Dlaczego jestem taki słaby?

Problemy związane z uzależnieniami.

Postprzez jogi » 7 sie 2009, o 22:48

Wiesz, ja mysle, ze to wspaniałe jest mieć wsparcie ze strony innych, ale niekiedy niepostrzeżenie to ono staje się celem i gubimy się w tym co naprawdę jest wazne. Nagle okazuje się, ze najważnejsze jest nie zawieść (siebie , innych). To pułapka.


Nie za bardzo rozumiem co masz na myśli. Wkurzyłem się, bo właśnie kolejny raz obiecałem sobie, że nie będę palił papierosów i obietnicy nie dotrzymałem.

Co według Ciebie jest w tym wszystkim ważne jak nie życie zgodnie z własnym sumieniem? Z doświadczenia wiem, że strach przed zawiedzeniem innych też jest dobrym motywatorem. Nie celem samym w sobie ale pewną blokadą w chwili kryzysu. Dlaczego twierdzisz, że to pułapka?

(postaraj się odpowiedzieć sobie na pyt. dlaczego chcesz "zrezygnowac z nałogów)


Szczerze mówiąc chyba nigdy tak na prawdę nie zadałem sobie wprost tego pytania. Pomyślę nad tym.
jogi
 
Posty: 48
Dołączył(a): 25 sie 2008, o 22:28

Postprzez pukapuk » 7 sie 2009, o 22:58

jogi a dużo obietnic w swoim życiu nie dotrzymałeś ? Bo akurat w sferze uzależnień różnych dawanie sobie słowa i inne tego typu samo zapewnienia to ułuda i magiczne myślenie. Jak ja bym sobie 3 lata temu powiedział, że już do końca życia nie wypije to już dawno bym pił !!! Nie jestem w stanie obiecać sobie , że już nigdy nie dostanę kataru :lol: Tak samo jak nie powiem że już nie wypije .... bo tego po prostu nie wiem .
pukapuk
 

Postprzez caterpillar » 8 sie 2009, o 01:10

Z doświadczenia wiem, że strach przed zawiedzeniem innych też jest dobrym motywatorem.

Wkurzyłem się, bo właśnie kolejny raz obiecałem sobie, że nie będę palił papierosów i obietnicy nie dotrzymałem.

wszak puka puk odpowiedzial Ci juz na pytanie ale tak jeszcze chcialam naswietlic :zawstydzony:

ja tez uwazam ,ze zapalenie fajki to nie koniec swiata (gorzej by bylo gdybys walil kielona z rana :roll: )

ja tam uwazam ,ze powinienes byc z siebie dumny za to co powiedziales 'kumplowi"..szczerze..to dla mnie bylo bardzo odwazne :tak:

powodzenia!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez jogi » 8 sie 2009, o 08:12

Chyba już rozumiem co chcecie mi powiedzieć. Wiem w sumie że jest dobrze ale ja taki jestem, że widzę tylko opcje wszystko albo nic. Jak coś nie jest idealnie to się tym dołuje. I tak jest w każdej dziedzinie życia. Nie potrafię inaczej.
jogi
 
Posty: 48
Dołączył(a): 25 sie 2008, o 22:28

Postprzez Ai » 8 sie 2009, o 12:41

Co według Ciebie jest w tym wszystkim ważne jak nie życie zgodnie z własnym sumieniem? Z doświadczenia wiem, że strach przed zawiedzeniem innych też jest dobrym motywatorem. Nie celem samym w sobie ale pewną blokadą w chwili kryzysu. Dlaczego twierdzisz, że to pułapka?


dlatego, ze wiem, ze nie można być idealnym, ze trzeba sobie dać prawo do błedów, inaczej staranie jakim jest "nie-popełnienie-głupoty" (w naszym mniemaniu), obrócą się przeciwko nam. Staną się batem, którym będziemy smagać się po plecach ilekroć się potkniemy.
A wtedy rodzi się niezadowolenie, frustracja, ból, poczucie klęski....napewno wiesz dokąd prowadzą takie właśnie uczucia, prawda?
Słowem: sami pakujemy się w będne koło.
ja taki jestem, że widzę tylko opcje wszystko albo nic

