnym meskim ramieniem. A jesli ona nadal tego nie doceni - daj sobie z nia spokoj. Nie jest wtedy warta Twej milosci. Pieknych i madrych kobiet jest wystarczajaco duzo na tym swiecie, nieprawda, ze tylko "ta jedna jedyna". Po co tak skamlac o milosc? Ona jest albo nie ma i zadne placze tu nie pomoga.

Staszek, byles sam u tego terapeuty?
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez bunia » 24 sie 2007, o 22:12

Ja napisze rowniez sto,stop,stop....i Pytajaca ma racje.
Wiesz na pewno sie starales i dobrze,ze nie masz sobie wiele do zarzucenia ale jest czasami "kota mozna zaglaskac na smierc"...nie wiem czy to jest ostatecznym i jedynym powodem ale takiej mozliwosci nie wykluczam z tego co napisales.
Kochac partnera to nie znaczy zatracic siebie a Ty jestes na tej drodze....komu co z tego przyjdzie?
Daj jej czas i zobaczysz co sie wydarzy....zrobiles co mogles teraz do niej nalezy nastepny ruch....moze zacznie sie zastanawiac kiedy bedziesz zadbany i na dystans.
Trzymaj sie i uszy do gory!!
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Ola23 » 24 sie 2007, o 22:26

Nasza kochana "Pytajka" jak zwykle strzał w 10:) Staszku...podpisuję się rękami i nogami pod pomysłem wycofania się zupełnie z kontaktu z żon± i wzięcie jej na "przeczekanie". Na pewno nie znasz mojej historii i nie czas teraz na jej opisywanie, powiem ci tylko tyle - mój niewierny m±ż po miesi±cach przepychanki w pewnym momencie mi oznajmił,że nie skończy z kochank±. Spakowałam więc swoje zabawki i wróciłam do rodzinnego domu oddalonego o 400km. Czulam się jakbym umarła - tego się nie da opisać. postanowiłam jednak zupelnie olać męża - mimo bólu, tęsknoty i ogromnej potrzeby napisania choćby jednego smsa. W moim wypadku to było jeszcze bardziej skomplikowane, bo mamy czteroletni± córkę, która całe noce plakała za tatusiem. Po kilku dniach rura mu zmiękła - zacz±ł pisać...dzwonić...nie odpisywalam na mesy, nie odbieralam telefonów choć gdy widziałam, że miga mi ten cholerny wy¶wietlacz gryzlam ¶ciany z rozpaczy. Po tygodniu już m±ż nie chciał kochanki, a po dwóch znowu bylismy razem i na nowo budowalismy nasze małżeństwo. Oczywi¶cie to tylko skrawek calej historii - wcale nie było różowo, bajkowo i końców romasu było kilka. Niemiej jednak taktyka ciszy w moim wypadku poskutkowala. pokazałam mężowi że potrafię być twarda, silna i konsekwentna. Spróbuj zaskoczyć j± swoim ostrym podej¶ciem. pokaż jej, ze j± kochasz, ale masz swój honor i nie pozwolisz sob± pomiatać. Choćby¶ potem wył do rana przed ni± nie możesz się pokazać zaryczany i zapuszczony - efekt będzie odwrotny. Każdy ma taki moment, w którym czuje, ze już do¶ć - u Ciebie jeszcze na to za wcze¶nie. musisz przeboleć swoje, wypłakać, wykrzyczeć - wyj¶ć do ludzi i czekać co dalej...bo co¶ przecież być musi. I na koniec najważniejsze - ty sam jeste¶ całym swoim ¶wiatem! Ty sam!!!!!!!! Masz swój los w swoich rękach i nie możesz uzależniać swojego szczę¶cia od innych! Ty sam jeste¶ sprawc± swojego szczę¶cia - przez to jaki cudowny jeste¶ - a nie kto¶ inny!!!!!!!!!! Wiele wody uplynęło, zanim sama to zrozumialam...nie pozwól się ranić i b±dĽ mężczyzn± z krwi i ko¶ci...Pozdrawiam:)
Ola23
 
