Po rozpadzie 3-letniego związku miałam problem z nowym mężczyzną w moim życiu. On traktował mnie bardzo dobrze i nie można tego porównać w żaden sposób do poprzedniego związku. Minęły 3miesiące naszych spotkań. Byłam w końcu szczęśliwa. Mimo początkowej niechęci nastawiłam się pozytywnie do faceta. Mówił o planach na przyszłość, spędzaliśmy miło czas, dużo nas łączyło i kiedy zaczęłam ufać... on zniknął.
Nie pisze, nie dzwoni. Nie odpowiada na moje sms-y.
Bałam się, że po moim chorym związku nikogo nie polubię bardziej, że nie zaufam, że nie będę potrafiła patrzeć w przyszłość i widzieć obok siebie innego faceta,a jednak. Nauczyłam się. Byłam naprawdę szczęśliwa. Traktował mnie jak księżniczkę. I przepadł. Dlaczego teraz??? Dlaczego bez wyjaśnienia? Czy zawsze tak muszą się kończyć moje związki? Jeden traktował mnie jak szmatę, a drugi jak kogoś bardzo ważnego, ale to właśnie ten drugi zostawił mnie jak nic nie znaczącą szmatę! To po co były te 3miesiące? Po co ja jestem taka naiwna? Jak można tak szybko się zauroczyć? Po co? Czy ze mną jest coś nie tak, że przestałam się nagle liczyć?
Teraz cierpię bardziej niż po rozstaniu z T.
Czuję nienawiść do każdego faceta, ale najbardziej nienawidze siebie. Bo przecież to od początku bylo spisane na straty a ja się zauroczyłam jak ta głupia!!!!