Nie przywiązuj się do takiego myslenia o sobie, bos tanie się dla Ciebie wiezieniem.
Rozumiem, ze masz tendencję do polaryzacji-sama miałam/mam tak samo-ale fakt jest taki, ze ani my ani rzeczywistość wokół nie jest czarna albo biała, idealna, doskonale bezbłedna.
Każdy, KAŻDY z nas ma w sobie trochę dobra, trochę zła, odrobinę głupoty i trochę mądrości. Nie ma tak, ze jesteśmy TYLKO mądrzy , albo TYLKO głupi. Przecież dokonując pewnych wyborów, żeby nie wiem co się działo, raz będziemy wybierać mądrze a czasem zupełnie od czapy.
Wymaganie od siebie by być zawsze super jest potwornie męczące (rozumiem co możesz czuć-sama bardzo nad tym pracuję: żeby nie być taka naj, żeby pozwolić sobie zrobić coś nie do końca perfekcyjnie).
I zobacz: nawet jesli wiem ze coś jest głupie, i nawet jesli powiem sobie, ze nie będę robić rzeczy głupich...nie przestaję tego robić. :lol:
No i co, słońce zgaśnie z tego powodu? świat się zawali?
Ważne żeby dopowiedzieć sobie na pyt: dlaczego to robię?.
Potrafisz być silny, jogi, ale masz też prawo do słabości i w zaden sposób nie odbiera to wartości temu co już osiągnąłeś.
I teraz, nawiązę do słow pukapuk'a, o tolerancji wobec siebie i do zmuszania sie do czegoś (wymuszania na sobie, powstrzymywania się). Chodzi tu o taką zmianę optyki, która przełoży się na skuteczniejsze i długoterminowe działanie. To co robisz jest zakazywaniem sobie, przymuszaniem się do spełnienia pewnych warunków, które pozwolą Ci myśleć o sobie w pozytywny sposób. Czyli: jesli uda mi sie nie pić, nie palić, nie ćpać-jestem super chłopak. Jesli zapalę fajkę, napiję się raz na jakiś czas kieliszek wina do kolacji-jestem przegrańcem.*
Wydaje mi się, ze przymuszanie się, walka ze sobą jest rodzajem gwałtu na samym sobie, pewnego rodzaju przemocą. A co robimy gdy ktoś nas zmusza do tego czego nie chcemy?bronimy się przed tym...
W takiej sytuacji nieustannie toczy się w nas wojna-non stop znajdujemy się na linii frontu.
Zadałam Ci pytanie, jogi, czy wiesz dlaczego chcesz zrezygnować z nałogu. Odpowiedz nie jest prosta, ale dojście do niej może Ci ułatwić jeszcze inne pytanie: dlaczego lubiłem/wybierałem ćpanie i picie? Co mi to dawało? Do czego było mi potrzebne?
Nie robiłeś tego bez powodu.
Jak każdy z nas.

Widzisz jogi, ja uważam, ze tak naprawdę zmiana nie rodzi się wtedy gdy z czymś walczymy, bo kiedy walczymy-wówczas to przez nas przebiega ta linia frontu. Dlatego warto przyjżeć się temu co robimy i zastanowić się nad PRZYCZYNAMI.
Kiedy w jakiś konkretny sposób się zachowujemy, to jest SKUTEK, to nie jest przyczyna. Przyczyna leży bardzo głęboko w nas.
Jeśli z czymś walczysz (ze skutkiem), przed czymś uciekasz, to stwarzasz sobie takiego wewnętrznego wroga.
Jesli zabraniasz sobie zajarania skręta, napicia sie wódki no to myślisz: nie wolno mi tego zrobić. A ja proponowałabym pomyslec : czy będzie mi lepiej jesli to zrobię? Czy będe dzieki temu szcześliwszy?

Ja mam tak, ze jak sobie czegoś zabraniam-cały czas o tym mysle i chce mi się tego co zabronione bardziej niż wtedy gdy ...miałam to w nosie.
Mam w nosie teorie, ze alkoholikiem jest się całe życie, ze alkohol to zuo-wcale tak nie uważam.
Dopóki z nim walczyłam-nie mogłam się uwolnić.
Z dragami jest trochę inaczej-to akurat nie podlega dyskusji i z tym miałam dużo wiekszy kłopot, bo wracałam do speeda wielokrotnie. Teraz jednak mam w pamieci z jakimi konsekwencjami i choć czasem chciałamym czuć "moc"-wiem, ze nie płynęłaby ona ze mnie. A mi nie są potrzebne substytuty-ja potrzebuję czegoś trwałego, co nie zniknie gdy przestanę brać, co nie zaburzy mojego odbioru rzeczywistości, co nie sprawi że bez tego nie będę w stanie funkcjonować-potrzebuję takiej niezalezności od czegokolwiek (nie wiem czy mnie rozumiesz...)


