przez melody » 9 maja 2007, o 09:51
Ventia, przeczytałam dzisiaj po raz pierwszy wszystko, co pisała¶ w tym po¶cie i w jednej chwili stała¶ mi się bliższa niż kiedykolwiek wcze¶niej...
Długo zastanawiałam się nad Twoj± sytuacj±...
Zauważyłam też jak często padały tu słowa dotycz±ce JEGO, że je¶li post±pił tak i tak, to znaczy, że nigdy tak naprawdę Cię nie kochał.
A ja my¶l±c o tym wszystkim, czuję, że ON kochał Cię w sposób w jaki potrafił - inaczej nigdy nie byłoby tych wspólnych czterech lat...
Wiem jak strasznie teraz cierpisz. Rozumiem, że targa Tob± z jednej strony potrzeba dojrzałego zachowania się; dojrzałego przyjęcia tego co się zadziało, a z drugiej strony być może pragniesz stać się choć na jeden dzień małym dzieckeim, które kto¶ przytuli i ukoi jego ból...
Ventia, Kochana, to nie jest tak, że Twoja rozpacz jest czym¶ niedojrzałym b±dĽ słabym. Twoja rozpacz jest przede wszystkim Twoja i masz do niej pełne prawo. Ne musisz być zawsze silna...
Jeżeli wierzyła¶ we wspóln± przyszło¶ć z NIM (i może nadal jaka¶ czę¶ć Ciebie nie potrafi wyzbyć sie tej nadziei); jeżeli miała¶ mnóstwo wspólnych planów i w jednym momencie wszystko zmieniło swój bieg, to jak Ty możesz się czuć? Rozumiem Twoj± rozpacz, ból, niezgodę, poczucie niesprawiedliwo¶ci... i rozumiem ten wewnętrzny krzyk - "czy tak musiało być?!"- który być może Ci towarzyszy teraz...
Nie napiszę Ci, że jeszcze spotkasz kogo¶, z kim będziesz szczę¶liwa... Nie, nie dlatego, że w to w±tpię, lecz dlatego, że jaka¶ czę¶ć mnie podpowiada mi, że Ty wcale nie chcesz o tym słuchać bo w Twoim sercu nie ma teraz miejsca na nikogo innego,... bo w Twoim serce jest miejsce tylko dla NIEGO...
Ja wiem, że to jest straszne, kiedy człowiek zaczyna żyć w tym potwornym lęku, że już nikt nigdy nie będzie taki jak obecna Miło¶ć naszego życia; że nikt nigdy nie pocałuje w taki sam sposób, nie dotknie już tak samo; że nikt nigdy nie będzie NIM, gdy tymczasem ON był sensem wszystkiego...
Człowiek wówczas nie wie jak ma dalej żyć... i ja to rozumiem...
Rozumiem Cię Ventia...
Rozumiem, że jeste¶ teraz w takiej sytuacji, że czujesz, iż odżyłaby¶ tylko wtedy, gdyby ON przyszedł do Ciebie i powiedział, że kocha... Rozumiem, że to może być jedyna rzecz, na któr± teraz czekasz i jedyna, która ma dla Ciebie jakie¶ znaczenie, bo w Twoim poczuciu to jedno "kocham" ratowałoby Twoje życie przed pustk± i samotno¶ci±...
Nie potrafię zdj±ć z Ciebie tego bólu, a nawet gdybym potrafiła, to nie miałabym prawa odbierać Ci czego¶ tak bardzo Twojego... Chciałam dać Ci poczucie, że ja naprawdę rozumiem jak się teraz czujesz i jest mi starsznie przykro...
Proszę Cię, nie poddawaj się,
mel.