dziwne relacje z Tatą

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Postprzez lili » 5 sie 2009, o 10:09

---------- 08:48 05.08.2009 ----------

witajcie
to była ciężka noc, długo nie mogłam zasnąć, zastanawiałam się co zrobić
rano wstałam, zeszłam na dół, zaczęłam robić śniadanie, Tato powiedział żebym dla niego nie robiła, bo się spieszy, powiedziałam że nie zamierzam
i zebrałam się na odwagę i powiedziałam mu co o tym myślę
że dotychczas siedziałam cicho ale 3 na 4 razy powtórzyła się sytuacja
że po raz kolejny nocując u mnie przychodzi do domu pijany
że zaczynam myśleć, że to jakiś jego rytuał, może spowodowany tym, że tu nie ma Mamy która będzie mu ględzić nad uchem
i czy jest jakiś szczególny powód dla którego tak robi
i że generalnie mnie nie obchodzi czy pije, jeśli lubi niech pije i nawet jak ma ochotę zapić się na śmierć bo sprawi mu to przyjemność to niech to zrobi, ja tylko nie chcę na to patrzeć, bo nie muszę
i że jeśli sam sobie nie uświadomi własnej głupoty to ja mu jej tym bardziej nie uświadomię
tylko nie chcę się za niego wstydzić przy ludziach kiedy idziemy ulicą albo kiedy robi z siebie pajaca przy podwykonawcy próbując rozmawiać na poważne tematy kiedy plącze mu się język
i kiedy im bardziej jest nawalony tym bardziej próbuje udowodnić że nie jest
na koniec jeszcze tylko powiedziałam, że jeśli następnym razem będzie chciał zatrzymać się u mnie to żeby mnie uprzedził a ja wtedy zanocuję u kuzynki
to jest jego mieszkanie, dał mi je do zamieszkania, więc ma do niego większe prawa, ale ja nie mam obowiązku patrzeć na niego w tak żałosnym stanie ani nie muszę spędzić nocy pod swoimi drzwiami jak trusia nasłuchując, czy nie połamał nóg wchodząc po schodach
chyba to wszystko
powiedział na koniec, że to się więcej nie powtórzy (nie wierzę w to i powiedziałam mu to, jaką ma pewność, czy zamierza się zaszyć? )
i jeszcze na koniec powiedział coś, czego nigdy przenigdy nie powiedział mi a Mamie może ze dwa razy w życiu
BARDZO CIĘ PRZEPRASZAM
jestem strasznie poruszona i nadal nie mogę się uspokoić
Absss, to nie takie proste wszystko
ja na swój sposób kocham swojego ojca, choć to bardzo dziwna relacja
on wyraża swoją miłość pieniędzmi i dbaniem o zabezpieczenie materialne i myśli że robiąc to i zasypując mnie wszystkim czego potrzebuję a nawet więcej wynagradza mi to, że nie było go całe życie
ja wiem, że on chce dobrze, ale wychodzi źle, ale nie umiem z nim rozmawiać, nie umiem mu powiedzieć, że mnie unieszczęśliwia mniej lub bardziej bezpośrednio tym co robi, bo odbierze to w ten sposób, że wszystko co robił całe życie z takim zapałem i poświęceniem i tak nie dało mi szczęścia
to jest mój Ojciec, mimo wszystko jedyny jakiego mam, choćby był skończonym alkoholikiem, nigdy nie wyrzuciłabym go z domu, co najwyżej ja poszłabym spać do jakiegoś hotelu. Tak zostałam nauczona, że Rodzice to świętość i w dużej mierze się z tym zgadzam. Mam tylko ich. Odszedł mój pies, odeszła Babcia która mnie wychowała, rozstałam się z facetem, którego kochałam, zostali mi tylko Mama i Tata i tylko ja zostałam im. Nie mogę dopuścić do tego, żeby nasze relacje się rozerwały, Mama zawsze zostanie z Tatą bo tak została wychowana, że żona ma być przy mężu, więc zerwanie/ pogorszenie stosunków z nim wiązałoby się z zerwaniem stosunków z Nią. A Mamę kocham najbardziej na świecie, i jak Jej nie będzie to nie mam po co żyć :(