Rozpisałam się, bo chciałabym, zebyś zrozumiał jak wazna jest motywacja i zrozumienie mechanizmów swojego działania.

*od razu dodam, ze jestem przeciwniczką całkowitej abstynencji i niektórych punktów z 12 kroków AA-ale wynika to z moich doświadczeń-mam w sobie zgodę na napicie się czegoś i nie widzę w tym słabości ale własnie siłę, ponieważ -póki co-potrafię powiedzieć sobie "stop". Przynajmniej jesli chodzi o wszelkiego rodzaju otumaniacze. Wynika to z motywacji: niczego bardziej nie pragnę jak być w pełni świadoma i przytomna. Swiat bardziej odpowieda mi na trzeźwo. Jest piękniejszy, ładniej pachnie, lepiej smakuje...co wiecej wiem że mam wiecej możliwości będąc trzeźwa: mogę być bardziej efektywna, mogę wiecej zrobić ze swoim życiem...Ale też wynika ze strachu: boję się stracić kontrolę, znaleźć się w sytuacji, kiedy coś co dotyczy bezpośrednio mnie będzie sie działo niejako poza mną.
Dlatego tak wazne wydaje mi się by wiedzieć dlaczego chce się zrezygnować z nałogu.
Ostatnio edytowano 8 sie 2009, o 12:43 przez Ai, łącznie edytowano 1 raz
Ai
 
Posty: 53
Dołączył(a): 10 lip 2009, o 22:17

Postprzez christmas_tree » 8 sie 2009, o 12:42

Hej hej, myślę, że jesteś silnym człowiekiem, tylko czasem przywiązujesz zbyt dużą wagę do nieskazitelności pewnego wizerunku. Zapaliłeś papierosa - oj, fatalnie, już smuga na lustrze... W takim razie nie jestem wart słów "silny człowiek", właściwie to będę palił, a co tam, nie jestem wart itp...
Oczywiście - tak wcale być nie musi, ja tylko nakreśliłem przykładowy scenariusz.
Wielu ludzi boryka się z takim właśnie czarno-białym podejściem, wszystko albo nic. Z pozoru jest ono niby wspaniałe, heroiczne, nawet godne podziwu. Praktycznie natomiast jest nieżyciowe - ponieważ mało realne, i przysparza więcej kłopotów niż korzyści.
By się z tym uporać, potrzeba - w moim odczuciu i z mojego doświadczenia - pracy. Nad sobą, swoimi iluzjami; potrzeba drążenia własnych wewnętrznych mechanizmów. Warto zapytać samego siebie, czy takie podejście (wszystko albo nic) nie jest tak naprawdę wentylem bezpieczeństwa (np. jak Ci coś nie wyjdzie, to pozwalasz sobie na niepożądania zachowania, bo jesteś nic nie wart).

Może warto też zapytać siebie: a co by się stało, gdyby... np. wkradło się nieco szarości w ten czarno-biały świat?

Pozdrawiam serdecznie, chr
christmas_tree
 
Posty: 429
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 10:37
Lokalizacja: Kraków

Postprzez caterpillar » 8 sie 2009, o 13:59

no tak wszyscy juz Ci ladnie odpisali a ja podsumuje to moim ulubionym powiedzeniem (w formie zenskiej):

"starala,starala az sie zesrala" :mrgreen:

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez jogi » 8 sie 2009, o 14:52

dlatego, ze wiem, ze nie można być idealnym, ze trzeba sobie dać prawo do błedów,


Ok, rozumiem. Wiem, że świat nie jest czarno biały i wiem, czym jest chorobliwy perfekcjonizm i jakie są tego skutki. Potrafię tolerować w sobie brak pewnych umiejętności czy to, że nie zrobię czegoś po mistrzowsku. Wiem, że świat się nie zawali od tego, że zapaliłem szluga. Nie chodzi mi o samą czynność wciągania dymu do płuc tylko o kontekst w jakim to nastąpiło. Czułem napięcie i zamiast rozładować to w zdrowy sposób wybrałem substancję psychoaktywną. Może część z forumowiczów ma na to inne spojrzenie, bo np. sama pali papierosy ale ja rzuciłem szlugi jakieś 3 lata temu i tak to widzę.

Wydaje mi się, ze przymuszanie się, walka ze sobą jest rodzajem gwałtu na samym sobie, pewnego rodzaju przemocą. A co robimy gdy ktoś nas zmusza do tego czego nie chcemy?bronimy się przed tym...
W takiej sytuacji nieustannie toczy się w nas wojna-non stop znajdujemy się na linii frontu.


