znów zaczynam siebie nienawidzieć...:(

Problemy związane z depresją.

znów zaczynam siebie nienawidzieć...:(

Postprzez magosza » 9 sie 2009, o 17:21

nie potrafię się pozbierać po rozstaniu z nim to on poznajac mnie wyciagnął do mnie ręke ,pomógł mi wyjść z doła w dużym stopniu ,przy nim odżyłam ,zmieniłam się .. jego miłość mnie uleczyła ....


a teraz odszedł ... .. to juz 5 miesiąc leci..niby trochę minęlo ,ale jednak ..i czuję ,że znów wpadam w stary rytm:(

ciężko zawiązuje nowe znajomości ,mało we mnie zaufania do ludzi .. więc .. nie jest najlepiej.. w kwestii towarzyskiej..

a my ?wszystko robiliśmy razem to był mój błąd ,wspólne zakupy ,wspólne wyjścia ,wspólne wieczory w domu .przez 6 lat.. nagle pustka wielka pustka ...

..siedzę w nowym mieszkaniu i coraz częściej zauważam,że trudniej mi go opuścić.. ,że wiara w siebie maleje .,stare lęki wracają. czuje się fatalnie, dziś chciałam wyjść na spacer ale nie miałam z kim ,a samej to tak dziwnie ,tyle od tych 5 miesięcy sama chodzę ,że już i tym się zmęczyłam.,więc zostałam w domu ... nagle mi się zrobiło tak smutno i zaczęłam ryczeć...

.nie podoba mi sie ta okolica ,sąsiedzi czuje się tu dziwnie ,pusto i nijako ,daleko do centrum ,co mnie podkusiło by tu zamieszkać ,nie wiem... kretynizm...

..coraz mniej siły we mnie by żyć... samotność to straszna sprawa... cholernie boli.... boli jak nie jesteś ważnym dla nikogo ,jak spędzasz sama każdy dzień ,jak każdy dzień jest taki sam..,najgorsze w tym jest to ,że zaczęłam zajadać ten swój lęk ,samotność,pustkę..muszę to opanować ale nie wiem jak... ,nie mam siły ...ale

nie chce utyć ,bez sensu..

nie mam z kim pogadać ,według mojej mamy za wszystko jestem odpowiedzialna i nie potrzebuje tej jej gadaniny bo już mam wystarczającego doła ,mój ojciec uważa,że ja to nie mam żadnych problemów więc o czym z nimi gadać... nie mam nikogo.. jestem zupełnie sama...

czuję się taka obleśna ...


pomoże mi ktoś:(
,,,,,
magosza
 
Posty: 468
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 10:21

Postprzez kasjopea » 9 sie 2009, o 19:23

Magoszu :pocieszacz: czesto zastanawiam sie dla czego ludzie sa tak samotni.Czy dzieje sie to z wyboru czy faktycznie ludzie sie od nas odsuwaja?Ale wiesz chyba bardziej to pierwsze.wydaje mi sie ze jesli szukamy wsparcia to go znajdziemy ,ktos poda nam reke trzeba tylko tego chciec.Najgorsze to taplanie sie w swojej samotności ,tesknocie. :( taka samodestrukcja.Wiesz czasami uwielbiam ten stan masochistyczny.(slucham wtedy Kury -deprecha)Wale sie i becze to oczyszcza,ale pozniej wychodze do ludzi z inna twarza.Wiesz czasami wydaje mi sie ze mam dwa oblicza. :evil: Piszesz że kilka lat temu pojawil sie Ktoś kto Ci pomogł pewnie tak mialo być.Czesto jak upadamy dzieje sie coś co nie pozwala tak do końca upaść.Dalej też tak będzie zobaczysz znowu kogos poznasz i znowu będzie dobrze.
Avatar użytkownika
kasjopea
 
Posty: 673
Dołączył(a): 17 maja 2009, o 11:39

Postprzez Ai » 9 sie 2009, o 19:37

magosza
Nie jestem najlepsza w "przytulaniu" i wspieraniu. Ale bardzo chciałam napisać Ci, ze dobrze rozumiem co mozesz czuć. Zbyt dobrze.
I to niestety nie jest pocieszające - zapewne ani dla Ciebie, ani dla mnie...
choć gdy zdarza mi się trafić na takie słowa
nie mam nikogo.. jestem zupełnie sama...
myślę sobie, ze są ludzie którzy przeżywają podobne stany.
Że w tym jednym: w tym co czuję i co o sobie myslę nie jestem sama.