---------- 10:09 ----------

@ ewka
czemu przez to mieszkanie? bo on nie chciał dostać czegoś gotowego, jak sam mówił, przyjść i powiesić swojego płaszczyka na wieszaku i powiedzieć "to ja tu już mieszkam". Zwyczajnie był gorzej sytuowany, jego rodzice dzisiaj po wielu latach nie mieszkają w takich luksusach w jakich ja czyli później my mielibyśmy mieszkać. Oczekiwał ode mnie że powiem Rodzicom że nie chcę tam mieszkać, bo on nie chciał przyjmować od nich takiego prezentu, nie chce im tyle zawdzięczać. Zwyczajnie, męska duma i honor chyba. Ja to rozumiem. Jak sam mówił- woli mieć mniejsze, ciasne, ale własne.
W tym samym czasie Rodzice rozmawiając ze mną mówili "no to za tydzień Tata przyjeżdża i jedziesz z nim do castoramy wybierać płytki do kuchni czy do łazienki czy gdzieś tam". Kiedy ja mówiłam, że nie chcę bo to przecież miało być ich mieszkanie, to oni mieli się przenieść na stare lata do mojego miasta żebyśmy wreszcie byli razem i blisko (jestem jedynaczką a w mieście gdzie oni teraz mieszkają, w moim rodzinnym mieście, nie mamy już nikogo, a tu gdzie ja teraz mieszkam, oni się tu poznali, tu studiowali, znają to miasto jak własną kieszeń) mówili coś w stylu "dobrze dobrze, teraz narzekasz, a potem będziesz wdzięczna".
to tak mniej więcej, mam nadzieję, że jasno to opisałam.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez ewka » 5 sie 2009, o 12:57

Jasno Lili, dzięki. Postawa Twojego (ex)mężczyzny wydaje się naturalna, taka męska... choć jest w tym jakaś niesprawidliwość (losowa? uwikłania?), przeciwko której chciałoby się zbuntować.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez malpicho » 6 sie 2009, o 20:04

Wiesz co lili, smuci mnie to co napisalas
Niestety kazdy musi sie nauczyc zyc bez rodzicow, choc to wydaje sie niemożliwe dopóki nas nie opuszczą...Poki są cieszmy sie razem z nimi i wykorzystujmy kazda okazje by byc razem,ale nie mozesz zyc tylko dla nich, albo ich zyciem. Nie chcę Ci dawać mądrych rad, bo takich nie posiadam.
Musisz sama zaczac budować swoje szczescie...nikt nie zrobi tego za Ciebie.
Biscy nam ludzie odchodzą, my tez odejdziemy jest to bardzo smutne,ale taka jest kolej rzeczy.Kazdy ma szanse, niepowtarzalną i jedyną bycia szczesliwym. "Bierz zycie takim jakie jest", ale to Ty nim kierujesz.
Nie znam szczegolow ,ale Ty je znasz. Widać,ze jesteś silną kobietą, wiec zapewne dasz sobie rade.Ktoregos dnia jakos to wszystko się ułoży i z tata i z facetem moze i psa nowego bedziesz miala. Postaraj się podnieść i kopnąć to swoje życie ,aby potoczyło się w dobrym kierunku.
Głupia sytuacja z tym Twoim tatą, ale znajdziesz jakies rozwiazanie, zawsze jest jakies otwarte okno;)
pozdrawiam
malpicho
 
Posty: 22
Dołączył(a): 31 lip 2009, o 18:49

Postprzez lili » 6 sie 2009, o 21:48

no po części już coś się zadziało
wprawdzie nie wiem ile jest warte przepraszam z ust mojego Taty ale sam fakt, że mój wielki Tato, wielki Pan, bohater rodzinny i rodzinny Robin Hood, zimny jak głaz i twardy jak skała wydusił z siebie "przepraszam Cie bardzo" jest już wielkim halo :)
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez malpicho » 7 sie 2009, o 21:11

Ciesze sie Lili:)
zawsze musi byc ten pierwszy krok
pozdr
malpicho
 
Posty: 22
Dołączył(a): 31 lip 2009, o 18:49

Postprzez lili » 23 sie 2009, o 11:52

ja sama nie wiem, myślę już, że to ze mną jest coś nie tak
ten wątek nazywa się dziwne relacje z Tatą ale w zasadzie mógłby się nazywać dziwne relacje z Tatą i Mamą
albo jestem wybitnie niewdzięcznym i złym dzieckiem bo chcę żyć po swojemu albo moja Mama jest wybitnie upierdliwą osobą bo nie potrafi zrozumieć że jestem inna niż ona
zacznę od tego, że jestem jedynaczką, wyczekaną, upragnioną, więc na pewno Mama miała bardzo skonkretyzowane wyobrażenia co do tego, jaka powinnam być, jak ona chce sobie ułożyć relacje ze "swoją ukochaną córeczką" itd
Stało się tak, że wrodziłam się w Rodzinę mojego Taty, w moją ukochaną Babcię, która mnie wychowywała razem z Mamą i była na równi z Mamą najważniejszą osobą w moim życiu