Nie wiem czy czytałaś mojego pierwszego posta ale to co dzieje się ze mną teraz to nawrót uzależnienia. Nie biorę dopiero 2 tygodnie i mogę mieć pieprzone ciśnienia. Nie wmawiaj mi, że mam się wtedy wyluzować i pomyśleć o czymś innym. Nie jestem w tym temacie świeży i rozumiem jaka jest różnica między tzw. dupościskiem a tzw. trzeźwieniem. Niemniej jednak to chyba jeszcze nie pora na szukanie przyczyny. Teraz ważne jest dla mnie bycie trzeźwym jeszcze przez tydzień żeby test wyszedł negatywny i żebym mógł wejść na grupę.

Piszesz, że się zmuszam do nie picia i nie brania. Ja myślę, że nie chcę brać i pić ale to nie jest tylko kwestia wyboru jak np. czy iść do kina czy do teatru. Każdy uzależniony ma jakby "rozdwojenie jaźni" i nie zawsze wiadomo kiedy myśli dr Jeckyl a kiedy mr Hyde :wink: Dlatego myślę, że jeżeli chodzi o abstynencję nie ma kompromisów i pobłażania sobie.

Taka postawa wydaje mi się, ze jest dobra jeżeli chodzi o uzależnienie, bo ogólnie zgadzam się, że muszę pracować nad tym perfekcjonizmem.
jogi
 
Posty: 48
Dołączył(a): 25 sie 2008, o 22:28

Postprzez pukapuk » 8 sie 2009, o 15:33

Ai napisałaś;......
*od razu dodam, ze jestem przeciwniczką całkowitej abstynencji i niektórych punktów z 12 kroków AA.....
Jeżeli jesteś osobą nie uzależnioną to jest to jak najbardziej słuszny pogląd.
Natomiast osoba uzależniona powinna wziąśc pod uwagę co następuje;
....Cząsteczki alkoholu etylowego zawarte w piwie, winie czy wódce nie wymagają trawienia tak jak pozostała zawartość tych napojów. Są one bardzo małe i zostają w bezpośredni sposób wchłonięte przez organizm. Za pośrednictwem krwioobiegu trafiają szybko do mózgu, a tam dzięki specyficznym właściwościom chemicznym wywołują odpowiednie efekty psychologiczne....
I tu jest cały myk bo nie ma co dyskutować z faktami jeżeli ktoś jest uzależniony . Nawet śladowa ilość alkoholu może z dużym prawdopodobieństwem wywołać ciąg bo to jest zależność chemiczna uruchamiają się procesy nie zależne od naszego chcenia czy nie chcenia.
Dla mnie alkoholika który nie chce pic świadomość tego jest wystarczającym dowodem że tylko utrzymanie całkowitej abstynencji gwarantuje że nie zaskoczę.
Nauczyłem się a trwało to jakieś 20 lat picia, że nie kontroluje alkoholu tylko to on kontroluje mnie .
Nauczyłem się, że nie ma co polemizować z faktami bo to nie logiczne i prowadzi do picia . Kiedyś myślałem że jestem w stanie udowodnić każdemu że nie mam problemu i jedno piwo mi nie zaszkodzi bo ta ja je spożywam a nie ono mnie ... I tu się właśnie myliłem bo z naukowego punktu widzenia mam normalną alergię na związek C2H5OH
który wywołuje u mnie określone procesy chemiczne które w konsekwencji prowadzą do utraty kontroli .
A co do 12 kroków też się nie ze wszystkimi utożsamiam ale 1 jest dla mnie naważniejszy : Uznałem że jestem bezsilny wobec alkoholu .....
Więc się z nim nie boksuje bo zawsze dostane w pysk.
Yogi :lol:
...... Teraz ważne jest dla mnie bycie trzeźwym jeszcze przez tydzień żeby test wyszedł negatywny i żebym mógł wejść na grupę. ....
Ja to odebrałem tak ....kurwa jeszcze tydzień ....tylko, żeby wytrzymać potem grupa i ...... no właśnie i co ???
pukapuk
 

Postprzez caterpillar » 8 sie 2009, o 15:45

---------- 15:42 08.08.2009 ----------

ok jogi rozumiem..chodzi ci o sam mechanizm "siegniecia po" no ale rownie dobrze mogles siegnac po blanta..mogles? wiec i tak uwazam ,ze udalo Ci sie.

