no taaa.... skąd ja to znam...
przerabiałem na własnej skórze podobne historie (tylko w wersji homo, bo jestem gejem)
z własnego doświadczenia mogę powiedzieć jedno: szybkie tempo i znaczne odkrywanie się w punkcie wyjścia nie popłaca - ta druga strona przeważnie czuje się zaskoczona, spłoszona, w końcu naciskana, traktowana natarczywie, itp. i najpierw się opiera aż w końcu zwiewa i tyle i zresztą tak w gruncie rzeczy.... to nic dziwnego, bo wyobraźmy sobie to wszystko w odwrotną stronę...
Ty jeszcze nie wiesz, czy dziewczyna właściwie Ci odpowiada, jaka jest i nie masz do niej pełnego przekonania a ona tymczasem już Ci się rzuca na szyję, domaga się uwagi, czasu, może nawet czułości, itd... No trochę dziwne odczucie miałbyś wtedy, prawda?
JEDNAK ZŁA WIADOMOŚĆ jest taka... że moim zdaniem tego typu "szybkie tempo", b. silna potrzeba bliskości, itd. to jednak nie jest jedynie ot taka niewinna przypadłość danej osoby a poważny problem wewnętrzny związany z osobowością człowieka.
Coś tkwi (w nas) w takich ludziach, którzy zachowują się w ten sposób i powtarzają ciągle jakby ten sam scenariusz niepowodzeń... I według mnie nie jest ważne czy to się wzięło z dzieciństwa i czy to jest jakiś tam rzekomy "zły wybór" partnera... tylko jest ważne dlaczego TU I TERAZ w taki sposób podstępujemy- jakby autodestruktywny, bo przecież obraca się to przeciwko nam... Uważam, że mechanizm tego jest bardzo skomplikowany i z tego co się zorientowałem psychoterapeuci niemal w ogóle nie potrafią pracować z takimi pacjentami tak, żeby skutecznie im pomóc...
Najgorsze jest to, że nie wystarczy tylko zrozumieć tego całego mechanizmu (co i tak samo w sobie jest trudne), ale trzeba jeszcze potem znaleźć właściwą drogę, żeby go w sobie rozwikłać i wdrożyć w siebie, swoją postawę i zachowania konkretne zmiany...
Jedyną znaną mi skuteczną (teoretyczną!) pomocą w tych problemach są książki Karen Horney - w szczególności "Nerwica a rozwój człowieka" (gdzie jest między innymi rozdział pod tytułem: Patologia szukania oparcia w drugim człowieku...) oraz "Autoanaliza" i ewentualnie jeszcze "Nasze wewnętrzne konflikty".
Polecam te lektury zdecydowanie! Początkowo można się podłamać, kiedy człowiek dostrzeże jak złożony ma problem, ale też Horney proponuje pewne sposoby zabrania się za te poważne trudności, choć widać wyraźnie, że droga przez nią sugerowana jest długa, niełatwa i pełna z pewnością bolesnych zakrętów... Niestety nic wartościowego nie osiąga się zazwyczaj szybko ani łatwo...
No może ktoś powie, że dramatyzuję - że może są też "lżejsze przypadki" opisywanego problemu... Możliwe, że tak jest. Jeśli jednak ktoś przez długie lata przerabia ten sam schemat i ciągle odnosi niepowodzenia a psychoterapia mu nic nie dała (prawie zawsze nic nie daje, moim zdaniem...), to polecam Karen Horney. Niestety nie słyszałem o psychoterapeutach w Polsce pracujących jej metodami, jednak "Autoanaliza" daje pewne wskazówki, jak można samodzielnie próbować nieść sobie pomoc...
pozdrawiam!
Fil