Posty: 83
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 12:50
Lokalizacja: Warszawa :)

Postprzez Staszek20vt » 25 sie 2007, o 09:15

---------- 09:12 25.08.2007 ----------

Dziękuję za tak mocne wsparcie... Ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego co mówicie, ale nie jest to dla mnie takie łatwe... Owszem mógłbym spróbować j± wzi±ć na przeczekanie i się wogóle nie kontaktować, ale ona ma nasze dziecko... I je¶li nie będę się kontaktował to nie będę miał kontaktu z dzieckiem, co z kolei jest mi potem wypominane, że mi na małej nie zależy i że jak mogę mówić, że je kocham, skoro się ni± nie interesuje... Druga sprawa, jak mnie nie ma to odczuwam, że jest jej to bardzo na rękę, bo nie musi kombinować i ukrywać swoich podejrzanych kontaktów... Owszem, wiem że jestem strzępkiem tego silnego faceta, którym byłem kiedy¶, ale to tylko przez t± cał± sytuację to się ze mn± stało... Dopóki nic nie wiedziałem, o jej "flircikach" nie sprawdzałem jej, nie szukałem... Ona do tego doprowadziła swoim zachowaniem i mimo kilku rozmów na ten temat nadal robi swoje... Rozwie¶ć można się zawsze... ale przecież nie można i¶ć na łatwiznę, powinno się walczyć lub choć postarać o ratowanie zwi±zku w który włożyło się trochę czasu, który raczej nie był złym zwi±zkiem i w którym sie kochali¶my... Dla mnie też jest to bardzo poniżaj±ce, że "skamlę" o ten zwi±zek, ale nie przy niej, już przy niej nie pokazuję słabo¶ci, nie płaczę... Po prostu staram się jej wytłumaczyć i rozmawiać... faktem jest, że s± to raczej monologi...
A dzi¶ rano znowu pobudka i kolejne my¶li o niej...
Staszek20vt
 
Posty: 21
Dołączył(a): 11 sie 2007, o 21:45
Lokalizacja: z s±siedztwa...

Postprzez bunia » 25 sie 2007, o 09:53

Staszku....masz racje,nie mozesz zaniedbywac kontaktow z dzieckiem ale mimo to mozna zachowac dystansn,nie mozesz czolgac na kolanach bo za malzenstwo odpowiedzialni sa oboje partnerzy wiec na sile nic nie zrobisz...widocznie ona do tego nie dorosla....chodz tudno jest wyciagac wnioski znajac tylko Twoja wersje.
Pozdrawiam i trzymaj sie.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Staszek20vt » 25 sie 2007, o 10:21

Buniu, jej wersja to: mam do¶ć szpiegowania, nie chcę być niczyj± własno¶ci±, było mi Ľle, mam do¶ć węszenie i sprawdzania, chcę mieć prawo wyboru, nie będziesz mi mówił z kim mam się "przyjaĽnić"...
Eh... A tymczasem jej postępowanie, poł±czone z zachowaniem do tego wszystkiego doprowadziło... Zniszczyła mnie i zrównała z poziomem gleby... Przecież zmieniła mnie o 180st. Wyniszczyła i wyrzuca jak star± niepotrzebn± zabawkę, która się już nie podoba... Moje poczucie warto¶ci niest równe przez ni± zeru i jako człowieka i jako faceta...
Muszę to odbudować, trudno mi jest, ale może pomału wstanę i uratuję ten zwi±zek...
Staszek20vt
 
Posty: 21
Dołączył(a): 11 sie 2007, o 21:45
Lokalizacja: z s±siedztwa...