A co do wypowiedzi AI mysle ,ze troche wyrwales z kontekstu to zdanie a to najwazniejsza czesc

[img]Widzisz jogi, ja uważam, ze tak naprawdę zmiana nie rodzi się wtedy gdy z czymś walczymy, bo kiedy walczymy-wówczas to przez nas przebiega ta linia frontu. Dlatego warto przyjżeć się temu co robimy i zastanowić się nad PRZYCZYNAMI.
Kiedy w jakiś konkretny sposób się zachowujemy, to jest SKUTEK, to nie jest przyczyna. Przyczyna leży bardzo głęboko w nas.
Jeśli z czymś walczysz (ze skutkiem), przed czymś uciekasz, to stwarzasz sobie takiego wewnętrznego wroga.
Jesli zabraniasz sobie zajarania skręta, napicia sie wódki no to myślisz: nie wolno mi tego zrobić. A ja proponowałabym pomyslec : czy będzie mi lepiej jesli to zrobię? Czy będe dzieki temu szcześliwszy?[/img]

mi to pasuje zwlaszcza ostatnie pytania,bo niestety nie lubimy zakazow i nakazow i czesto podswiadomie sie im buntujemy.

i jeszcze ..moze warto pomyslec nad jakims konstruktywnym dzialaniem czy kilkoma, ktore moglbys zastosowac w takich sytuacjach :idea:

i na koniec.
bliska mi osoba -alkoholik jakis czas temu miala zawal i przestala pic (byc moze ze strachu).Pewnego dnia doszlo do starcia gdzie owa osoba bardzo sie zdenerwowala i wyszla z domu...bylam pewna,ze wypije..ale okazalo sie ze wyszla na fajke..odetchnelam z ulga bo dla mnie to ogromna roznica..takie mniejsze zlo i swiadomosc ,ze tak latwo sie nie dala.

pozdrawiam!

---------- 15:45 ----------

ha! wiedzialam ,ze pukapuk sie przyczepi do tego :haha: :haha:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez wuweiki » 8 sie 2009, o 16:52

caterpillar napisał(a):ha! wiedzialam ,ze pukapuk sie przyczepi do tego :haha: :haha:

:lol: ja jakoś tak też
wuweiki
 

Postprzez jogi » 8 sie 2009, o 17:06

Ja to odebrałem tak ....kurwa jeszcze tydzień ....tylko, żeby wytrzymać potem grupa i ...... no właśnie i co ???


..i potem będę żył długo i szczęśliwie :roll:

A tak na poważnie to nie wiem co dalej. Nie za bardzo wiem co miałoby mi to dać po za jakimś doraźnym wsparciem. Chcę skończyć studia to wiem. Biorąc narkotyki raczej ciężko mi będzie to zrobić. Po za tym nie wiem czego tak na prawdę oczekuję. Liczę, że może na terapii odnajdę w tym wszystkim jakiś sens. Na razie spędzam kolejny wakacyjny weekend sam przed komputerem i mam wrażenie, że już lepsze jest ćpanie niż taka wegetacja :(
jogi
 
Posty: 48
Dołączył(a): 25 sie 2008, o 22:28

Postprzez wuweiki » 8 sie 2009, o 17:29

---------- 17:13 08.08.2009 ----------

jogi napisał(a):Nie chodzi mi o samą czynność wciągania dymu do płuc tylko o kontekst w jakim to nastąpiło. Czułem napięcie i zamiast rozładować to w zdrowy sposób wybrałem substancję psychoaktywną. Może część z forumowiczów ma na to inne spojrzenie, bo np. sama pali papierosy ale ja rzuciłem szlugi jakieś 3 lata temu i tak to widzę.

a jakoś tak rozumiem tę Twoją pretensję do siebie Jogi... ja też chciała bym nie zastępować ciśnienia i głodu innymi kompulsjami czy uzależniaczami ..nie wiem - choćby przykładowo w postaci przesiadywania w internecie czy robienia niepotrzebnych zakupów... czy na przykład wrócić pod ciśnieniem do nałogowego kompulsywnego mycia rąk etc. ..tylko że jest jedna sprawa najważniejsza... sam napisałeś o tym ...umiejętność rozróżnienia czy się jest na dupościsku czy to wysiłek związany z nieuniknionymi trudnościami związanymi z odstawieniem... i to o czym napisał Pukapuk - mityngi, grupa bardzo wspierają, moim zdaniem są bezcenne... tylko pytanie - czy uważasz, że gdy dotrwasz do grupy w trzeźwości, to stanie się cud i co? co dalej? parafrazując - "grupa rządzi, grupa radzi, grupa nigdy cię nie zdradzi" ?
chodzi mi o to, że trzeźwiejesz JUŻ TERAZ... nie za tydzień, na grupie, ani później ...i to TY trzeźwiejesz, TY wybierasz, TY decydujesz... grupa jest wsparciem, ale nie zrobi cudu dla Ciebie bez Ciebie :)... po mojemu skupiając się na tym wyciskaniu każdego jutrzejszego dnia, tego tygodnia, zamiast trzeźwienia 24 godziny, od wstania rano, godzina po godzinie DZISIAJ - dzisiaj jestem trzeźwy - to sobie sam kuku robisz i tworzysz ten przysłowiowy dupościsk i ciśnienie - tak ja to widzę.

