Powtórka z rozrywki :/

Problemy z partnerami.

Powtórka z rozrywki :/

Postprzez joanka34 » 27 lip 2009, o 20:32

W lutym zakończyłam chory związek i znowu zostałam sama...poprzednio po rozstaniach bardzo długo dochodziłam do równowagi,długo byłam sama zanim pojawił się ktoś nowy...tym razem poszło szybko, szybko kogos poznałam, miał być plasterkiem na zranione serce,ale w końcu zaczęłam do niego lgnąć,odkrywałam cechy,które podobały mi się w nim...zaczęłam odkrywac się przed nim,mówić o sobie (miałam z tym zawsze problemy)mówił o swoich uczuciach (wow,facet,który mówi co czuje ! )dałam się namówic na egzotyczne wakacje...zaufałam, głupia, naiwna....było bosko,plany na przyszłość,zauroczenie...czułam,że zrobiliśmy krok do przodu...po przyjeździe znienacka dostaję list,w którym pisze, że jestem cudowna...ble,ble,ble....ale on nie wie czy potrafi mnie kochać....
Po raz kolejny słyszę ten tekst...cudowna, namiętna, czuła,przyjacielska...to nie rozumiem dlaczego nie można mnie kochać...? skoro taka naj...:(
Boli jak diabli, bo to kolejny raz..boli, bo znowu weszłam w znajomy schemat...boli, bo z takim trudem zaufałam...boli, bo nie wiem jak długo udawał....boli,bo po raz kolejny tracę to na czym mi zależy...
jest i terapia i ciężka praca nad sobą,ale w takich momentach chce mi się po prostu wyć :( nie wiem czego od Was oczekuję,chciałam się wygadać....
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez Ai » 27 lip 2009, o 20:59

Witaj joanko

Rozumiem , ze jest Ci trudno i współczuję sytuacji w jakiej teraz jesteś. Chciałam jednak napisać Ci kilka słow, nie tyle podcieszenia ile wyjaśnienia. Zobacz: temat Twojego wątku to "Powtórka z rozrywki". Powtórka jaką sama sobie fundujesz szukając ukojenia bólu, w ramionach kolejnych partnerów. Jak sama piszesz to miał być plasterek-a rola plasterka jest nie dość że niewdzięczna to na dodatek cholernie trudna: musi dać Ci o wiele wiecej niż poprzednik, musi spełniać Twoje oczekiwania-a są one ogromne już w momencie kiedy wchodzisz do związku jako skrzywdzona.
Masz więc ten koszmarnie duże oczekiwania (których możesz nie do końca być świadoma-uzmysławiasz je sobie dopiero wtedy gdy nie są zaspokajane), idziesz chwiejnym krokiem a Twój partner ma z góry narzuconą przez Ciebie rolę: ma Cię wspierać, udowodnić , ze jesteś coś warta (kazde rozstanie podkopuje i tak już wątłe poczucie wartości), no i kochać Cię za dwoje: za Ciebie i za siebie.
A jak już kiedyś tu pisałam -to NIEWYKONALNE.
Dlatego myśle Joasiu, ze może spróbowałabyś pobyć troszkę sama-bez partnera i pocieszyciela.
Pozwól tej ranie zagoić się do końca-dopuść do niej powietrze zamiast dusić ją pod plasterkiem...Myslę, że bardzo może Ci to pomóc w przyszłości.
Ai
 
Posty: 53
Dołączył(a): 10 lip 2009, o 22:17

Postprzez joanka34 » 27 lip 2009, o 21:27

Ile razy można przeżywać utratę kogoś bliskiego...? tak,wiem, tyle razy ile jest to konieczne....gdy pomyślę sobie,że raz jeszcze mam przechodzić ból rozstania to jest to niewyobrażalny strach...ktoś kto tego nie czuje,nie może sobie tego wyobrazić :(
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez Ai » 27 lip 2009, o 21:39

Nasze życie obfituje w rozstania. Wszyscy je przeżywamy od momentu przyjścia na świat. Czasem bolesne - to fakt ale bardzo nam potrzebne do tego by móc ruszyć w dalszą drogę...
Poświęć wiecej uwagi sobie, Joasiu. Pobądź ze sobą, zrób coś dobrego dla siebie...
Ai
 
