Czy tylko ja mam taki problem?

Problemy z partnerami.

Postprzez Bibi » 26 lip 2009, o 21:58

Ten wątek powinnam chyba nazwać: nie wiem, w co mogę wierzyć.
A to dlatego, że ze względu na rózne sytuacje w moim życiu, nie wiem już czasem, czy mogę ufać swoim odczuciom - bo są zmienne.
Co do osoby, z którą teraz się spotykam, tak właśniej jest.
Ale nie oczekiwałam tu porad co do konretnego przypadku bo każdy z nas sam musi decydować o sobie (aczkolwiek dzięki za wszystkie odpowiedzi), tylko podobnych rozterek ogólnożyciowych.

Moje wątpliwości, co do tego czy "wszystko ze mną w porządku" wzieły się nie tylko z moich przemyśleń i obserwacji moich reakcji. Problem w tym, że usłyszałam już od wielu różnych osób, że właśnie za dużo wymagam, szukam dziury w całym, nie wiem sama cego chcę, za szybko rezygnuję nie dając nawet szansy, żeby coś się rozwinęło - bo nie pozwalam nawet, żeby cokolwiek się zaczęło. :( Że moje zachowanie wobec mężczyzn (np. jakieś żarty itp.) pokazuje że ich nie lubię, staram się dogryzać, bywam złośliwa, trzymam ich na dystans.

Właśnie ostatnio dotarły do mnie te wszystkie wątpliwości na nowo, dlatego zaczęłam ten temat. Ech, widzę, że jednak nie jest to problem pojawiający się często. Ale dzięki za każdą odpowiedź.

Pozdrawiam
Bibi
 
Posty: 61
Dołączył(a): 5 lip 2007, o 19:04

Postprzez flinka » 27 lip 2009, o 15:20

Jak Cię czytam to nasuwa mi się kilka przemysleń...

Po pierwsze z każdej Twojej wypowiedzi przebija dla mnie ten lęk przed bliskością, choćby w tym sarkazmie, który sama znam całkiem nieźle. Czytałaś może książkę "Lęk przed bliskością. Jak pokonać dystans w związku" Janet G. Woititz? Jeśli nawet nie pomoże Ci się zmienić to znajdziesz odpowiedź na to, czy ten problem faktycznie Cię dotyczy.

Druga sprawa... to zastanawiam się czy Ty nie masz jakieś wyidealizowanych wyobrażeń, o wielkich uniesieniach, które się przeżywa kochając. Tak sobie myślę, że chyba każdy stan zakochanie przeżywa trochę inaczej. Czasami też spokojniej, niż to się dzieje w powieściach typu "Anna Karenina". Ja np. nie wyobrażam sobie kochać w ten sposób, choć być może kiedyś zadzieje się inaczej.

Piszesz o tym, że nie masz zaufanie do swoich odczuć. Czy dotyczy to tylko stanu zakochania, czy też innych emocji. Jaki masz stosunek do przeżywanych przez siebie emocji? Jak przyjmujesz np. stan kiedy jesteś smutna bądź zła? Czy kiedy doświadczasz jakiś emocji wiesz z jakiego powodu się pojawiła, jest ona dla Ciebie jakimś ważnym sygnałem czy też przyjmujesz ją z lękiem i zagubieniem, nie mając pojęcia co się z Tobą dzieje. A może jeszcze inaczej? Mam wrażenie, że jesteś trochę pogubiona w tej sferze, mylę się?
Zajmowałaś się tym na swojej terapii? W ogóle to jak długo na nią chodziłaś? Nie masz czasem wrażenia, że być może zakończyłaś ją za wcześnie? Czy terapia zmieniła w Twoim życiu coś ważnego dla Ciebie?

Pozdrawiam serdecznie! :)

PS Znów zasypałam Cię gradem pytań, jeśli zadałam ich za dużo to zawsze możesz na część odpowiedzieć później. Po prostu nie wiedząc pewnych rzeczy ciężko coś pisać na ślepo.
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Bibi » 27 lip 2009, o 20:02

flinka - planuję zakup książki, o której mówisz. Myślę, że na pewno coś wartościowego z niej wyniosę.
Co do mojej terapii - dałą mi bardzo dużo - była dosyć intensywna, bo pięc razy w tygodniu przez trzy miesiące po parę godzin to trwało. Zmiana na lepsze była ogromna i nie czułam, ze kończę za wcześnie. Tylko tego problemu, który tu poruszam, nie udało mi się przepracować - może to ja niedostatecznie jasno go zakomunikowałam, a może terapeuci go zbagatelizowali? Nie wiem. W każdym razie, jak pisałam wcześniej, po tej terapii przeżyłam stan zakochania, emocje, motyle w brzuchu itd. - tyle że to nie było dobre. No i w rezultacie splotu różnych okoliczności ostatnio powróciły obawa, która zawsze gdzieś tam we mnie tkwiła - mam problem z nawiązaniem normalnej, bliskiej relacji z mężczyzną.
Nie było mi łatwo przyznać przed sobą, że może tak być, bo sądziłam że już wszystko sobie poskładałam i dobrze sobie radzę. A jednak chyba nie.
flinko - wydaje mi się, że ciągle jeszcze brak wiary w moje własne osądy, opinie w wielu dziedzinach życia daje mi się we znaki. A w dziedzinie uczuć damsko-męskich - bardzo. Naprawdę często czuję się jak dziecko i myślę: niech mo ktoś powie co ja mam robić?

Znalazłam dziś kilka wypowiedzi osób mających podobne rozterki w dziale DDA. Jakoś dało mi to nadzieję, że nie wydumałam sobie problemu i jednak nie jestem z tym sama.
Bibi
 
Posty: 61
Dołączył(a): 5 lip 2007, o 19:04

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 223 gości

cron