---------- 17:29 ----------

jogi napisał(a):A tak na poważnie to nie wiem co dalej. Nie za bardzo wiem co miałoby mi to dać po za jakimś doraźnym wsparciem. Chcę skończyć studia to wiem. Biorąc narkotyki raczej ciężko mi będzie to zrobić. Po za tym nie wiem czego tak na prawdę oczekuję. Liczę, że może na terapii odnajdę w tym wszystkim jakiś sens. Na razie spędzam kolejny wakacyjny weekend sam przed komputerem i mam wrażenie, że już lepsze jest ćpanie niż taka wegetacja :(

Terapia pomaga odkrywać siebie.... mam wrażenie po tym co piszesz, że nie wiesz kim jesteś, nie wiesz, czego chcesz od życia... boli i gubisz się...boisz się "co to będzie".. to co napisałeś "Na razie spędzam kolejny wakacyjny weekend sam przed komputerem i mam wrażenie, że już lepsze jest ćpanie niż taka wegetacja" to po mojemu ucieczka... przed światem ale przede wszystkim przed samym sobą... bo nie wiem, czy wiesz, że świat to Ty ... ja to niedawno odkryłam i powiem Ci - bardzo się ucieszyłam, bo to dobra wiadomość :) to o czym pisała Ai - to nie świat jest taki czy owaki, pretensje do niego nic nie dadzą, ponieważ przemianę świata zaczyna się od siebie :) a tak w ogóle, to świat jest jaki jest... tylko to Ty widzisz go tak, a nie inaczej - po swojemu... więc możesz to zmienić... :)
Mi terapia pomaga odkrywać mnie - kim jestem? po co? czego chcę? ...odnajdując W SOBIE odpowiedzi na te pytania dostrzegam, że mam wszystko czego potrzebuję, tylko dotąd tego nie widziałam... a to za sobą pociąga fakt, że nie mam już chęci uciekania w sztuczne światy uzależniaczy... pewnie, że zdarzają się chwile trudniejsze - jakieś problemy, przeszkody etc. ...ale myślę, że każdy człowiek, każdy z nas uczy się całe życie, całe życie przeplatane jest chwilami hossy i bessy :lol: ale kurczę - właśnie to jest w życiu najfajniejsze - rozmaitość i ta świeżość... tylko że ja zauważyłam, że warunkiem jest codzienna uważność na TERAZ ...otwarty umysł i oczy na rzeczywistość... odmowa uleganiu myślom i scenariuszom nakręcanym w głowie :)
serdeczności trzymaj się!
wuweiki
 

Postprzez jogi » 8 sie 2009, o 18:56

No właśnie. Ja nie nauczyłem się tak żyć żeby być tu i teraz, myśleć tylko o dniu dzisiejszym. Cały czas odkąd pamiętam czekam na coś - sam nie wiem na co. Ja też myślę, że świat jest jaki jest i to czy ktoś jest szczęśliwy czy nie zależy tylko od subiektywnego postrzegania i interpretacji. Myślę. że terapia da mi dużo i sam nie zamierzam próżnować.
jogi
 
Posty: 48
Dołączył(a): 25 sie 2008, o 22:28

Postprzez Ai » 8 sie 2009, o 20:24

Czułem napięcie i zamiast rozładować to w zdrowy sposób wybrałem substancję psychoaktywną. Może część z forumowiczów ma na to inne spojrzenie, bo np. sama pali papierosy ale ja rzuciłem szlugi jakieś 3 lata temu i tak to widzę.