Posty: 53
Dołączył(a): 10 lip 2009, o 22:17

Postprzez granula86 » 27 lip 2009, o 22:02

W każdej z nas istnieje wewnętrzne dziecko, musisz dać sobie czas aby mogło się wypłakać po każdym związku żeby bez bagażu i nastawienia to znowu się nie udało wchodzić w kolejne związki i sprawiać żeby były szczęśliwe. Musisz nauczyć się być sama przez jakiś czas co wcale nie oznacza samotna. Może to jest czas by polepszyć relację z przyjaciółmi, pójść na ciekawy kurs nauczyć się jak samej sobie sprawiać przyjemność. Polecam książkę pt Chce być kochana tak jak chcę, jest to dialog 2 kobiet o problemie o którym piszesz, przyjemnej lektury.:)
granula86
 
Posty: 11
Dołączył(a): 19 lip 2009, o 23:00

Postprzez joanka34 » 28 lip 2009, o 05:32

Dzięki za odpowiedzi...znam tą książkę,to jedna z moich ulubionych,teraz sięgam po nią częściej niż dotąd...taaaa, życie w pojedynkę....od 3 lat był przy mnie ktoś,najpierw jeden facet,potem kolejny....to okropne,zdrowa,samodzielna kobieta,a bez faceta czuje się jak kaleka :((
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez granula86 » 28 lip 2009, o 14:51

No i może tu jest problem, sama mówisz że nie potrafisz żyć w pojedynkę a na pewno był czas kiedy nie miałaś chłopaka, musisz sobie uświadomić że twoje szczęście zależy od ciebie samej , czas się nauczyć do tego dążyć bo związek to nie tylko radość ale i problemy dnia codziennego. Nie można uzależniać swojego szczęście od obecności kogoś innego w naszym życiu o relację trzeba dbać ale kiedy się skończy trzeba się pozbierać i żyć dalej, realizować się w innych dziedzinach życia, bo jeśli dojdzie do sytuacji że siebie ograniczasz bo bycia z partnerem i od tego uzależniasz własne poczucie wartości to bardzo łatwo nieświadomie zgadzasz na bycie ofiarą swoich własnych poglądów i przez to cierpisz kiedy odchodzi ktoś na kim ci zależy a boli tym bardziej dlatego że przestajesz stanowić wartość jako człowiek bo przecież kiedy jesteś w związku masz poczucie że ktoś cię potrzebuje, jesteś dla kogoś ważna musisz być ważna sama dla siebie niezależnie od tego czy jesteś z kimś czy jak masz poznać swoje potrzeby skoro nie nauczyłaś się je poznawać a co dopiero je spełniać , nie wiesz co daje radość tobie samej, a dobrze wykorzystaj ten czas kiedy nie jesteś w związku aby kolejny nie zakończył się budowaniem muru wokół zamku a raczej by rycerz czuł że chce do niego ciągle wracać bez przymusu.
granula86
 
Posty: 11
Dołączył(a): 19 lip 2009, o 23:00

Postprzez kosmata » 28 lip 2009, o 15:15

joanka34 po prostu trafiasz na drani, ty jesteś spragniona uczucia, a oni perfidnie to wykorzystują. Może zdystansuj się troszkę, daj ochłonąć emocją i odczekaj aż ból minie, i jak spotkasz kogoś, kto wyda ci się odpowiedni to nie dopuszczaj go zbytnio do siebie, żeby nie było tak łatwo 8)
Avatar użytkownika
kosmata
 
Posty: 17
Dołączył(a): 25 lip 2009, o 10:07

Postprzez joanka34 » 28 lip 2009, o 16:55

Kosmata- to nie jest kwestia szybkiego "dopuszczania "faceta do siebie..to dzieje sie zawsze bez względu na to jaka jestem,jak się zachowuję...jakbym miała do głowy doczepiony radar wyłapujący akurat taki a nie inny typ mężczyzn...wiem,że to kolejny znak, bym zajęła się sobą,swoim rozwojem,bo dopóki tego nie zmienię,nadal będę powtarzac jeden schemat...kurcze,a wszystko jest w mojej głowie...
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez granula86 » 28 lip 2009, o 20:26

