sen wariata...

Problemy związane z depresją.

Postprzez flinka » 14 lip 2009, o 16:06

Hm coś w tym jest... Depresja pozwalała mi na bezradność, której potrzebowałam i nienawidziłam. Nie potrafiłam i nie zadbałam, aby budować swoje życie w realnym świecie, by pokonywać swoje ograniczenia. I zbudowałam własny świat autodestrukcji, w którym się idealnie "realizowałam".

Teraz odczuwam radość, gdy czuję swoją siłę, gdy mam poczucie, że coś w sobie zmieniam, że się rozwijam, że dążę do realizacji własnych marzeń. Ekstra sprawa - odkryć swoją siłę. Chcę być silna, chcę być odpowiedzialna, chcę pokonywać swoje ograniczenia, by osiągnąć to o czym marzę. Tylko czasami to chcę przeradza się w muszę. I wtedy chciałabym pobyć sobie bezradna, zboczyć na chwilę z tej drogi odpowiedzialności i zmian, które zaczynają przytłaczać albo dzieją się zbyt wolno niż bym chciała. Ale bezradność kojarzy mi się z depresją i autodestrukcją. Pewnie można przeżywać bezradność inaczej, ale ja nie umiem. :roll: I czasami to mnie męczy. I czasem pojawia się moment chorej tęsknoty. Nie ulegam jej, ale pomimo wszystko dręczy mnie, że żyje wciąż we mnie jakaś taka cząstka.

Przepraszam, że w Twoim wątku Jacku, ale tak jakoś dotknęło to tematu, który mi towarzyszy już od dłuższego czasu.


Cieszę się bardzo, że tyle się u Ciebie zmieniło. Pamiętasz może naszą rozmowę o miłości? Miłości, w którą nie wierzyłeś. :wink: Cieszę się. :) I odzywaj się chociaż czasem.
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Sanna » 14 lip 2009, o 16:38

No właśnie, to nieraz takie trudne powiedzieć sobie: kochana, czujesz się już dobrze, skoncentruj się proszę teraz na pracy. :)
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez melody » 14 lip 2009, o 17:25

Cześć Laissez, cieszy mnie, że wstałeś i masz odwagę, żeby chodzić :)

A teraz co by nie demonizować, ale urealnić trochę to, o czym tu piszecie, heh... depresja to jest poważnie zagrażający życiu stan umysłu (sic!) i jej doświadczenie jest na ogół "spiralne" - pierwszy epizod jest długi i dramatyczny, na ogół pozbawia nas człowieczeństwa... później, kiedy przychodzą kolejne epizody jest podobnie, trudno dostrzec co się tak naprawdę zmieniło... A zmienia się to, że nie jesteśmy już tym stanem zaskoczeni i to, że w taki stan wpadamy coraz rzadziej i na coraz krócej - spirala depresji zatacza coraz węższe kręgi, a nasza świadomość pnie się w górę...
Ja sama ostatni epizod depresyjny miałam we wrześniu, ale nie odważam się mówić, że to już koniec. Zachowuję czujność. Dlaczego? Bo wiem, co wywołuje u mnie depresję i to "coś" da mi po tyłku pewnie jeszcze tyle razy, aż to przepracuję do końca... Ciężko mi się poddawać; wolę walczyć. I wiem, że czasem traktuję się jak konia pociągowego - dźwigam wiele na sobie i wiele od siebie wymagam. Bywa, że pozwalam sobie na słabość, ale częściej owa słabość przychodzi bez zapowiedzi. I tu zaczyna się moja depresja - jestem wtedy absolutnie bezradna i absolutnie nie biorę za to odpowiedzialności. Jakby nie było - depresja to nie tylko tłumienie złości i uciekanie w smutek; to również ucieczka od odpowiedzialności za to wszystko, co ludzkie...