a jaki znasz zdrowy sposób, jaki juz sprawdziłeś i jaki Ci odpowiada?
Zgadzam się w tym miejscu z caterpillar, że fajka to mniejsze zło. Ale chcę Ci też powiedzieć, zebyś dał sobie trochę luzu, nie dlatego, ze bagatelizuje to co czujesz, ale dlatego, ze wydaje mi się, ze gubi Cie wrzucanie wszystkiego do jednego worka i narzucając sobie rygoru:"będę czysty jak łza". Rozdzielasz swój perfekcjonizm (to uproszczeznie-mysle, ze jest tu drugie dno) od sytuacji w jakiej teraz jesteś, a to jest ze sobą scisle powiązane. Może to co napiszę nie jest zbyt "popularne" zwłaszcza w kontekscie uzależnień ale moim zdaniem, jesli nałog jest nałogiem "bezpiecznym" (czyli jesli nie są to dragi czy alkohol) i jesli nie jest to coś co może nam zrobić wielką krzywdę...to czasami można na niego sobie pozwolić. Warto rozgraniczyć nałogi na te które robią krzywdę nam -li i jedynie- i te, które niszczą i krzywdza innych. Imo nałog jest kwestią pewnego wyboru->mamy prawo wybierać (że chcemy zaryzykować raka płuc-paląc), ale nie mamy prawa krzywdzić innych ludzi.
Myśle, ze można dać sobie troszkę pozwolenia na te drobne nałogi i nie traktować tego jako złamania warunków abstynencji czy stosowania substytutów gdy nie można siegnąc po inne używki.
I tu znowu wraca pytanie o powody (przyczynę o jakiej nie chcesz teraz myslec) dla jakich ćpałeś czy piłeś, jogi. Skoro uwazasz, ze papieros zredukował napięcie i jest to sygnał powrotu do uzależnienia, no to napisz proszę, czy jest coś:
1) na co jesteś skłonny sobie pozwolić
2) od czego nie można się uzależnic
3) co nie jest w nadmiarze szkodliwe dla zdrowia
4) a mimo to redukuje wspominiane napięcie
Czy istnieje takie cudo? Bo ja nie znam...

Nie wmawiaj mi, że mam się wtedy wyluzować i pomyśleć o czymś innym. Nie jestem w tym temacie świeży i rozumiem jaka jest różnica między tzw. dupościskiem a tzw. trzeźwieniem.

Jesli wiesz, to napewno też masz świadomośc, ze ja-anonimowy user nie mam absolutnie żadnego wpływu na to jaką drogę wybierzesz, dlatego nie traktuj moich słow jak kolejnego nakazu (wmawiania). To Ty decydujesz co z nimi zrobisz. Cokolwiek robisz, jogi, jest kwestią Twojego wyboru, a sugestie moje czy kogokolwiek innego możesz bądz przemysleć, będz olac, będz zastowosowac w praktyce.
Dzielę się swoimi doświadczeniami nie po to, zeby Ci coś narzuć czy "wmawiac"- zrobisz z moimi słowami co zechcesz.
I nie jest to kwestia rozumienia czym jest trzeźwienie, ale doświadczania, przeżywania trzeźwości...ale i wolności. Dlatego uważam, ze im bardziej skupiasz się na walce z nałogiem tym bardziej prawdopodobne, ze tylko się zmęczysz i ogarnie Cie frustracja.
Nasze myslenie (sposób interpretacji) tego co się dzieje ma ogromną moc i zwykle przekłada się na sposób działania.

Piszesz, że się zmuszam do nie picia i nie brania. Ja myślę, że nie chcę brać i pić ale to nie jest tylko kwestia wyboru jak np. czy iść do kina czy do teatru. Każdy uzależniony ma jakby "rozdwojenie jaźni" i nie zawsze wiadomo kiedy myśli dr Jeckyl a kiedy mr Hyde :wink: Dlatego myślę, że jeżeli chodzi o abstynencję nie ma kompromisów i pobłażania sobie.

jak pisałam wyżej-mam na ten temat odmienne zdanie. Tak jesli chodzi nałóg jako nasz wybór, jak i w kwestii kompromisów (i eleastyczności na kazdej płaszczyźnie życia). Sztywne zasady i zakładanie sobie kagańca to imho okręzna droga do powrotu do nałogu.
Jesli ja świadmie (z pełną odpowiedzialnością) wybieram jakiś tam nałog (pozwalam sobie na niego-np. lubię palic i mimo wiedzy o szkodliwości dla zdrowia decyduję się palic), to w przyszłości może mi to pomóc również świadomie się z tym nałogiem rozstać. Jessi dokonuję wyboru "palę z konsekwencjami", to być może później jest mi łatwiej dokonac wyboru "zostawiam palenie"...również z konsekwencjami: wiem, ze bedzie trudno, ale taki jest mój wybór.
Dużo łatwiej nam dokonać wyboru kiedy się do czegoś nie zmuszamy.
Wtedy też najczęsciej dochodzi do głosu zdrowy rozsądek.

