przez Cyprian » 3 sie 2009, o 23:13
Jestem ponownie.
Z racji mojej nieregularności niektóre posty, choć wcale nie mniej ważne pozostały bez mojej odpowiedzi. Postaram się to zmienić. Zaręczam, że czytałem wszystkie, a kolejność w jakiej odpowiadam jest chyba jednak przypadkowa.
Odnośnie mojej bajki, to tylko dodam, że pewne dosadne stwierdzenia których użyłem miały swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. A całość scenki to wizja lokalna pewnej logiki, a przynajmniej jak ja ją niestety widzę.
@caterpillar, pisałem kilka razy o moim poczuciu winy. Owszem jest ono, i na pewno były rzeczy które zaniedbałem.
Wiedziałem, że ona lubi porządek i ma na tym punkcie nawet lekkiego fioła, jak i ona wiedziała, że choć wiem gdzie miejsce skarpetek i mniej więcej granice znam, to niekoniecznie jestem już zwolennikiem mycia talerzy zaraz po posiłku.
To co mi kiedyś wybaczała, z czasem było kolejnym argumentem czy przyczyną dyskusji.
Faktycznie zajęć wspólnych mamy niewiele. Kiedyś podejmowałem inicjatywy, ale chyba byłem kiepskim nauczycielem szachów brydża czy tenisa, bo zapał po obu stronach szybko mijał. Teraz inicjatywa należy do niej, a towarzyszy najczęściej moim wyjściom na tenisa bądź kiedy pod wpływem faz księżyca połowica dochodzi do wniosku, że przyszła pora na pojednawcze wyznanie w stylu, zrozum ale dzieci, ale praca, a do tego nigdzie nie wychodzimy(a moja matka na której wiesza psy powinna wyjść z inicjatywą, że zajmie się dziećmi a my zyskamy wolny wieczór..bo z kolei jej siostra która miała zacząć rodzić facetów jak tylko miną rządy kaczyńskich i pisu i relizuje swoje instynkty wychowując od czasu do czasu naszą córę zrobić tego nie może - a tak naprawdę może tylko poza momentami refleksji inicjatywa mojej małżonki przejawia się w innych formach).
Wracając do sedna. Staram się czasem posprzątać, zdecydowanie częściej kąpie dzieci, czytam im, przygotowuję posiłki, ubieram.
Nie uciekam do tego stopnia od swoich obowiązków, że nawet kiedy suszy mi głowę nie wychodzę z domu.
A teraz odpowiadając I tobie i Sikorce, to znowu ucieknę się do bajki.
Odsłona III.
W coraz częściej pojawiających się kłotniach krasnoludki coraz częściej wracały do przeszłości.
"Taka z Ciebie dobra koleżanka? Tak, dla sąsiadów to może, wrażenie robić potrafisz, a gdzie byłaś kiedy śpioch miał gorączkę a ty się obraziłaś i zabrałaś do mamusi (w bajkach wszystko jest możliwie, zatem nie pytajcie skąd u licha wzięła się mama KŚ)? Albo kiedy zostawiłaś nas i nie odzywałaś się przez tydzień znowu obrażona? Dlaczego teraz nas nie zostawisz? To jakiś nowy plan Twojej rodziny?"
Śnieżka nie raz myślała o tym ,że na bezludnej wyspie albo wtedy kiedy jeszcze nie było tematu rodziny ten związek mógłby wyglądać zupełnie inaczej.
I co ma powiedzieć Śnieżka kiedy zarzuca się jej, że zostawiła na noc małe krasnoludki kiedy najmniejszy okazał się mieć gorączkę? Choć kiedy Śnieżka opuszczała chatkę kłopoty zdrowotne wydawał się mieć tylko ten najstarszy? Śnieżka miała też na względzie czasy kiedy próbując zasygnalizować problem zamykała się w wc uciekając przed salwami słowotoku krasnoludków i kiedy to krasnoludki nie odpuszczały nawet wtedy tylko głośno wołając udawały potrzebę, żeby znowu dobrać się do królewny.