:serce2:

mel.
melody
 

Postprzez flinka » 15 lip 2009, o 00:45

Mel mi osobiście trochę o co innego chodziło, może wyraziłam się niejasno. Nie miałam zamiaru pisać tu o przyczynach i przebiegu depresji, a swoich subiektywnych odczuciach i to związanych z obecnym okresem mojego życia, życia bez depresji. Miałam na myśli to, że czasem nachodzi mnie taka potrzeba pobycia bezradnym dzieckiem, o które ktoś się za troszczy. I w takim momencie czasami nie wiem co zrobić, bo kiedyś bezradność wyrażałam bądź w destrukcyjny sposób bądź pakując się w destrukcyjną sytuację. To miałam na myśli (jeśli teraz wyraziłam się jasno, bo ciężko mi to przychodzi). Zresztą już nieważne to wątek Laisseza, a ja odbiegłam od tematu.

Pozdrawiam! :)
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez melody » 15 lip 2009, o 06:51

Hej Flinka :)
Myślę, że wiem o czym pierwotnie pisałaś. No i ja nie odwoływałam się bezpośrednio do Twojego postu, tylko ogólnie odwołałam się do wielu tu obecnych postów, a przede wszystkim do postu Laissez no i mojego własnego życia :wink:

:kwiatek2:

mel.
melody
 

Postprzez Filemon » 15 lip 2009, o 12:52

laissez_faire napisał(a):... jak pozbyłem się tego gówna?

nie wiem... naprawde nie wiem, co moglbym napisac... ot trwalem, a w pewnym momencie niektore kwestie utracily sile wyrazu... przestalem kleczec upokorzony slaboscia i dlawiony wyrzutem wobec wszystkich i wszystkiego...

pokochalem drugiego czlowieka... niestety na poczatku trwalem w przekonaniu, ze milosc totalna, ta romantyczna, ale jednoczesnie bezkompromisowa jest tym czego pragne i potrzebuje... tak Filemonie w imie tego uczucia zadawalem kolejne pchniecie w jatrzace juz rany... swoje takze rozdrapalem... pozolilem ropie, zastyglej przez te lata wokol jazni, powoli cieknac z moich ust i gestow...
oczyscilem sie... nauczylem kochac rozsadnie... zaczalem budowac niesamowita ralacje... zaczalem zyc... w tym zyciu nie ma miejsca na to co jeszcze niedawno pochlanialo mnie w pelni... na depresje...

do pelni brakuje mi jeszcze charyzmy i wytrwalosci... pewnie i to w koncu uda mi sie osiagnac... jednak raczej juz nigdy nie pozbede sie poczucia, ze z tym cynicznym blyskiem w oku, ktory sie bezpowrotnie wypalil, bylo mi niegdys do twarzy...

depresja to stan swiadomosci... choroba nazywamy ja z grzecznosci... depresja to my i nasze podejscie... zapominym co to slowo dla nas oznaczalo, jak tylko przestaniemy sie nim sycic... brzmi to nieralnie... tak samo jak teraz dla mnie nierealnymi zdaja sie te miesiace, te dni, minuty podczas ktorych swiadomosc przepelnial ten straszny zal i smutek...

trzymajcie sie! cieplo was wszystkich pozdrawiam! mam nadzieje, ze bede mogl cos tu czasem jeszcze napisac i podzielic sie z wami fajnymi anegdotkami z mojego zycia...


laissez, widzę że jednak... nie bez powodu stawiałem na Ciebie - mimo wszelkich batów, które nie raz dostałem... (chyba teraz rozumiem trochę lepiej dlaczego na mnie spadały... )
BARDZO SIĘ CIESZĘ, że jest z Tobą i Tobie o tyle lepiej...! :) :slonko:

Co do tego "cynicznego błysku w oku (...) z którym było Ci niegdyś do twarzy"... to owszem - było Ci do twarzy i był on nawet dosyć uwodzicielski, ale ten urok był taki trochę na zasadzie Mefista komponującego się dobrze na tle ruin, zgliszcz oraz piekielnych stosów... ;) :lol:

O wiele sympatyczniej brzmisz dzisiaj i bardzo Ci do twarzy z wizerunkiem normalniejszego, bardziej otwartego na życie, ludzi i siebie samego, człowieka... :)

Zgadzam się z Tobą, że "depresja to stan świadomości" a nazywanie jej jednostką chorobową (z klinicznego punktu widzenia może i użyteczne) jest tylko rodzajem przylepiania etykietki, która tak na co dzień i nam samym, prywatnie, niewiele wnosi...

