Tak, sądziłam... ale jego wczorajszy wybryk doprowadził mnie do furii i narobiłam mu wstydu.
Chciałam się po pracy spotkać z koleżanką - nie mogłam, bo powiedział, że jest dużo do pracy i mam dużo nauki. Trzeba było wywieźć ubrania do moich rodziców (kurtki swetny i mniej potrzebne rzeczy) bo dziś będą rozbierane i wyworzone meble z naszej starej sypialni i zbijany cały sufit, żeby mógł być zrobiony nowy. W tym całym rozgardiaszu powiedział, że właśnie się umówił i on jedzie... gdzie? Do kina z kuzynem
Ja mam 5 worów ubrań, rodzice czekają (była już 21), a on mi chce zabrać samochód i jechaćdo kina. Mówię raz, drugi, że nigdzie nie jedzie bo nie zostawi mnie z tym :/ a on nic, po po prostu nie dociera. Więc po prostu wzięłam telefon i zadzwoniłam do kuzyna i powiedziałam, że M. nigdzie nie jedzie, bo mamy to i to do zrobienia i że jak pojedzie to ja to wszystko zostawię i się wyprowadzę (ciuchy już przecież miałam w workach). NIe słuchał mnie, więc zrobiłam mu wstyd, trochę źle się z tym czuję, bo ja wyglądam w tym wszystkim negatywnie. No dodatek teśiowa mi wpierała, że jestem nie poważna i sama powinnam jechać z nim do tego kina, ale nie zapytał mnie o to (bo mam dużo pracy i nauki i on ze mną nie pojedzie) tylko oznajmił że on jedzie sam, teraz.
Wiem, że takich sytuacji znacie tysiące, ale wiem, że nikt mnie tak dobrze nie zrozumie jak Wy, znając całą moją historę.
Oczywiście podczas sprzeczania się padła z mojej strony wiele uszczypliwości co do tego, że on sobie chce gdzieś jeździś sam, a jeszcze długą ma drogę do odbudowy mojego zaufania do siebiebie.
Chodzi mi to po głowie i dalej jestem zła. Po moim telefonie do kuzyna został w domu i pomógł mi, pojechaliśmy wszystko zawieźć i już był grzeczny. Ale twierdził on to jest biedny, a jak się pobierzemy to już na nic mu nie pozwolę, podirytowało mnie to jeszcze bardziej... heh...
Czy jestem już taką jedzą, nie umiem spojrzeć z dystansem ani na moje, ani na jego zachowanie
wera: moje