To tych którzy wrócili do swoich partnerów....

Problemy z partnerami.

To tych którzy wrócili do swoich partnerów....

Postprzez xxxxAZxx » 7 maja 2007, o 13:23

Witajcie.
Chciałam tylko powiedzieć że zrezygnowałam z psychologa.....i chyba popadam w coraz większ± depreche....niby nic a jednak boli...zastanawiam się jak się miewaj± osoby które wróciły do swoich partnerów jak układa wam się w życiu?czy nie żałujecie???
Avatar użytkownika
xxxxAZxx
 
Posty: 88
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 13:15

Postprzez mahika » 7 maja 2007, o 17:09

Czytała¶ ostatnio mój post? Tak mi dobrze :x Daj spokuj, minęło już tule miesiecy a braku zaufania mi nie mija w dodatku co jakis czas robi to co robił, czyli powiem brzydko odpierdala mu. Nie wiem czy to był dobry pomysł. Nawet my¶lałam że swoje bym wycierpiała a moze wła¶nie teraz bym poznała super faceta dla mnie ???
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez winter » 7 maja 2007, o 18:07

Witaj xxxAZxxxx-ko. Należe do tych którzy wrócili albo do których wrócono zależy jak patrzeć. W sumie niby wszystko jest OK staramy się patrzeć do przodu i nie patrzeć w tył. Powiem ci jednak ze nie zawsze to wychodzi i chociaż staram się jak mogę to czasami przychodz± głupie my¶li- czasami zadaję sobie jeszcze to pytanie czy warto było-może juz nie tak często jak kiedy¶ ale jednak. Sam czuję że to nie jest już to co kiedy¶-jest nowe,inne a czy będzie lepsze?-czas pokaże. AZ-etko je¶li jeszcze wierzysz w WAS,wasz zwi±zek to spróbuj,lecz je¶li ten zwi±zek ma być dla ciebie udręk± i wpędzać Cie w depresje to nie warto. Najpierw należy kochać siebie a potem ¶wiat który nas otacza. Pozdrawiam i trzymaj się cieplutko
winter
 
Posty: 35
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 19:39
Lokalizacja: Wien

Postprzez mróweczka » 7 maja 2007, o 21:05

Wydaje mi się, że szukasz gotowej odpowiedzi=rozwi±zania, a takiego nie ma.To, że np. jednym sie nie udalo to nie znaczy ze drugim sie nie uda.To wszystko zalezy od uczucia jakie laczy oboje ludzi i od zaangazowania w zwiazek...ja jestem taka osoba ktora wrocila...
mróweczka
 
Posty: 16
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 18:36

Postprzez xxxxAZxx » 8 maja 2007, o 08:42

Witajcie.
Nie szukam gotowej odpowiedzi....bo ja jestem pewna tego co robie,ale nikt nie powiedzial ze bedzie latwo....sa chwile kiedy nie mam juz sil....ale staram sie byc konsekwentna w swoim dzialaniu...kazdy dzien jest inny,raz jest lepiej raz gorzej...jak to w zyciu....mamy problemy w komunikacja ale skoro juz jestemy razem to chcemy powalczyc o nas....a moj stan zwiazany jest w demonami przeszlosci,nie moge zapomniec o dziecku o tym co sie dzialo...czasami mi sie wydaje ze mam juz to za soba....jednak to jeszcze do mnie wraca...
pozdrawiam was serdecznie
Avatar użytkownika
xxxxAZxx
 
Posty: 88
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 13:15

Postprzez z » 9 maja 2007, o 21:55

Napisz moze cos barzdiej konkretnego o swoich problemach z partnerem.
Trudno Ci jest pomoc, czy dac jakiekolwiek rady bez znajomosc konkretow.

Co do porotow , to z tym jest roznie.
Kazdy przypadek jest inny.

Wazne jest , czy Ty chcesz z nim byc i za jaka cene ?
z
 
Posty: 226
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 13:04

Postprzez bezsenna » 9 maja 2007, o 22:07

Za kazdym razem kiedy zdarzało mi sie "powracac", to był niewypał. Dlatego nie wierze w odgrzewane zwiazki. Dwa razy do tej samej rzeki sie nie wchodzi. Niestety. Czas zmienia ludzi. I ich raczej oddala niz zbliza.
Ale znam przypadki, kiedy ludziom dobrze zrobilo rozstanie. Tylko, ze znajoma para w miedzyczasie kiedy ze soba nie byla, nie miala innych romansow. Dlatego po 1,5 roku jakos dorosli i sie zeszli. Dzis sa małzenstwem.
"Z" ma racje. Bez konkretów cięzko cokolwiek Ci poradzic.