Baaaardzo Ci zazdroszczę... MIŁOŚCI (i spełnienia się w tym obszarze), której mnie w życiu brak - może dlatego, że w jakimś sensie brak jej też we mnie...? :( Szukam w sobie w tym obszarze, próbuję coś zmieniać, lecz ciągle bez powodzenia...

pozdrawiam Cię przyjaźnie - mam nadzieję, że nie przedwcześnie... ;)

generalnie, to co piszesz sprawiło mi... wielką radość! - ot taki ze mnie Filemon... :)

p.s. z tej okazji już się nawet tu Goszce nie odgryzę, chociaż aż mnie korci, jak zwykle... ;) :lol:

P.S.2 Wiesz co...? coś istotnego wynika dla mnie z tego co napisałeś o swoim dążeniu do miłości i jego charakterze w początkowym a następnie późniejszym okresie...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez prince » 16 lip 2009, o 21:46

Filemon napisał(a):
p.s. a co do tego czy mnie lubisz czy nie... hmm... to musiałbym się mocno zastanowić ;) no ale powiedzmy, że przyjmę Twe słowo na wiarę...


Filemon,zacznę od Ciebie,przepraszam,proszę nie zrozum mnie źle,ale nie zrozumiałem tego co napisałes do mnie w P.s Przypuszczam ze powiedziałes to w żarcie,bo przeciez nie przypominam sobie żebyśmy mieli ze sobą na pieńku,ale już sam nie wiem.Nie,naprawde w żaden sposób z toba nie zadzieram,po prostu biore dosc silne leki i intelektualnie mnie przytępiają,nigdy normalnie nie mam problemów z wyczuciem najbardziej nawet wysublimowanego zartu,ale teraz jestem po prostu przytępiony.A jezeli rzeczywiście nie dowierzasz mi w to ze powiedziałem ze 'nie chodzi o to ze Cie nie lubie',no to cóż przykro mi.I nie wdam się z Toba w rzadną intelektualno-słowną przepychankę,bo wiem ze ją wygrasz.Wygrasz bo jesteś inteligentny,a ja na razie przytępiony przez ten shit który przepisał mi psychiatra,poza tym nie chce sie tu z nikim kłócic.Aha,i jeszcze jedno,jezeli to co napisałeś to rzeczywiście był żart i wszyscy na portalu go zrozumieli oprócz mnie,to nie pisz tego,proszę.Bo naprawde jestem w kiepskim stanie psychicznym i nawet jesli okazało by sie to prawdą to nie chce tego usłyszeć.Jesli możesz to odpisz tylko:"prince-to był żart", lub "prince-to nie był żart,nie dowierzam ci wto co napisałeś" i nie komentuj,bo nie bede w stanie podjąc z Tobą dalszej konwersacji na równym Ci poziomie,po prostu jestem na zakręcie z którego ciężko mi wyjść.

Pozdrawiam Cię



A co do tego co reszta osób pisała tu o depresji i wychodzeniu z niej to,wogóle jest to trudny temat.Bo jak tak czytałem to co Laissez pisałeś o tym ze wyszedłeś z depresji to brakło mi w tym jednej rzeczy: entuzjazmu.Pisałes o tym ze depresja Cię opuściła jakbyś opisywał zakup bochenka chleba w sklepie.I to dla mnie troche dziwne,bo jak ktos wygra w jakims tam głupim audiotele w telewizji 500zl to cieszy się jak oszały,a ty przecierz 'wygrałeś więcej niz pare złotych w jakiejs grze.I to mi tak jakoś nie pasuje.


