Moje dziecko nie żyje:(

Problemy z partnerami.

Postprzez Bianka » 5 sie 2009, o 15:37

Wiem, wiem, nieraz nie widać że komuś tak naprawde wcale sie nie wiedzie...jednak mnie to nigdy nie pociesza, bo nie zmienia w zaden sposób mojej sytuacji a ze swoim problemem muszę poradzic sobie wlasnie JA, ja sama...takze ze ktos ma gorzej, mnie nie pociesza bo niby dlaczego by miało, ze to sie zdarza co 2 tez nie, bo moje dziecko nie zyje i to czy to sie zdarza rzadko czy czesto niczego nie zmienia, byc moze faktycznie patrzy sie zbyt czesto na ten drugi brzeg a tam wcale nie musi byc tak kolorowo, chcialabym po prostu zeby u nas cos, cokolwiek malutkiego zadzialalo, zeby choc kropla koloru sie pojawila...najgorsze jest to ze bede patrzec na jej dziecko i bede widziec w jakim wieku byloby moje i tak juz bedzie zawsze:(

Piękny wiersz Ewko, trafny:(
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez ewka » 9 sie 2009, o 11:11

Bianka napisał(a):...jednak mnie to nigdy nie pociesza, bo nie zmienia w zaden sposób mojej sytuacji a ze swoim problemem muszę poradzic sobie wlasnie JA, ja sama...takze ze ktos ma gorzej, mnie nie pociesza...

Teoretycznie zgadzam się z Tobą. Całkowicie. Ale gdyby pójść dalej... człowiek w "kropce" czuje, że jest "koniec świata" i on w tej "kropce" sam jest jak palec. Że dlaczego ja, że dlaczego mnie... tymczasem okazuje się, że wcale nie jest tak bardzo sam. Że inni też. I ci inni też muszą sobie poradzić, a niejednokrotnie widać, że sobie poradzili. Czy to nie daje nadziei? Ja myślę, że tak. I że robi się jakoś lżej. I mniej samotnie.

Jak się miewasz, Bianko?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Bianka » 9 sie 2009, o 23:32

Racja, ja jednak rozgraniczam dwie rzeczy, pierwsza sytuacja(to to o czym napisałaś) to jak jest ktos kto przezywa to samo lub przezyl i dal rade, to daje poczucie ze nie jest sie samemu i wsparcie, w szpitalu np jak byłam stracic dziecko to razem na sali byla ze mna kobieta w tej samej sytuacji i razem przez to przechodziliysmy, na drugi dzien balysmy sie wyjsc do domu, ze wtedy do nas dotrze jak zostaniemy z tym same, bo mialysmy siebie:(
Natomiast druga sytuacja jest jak ktoś po prostu mówi nie przejmuj sie bo inni maja gorzej..i właśnie to mi nie pomaga i tego nie lubię...

Miewam się tak sobie, mam koszmary z moim byłym :? co jest dość dziwne, często chce mi się płakać, najlepiej jest jak spędze dzien z kolezanka, choc oczywiscie nie zawsze, ale nie znosze byc sama bo wtedy czuje sie bardzo zle, o mojej kuzynce staram sie nie myslec:(
Spotkałam dzis w sklepie kolezanke z osiedla z wielkim brzuchem, pewnie niedługo rodzi i wiecie co? uciekłam...udałam ze jej nie widzę, nie umiem się zachować jak widzę brzuch ciążowy, boję się kontaktu z kuzynką, zastanawiam się jak przejdzie mi przez gardło słowo gratuluję żeby nie zabrzmiało smutno, albo jakoś dziwnie, czy będe potrafiła zapanować nad wyrazem twarzy i czy nie będzie mi się chciało płakać:(
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez wera » 10 sie 2009, o 08:02

Bianko czy Twoja kuzynka wie o tym co przeszłaś? Jeżeli wie, to nawet jeżeli Twoje "gratuluje" zabrzmi dosyć smutno, to ona to zrozumiem i będzie wiedziała dlaczego.
Avatar użytkownika
wera
 
Posty: 2932
Dołączył(a): 23 paź 2008, o 00:04
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez Bianka » 10 sie 2009, o 15:02

Wie, napewno wie, boję się:(
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez wera » 10 sie 2009, o 16:57

Bianko, nie bój się. Masz prawo mieć żal do losu, że był dla Ciebie okrutny.
Avatar użytkownika
wera
 
Posty: 2932
Dołączył(a): 23 paź 2008, o 00:04
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez ewka » 10 sie 2009, o 21:23

Bianka napisał(a):Natomiast druga sytuacja jest jak ktoś po prostu mówi nie przejmuj sie bo inni maja gorzej..i właśnie to mi nie pomaga i tego nie lubię...