Pytasz kasjopea dlaczego ludzie są tak samotni...
Wiesz to zawsze jest nasz wybór, ale powody tego wyboru bywają różne. Jednak u jego podstw b. czesto lezy lęk. Najczęsciej przed oceną i jej konsekwencją->przed odrzuceniem. (lęk przed bliskością jest też lękiem przed odrzuceniem)
Nie wiem jak inni-ja mam poczucie, ze nie zasługuję na uwagę 2 człowieka ( a co dopiero na uczucie-inne niż złość). Mam o sobie tak niskie mniemanie, ze kiedy ktoś "podchodzi" zbyt blisko , zwijam żagle - bo nie chcę litości a mam wbite w głowe przekonanie, ze tylko z tego powodu ktoś mogłby się nade mną pochylić.
I choć ta samotnośc tak przerażliwie boli, czuje się ja niemal fizycznie- o wiele bardziej boli mnie gdy ktoś się w moim życiu pojawia.
Obecność 2 człowieka jest dla mnie potwornie trudna.
Wniosek nasuwa się sam: samotnosc jest łatwiejsza, mniej wymagająca, mniej bolesna.
Ai
 
Posty: 53
Dołączył(a): 10 lip 2009, o 22:17

Postprzez kasjopea » 9 sie 2009, o 20:44

To prawda AI samotność jest latwiejsza mniej odpowiedzialna może wlasnie dla tego niektórzy ludzie wybieraja samotne życie ale z drugiej strony to jest bardzo odpowiedzialne podejscie bo zdając sobie sprawe z tego ze nie możemy być z kimś żeby spelnic jego oczekiwania i odpowiadac za niego rezygnujemy.A tak naprawde nikt nie jest sam :pocieszacz: i w smutku i rozpaczy i samotnosci.
Avatar użytkownika
kasjopea
 
Posty: 673
Dołączył(a): 17 maja 2009, o 11:39

Postprzez KATKA » 10 sie 2009, o 12:20

mi na takie cos pomógł nowy zwiazek...miałam to szczęście w nieszczęściu,z ę zaczął sie bardzo szybko po rozstaniu....co prawda lekko nie było...ale facet stanął na wyskokosci zadania...i pewnie dzięki temu było mi lżej...gdzieś po pół roku zaczęłam wychodzić ze stanu uzależnia do poprzedniego partnera....nadal są chwile zwątpienia.....ale jesrzlepiej.....
wiem na pewno jedno nie warto dawac całej siebie...nie warto zyć tylko zwiazkiem bo potem zostaje pustka....ja to pzreżyłam...miałam jednak komfort, że ktos zechciał ją wypełnic...na pewno warto wyjsć do ludzi....wiele zawdzięczam znajomym...nagle sie okazało,z ę amm na kogo liczyc...choc i tak najwiekszą pomoc trzeba uzyskać od samej siebie...
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez joanka34 » 10 sie 2009, o 16:56

Nikt do Ciebie nie przyjdzie,jeśli Ty sama nie poprosisz o pomoc...poszukaj czy nie masz w swoim otoczeniu kogoś z kim mogłabyś porozmawiać,niekoniecznie od razu o trudnych rzeczach,ale tak po prostu...ja miałam takie szczęście,że właśnie w trudnych dla mnie chwilach pojawiali się ludzie,którzy okazywali się być przyjaciółmi.ale ja sama ich szukałam i prosiłam o pomoc.Wbrew pozorom ludzie są otwarci na innych,ale trzeba zrobić ten pierwszy krok....
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez pysiunia » 10 sie 2009, o 18:17

oj Kochana, skąd ja to znam! doskonale wiem co czujesz, bo przezywam ten sam bol. Musisz walczyc o to, zeby nie izolowac sie od ludzi. Dobrze niektorzy tutaj sie wypowiadaja, ze czasami trzeba zrobic ten pierwszy krok. Moze za czesto wydaje nam sie, ze ktos z zewnatrz domysli sie co czujemy i sam wyjdzie z inicjatywa,ale tak nie jest. Nikt nie czyta w naszych myslach czy sercu. Wiem, bo samej ciezko mi sie otworzyc, potrzebuje ludzi, ale jednoczesnie bardzo sie zamykam w sobie. A tak nie mozna! bo nasz stan z dnia na dzien sie pogarsza.
Samotnosc jest okropna i w takich momentach wlasnie to sobie uswiadamiamy.
Wyjdz z domu, ja wiem, ze kiedy wszystko robilo sie z kims, nagle jest pustka i nie chce sie nic. Ja wiem, ze boli kazdy dzien i swiadomosc po przebudzeniu, ze znow trzeba samotnie stawic czolo zyciu. Sprobuj mimo wszystko wykrzesac w sobie sile, zeby cos robic poza domem, zapisac sie na jakies zajecia, kursy, cokolwiek co sprawi, ze bedziesz wsrod ludzi, a nie sama ze swoimi myslami i bolem.
:pocieszacz: :pocieszacz:
Niedawno jedna osoba powiedziala mi ze lekarstwem na stara milosc jest nowa.... moze cos w tym jest? :wink:
:pocieszacz: :slonko: :kwiatek2:
Avatar użytkownika
pysiunia
 
Posty: 94
Dołączył(a): 20 kwi 2009, o 22:19
Lokalizacja: z mojej przystani

Postprzez magosza » 10 sie 2009, o 20:18

dziękuje wam za odpowiedzi ,macie dużo racji.. spróbuje niektóre rady wcielić w życie ,dziś wyszłam z domu na długi spacer i odrazu lepiej...
zobaczymy co bedzie jutro...


pysiunia:-*
magosza
 
Posty: 468
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 10:21


Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 181 gości

cron