Mało jest na naszym forum opisów osób które wyszły z depresji, pokonały ją,bo to naprawde cieżka choroba i więcej jest tych którzy ja przegrywają niz zwyciezają.Ale z doswiadczen osób którym jakoś udało się uporać z depresją jawi mi się to zwycięstwo jako cos bardzo kruchego.Czasem to ich zwycięstwo przypomina szklanke,która jest wykonana z tak cienkiego szkła ze wystarczy jedno maleńkie puknięcie jakimś twardszym,chodzmy malutkim przedmiotem i ta cała delikatna szklaneczka rozsypuje sie w drobny mak.
prince
 

Postprzez Filemon » 17 lip 2009, o 13:41

prince napisał(a):
Filemon napisał(a):
p.s. a co do tego czy mnie lubisz czy nie... hmm... to musiałbym się mocno zastanowić ;) no ale powiedzmy, że przyjmę Twe słowo na wiarę...


Filemon,zacznę od Ciebie,przepraszam,proszę nie zrozum mnie źle,ale nie zrozumiałem tego co napisałes do mnie w P.s Przypuszczam ze powiedziałes to w żarcie,bo przeciez nie przypominam sobie żebyśmy mieli ze sobą na pieńku,ale już sam nie wiem.Nie,naprawde w żaden sposób z toba nie zadzieram,po prostu biore dosc silne leki i intelektualnie mnie przytępiają,nigdy normalnie nie mam problemów z wyczuciem najbardziej nawet wysublimowanego zartu,ale teraz jestem po prostu przytępiony.A jezeli rzeczywiście nie dowierzasz mi w to ze powiedziałem ze 'nie chodzi o to ze Cie nie lubie',no to cóż przykro mi.I nie wdam się z Toba w rzadną intelektualno-słowną przepychankę,bo wiem ze ją wygrasz.Wygrasz bo jesteś inteligentny,a ja na razie przytępiony przez ten shit który przepisał mi psychiatra,poza tym nie chce sie tu z nikim kłócic.Aha,i jeszcze jedno,jezeli to co napisałeś to rzeczywiście był żart i wszyscy na portalu go zrozumieli oprócz mnie,to nie pisz tego,proszę.Bo naprawde jestem w kiepskim stanie psychicznym i nawet jesli okazało by sie to prawdą to nie chce tego usłyszeć.Jesli możesz to odpisz tylko:"prince-to był żart", lub "prince-to nie był żart,nie dowierzam ci wto co napisałeś" i nie komentuj,bo nie bede w stanie podjąc z Tobą dalszej konwersacji na równym Ci poziomie,po prostu jestem na zakręcie z którego ciężko mi wyjść.

Pozdrawiam Cię



Prince, ja również Cię pozdrawiam i szczerze Ci życzę tego, czego i sobie samemu - czyli żeby się udało z tego shita wyciągnąć... :) Ja nie jestem na lekach (i nigdy nie byłem, jak dotąd), ale w ostatnim okresie zaczynam czasami to brać pod uwagę i rozważać, bo jednak nie radzę sobie znowu w wystarczającym stopniu i kryzys, w którym tkwię trwa już zdecydowanie zbyt długo... :(

Tak czy inaczej, czuję do Ciebie sympatię wówczas kiedy zwracasz się do mnie w tonie, który odbieram jako przyjazny - tak jak w tej właśnie ostatniej wypowiedzi...

Cieszmy się przynajmniej chociaż trochę latem, zielenią i słońcem, póki nie dopadł nas jeszcze październik i listopad... :?