Zgadza się, ja też nie lubię. Zwłaszcza, że to ma taki wymiar jakby "nie przesadzaj".

Myślę Bianko, że kuzynka doskonale Cię zrozumie i że nie musisz tracić energii na to, by zrobić ładny wyraz twarzy. Możesz też zwyczajnie powiedzieć, że trudno Ci wyrażać radość. Ja myślę, że to jest zrozumiałe... a gdyby ona tego od Ciebie oczekiwała, to to byłoby raczej zupełnie niezrozumiałe.

Trzym się
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Bianka » 10 sie 2009, o 21:52

No własnie dokladnie tak, takie "nie przesadzaj" szczegolnie ten rodzaj pocieszenia uprawia moja mama, najczesciej mowi tak " o jeeeeezu...daj juz spokoj", albo "ile mozna to wałkować" - najlepsze jest to ze ja z nią nic nie wałkuje i niewiele jej mowie, ale ona to mowi tak jakbym non stop o danym problemie rozprawiala, tak więc ja ogólnie nie zwierzam sie jej...po pierwszym rozstaniu z facetem(tym psycholem) mialam głęboką depresje, dwa razy mnie wiozła na zamknięty, karmiła itp
Potem jak juz doszlam do siebie podkreslala jak to ciezki okres miala, jak ja wykonczylam itp no i jak po takich słowach jeszcze okazac wdzięczność?
po kolejnym zwiazku masakrze, znow sie rozchorowalam ale juz nie tak, i nic im nie mowilam jak sie czuje, milczalam...nawet nie wiecie jak wszyscy byli zadowoleni bo to znak ze po prostu po mnie splynelo- to tak jakby jasno dac do zrozumienia- duś w sobie uczucia, ukrywaj je to Cie bedziemy kochać, lepszy jest ten który nie czuje nic...
Moja psycholog mowi ze tłumie emocje i one mnie zabijają a ja to robie tak automatycznie ze nawet nie wiem ze ich nie czuje...

Co do kuzynki, to jest wlasnie reszta tej rodziny...to jest dom lekarski, ona miala isc na medycyne, od kuzyna lekarza usłyszałam ze to sie zdarza co chwile, ja rozumiem ze on sie napatrzyl na poronienia i taki zabieg jest niczym w porownaniu z 3 godzinnym wycinaniem raka...bo trwa 5 minut a na drugi dzien sie idzie do domu...wujek przysyla mi zdjecia kuzynki( innej) synka...zapomnieli juz...nie wypada byc wrazliwym, fajni są Ci co sie szybko podnoszą co by sie nie działo, a tacy jak ja, hmmm troche stuknięci?:(
moze jestem w błędzie, moze jak sie spotkam z nią to będzie to rozumiała, bo o niej tez słyszałam ze wrażliwa jest, tylko co to dla nich oznacza?
a moze pomyślą ze jej zazdroszcze i ze jestem niedobra...
eh nie wiem, ja po prostu nie wiem jak moja psychika zniesie tego małego bobasa który jest dokładnie w wieku mojego, to straszne ale ja czasem sie czuje tak jakby ona miala moje dziecko, tzn wyobrazam sobie ja z dzieckiem na rękach i mnie obok, jak patrze jakiego ma fajnego dzidziusia i mam wrazenie ze zabrała mi moją historię, będe miala tą świadomość ze o tym samym czasie mialabym juz dziecko 3 miesieczne i dalej roczne, 2 letnie, 8 letnie, 12.....................
boje sie ze to sie nigdy nie skonczy, ze cale zycie bede patrzec na nie w ten sposob, albo ze nie bede umiala na nie w ogole patrzec:((((((