Postprzez Pytajaca » 25 sie 2007, o 11:24

Jedynym obiektem do ratowania jaki tu widze jestes TY! Kobieta jest albo niedojrzala, albo przestala kochac albo po prostu byles faktycznie zbyt "natarczywy" w swoim postepowaniu. Jak ja zaglaskujesz na smierc, to masz taki efekt.

Poczucia wartosci nikt nie moze Ci dac poza Toba samym. Nieprawda jest, ze to ona Ci je dala (daje), jedynym "dostarczycielem tej uslugi" jestes Ty sam!! Postaraj sie odbudowac SIEBIE, nie zwiazek, a zwiazek odbuduje sie sam. I nie znajduj wymowek dla samego siebie, ze musisz z nia miec kontakt, bo macie dziecko. Z dzieckiem mozesz sie widywac, z nia nie lub przelotnie i piszac do niej rzeczowe SMS-y o odwiedzinach lub rzeczowo rozmawiajac przez telefon. To bedzie kontakt ograniczony do minimum, bez emocji.

Ludzie moga sie zmieniac w zwiazku, ale duze zmiany sa raczej watpliwe. Najwyrazniej Twoja partnerka byla taka jak teraz od dawna, tylko tego nie zauwazales. Albo Ty sam przez swoje natarczywe dzialania po prostu sprowokowales ja do takich czynow. Jak powiedziala bunia - nie znamy wersji drugiej strony,a Twoje wypowiedzi na temet jej zdania - wybacz- nie moga byc brane pod uwage, bo sa nieobiektywne. Jesli nie umiecie ze soba rozmawiac, to jak wygladalo wczesniej Wasze malzenstwo? W glowie mi sie to nie miesci...

Jedna osoba to nie malzenstwo, to jednostka. Jesli ona nie bedzie chciala go odbudowac - Ty sam nie jestes w stanie.

Staszek, nie chce niczego sugerowac, ale zastanowilabym sie nad indywidualna wizyta u terapeuty zanim pojdziesz na terapie malzenska. Podejrzewam, ze pochodzisz z mocno dysfunkcyjnej rodziny, w ktorej ojciec lub matka zachowuje (-wywali) sie podobnie, jak to Ty teraz robisz. Jesli tak nie jest, wybacz mi te daleko posuniete wnioski.

I nie walcz o nia, lecz o SIEBIE!!! Po raz ostatni to pisze.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Staszek20vt » 25 sie 2007, o 11:43

Pytaj±ca, wybaczam, bo tak nie jest... :) A terapię indywidualn± już rozpocz±łem...
Staszek20vt
 
Posty: 21
Dołączył(a): 11 sie 2007, o 21:45
Lokalizacja: z s±siedztwa...

Postprzez bunia » 25 sie 2007, o 12:11

No wiec byc moze,ze Twoja zona jest tak Ciebie pewna,ze sobie pozwala na przekroczenie granicy....co by nie bylo to jest to nieodpowiedzialne i dlaczego to ma obnizac Twoja wartosc?....kto tu stoi na niewlasciwym peronie?...kobieta nie umie rozwiazywac wspolnych problemow nawet jesli "ma racje".....najpierw porzadkuje sie swoje malzenstwo a potem to juz inna sprawa co zrobi sie ze swoim zyciem.
Mam nadzieje,ze terapia Ci pomoze i zycze cierpliwosci bo to wymaga czasu a druga sprawa to pamietaj,ze tylko malzenstwo ktore wypelnia zycie to za malo.
Pozdrowka :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Staszek20vt » 25 sie 2007, o 17:55

Ot, kolejny wybryk mojej żony... Napisała SMS'a, że widzi jak zależy mi na córce, kiedy odpisałem, ze dzi¶ nie mogę przyjechać, bo miałem kupę roboty i jutro przyjadę to odpisała, żebym pocałował się w dupę, a jutro ich nie będzie...

I weĽ się człowieku próbuj leczyć czy lizać rany, wie że córka jest dla mnie najważniejsza i zawsze do niej przylecę to zaczyna się po raz kolejny szachowanie dzieckiem...
Staszek20vt
 
Posty: 21
Dołączył(a): 11 sie 2007, o 21:45
Lokalizacja: z s±siedztwa...

