właśnie po co? wiem, ze to nie ma sensu
Ależ ma!
Kazde nasze działanie ma sens
Ja np. często "psuje" bo chce mieć kontrolę nad sytuacją-nie radze sobie z czymś zaskakują mnie okoliczności w jakich jestem, ktoś zachowuje się inaczej niż przewidziałam (niż się nauczyłam, ze w takiej syt. się zachowuje)-sytuacja mi się wymyka->muszę ją sprowadzić na "właściwy", znany mi tor-tak, zebym wiedziała co robić. Muszę odegrać swoją rolę...
mimo wszystko chciałabym poradzic sobie bez psychologa, na którego nie mam czasu-zeby znaleźć i inne takietam powody.
to też jest troszkę ucieczkowy schemat-sama tak mam.
Widzisz, czesto nie jesteśmy gotowi na przyjęcie pomocy-i wiedz, ze nie ma w tym nic złego. Najpierw trzeba się zdecydować czy chce sie pomocy, potem odważyć się o nią poprosić-chowając w kieszeń dumę, chore ambicje czy pokusę pozostawania w bagienku, później wytrwać w tym postanowieniu...
jak się chce da się wszystko zorganizować-w myśl powiedzenia "kto chce, szuka sposobów, kto nie chce - szuka powodów". Często wyciągamy reke po pomoc kiedy już całkiem upadniemy na dno...choć można było dużo wcześniej-kiedy jeszcze nie było tyle strat. To jednak nasze decyzje i nikomu nic do tego.
Wspomniałas o tym, ze przypomniały Ci się słowa ewki...
MUSISZ wrzucać na wstrzymanie(...)MUSISZ to sobie racjonalnie tłumaczyć... jeśli wytłumaczysz - nie wybuchnie.
Zakuło mnie w oczy to
MUSISZ.
Moim zdaniem MUSZĘ i bat nad sobą to nic dobrego-sama jestem wobec siebie wymagająca i trzymam się za twarz-gdy coś "przeskrobię" karam się surowo...czuję się jak pies z kolczatką i kagańcem na pysku. Kiedy wiem, ze musze a mimo to daję ciała-frustracja jest tym wieksza.
MUSISZ to z kolei mój demon-wolałabym CHCIEĆ...
I myślę, ze zawsze warto zamienić MUSZĘ na CHCĘ, BO...
To tak a propo MUSZĘ.
Co do tłumaczenia sobie: choćbyś osiągała mistrzostwo świata w racjonalizowaniu swoich zachowań, jesli masz na oczach filtry przez jakie rzeczywistość jest zniekształcona, na nic Ci się zda tłumaczenie sobie...bo o tym, ze coś z premedytacją spaprałyśmy zdajemy sobie sprawę po fakcie.
Wracając do "radzenia sobie " samemu-wiesz już co jest grane...ale jak widzisz sama świadomość i najgłebsza nawet autorefleksja nie wystarcza (czego chyba jestem żywym dowodem). Trzymając się porównania z jedzeniem sztućcami-jak kazdy masz sztućce, ale nie potrafisz się nimi posługiwać. Psycholog może Cię tego nauczyć. To nie jest tak, ze czegoś Ci brakuje albo czegoś masz za dużo-to pewna nieumiejętność...czyli można się tego nauczyć. Przejść taką lekcję
do-wychowania