Myśle jednak, ze może faktycznie w tej chwili jest to dla Ciebie jogi kwestia priorytetów. Jak napisałeś ->Teraz ważne jest dla mnie bycie trzeźwym...

ok-rozumiem, ale ciąg dalszy tego zdania jest niepokojący... ->"...bycie trzeźwym jeszcze przez tydzień żeby test wyszedł negatywny i żebym mógł wejść na grupę"...a co dalej?
Na razie walczysz o abstynencję i abstrahując już od pytania "po co", to równiez jest Twój wybór.
Skoro więc musisz walczyć, zyczę Ci abyś za jakiś czas walczył tylko i wyłącznie o dobre życie - dla siebie. Tak po prostu-o dobre (dla siebie) życie...

A tak na poważnie to nie wiem co dalej. Nie za bardzo wiem co miałoby mi to dać po za jakimś doraźnym wsparciem. Chcę skończyć studia to wiem. Biorąc narkotyki raczej ciężko mi będzie to zrobić. Po za tym nie wiem czego tak na prawdę oczekuję. Liczę, że może na terapii odnajdę w tym wszystkim jakiś sens


Wydaje mi się, ze pokładasz wielkie nadzieje w grupie...może zbyt wielkie.
Po raz kolejny pojawia się 1 punkt z 12 kroków->"jestem wobec alko bezsilny"
Temu własnie się sprzeciwiam-bezradności, oddania się ...najgorsze gdy nie wiadomo czemu. A Jogi, jak pisze-nawet nie wie czego oczekuje-gdzieś tam jest w nim taka nadzieja-"wytrwam ten tydzień sam, a potem grupa mnie uratuje"...
A ja bym się skoncentrowała na własnych zasobach na tym że to ja mogę ze sobą coś zrobić. Grupa niech będzie tylko dodatkiem, a nie ostatnią deską ratunku-tak naprawdę wszystko lezy w moich rękach.
To jest właśnie swego rozdaju nie popadanie w skrajnośc, szukanie kompromisu który pozwoli wybiegać w przyszłośc dalej niż o ten tydzień, miesiąc czy rok. Nie ma sensu zawieszać się na 1 haku całym ciezarem trzymając sie uparcie tego, ze jestem bezsilny wobec nałogu.
Może to też kwestia braku wiary we własne siły...

Jednak najlepszym dowodem na to, ze je masz jogi, jest to czego dokonałeś do tej pory.

Te pytania "czego chcę", "dlaczego tego chcę", "dlaczego tego nie chcę", 'po co to robię"...ect -to są tak podstawowe ale i kardynalne pytania, które trzeba sobie zadać, zwłaszcza kiedy podejmujemy jakiś trud, który jednak wymaga wielkiej determinacji.

Jak pisałam już w tym temacie: jestm pod wrażeniem tego jak sobie poradziłeś (sam!) i bardzo, bardzo chciałabym, aby terapia ugruntowała w Tobie wiarę we własne możliwości a tym samym dodała odwagi i otworzyła Ci drogę do zwracania się i siegania po to, czego chcesz od życia.

Btw. czytałam Twojego 1 posta, ale wróciłam do niego raz jeszcze . I wiesz co, potwierdza on tylko to co pisałam, o tym zawieszaniu się na 1 haku. Zobacz jaki dramat rozgrywa się w Twoim zyciu teraz...właśnie dlatego, ze byłeś zawieszony na grupie, która się rozpadła...bez niej czujesz się słaby.
...a przeciez nie mozna całe życie szukac siły na zewnątrz...kiedyś musimy stanąc na własnych nogach...


Pukapuk-tak jak dziewczyny( x-yam i caterpillar), spodziewałam się Twojej reakcji dlatego też napisałam z *, zeby uniknąc offa :) Temat 12 kroków (wykorzystywanych nie tylko u AA) jest dosyć rozległy, budzi sporo emocji i nadaje się raczej na osobny wątek.
Ostatnio edytowano 8 sie 2009, o 20:30 przez Ai, łącznie edytowano 1 raz
Ai
 
Posty: 53
Dołączył(a): 10 lip 2009, o 22:17

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 82 gości