Aha, chciałbym Ci powiedzieć coś jeszcze - w moim czysto subiektywnym odbiorze mimo wszystko brzmisz obecnie jakoś lepiej... może dlatego, że Twoje wypowiedzi nie są niemal wyłącznie skoncentrowane na sobie samym i Twoich problemach i nie są jedynie bardzo skrótowe lub sprowadzające się prawie tylko do cytowanych poetyckich tekstów... - a tak było kiedyś, jakiś czas temu. Mam wrażenie, że obecnie potrafisz w większym stopniu skoncentrować się na drugiej osobie a Twoje wypowiedzi są bardziej rozbudowane. Może to dobry znak...? Może jednak cokolwiek idzie ku lepszemu? Może choć trochę coś się jednak w Tobie otwiera? No i sam fakt, że podjąłeś ze mną dialog - niegdyś nie robiłeś tego nawet wówczas, gdy poświęciłem sporo czasu, by poczytać Twój wątek a następnie napisać Ci sporo od siebie, dzieląc się moimi odczuciami i doświadczeniami... Tym razem jednak zareagowałeś... ;) :)

:slonko: :slonko:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez laissez_faire » 17 lip 2009, o 23:52

eh Fil ty sie juz niestety nigdy nie zmienisz...

Prince zdaje sobie sprawe, ze w osobie, ktora wlasnie przechodzi atak, moje tezy moga wywolywac wewnetrzy sprzeciw... przepraszam, ale patetyczne stwierdzenie "wygralem z depresja, zabilem w sobie bakcyl chorobska" gdzies sie rozmywa w natloku codziennych, blahych spraw, ktore teraz wypelniaja moje zycie, a ktore w czasie depresji nie mialy najmniejszego znaczenia...
Mam wrazenie, ze nastapil pewien mechanizm wyparcia... jestem gotow wrecz zartobliwie podejsc do tematu... a przeciez przez co najmniej dwa lata to bylo moje cale zycie ... ten bol wypelnial mnie po brzegi i nie dawal funkcjionowac (wybiegalem z tramwaju dalwiony przetrawionym powietrzem, bladzilem po wlasnym miescie, w amoku szukajac jakiegos schronienia, bilem glowa w mur etc.)... nie chce o tym pamietac... wole wrecz stwierdzic, ze bylem leniwym, zapatrzonym w siebie gnojakiem, pchajacym w siebie bezcelowo leki (jakie byloby to dla mnie krzywdzace, gdybym to wtedy uslyszal... paradoks)...
nie potrafie obrac punktu odniesienia by porownac moje dzisiejsze zycie i to sprzed kilku (kilkunastu) miesiecy... tamten czas zdaje sie nierealny, bezsensowny... depresji juz nie ma, nie ma wiec juz przeszkody, ktora uniemozliwiala dazenie do szczescia, spelnienia... pieknie jest moc do czegos dazyc; jestem przekonany, ze dostane niejednokrotnie jeszcze po dupie, ale te wyzwania mnie wrecz ciesza...

pozbycie sie depresji zdaje sie wiec zmiana stanu swiadomosci, a nie osiagnieciem watlej radosci w zyciu... niby to oczywiste, a jednak mam wrazenie, ze tego wlasnie nie potrafilem pojac bedac chorym... pani psychiatra powiedziala mi kiedys: "spojrz za okno, jaka jest piekna pogoda", dzdzyste, przesiakniete zimnem listopadowe powietrze spowite bylo gestymi deszczowymi chmurami, stwierdzilem wiec obiektywnie, ze jest paskudnie, a ona glupkowato sie usmiechajac zaoponowała: "nie, jest pieknie"... tak naprawde nie mialo to najmniejszego znaczenia, chodzilo o samo podejscie do tematu...
nie wiem jak to osiagnalem... mozliwym tez jest, ze tak naprawde dopiero teraz zaczalem mamic swoja swiadomosc, ale mam to w dupie... ja chce po prostu zyc...
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Postprzez melody » 18 lip 2009, o 12:34

laissez_faire napisał(a):ja chce po prostu zyc...

