witam
szlag mnie dzisiaj trafia, jestem na siebie wsciekla, zla... ehhhhhhh:( mialam rozmowę ze swoja dyrekcja, skadinad bardzo sympatyczni ludzie, a ja po raz kolejny mam wrazenie, ze zrobilam z siebie idiotke. nie byla to jakas super wazna rozmowa, po prostu omowienie biezacych spraw, ale ja zawsze jestem przygotowana na najgorsze, spinam sie cala, wychodze na osobe malo kontaktowa, malo komunikatywna, o niskich kompetencjach spolecznych. Ogolnie w firmie jestem lubiana, doceniana, nikt nigdy nie powiedzial zlego slowa na temat mojej pracy, wspolpracownicy chetnie realizuja ze mna projekty, ale jak przychodzi mi rozmawiac z przelozonym... tragedia. Boje sie, ze moze byc to przez dyrektora zle odbierane, ze niechetnie pracuje pod jego zwierzchnictwem- on przeciez widzi, ze zachowuje sie w inny sposob w stosunku do osob na rownorzednych mi stanowiskach. Zdaje sobie sprawe, ze lek przed autorytetami moze byc zwiazany z DDA, ale swiadomosc tego wcale nie pomaga zmienic mi mojego zachowania. Jak sobie z tym poradzic? Jak sobie z tym radzicie?
pozdrawiam:)