Babcia była twarda, dzielna odważna, miała w głębokim poważaniu modę i to co ludzie gadają, miała w dupie to że zmoczy ją deszcz jak nie weźmie parasolki, bo przecież tyle przy tym śmiechu kiedy się jest zmokłym jak kura, lubiła sobie zjeść słoninę i tłusty krem w cieście choć Jej nie było wolno, lubiła decydować sama o sobie i nawet jak była stara i schorowana nie dała sobie wmówić "Babciu siądź a my za Ciebie wszystko zrobimy". Zmarła przedwcześnie moim zdaniem ale żyła tak jak chciała i wierzę, że do końca była szczęśliwa. Wiem, że mnie kochała i była dumna ze swoich dzieci i wnucząt a największą Jej dumą było to, że wszystkie dzieci i wnuczęta, mimo tego że w rodzinie się nie przelewało, wysłała na studia i jak to ona mówiła "wykształciła i wyprowadziła na ludzi".

Moja Mama po pierwsze, co powiem, miała idealne stosunki ze swoją teściową czyli Babcią, nie mówiła do niej inaczej jak Mamo a Babcia do Niej jak dziecko. To chyba wynikało z respektu jaki Mama czuła przed Babcią i choć starała się ją naprowadzić na drogę "zdrowego życia i dbania o siebie" to nie robiła tego nachalnie i respektowała dość bardzo fakt, że Babcia jest osobą niezależną i starszą i nie wypada jej niczego narzucać. A Mama sama w sobie jest kobietą wrażliwą, delikatną, ucieleśnieniem dobroci, cierpliwości, miłosierdzia i miłości bliźniego. Na swój sposób, choć zupełnie inny niż Babcia, jest świętą kobietą. Dokonała w swoim życiu rzeczy których ja bym z pewnością nie dokonała. Jest taką typową delikatną kobietką, która potrzebuje silnego męskiego ramienia.

W czym tkwi problem? Potrafi mnie doprowadzić do szewskiej pasji gderaniem o tym, że się źle ubieram (źle czyli nie modnie i nie tak jak ona by chciała, choć zawsze ubieram się stosownie, skromnie i odpowiednio do sytuacji i miejsca). Nie potrafi przez 27 lat bycia moją Mamą pojąć tego, że nigdy nie będę damą, która kroczy spokojnie i powoli, pozwala ochoczo mężczyznom nieść swoje siatki i podwozić się do pracy, aby tylko nie ubrudzić obcasika... Nie umie zrozumieć tego, że nigdy nie będę słodką kochaną dziewczyneczką w warkoczykach, białych rajstopkach (oczywiście niepobrudzonych) i różowej spódniczuni, mówiącą "mamusiu, weź mnie na kolanka, bo tak cię strasznie kocham" bo ja akurat lubię szybką jazdę samochodem, lubię męski świat, w dzieciństwie bawiłam się z chłopakami i łaziłam po drzewach a nie skakałam na skakance czy wisiałam na trzepaku z dziewczynami. Czasem zdarza Jej się docenić to, że jestem decyzyjna i w miarę odważna, i jeżdżę autem (bo mogę Ją podwieźć tu i ówdzie).

Kolejny problem dotyczy mojego charakteru. Mama jest gaduła, wylewna, lubi pieprzyć o niczym (np przez pół godziny roztrząsać z koleżanką czy siostrą czy lepsza falbanka czy żabocik), lubi sadzić kwiatki i się nimi zachwycać, przerywa w czasie oglądania filmu bo musi coś powiedzieć, uwielbia w ogóle mówić dużo i niekoniecznie do rzeczy, tak już ma. Ja to zaakceptowałam i nawet żeby sprawiać Jej przyjemność nauczyłam się wiarygodnie udawać entuzjazm i zachwycać się nową bluzeczką (taką samą jak pięć poprzednich...) czy też kolejnym kwiatkiem (który stanie w moim pokoju tarasując wejście na przykład).