Ale Śnieżka dobrze wie jak kuriozalnie to brzmi, za to zarzuty porzuconych w chorobie maluchów brzmią bardzo mocno, szczególnie w ustach na pozór niewinnych, bezbronnych złotych krasnalich serc.
Śnieżka słyszy nawet jak to zostawiła krasnoludki, kiedy te zabrały się na Święta i pojechały w swoje rodzinne strony czy Śnieżka chciała tego czy nie. Śnieżka miała dośc kolejnych, tym razem telefonicznych żali, więc się rozłączyła i nie odbierała telefonów, co teraz jest wypominane i nazywane "porzuceniem".
Śnieżka ma w sobie tyle poczucia winy, że woli nie pamiętac na co dzień tych wszystkich sytuacji i czasem wyobraża sobie rozprawę i bezsilność wobec takich insynuacji. Słowo przeciw słowu, matka przeciwko ojcu.
-----------------------------------------------------------------------------------
Pamiętacie Z. Zapasiewicza i film którego tytułu nie pamiętam, a który kończył się rozprawą w sądzie. Czuje i w sądzie też czułbym się jak on z ta różnicą, że on nie chciał rozwodu.
Zostawiłbym córki, opuścił mieszkanie i co dalej? CO powiem córom, co bym powiedział w sądzie. Ejże, co miałbym na swoją obronę? Że nie dałem rady, że nie chciałem się kłócić bić? Tak może powiedzieć każdy drań, który żeby odjąć sobie obowiązków skorzystał z okazji żeby się wynieść z domu.
I kto by mi uwierzył poza moją rodzina, ktora zresztą też sądziła, że problem tkwi we mnie boję się ojcostwa póki nie miała na własnej skórze poznać różnych oblicz mojej połowicy. To są tak delikatne sprawy, że chyba tylko ukryta kamera załatwiłaby sprawę. Kiedyś w ekspresie reporterów na tvp2 była podobna sprawa. Wtedy problem mnie nie dotyczył i oglądałem kontem oka więc nie mam odniesienia i trudno mi bezpośrednio porównać tamten i mój przypadek.
Ale mi naprawdę nie zależy by o tym wszytskim pisać, mówić udowadniać. A robię to teraz tu tylko ze względu na to, że mogę zachować anonimowaość, że nie zmienię w ten sposób niczyjego nastawienie do konkretnej osoby i wreszcie, że sam potrzebuję jakiejś rozmowy.
Sama sprawa jest na tyle zaawansowana, że ja już raczej nie szukam pomocy jak utrzymać tylko jak zakończyć. No ale zakończyć się nie da. Są dzieci. Czasami myślę, że tych kilka spisanych cytatów odczytam sobie za lat 15 i bez słowa zniknę utrzymując kontakty tylko z córkami.
Ale 15 lat to szmat czasu, dlatego pewnie prędzej poszukam jakiegoś specjalisty na którego zdani się oprę. Bo choć nie wierze w przepisy na życie, to sam decyzji podjąć nie potrafię.
Trudno mi też z czystym sumieniem zawyrokować, że ewentualne odejście było by lepsze dla dzieci. NIe mam takiej wiedzy.
Ok, zmęczyło mnie już to użalanie się nad sobą, dlatego na dziś to tyle.
Aha, dzisiejszy dzień nie obył się bez scysji. Ona do głębi poruszona moim zachowaniem oprócz łez i gnoja dorzuciła jeszcze tekst do starszej córy, że tatuś obraża mamusie.
Jutro pewnie powie, że dzieci to nie jest karta przetargowa. A jeżeli znowu ją urażę, to jeszcze dowiem się że dzieci jak podrosną usłyszą jak ten dobry tatuś traktował mamusie i uciekał do mamusi kiedy te gorączkowały.