Postprzez agik » 25 sie 2007, o 20:28

Witaj Staszku kochany
Jakby Ci sie dalej nie potoczyło zycie po prostu MUSISZ się "ogarn±ć". Ja wiem, że to się tak łatwo mowi..."Kiedy cierpię, jestem dla siebie bardziej cierpi±cy od Chrystusa umieraj±cego na krzyżu"...
Zacz±łe¶ terapię, nie przerywaj jej, moze nie pomoże Waszemu małżenstwu, ale (co bardziej potrzebne) może pomoże Tobie... Oby!
Druga sprawa- małżeństwo. My¶lisz, że sie uda je uratować? Mnie sie wydaje, że ona Cię po prostu nie chce, nie da się nikogo zmusić do miło¶ci. Warto próbować, ale chyba nie do końca życia.
Natomiast to co możesz- to zawalczyć o szacunek, bo jak chcesz bez niego dalej żyć?
Kurcze, tak strasznie się miotasz- składasz pozew, wycofujesz, grozisz, prosisz.
Jakie¶ strasznie małe jest to wszystko, co robi Twoja żona, takie zło¶liwe, wredne- granie dzieckiem. To chyba priorytet. Złóż do s±du taki pozew o uregulowanie kontaktów z dzieckiem- wtedy, nie bedziesz musiał o nic prosić, ani wysłuchiwać takich trochę nikczemnych uwag.
Bardzo smutne jest to, ze obojętne, jak będzie, dziecko i tak ucierpi...
I nie daj się stłamsić, boli teraz bardzo, ale przestanie. I zobaczysz, że kiedy¶ dla Ciebie też za¶wieci słońce. Innym się udaje- Tobie też się uda.
Nie daj się
A ja mocno trzymam za to kciuki
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Pytajaca » 25 sie 2007, o 20:32

Staszek20vt napisał(a):Pytaj±ca, wybaczam, bo tak nie jest... :) A terapię indywidualn± już rozpocz±łem...


Dziekuje za wybaczenie, przeprszam za pochopnie wyciagniete wnioski i ciesze sie, ze nie tak nie jest, bo to oznacza,ze znacznie szybciej "dojdziesz do siebie", odroznisz manipulacje od milosci.

I jeszcze dwa slowa - po co chcesz ratowac to malzenstwo?
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Staszek20vt » 25 sie 2007, o 20:49

Agik, próbuję się ogarn±ć... próbuję... Owszem miotam się, bo jak już pisałem, chciałbym ratować to małżeństwo... I ten rozwód to jednak ostatnia rzecz jakiej bym sobie życzył... Może jak wstrzymam ten pozew i poczekam troche czasu to ponownie się uda j± namówić na terapię...

Pytaj±ca, nic się nie stało... :) dzi¶ w sumie czuję się troszkę lepiej...

Czemu chcę to ratować, bo ja kocham i znam, czuję że jednak mimo wszystko można to uratować... Tak s±dzę...

PS.
to było sze¶ć słów :D

Pozdrawiam i dziękuję...
Staszek20vt
 
Posty: 21
Dołączył(a): 11 sie 2007, o 21:45
Lokalizacja: z s±siedztwa...

Postprzez Pytajaca » 25 sie 2007, o 20:56

Staszek20vt napisał(a):
Pytaj±ca, nic się nie stało... :) dzi¶ w sumie czuję się troszkę lepiej...

Czemu chcę to ratować, bo ja kocham i znam, czuję że jednak mimo wszystko można to uratować... Tak s±dzę...

PS.
to było sze¶ć słów :D


Ty to jestes skrupulatny! ;) Ciesze sie,ze sie czujesz lepiej. A ze kochasz, to jeszze lepiej, byle z wzajemnoscia!
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 311 gości