Pozdrawiam ciepło
bezsenna
 
Posty: 61
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 23:25
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez ak70 » 10 maja 2007, o 08:58

Obrazek
:cry: Mnie też nie wychodzi :cry:

I cholerka obrazków tez nie umiem wklejać :((
Ostatnio edytowano 10 maja 2007, o 09:06 przez ak70, łącznie edytowano 3 razy
ak70
 
Posty: 2
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 15:07
Lokalizacja: Kielce

Postprzez xxxxAZxx » 10 maja 2007, o 08:58

Witajcie.
Dzisiaj już zd±żyli¶my się ¶ci±ć.Wiecie problemy mnoż± się z naszej głupoty.
Jedne s± pow±zne drugie takie blache....
Pierwsza sprawa:dom.My nie chcemy brać ¶lubu-tak po prostu.
A jego rodzice pomogli mu w budowie tego domu i stwierdzili że możemy się tam wprowadzić dopiero po ¶lubie-masakra bo ja też ulokowałam tam kasę.....on nie rozumie że mogę się z tego powodu denerwować...nie wiemy na czym stoimy...po drugie dziecko...jak bym chciała znowu spróbować.....a on że nie,że nie pozbierałam się jeszcze po tamtej ci±ży....postanowiłam że narazie zostane w swoim mieszkaniu więc oczywi¶cie on czuje się urażony...on nie rozumie że w obecnej sytuacji czuję się tam jak intruz....czuje się tłamszona z jednej strony moja rodzina nie chce mieć nic wspólnego z jego a tamta chce ustawiać nam życie jego matka jest cholernie zaborcza....poza tym on ci±gle mi powtarza że nic mi nie wychodzi,że nei mam odpowiedniej motywacji,że nie ma we mnie wsparcia,że nie opiekuje się nim(chodzi o zwykłe czynno¶ci ) bo skoro ja pracuje p o10 godz dziennie a on kończy pracę o 16 i mówie mu żeby zrobił obiad to zawsze słyszę:WSZYSTKO W TYM DOMU JA ROBIĘ.....
a dzisiaj rano poszło o to że nie zrobiłam mu ¶niadania-musiałam poprawić projekt....
wypalam się z każdym dniem bardziej.....
nie potrafie do niego dotrzeć co¶ wytłumaczyć...on ci±gle mówi że wszystkiemu ja jestem winna że jestem zbyt nerwowa itd.
i tak to wygl±da...
Avatar użytkownika
xxxxAZxx
 
Posty: 88
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 13:15

Postprzez Krecik » 10 maja 2007, o 09:29

Ja wróciłam po roku, na pocz±tku było dobrze, po raz pierwszy poczułam, że naprawde się o mnie troszczy, przez chwilę. Jak się zorientował, że znowu mnie ma i nie straci, od nowa stał się emocjonalnie nijaki i tak jest do tej pory. Próbowałam rozmawiać - okazało się, że prowadzę monologi, prosić, błagać, płakać, żeby się tylko zainteresował, dawał uczucie. Nie docierało. Jak zaczęł±m się awanturować i krzyczeć, stwierdził, że jestem wariatka, która nie umie utrzymac nerwów na wodzy. Teraz mówi mi, że zastanawia się nad rozstaniem, bo chce mieć w życiu spokój, a ja mu go zakłócam krzykami i pretensjami.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Postprzez Ola23 » 10 maja 2007, o 10:03

Zbyt optymistycznie tu nie jest...niestety ja też tu nie zasieję dobrych wie¶ci:( U mnie jest po prostu PORAŻKA! Nie umiem się uporać z cał± przeszło¶ci± - chodzi to za mn± jak mój cień i wyłazi na każdym kroku...Moja terapeutka ostatnio stwierdziła, że jestem jak zakorkowana butelka - duszę wszystko w sobie...owszem...duszę, bo kiedy pozwalam temu wyłazić na wierzch kończy się awantur±, płaczami i wyrzutami w stronę męża. Więc nic nie mówię...tyle tylko że to nie rozwi±zuje problemów, emocje się buzuj± i w efekcie jest jeszcze gorzej niż było! Jest coraz gorzej! Zupełnie nie wiem jak z tego wybrn±ć. Niby terapia ma temu służyć - ale na razie badam swoje emocje i próbuję sobie radzić z emocjonaln± agresj± i autoagresj±. Szczerze odradzam odgrzewanie zwi±zków - bo to na prawdę kosztuje bardzo dużo. Je¶li kto¶ jest siostr± miłosierdzia albo masochist± to proszę bardzo! Ja nie jestem ani Jezusem wybaczaj±cym 77 razy...jestem tylko człowiekiem który potrzebuje miło¶ci...A jak mam uwierzyć w miło¶ć osoby, która mnie zniszczyła...Jak mam uwierzyć w miło¶ć osoby, która będ±c moim mężem mówiła komu¶ innemu że chce z nim doczekać staro¶ci...sypiała z kim¶ innym i kłamała każdym swoim słowem? Cholera jasna! JAK????????????????????? Może poleciałam dzi¶ zbyt ostro, ale normalnie mnie dzi¶ roznosi i czuję się koszmarnie:((((((((((((((

Każdy ma swoje granice tolerancji...każdy ma inn± sytuację... To, że ja się czuję jak robaczek przewrócony na plecy, który macha łapkami a i tak nic z tego - to nie oznacza, że wszyscy musz± mieć takiego strasznego pecha!


