Chciałam uciec z forum. Usunelam nawet konto. Chciałam zapomniec o swoich problemach i zacząć wszystko od nowa, byc inna. Nauczyc się siebie szanowac. Nie minął tydzien, a ja wracam, bo jest mi tak zle. Przeglądając telefon, gg, czy adresy mailowe, nie znalazlam nikomu, komu chciałabym powiedziec o swoich problemach. Nie mam przyjaciół? Jest kilka osob,ktorym moglabym sie zwierzyc i wiem, ze to pozostałoby tylko miedzy nami. Jednak ja tak bardzo sie wstydze tego co czuje i co dzieje sie w moim zyciu, ze wrocilam tu, bo to jedyne miejsce...
Problemy w zwiazku sa coraz gorsze. Ja nie moge odejsc poprostu nie moge, nie mialabym srodkow do zycia. Poza tym chce, zeby moje dziecko miało rodzine, kochajaca i normalna.
Ja juz nie wiem czy to moze moja wina, ze jest tak beznadziejnie.
Wczoraj moj partner powiedzial cos tam o swoim rodzenstwie, ze nie ma kasy. Ja wypowiedzialam swoje zdanie "nie ma, a ubiera sie,imprezuje itp, to raczej ma". Wywołalo to furie. Zaczal tak krzyczec i wszystko przy dziecku. Powiedzial, ze nie moj interes, ze jestem zazdrosnym tłukiem
Wciaz mnie obwinia, ze to przeze mnie jest tak miedzy nami. le mowi o moich rodzicach, a gdy ja w odzewie powiem na jego, to wyzywa mnie. Caly czas snuje aluzej o mojej rodzinie.
Zapytałam, czemu mnie traktuje jak śmiecia - powiedział "bo jestes".
Kpi z mojego wykształcenia - ja mam wyzsze a on średnie. Wciaz slysze,ze jestem nienormalna.
Powiedzialam mu, ze go nienawidze. Nie wiem co dalej bedzie.
Potrzebny jest mediator, ale on sie na to nie zgodzi. Powie, ze bede udawala. Cokolwiek bym nie zrobila, on daje wskazówki, ze moglam inaczej to zrobic. Mowi, ze dzieki niemu stałam sie lepsza, ale i tak na ludzi nie wyjde.
Nawet nie wiem czy go jeszcze kocham.