I wreszcie masz rację skoro przy każdym związku powtarzasz ten sam schemat to z pewnością problem jest w tobie samej i musisz dać sobie czas żeby móc tworzyć zdrowe związki i zawsze myśleć o konsekwencjach swojego postępowania.
granula86
 
Posty: 11
Dołączył(a): 19 lip 2009, o 23:00

Postprzez Bianka » 28 lip 2009, o 21:01

A ja mam tak samo, tez nie potrafilam nigdy byc sama, teraz mam meza ktorego ciagle nie ma i im dluzej go nie ma tym gorzej sie czuje...nie potrafie przez caly dzien nie miec do kogo otworzyc ust i nawet gdybym miala super prace w ktorej bym sie spelniala nie widzialabym sensu w powrocie do pustego domu :( bo po co to wszystko-dla samej siebie? zyc tylko dla siebie to meczarnia, takze ja Cie dobrze rozumiem i tez czuje lęk jak pomysle o znowu przezywaniu rozstania a tez przezylam ich kilka..nauczyc sie tego bym mogla po to zeby lepiej znosic rozstania i samotnosc, ale ciezka by to byla nauka i napewno nie dla szczescia:/
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez joanka34 » 29 lip 2009, o 06:36

Od kilku lat cały czas ktos ze mną był...i teraz gdy zostałam sama strach jest tak silny,że paraliżuje...i już coś mi każe szukać kolejnego plasterka,byle nie czuć lęku,byle nie być sama...powinnam mieć urzędowy zakaz wchodzenia w nowe relacje z facetami,dopóki nie uleczę duszy..
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez Cyprian » 29 lip 2009, o 09:28

Witaj,

Niestety nie ma rady ani na zranione serce ani zranioną duszę. A może i jakaś jest tylko kto odpowiedzialny radzi nie biorąc za to odpowiedzialności.

Nie ma złotego środka. Warto być ostrożnym, ale z drugiej strony nie można popadać w paranoje. Lakonicznie mówiąc szukasz dziury w całym to ją znajdziesz.
Może miał złe intencje, a może wcale odwrotnie. Ale coś go zaczęło irytować. Coś co wcale nie musi być twoją wadą. Pewne rzeczy są irracjonalne, ale to właśnie one - wg mojego skromnego zdania najbardziej potem dają się we znaki.
Potraktuj to jak naturalna kolej rzeczy.
Zresztą z tego co piszesz nie płaczesz nad utratą ukochanego tylko po prostu partnera.
Pierwszy przypadek byłby rzeczywiście dramatyczny, choć też nie nieodwracalny.
A drugi jest już bardzie prozaiczny i jak piszesz dotyczy tylko trudności odnalezienia się jako singiel.
Na bazie moich doświadczeń jestem przekonany, że często lepiej być samemu niż w związku.
Cyprian
 
Posty: 32
Dołączył(a): 6 cze 2009, o 18:00

Postprzez lili » 29 lip 2009, o 09:29

hej
przeczytałam Twój post ze zgrozą, bo ja mam na odwrót :) Trochę Ci zazdroszczę a trochę współczuję.
Skoro już wiesz, że robisz źle to nic prostszego niż zacząć działać jak trza. Daj sobie czas, nie spiesz się, ponapawaj się trochę samotnością, to przecież nic strasznego. To czas dla Ciebie na odpoczynek, na poświęcenie sobie trochę czasu, na rozwijanie jakichś własnych zainteresowań, na robienie tego na co w związku nie ma czasu bo trzeba ugotować obiad, uprać skarpetki, z czegoś tam zrezygnować itd. Zrób coś na co zawsze miałaś ochotę a na co nigdy nie było czasu czy możliwości.
powodzenia :)
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez joanka34 » 29 lip 2009, o 18:26

Hmm..i to jest takie pokręcone,bo bedąc w związku nadal mam swoje życie,pasje,znajomych,czas dla siebie i nie czuję,by bycie z kims ograniczało mnie...wręcz przeciwnie,dostaję skrzydeł i z jeszcze większą ochotą robię coś dla siebie...będąc sama też to robię,ale wtedy wszystko ma inny smak,niby jest fajnie,ale jednak czegoś mi brakuje....i z tym mi jest niedobrze....tak jakbym sama sobie zakazywała być szczęśliwą....
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aaidimag i 208 gości

cron