Tylko kotlety nadaj± się do odgrzania...miło¶ć która odeszła i skupiła się na innej osobie, chyba już nie wraca...a nawet jak wróci to chyba nikt w to nie uwierzy. Ja w każdym razie nie wierzę...
Ola23
 
Posty: 83
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 12:50
Lokalizacja: Warszawa :)

Postprzez xxxxAZxx » 10 maja 2007, o 10:09

Oj Oleńko....doskonale wiem co czujesz....wiem jak to cholernie boli....najgorsze jest poczucie że kto¶ kiedy¶ potrafił tak skrzywdzić a teraz wymaga zaufania i miło¶ci....ja jako¶ wybaczyłam mu zdradę ale co z tego jak te uczucie sprawia tyle bólu??
Avatar użytkownika
xxxxAZxx
 
Posty: 88
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 13:15

Postprzez ak70 » 10 maja 2007, o 10:10

Olu... nawet nie wiesz jak doskonale Cie rozumiem... u mnie jest tak samo i mam takie same odczucia i mysli...
Trzymajmy się! :(((
ak70
 
Posty: 2
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 15:07
Lokalizacja: Kielce

Postprzez Krecik » 10 maja 2007, o 10:35

My nie rozstali¶my się z powodu zdrady, bo po czym¶ takim raczej bym nie wróciła. Jak zaczęło się psuć, już po powrocie, on powiedział mi, że nie będ±c ze mn± wyolbrzymił sobie moje zalety i dlatego wrócił. Nie tylko zdrada potrfi zranić. Mówi, że kocha a wbija szpilę po cichu, jak jaki¶ morderca.Twój m±ż powinien na maxa się starać i byc wdzięczny, że zechciała¶ go obdarzyć zufaniem..po stopach powinien Cię całować.
Krecik
 
Posty: 94
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:50

Postprzez Ola23 » 10 maja 2007, o 10:42

Widzę, że niestety nie jestem sama...aż się chce zanucić "gdzie Ci mężczyĽni...prawdziwi tacy...". Dla mnie kto¶, kto nie ma odwagi sam się przyznać do zdrady i kłamie jak najęty to zwykły patałach nie wart nawet by go tkn±ć kijem! Moja terapeutka mi u¶wiadomiła jedn± rzecz - skoro mam tak negatywne zdanie o zdradzaj±cych facetach i potrafię ich okre¶lić tylko niecenzuralnymi słowami to oznacza, że w głębi duszy to samo my¶lę o swoim mężu. A to z kolei oznacza, że w moich oczach jest przegrany - bo niby dlaczego ma mieć taryfę ulgow±? Dlatego że jest "moim" facetem? (on był moim facetem - teraz jest - powiedziałabym "wspólny" ...już nie mój...), Tylko dlatego że jest ojcem mojego dziecka? (dlaczego do cholery on nie pomy¶lał o tym, że ma dziecko?). Zastanówcie się drogie dziewczęta nad tym, czy w waszych głowach jest jasny, wyraĽny i obiektywny obraz waszych partnerów. Na ile to że was skrzywdzili "przyczepiło" im łatkę "uwaga na mnie, bo potrafię być podły". Na ile ich znacie...dla mnie mój m±ż jest gorszy niż UFO. Nie znam go, boję się go bo nie potrafię przewidzieć co i kiedy może zrobić, oraz mówi do mnie językiem, którego nie rozumiem. Jak bowiem mam zrozumieć idiotyczne tłumaczenia w stylu - "nie wiem czemu cię zdradzałem...zapomnijmy to i żyjmy normalnie...". Jak mam zapomnieć wszytskie "nie kocham cię", "czuję co¶ do X", "to mogło by być co¶ fajnego (to z X)", "chcę się z ni± spotykać" itp itd... A to co teraz do mnie mówi - jego "kocham Cię" dla mnie też nie jest czym¶ co znam...spływa to po mnie jak po kaczce...on mówi a ja nie rozumiem...nie wierzę...nie słucham i nie słyszę... budzi we mnie wszelkie mechanizmy obronne i postawę nastawion± już nie tylko na obronę, ale i na atak...Skoro nie potrafię przewidzieć co zrobi - wolę mieć go na "muszce". Mój dobry znajomy skomentował to "zaczęła¶ się m¶cić, a to znaczy, że się wzmocniła¶"... Pytanie tylko czy to oznacza, że zaczynam go nienawidzić? Szczerze powiem - ciepłych uczuć jest coraz mniej - o ile w ogóle s±. Jest albo agresja, albo unikanie wzajemnych kontaktów - a jeszcze parę tygodni temu tak nie było...nie wiem co z tego będzie, ale moje porzeczucia nie wróż± niczego pozytywnego. Niestety...:(
Ola23
 
Posty: 83
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 12:50
Lokalizacja: Warszawa :)

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 364 gości

cron