PRZEPRASZAM ZE WAS TAK ZAMĘCZAM TYM SAMYM TEMATEM, NAPRAWDĘ JEST MI BARDZO GŁUPIO:(
i to samo uczucie mi towarzyszy jak mam w domu mowic o tym co czuję, więc nie mowię:( tu zostawiam to o czym nie mówię w realu..
napiszcie jesli Was to wkurza....
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez wera » 10 sie 2009, o 21:58

Bianko, Kochanie nas to nie wkurza. Po to tu wszyscy jesteśmy byś Ty, Ewka, ja i każdy kto ma tylko na to ochotę mógł się wyżalić, wypłakać itd.
Nie duś w sobie uczuć tu możesz pisać o nich wtedy kiedy tylko chcesz i tego potrzebujesz. :pocieszacz:
Avatar użytkownika
wera
 
Posty: 2932
Dołączył(a): 23 paź 2008, o 00:04
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez Bianka » 10 sie 2009, o 22:11

Dziękuję Werko :kwiatek2:
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez wera » 10 sie 2009, o 22:13

Nie ma za co :pocieszacz:
Avatar użytkownika
wera
 
Posty: 2932
Dołączył(a): 23 paź 2008, o 00:04
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez ewka » 10 sie 2009, o 22:29

Oczywiście, że nas NIE WKURZA, Bianko! Pisz Kochana, pisz do woli!

Potem jak juz doszlam do siebie podkreslala jak to ciezki okres miala, jak ja wykonczylam itp no i jak po takich słowach jeszcze okazac wdzięczność?

Jak to trzeba uważać na to, co się mówi! Ja nie wiem Bianko, ale może chciała tylko się tak trochę wyżalić, bo chyba jej też było ciężko. I jakoś nie wydaje mi się, że Ci to "wygaduje".
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Bianka » 10 sie 2009, o 22:49

Ewko ona wyzywała mnie od wariatek...
teraz po stracie dziecka tez innym opowiadała, co ONA przezyla, ze miala ciezki tydzien i to nie pierwszy raz, a ja w tym wszystkim jakos na drugim miejscu, nawet sie pokłóciłyśmy bo nie poszła zrobić sobie badań i ja pytam sie dlaczego a ona na mnie naskoczyla ze miala takie ze mna zmartwienie, ze ledwo zywa jest po tym tygodniu i z pretensjami do mnie ze jak moge jej mowic ze miala zrobic badania - a ja to powiedzialam w trosce bo nie dba kompletnie o swoje zdrowie i to kazdy wie!...
nie mogę nic powiedziec jej o zadnym problemie bo i tak nie pomoze tylko bede miala na glowie jej martwienie się...
jak w depresji leżałam w domu i jezdzili do ciotki to tam płakała i żaliła się ze juz kazdy patrzyl na mnie pozniej jak na ta najgorszą co tak mamusi rbi problemy...nie czuję jej wsparcia- zawsze jest na pierwszym miejscu-inaczej tez traktuje moją siostrę...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez ewka » 10 sie 2009, o 22:54

Oj... to przykre. Taka mama-niemama.

Ale masz nas! Wiernych i oddanych!


:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Abssinth » 10 sie 2009, o 22:58

Bianeczko....nie martw sie, ze meczysz...po to jest to miejsce, zeby sie wygadac, i o tych mniej waznych sprawach, i otych - bardzo ciezkich....

i najepiej wiesz, jak sie czulas, kiedy matka zrzucila na Ciebie wine za wszystkie swoje 'problemy' z Twoimi problemami...gdyby moje dziecko przezywalo takie ciezkie rzeczy, ze az na oddzial zamkniety trzeba wiezc...pierwsza mysl bylaby - 'kochanie, jak moge pomoc? czy cos zrobilam zle? gdzie ja mialam oczy, ze nie zauwazylam, ze moje najukochansze dziecko popada w taki stan? moze moglam cos zrobic wczesniej?'

a nie takie cos....to jest straszne...taka reakcja kogos, kto - przynajmniej w teorii- powinien byc najblizsza osoba i zawsze wsparciem....

przytulam mocno, Bianko.....
bardzo mocno...
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 339 gości