Trzymaj się tego planu, Laissez :)

mel.
melody
 

Postprzez Filemon » 18 lip 2009, o 13:26

laissez_faire napisał(a):eh Fil ty sie juz niestety nigdy nie zmienisz...



po pierwsze... "ech" piszemy przez "CH" :lol:
a po drugie... nigdy nie mów nigdy! :)

"zapatrzony w siebie gnojek"... to określenie mi się podoba ;) i uważam, że na przyszłość warto nie tracić go z oczu... :P

baaaaardzo się cieszę, że chce Ci się żyć! - a mnie od czasu do czasu mimo gnębiących mnie dołów i lęków... też!!! :) :slonko: :slonko:

p.s.
odnośnie Twojej depresji, przyszła mi do głowy taka myśl, że może któryś z czynników - tych które uległy zmianie w Twojej sytuacji osobistej i życiowej - był na tyle istotny, że wywarł jakiś istotny wpływ na Twoje samopoczucie i stan świadomości... - może ta zmiana wywołała odpuszczenie depresji i tego zakleszczenia na zapatrzeniu w samego siebie i własne problemy...

może to miłość...? namiętność? ;) także zrealizowanie się w sferze intymnej a może odejście ze studiów? z domu? - a może kilka takich czynników razem wziętych... przecież to wszystko są sprawy z obszaru bardzo istotnych "zmiennych" życiowych... które rzutują przecież w istotnym stopniu na całokształt i poruszają nami zarówno w sensie zewnętrznym jak i wewnętrznie...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez laissez_faire » 24 wrz 2009, o 18:13

wątek pokrył się patyną i chyba nie warto już go rozgrzebywać, bo zdecydowanie ładniej wygląda taki skorodowany... jednak chciałem jeszcze dopisać, że życie składa się z nieustającej walki o miłość, szczęście etc. a może jedynie ulotną chwilę spokoju dla duszy?... w miejsce wyblakłych blizn zawsze pojawiają się nowe rany... nie dopuśćmy nigdy by zaczęły się jątrzyć i nośmy je z godnością, gdyż... chyba nic innego nam nie pozostaje...
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Postprzez flinka » 27 wrz 2009, o 02:05

Laissez wyczuwam dużo smutku w Twoich słowach.

Wiesz zawsze mi się podobał i podoba Twój sposób pisania. :) I z tych pięknych słów mogę odczytać Twoje emocje i odbiór świata. Ale równocześnie tak realnie nie wiem co się u Ciebie dzieje i jest mi trochę smutno, że nic nie mogę Ci dać od siebie. Nie wiem czego potrzebujesz (?)

Pozdrawiam i życzę Ci łagodnej maści na Twoje rany!

flinka
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez laissez_faire » 13 lis 2009, o 21:49

Flinka ten smutek z biegiem czasu zamienia się w pokorę... a owych ulotnych chwil spokoju duszy, o których pisałem, jest coraz więcej...
Miłość już nie miesza się z nienawiścią, a pytanie o sens przestaje być istotne...

Jestem szczęśliwy, choć moje życie tak bardzo odbiega od mojego wyobrażenia szczęścia...
nic nie osiągnąłem, stałem się bardziej naiwny, mniej charyzmatyczny, przez wiele osób zostałem przekreślony 'stereotypem', w pewnym sensie wyzbyłem się swoich ideałów... ale dobrze mi z tym...
...wszystko oddałbym za tą lekkość, która mnie ogarnia, gdy zasypiam wtulony w mojego partnera...
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Postprzez Amir » 25 lis 2009, o 00:20

laissez_faire napisał(a):lekkość, która mnie ogarnia, gdy zasypiam wtulony...


no to witaj w rodzinie, machamy cieplo wtuleni w siebie wam obu, ja i moja dziewczyna
Avatar użytkownika
Amir
 
Posty: 486
Dołączył(a): 24 lut 2009, o 08:31

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 343 gości