Ja jestem zamknięta w sobie, mówię właściwie tylko kiedy jestem wywołana do tablicy, wolę mówić mało niż powiedzieć za dużo, przez co często jestem postrzegana (zwłaszcza przez rodzinę Mamy) za wyniosłą, dumną i zarozumiałą. Trudno, niech sobie postrzegają. Nie lubię rozmawiać o modzie i innych babskich sprawach, gdzie według mnie chodzi o kółko wzajemnej adoracji gdzie jedna ciocia powie drugiej cioci jaką ma śliczną sukienkę czy coś w tym stylu. Wolę dyskusje o polityce, o filozofii, gdzie jest jakaś kwestia do rozstrzygnięcia, jakiś problem, nad którym można się pogłowić. Zaznaczam, że pomimo tego, że jestem raczej mruk, to ja codziennie dzwonię do Mamy zapytać jak się czuje, co nowego w domu, jak się sprawy mają. Mama w zasadzie dzwoni do mnie tylko, kiedy nie umie zrobić czegoś w komputerze, a kiedy Jej to mówię, to odpowiedź jest zawsze "no bo ja nie wiem czy Ci nie przerwę w pracy i potem się okaże że Ci przeszkadzam bo zadzwoniłam nie w czas". Oczywiście kiedy nie zadzwonię dwa dni jest wielki foch, że jestem złą córką, ale kiedy mówię, że skoro tak się martwisz to mogłaś sama zadzwonić... odpowiedź jak powyżej.

Ostatnia misja mojej Mamy to "pogodzenie" mnie z Ojcem. Generalnie chodzi Jej o to, że jestem wobec Niego oschła, formalna, że nie rzucam Mu się na szyję na powitanie i w ogóle średnio pałam do niego uczuciem. Pomijając fakt, że do mało kogo pałam uczuciem jakimś szczególnie ekspansywnym, to Tato faktycznie nie jest mi bliski. I Mama o tym wie. Miłość bierze się nie z genów (bo to mój Ojciec) czy z obowiązku (no bo przecież Tatę z urzędu się kocha) czy z wdzięczności (zapewnił nam super życie) tylko ze wspólnie spędzonego czasu, wspomnień. A tego nie ma. Tata wrócił do Polski w tym roku, wcześniej mieszkał i pracował za granicą, od kiedy skończyłam rok. Potrafię być wdzięczna i docenić Jego pracę, wysiłek i poświęcenie dla nas, ale nie umiem udawać miłości.

Nie umiem zdaje się uszczęśliwić swoich Rodziców swoją postawą i tym jaka jestem, bo wtedy musiałabym stać się zupełnie kimś innym, udawać kogoś zupełnie innego niż jestem i wtedy to sama bym chyba ze sobą nie wytrzymała i sfiksowała. Równocześnie chciałabym mieć z Nimi dobre relacje, bo choć zawsze były między nami konflikty to jednak kocham ich a zwłaszcza Mamę no a Tato jest jedynym ojcem jakiego mam i w zasadzie nie znam innego modelu ojcostwa niż taki właśnie na odległość, więc jest to dla mnie normalne, że jesteśmy dla siebie tacy trochę chłodni.
Mama kiedyś przybiła mnie tekstem, że jestem "jej największym życiowym rozczarowaniem" bo tak sobie wyobrażała jaka ja będę kochana i słodka, a urodził się diabeł, który chodził po drzewach i nosił strupy na kolanach całe dzieciństwo. Niby jestem duża i powinnam umieć sobie to rozpracować w głowie i jakoś to z Nimi poukładać, ale nie umiem. Zauważyłam, że coraz częściej po prostu uciekam od tego problemu i rzadko przyjeżdżam do domu. Okropnie mnie to przytłacza, jestem na zmianę sfrustrowana i wściekła (to w momencie kłótni z Mamą) i bezsilna i rozjechana (tuz po kłótni, kiedy uświadamiam sobie, że nie ma sposobu na rozwiązanie tych problemów)

Dziękuję i gratuluję tym z Was którzy doczytają do końca :)

li
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Abssinth » 23 sie 2009, o 12:03

lili

doczytalam....

z podobnych sytuacji w mojej wlasnej rodzinie (chociaz nie do tego stopnia) wiem, ze najlepszym wyjsciem na polepszene stosunkow jest - te stpsunki pogorszyc.

juz wyjasniam - wyprowadzic sie daleko, nie dzwonic, nie kontaktowac sie....czekac, az zadzwoni mama. jesli zacznie robic wyrzuty, powiedziec poprostu - 'w ten sposob nie bede z Toba rozmawiac'i odlozyc sluchawke.

bo ja na razie - Twoja mama nauczya sie, ze jestes na kazde zawolanie, ze to Ty zabiegasz u uczucie, zainteresowanie....a ona nie musi robic nnic (poza wyrzutami).

Twoja mama Ciebie po prostu nie szanuje jako samodzielnej osoby - czas ja tego szacunku nauczyc. czasem z bolem, Twoim bolem i wyobrazeniami Twojej mamy o swoim cierpieniu....ale bedzie warto.

..................

w tym momencie mam swietne stosunki z mama.....po moim wyjezdzie za granice i wielu rozmowach nabraa do mnie szacunku.

z tata....rozmawiam bardzo rzadko. Dlatego, ze on dalej tkwi w swicie, w ktorym on mi moze mowic cos z pozycji medrca, a ja mu tylko przytakne.....niestety, ja wiem, ze dawno tego 'medrca' przeroslam. i to 'dorosly' osobnik powinien miec tyle rozumu i dojrzalosci, zeby to zrozumiec....jesli nie rozumie i dalej chce, zebym wierzyla w totalne bzdury, dziekuje bardzo za taka relacje.

i Ty tez powinnas dbac o siebie...zycie masz jedno, i jak na razie poswiecasz jego znaczna czesc na fanaberie innych ludzi, ktorzy chca je za Ciebie ukladac. Czy wlasnie tak chcesz spedzic reszte swoich dni?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez lili » 23 wrz 2009, o 21:15

Dzisiaj to chyba trochę przegięłam
ostatnio Tata przyjechał z Mamą, znowu miał zostać na noc tutaj i przyciągnął Mamę ze sobą, żeby zatrzeć wrażenie po ostatnim jego tu pobycie
wiedział, że z Mamą chętnie go przenocuję i będzie ktoś kto mu zrobi śniadanie, poda herbatę, wypierze skarpetki
dzisiaj znowu miał tu zostać
Mama zadzwoniła, że Tata będzie u mnie spał więc żebym była w domu
powiedziałam że umówiłam się na wieczór na aerobik na godzinę ale że Tata jeszcze do mnie nie dzwonił o której przyjdzie więc pewnie nieprędko
na co Mama że powinnam iść i czekać na niego (w domyślę- zrezygnować z wszelkich planów)
na co ja, że Tata zawsze spóźniał się o jakieś trzy godziny a ja na niego czekałam jak idiotka do północy, bo jemu się zasiedziało na kolacji z kimś
więc powiedziałam, że jak Tata zadzwoni to się spokojnie umówimy co i jak
zadzwonił Tata, powiedziałam, o której będę w domu, żeby wziął ode mnie klucze przed aerobikiem albo przyszedł po (i tak pewnie byłby późno) i dodałam, że nie chciałabym iść spać do siostry (w domyśle: nie przychodź znowu pijany proszę)
uniósł się honorem i powiedział, że w takim razie poradzi sobie sam i wyłączył się
nie wiem czy wrócił do domu czy poszedł do hotelu ale źle się z tym czuję, choć wiem, że nic złego nie zrobiłam
czy powinnam go błagać, żeby tu spał? i zatrzymał się u mnie? mimo strachu, że znowu wróci nawalony..bo mu się to ode mnie należy? bo to mój psi obowiązek wobec ojca?
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Justa » 23 wrz 2009, o 22:42

---------- 22:40 23.09.2009 ----------

lili kochana,
zachowalas sie bardzo asertywnie - zadbalas o swoje potrzeby i to tak, ze nie atakowalas, nie odrzucilas ojca, dalas mu szanse i mozliwosc noclegu.

Niby dlaczego mialabys rezygnowac ze swoich planow???

Nie zrobilas nic zlego, wiec glowa do gory.


---------- 22:42 ----------

Aha, i zupelnie nie wiem, dlaczego mialabys go blagac??? Dlatego ze uniosl sie honorem? Pewnie wiedzial, ze to zrobi na Tobie wrazenie...
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez matylda » 30 wrz 2009, o 18:31

Lili, moje zdanie znasz!
Dodam tylko: słuchaj się (czasami) starszych koleżanek :lol:
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Poprzednia strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 126 gości

cron